Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Wyspa szczescia - 4.

Część 4.

Majka siedziała przed nimi i żuła gumę. Wiedziała, że rozmowa nie będzie przyjemna, ale to była norma w jej kontaktach z trenerem. 

– Byle długo nie przynudzali – myślała z nadzieją. Czuła, że coś się dzieje. Widziała Edytę, ale ona zawsze chodziła naburmuszona, więc nie przejmowała się jej humorami.

Trener mówił krótko o jej braku dyscypliny, złym wpływie na morale zespołu, braku zaangażowania podczas treningów, nieco gorszych osiągnięciach niż w poprzednim sezonie i trudnej, ale rygorystycznej decyzji władz klubu. Zaznaczył, że nie on podjął taką decyzję. Finanse wprowadziły takie realia. Kierownik dodał, że utrzymanie całej drużyny zmusiłoby władze klubu do wycofania drużyny z rozgrywek za kilka miesięcy. Powód byłby jeden: brak funduszy. Trener prosił o jej decyzję, trenuje czy wyjeżdża. Jeżeli wyjeżdża: po południu lub wieczorem?

– Wieczorem dam odpowiedź – odpowiedziała. Wyszła bez słowa z drwiącym uśmieszkiem na spokojnej twarzy. Żadnego grymasu, podnoszenia głosu.– Twarda z niej zawodniczka – trener patrzył za nią z pewnym uznaniem.

I tak wiedziała, że zostanie. Przecież tutaj żywiła się na koszt klubu. Nie spadnie mamie nagle na głowę. Pod jej nieobecność w domu też się nie przelewało. Wróciła do pokoju. Koleżanki nie było. Majka położyła się na tapczanie, schowała twarz w poduszce i dopiero wtedy rozpłakała się.

– Co ja powiem mamie?! – ryczała w poduszkę. – Jak? JAK jej to powiem?! Kurwa, jeszcze to jej serce! Za mało mamy kłopotów?!!

*

Z Bianką, drugą bramkarką, nawet nie rozmawiali. Nie było takiej potrzeby. Po zakończeniu sezonu sygnalizowała, że rezygnuje z treningów, więc zabrali ją na ten obóz, żeby pomagała w treningach, stojąc na bramce. Uznała, że może pojechać, skoro najbardziej zmęczy się podczas wewnątrzdrużynowych meczów. Taki urlop z rekreacją i to na koszt klubu! W duchu naiwnie liczyła, że może za rok też ją wezmą na takie „wczasy dla aktywnych”. W sekcji zdecydowano, że na mecze ligowe jako rezerwowa będzie jeździć dziewczyna z drugiej drużyny. Ot, taki awans. Będzie wchodzić na rzuty karne i trochę pogra, jak wynik meczu będzie przesądzony. Dowie się przed inauguracją ligi, zgłoszą w ostatniej chwili, więc w tym roku trochę zaoszczędzą na jej apanażach.  

Z Agatą, pierwszą bramkarką, rozmowa była krótka i przyjemna. Trener sam umówił się z nią na rozmowę po kolacji. Rozmowa miała być czystą formalnością. Agata też cieszyła się na tę rozmowę.

„Siostry” czyli obie Alicje zaproszono razem. Decyzja taka sama jak w przypadku Agaty. Dziewczyny wychodziły w lepszych humorach niż przyszły. Widać było, że cieszy je perspektywa kolejnego sezonu w tym klubie i wstępna deklaracja zatrudnienia w przyszłym sezonie. Obie już w pokoju, ledwie usiadły na jednym tapczanie, zaczęły cichą wymianę opinii i wręcz od razu podjęły decyzję o poszukiwaniu innego klubu. Dyskretnie i w tajemnicy przed wszystkimi. Ten klub przestał być wiarygodny i stabilny jako pracodawca. Jeżeli kontuzje niczego nie zmienią, chciały trenować i grać jeszcze przynajmniej przez najbliższą dekadę.  

„Siostrom” brakowało jeszcze roku do pełnoletności, więc nie pracowały, ale wiedziały, że inne kluby oferują wyższe, na ogół znacznie wyższe wsparcie finansowe i inne udogodnienia. To, że sponsorzy okazali się niezbyt rzetelni, składały, i słusznie, na barki władz klubu, które popełniły błędy, zawierając niewłaściwe umowy z kilkoma sponsorami, a przede wszystkim podpisując kontrakty opiewające na duże kwoty z kilkoma zawodniczkami. Zbyt duże kwoty! O tym w sekcji wiedzieli wszyscy, ale kto będzie nierozsądny, zaryzykuje posadę i zakwestionuje bardzo ryzykowne decyzje oraz szeroki „gest” prezesa? W klubie wszyscy byli rozsądni. A prezes był pewny swojego etatu. Nawet gdyby miał paść cały klub, to prezes i tak zdąży dotrwać na stanowisku do emerytury. W ostateczności miał jeszcze swój mały, ale stabilny prywatny biznes. Biedy nie zazna.

Miłe, zalotne, urocze blondyneczki, nieodzowne w drużynie, traktowane przez trenera jako fundament składu za dwa, może trzy lata, przed chwilą przeszły pierwszą brutalną lekcję dorosłego życia i szybko wyciągnęły właściwe wnioski. „Dwójka” położyła obok przyjaciółki. Dziewczyny przytuliły się, objęły rękoma i dalej spiskowały. Co jakiś czas ich szepty przerywał namiętny pocałunek. „Jedynka” wcisnęła dłoń w majtki partnerki i głaskała jej pupę. Partnerkami zostały kilka miesięcy przed obozem i wówczas zorganizowały swój krótki „miesiąc miodowy”, więc tutaj tylko czasami dawały upust swojemu pożądaniu. Na ogół wieczorem, po kolacji. Czasami zasypiały i budziły się na jednym tapczanie. Wtedy ich dzień zaczynał pospieszny, ale i bardzo namiętny seks. Jęki zagłuszały włączonym radiem. Nikt rano nie słuchał wiadomości tak głośno jak one.

„Jedynka” z uśmiechem przesunęła dłoń z pupy na dziurkę i pogodnie popatrzyła partnerce w oczy. „Dwójka” z uśmiechem i zaskoczeniem patrzyła na kochankę i czekała. „Jedynka” powoli, ale zdecydowanie zaczęła wsuwać palec w odbyt.

– Oj! – stęknęła kochanka. Drgnęła, ale nie cofnęła pupy. W głosie pobrzmiewał strach i rosnąca ekscytacja. Dotyk był, mimo wszystko, przyjemny.

Widząc jej obawy, cofnęła palec i po chwili wsuwała go w usta „Dwójki”.

– Nawilż, ale dokładnie. Drugiej próby nie będzie. – Przecież nie bawiły się tak po raz pierwszy. Kiedy ponownie wsuwała palec w jej odbyt, przykryła jej usta pocałunkiem. Palec był coraz głębiej. „Dwójka” odprężyła się i jej dłoń spoczęła na kroczu kochanki. „Jedynka” rozluźniła się, wepchnęła mocniej palec do odbytu i odchyliła nogę. Dłoń partnerki skorzystała z okazji i zaczęła silniej głaskać jej wargi i łechtaczkę.

Po chwili skończyły pocałunek i zaczęły namiętnie oddychać. Czuły swoje gorące oddechy i od razu zaczęły intensywniej poruszać się w otworze partnerki. „Jedynka” wbiła palec aż po nasadę i zaczęła nim poruszać na boki i kręcić. Kochanka jęczała i w rewanżu cofnęła swój palec i wbiła dwa do pochwy. „Jedynka” odrzuciła głowę i głośno jęknęła. Właśnie miała mały orgazm!

*

Trenera i kierownika drużyny zmylił głównie wygląd „sióstr”. Zrozumieją to, kiedy nastolatki znajdą nową drużynę. Z kolei nad prezesem klubu i kierownikiem sekcji powoli gromadziły się czarne chmury. Jednak zemsta zawodniczek pierwszej drużyny miała dopaść go znacznie później. Ale, jak mówi przysłowie: Co ma wisieć...

Weronika wyszła zadowolona po usłyszeniu kilku komplementów o swojej grze i roli w drużynie oraz zapewnieniu zatrudnienia do końca nadchodzącego sezonu. Kierownik drużyny gwarantował jej negocjacje nowego kontraktu po zakończeniu rozgrywek. Bez trudu udawała zadowolenie.

– Problem polega na tym, że to będzie już trzeci sezon bez podwyżki wynagrodzenia i chyba ostatni w tym klubie – stwierdziła dziewczyna, ale wyłącznie na swój użytek. Szła do swojego pokoju i z każdym krokiem bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że czas szukać nowego klubu. Miała inne propozycje, więc uznała, że na początku roku, najpóźniej pod koniec stycznia zacznie dyskretne rozmowy. – Stać mnie jeszcze na kilka sezonów gry na poziomie, jaki teraz prezentuję – tego była pewna. Trzeba wreszcie skończyć studia i zawsze będzie jakaś możliwość podjęcia pracy w szkole jako nauczycielka wf albo w klubie. Jeżeli skończę specjalizację trenerską...

Nikt o tym nie wiedział, nie domyślał się, ale miała swoje „zabezpieczenie ekonomiczne” na wypadek utraty zarobków w klubie. Nikomu nie mówiła o tym i tak miało już pozostać. Życie prywatne było tylko jej życiem. Z nikim nigdy nie dzieliła się szczegółami.

Naiwna... Jeszcze nie wiedziała, że prezes klubu i kierownik sekcji, po konsultacji z prawnikiem, już zdecydowali o jej zwolnieniu wraz z końcem roku kalendarzowego. Zerwanie umowy w trakcie rozgrywek uznali za tańszą opcję niż utrzymywanie zawodniczki do końca sezonu. Trener miał dowiedzieć się o ich decyzji w grudniu i przekazać decyzję zawodniczce.

W drużynie, w której dominują pieniądze, nie wszyscy grają do jednej bramki.

*

Tym razem Edyta przyszła pokorna, z lekkim makijażem, który skutecznie ukrywał przepłakane godziny. Już w drzwiach zadeklarowała, że zostaje na obozie. Trener wiedział, że negocjacje z władzami klubu nic nie zmienią, ale o tym nie wolno było mu powiedzieć. Kierownik sekcji znał stan finansów sekcji i ogólnikowo podzielił się tą informacją z kierownikiem drużyny, a ten z trenerem. W ogóle w czasie zgrupowania telefony stały się nieodłącznym narzędziem ich pracy. trener inaczej wyobrażał sobie swoją pracę.

– A ponoć miałem skupić się tylko na treningach – westchnął w duchu Włodzimierz. Z masochistycznym rozbawieniem wspominał czasy, kiedy narzekał na zbyt małą liczbę piłek czy niedogrzaną halę do treningów zimą.     

Edyta poprosiła trenera o chwilę rozmowy.  

– O, to nawet dobrze się składa – kierownik drużyny był szczerze zadowolony. Momentalnie uszło z niego napięcie. – Zostawię zatem państwa samych. Panie trenerze, spotkamy się na kolacji, a potem zapraszam do salki konferencyjnej na podsumowanie. – Podniósł się, zebrał swoje papiery, pożegnał ich uśmiechem i wyszedł. Trener odprowadził go wręcz wrogim spojrzeniem.

– Ten zawsze wymiga się – wiedział, że zanosi się na kolejną trudną rozmowę albo nawet potężną awanturę.

*

Na korytarzu kierownik odetchnął z ulgą, spojrzał w bok i zatrzymał oddech, bo zobaczył nadchodzącą Majkę: 

– Podjęłaś decyzję? – zapytał.

– Tak – kiwnęła głową. Tradycyjna hardość wyparowała z niej po niekorzystnej wiadomości.

– W takim razie zapraszam do mnie – dłonią wskazał kierunek. – Trener właśnie rozmawia z inną zawodniczką o jej rezygnacji. – Takim wyjaśnieniem pokazał jej, że nie jest wyjątkiem. Pokiwała głową i bez słowa posłusznie poszła za kierownikiem. Otworzył drzwi i wpuścił ją. Jego pokój od razu przypadł Majce do gustu. Nowe meble, ładny dywan, w oknie żaluzje i firanki, zadbany parkiet i duży płaski telewizor. Ten pokój był większy niż ich. Rzut oka w otwarte drzwi do łazienki upewnił ją, że niektóre pokoje prezentowały się zdecydowanie lepiej niż zawodniczek. Nawet miał małą lodówkę.

– Proszę, usiądź – wskazał krzesło. Stał jeszcze chwilę, patrzył na dziewczynę i w końcu zapytał:

– Napijesz się czegoś zimnego?  

Nie miała ochoty na rozmowę z nim, bo niby o czym? Ale zimny napój w taki dzień to przyjemność i nadal kiełkująca złudna nadzieja na jakąś propozycję klubu.

– Tak, bardzo chętnie.

– Na co masz ochotę? Cola, mineralna, Ice Tea, tonik? Nic mocniejszego nie mogę zaproponować – uśmiechnął się przepraszająco. Był zaskakująco miły. Zawsze widziała go takim poważnym i zdystansowanym.

– Colę poproszę.

– Już podaję – uśmiechnął się. Sięgnął po dwie wysokie szklanki z tacy. Z lodówki wyjął butelkę coli i talerzyk. Szczypcami wziął z talerzyka po dwa kawałki cytryny i wrzucił do szklanek, nalał coli. Obok postawił szklankę z kostkami lodu.

Dziewczyna w milczeniu obserwowała jego sprawne ruchy.

– Chcesz lodu?

– Poproszę. – Ze szklanki brał szczypcami kostki lodu i wrzucał do jej szklanki. Potem jeszcze dolał coli. sobie też dorzucił kilka kostek. Wreszcie z westchnieniem rozsiadł się w fotelu.

– Smacznego! – podniósł szklankę i pociągnął spory łyk.

Majka wychyliła prawie połowę szklanki. Co za miłe uczucie! Parne popołudnie i zimna cola!

– No, widzę, że smakuje. Mogę jeszcze dolać?

– Tak, proszę – patrzyła w okno. Nie bardzo miała ochotę siedzieć tutaj, ale liczyła, że może uda się wyprosić wycofanie decyzji.

Zaskoczył ją pytaniem:

– I jaką decyzję podjęłaś? – pogodnie przyglądał się dziewczynie. Skrępowana spuściła wzrok.

– Zostaję do końca obozu – zapomniała o zimnym napoju. Przypomniała sobie mamę, ich budżet i miała ochotę rozryczeć się.

– Tak, to rozsądna decyzja – powiedział zamyślony, spoglądając w okno. – Jeszcze wiele dobrego może się zdarzyć. O! Może masz ochotę na ciastko? Albo lody? Kupiłem waniliowe i kawo...

– Nie, dziękuję – szybko weszła mu w słowo. – Panie kierowniku, a co korzystnego mogłoby się zdarzyć? – od razu uczepiła się sugestii, która powstrzymała jej płacz.

– W tej chwili nie mogę niczego obiecywać – odstawił szklankę i ponownie spojrzał w okno. Dłonią potarł policzek. Właśnie intensywnie rozważał, czy już może otwarcie rozmawiać z tą dziewczyną. Klepnął się w kolana i spojrzał na nią. – Majka, teraz angażuj się w treningi, nie łam regulaminu, a ja poinformuję trenera o twojej decyzji. Też będzie zadowolony – zamilkł na chwilę, jakby chciał, żeby dziewczyna zrozumiała podtekst zawarty w tych zdaniach. – No i? Może jednak skusisz się na lody? Uczcimy twoje pozostanie na obozie! Na kolację nie będzie słodyczy. W domu pewnie też nie wolno jeść słodyczy przed posiłkiem – mrugnął do niej i życzliwie uśmiechnął się.

Odwzajemniła uśmiech i skinęła przyzwalająco głową:  

– Poproszę kawowe.

*

– Panie trenerze, muszę mieć ten kontrakt do końca roku, a najlepiej do końca całego sezonu. Przecież pan doskonale wie, że za późno w tej chwili na szukanie nowego klubu! Co innego bezpośrednio po zakończeniu rozgrywek, ale teraz?! – Edyta swoją rozpacz i bezsilność podkreśliła energicznym gestem.

– Edyta, to pomysł władz klubu, nawet nie władz sekcji, a tym bardziej nie mój! Wszystko rozbija się o budżet sekcji – spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem.

Rozgoryczona i zrozpaczona dziewczyna milczała. Nerwowo wyginała palce. Chyba błysnęły łzy w jej oczach. Zbierała się na płacz albo wybuch wściekłości.

Musiał jakoś załagodzić sytuację. Przynajmniej odwlec jej wybuch. Chciał już pozbyć się dziewczyny z obozu. Nabrał powietrza.

– Edyta, szczerze? Masz najkorzystniejszy kontrakt. Tak między nami, zdecydowanie zbyt wysoki, ale taki wynegocjowałaś, władze podpisały, więc to twój sukces. A teraz ja, trener, który nie brał udziału w negocjacjach, nie jest od zarządzania sekcją i nawet nie miał wpływu na budżet sekcji i pierwszej drużyny, mam po nich posprzątać.

Dziewczyna była zdesperowana. Zdjęła nogę z kolana. Dłonie oparła na kolanach i wychyliła się na krześle w jego kierunku, a w głębokim dekolcie jej bluzki efektownie ukazała się większość biustu. Trener przez moment mu się przyglądał, ale szybko uciekł wzrokiem, żeby nie być posądzanym o cokolwiek. Nie w takiej sytuacji, ale doceniał jej urodę. W dół też nie mógł patrzeć, bo spod krótkiej spódniczki wychynął fragment majteczek.

– Zrobiła to świadomie – przemknęło mu przez myśl. – Dobrze, że w ogóle założyła jakieś majtki – zreflektował się. W końcu niejedno o niej słyszał. I trochę wiedział. Takich informacji nie zawarłaby w CV.

– Trenerze, ale tak szczerze, w końcu pracujemy razem od lat. Co mam zrobić, żeby utrzymać się w klubie w tym sezonie? – patrzyła na niego zdesperowana i z nadzieją.

Włodzimierz nerwowo wzruszył ramionami. Mimo wszystko starał się unikać jej wzroku.

– Cóż, spróbuj renegocjować kontrakt. Może zgodzą się na niższą kwotę. Lepsze to niż nic.

– A jest na to szansa?

Chwilę w milczeniu przesuwał dokumenty. Spojrzał na nią i bezradnie rozłożył ręce.

– Nie mam pojęcia. Naprawdę. Kierownik drużyny powie mi o finansach tylko tyle, ile jemu pozwolą władze klubu albo sekcji. Nawet jeżeli prowadzą negocjacje ze sponsorami, a sądzę, że teraz rozmawiają, to o rezultatach dowiem się tylko wcześniej od was. Czyli na samym końcu. Taka jest hierarchia – wyjaśnił, kiwając głową. – Wtedy jestem tylko od trenowania i informowania o decyzjach władz klubu – spojrzał na nią i uśmiechnął się ponuro.

*

Aldona w dobrym humorze siedziała w swoim pokoju. Trener potwierdził jej kontrakt do końca tego sezonu i przekazał decyzję władz klubu o zamiarze zatrudnienia w kolejnym.

– W końcu ktoś musi grać – po wyjściu z pokoju zadowolona, ale i zblazowana takim rozwiązaniem lekceważąco wzruszyła ramionami. – Obietnica rozmowy za rok... Co za pojebane dupki – skomentowała ich obietnicę. – No, ale na rok mam spokój z rozważaniami o pracy. Trzeba to jakoś uczcić – stwierdziła i uznała, że spotkanie w gronie kilku koleżanek wystarczy. I właśnie wpadła na pomysł! Ale jaki! Aż głośno zaśmiała się. Na szczęście nikogo nie było na korytarzu.

Wybrała numer i krótko powiedziała, o co chodzi. Umówiła się na konkretną godzinę, podała numer pokoju. Rozłączyła się i wreszcie dotarła do pokoju. Ponieważ do wyjścia na kolację została jeszcze chwila, siadła na tapczanie, zaczęła jeść chipsy i wysyłać, tylko do wybranych, smsa o treści: „Zapraszam jutro na 21. do mojego pokoju. Sama! Ja stawiam. Niespodziankę też. Strój skąpy! Dyskrecja! Potwierdź. Aldi”. Drobne sugestie sugerowały charakter i zapowiadały klimat spotkania. Niespodzianka... Tego tylko domyślały się. Aldona potrafiła zaskoczyć. Koleżanka z pokoju otrzymała zgodę trenera i po jutrzejszym, sobotnim popołudniowym treningu miała jechać do domu, więc pokój na dwa dni był jej. Jeszcze przed kolacją jedna z zawiadomionych oddzwoniła, druga wysłała smsa z potwierdzeniem. Obu wysłała przypomnienie o dyskrecji, czyli zakaz rozmów o spotkaniu z kimkolwiek.

Nie myślała o tym, co będzie za rok. Może jakiś inny klub zwróci na nią uwagę? Na finansową pomoc rodziców nie mogła liczyć. Mieszkać z rodzicami też nie miała ochoty. Nie po to wyrwała się z małego miasteczka albo raczej dużej wsi, żeby tam wrócić. Lubiła życie w mieście z jego możliwościami. Znajomy miał sklep, więc najwyżej stanie za ladą. Kasa nie byłaby zbyt duża, ale przynajmniej taka praca gwarantowałaby stały dopływ gotówki. Sama coś wynajmie albo z kimś. Na początek. Wiedziała, że kiedyś zakończy karierę, a przy finansowych trudnościach klubu nie było wykluczone, że ten moment zbliżał się znacznie szybciej, niż sobie życzyła. Języka obcego nie znała, uczyć się nie miała ochoty, wyjazdu do zagranicznego klubu też nie planowała. Teraz zazdrościła Edycie urody, ciuchów i wyrobionych znajomości.

– Nieee, za pieniądze dupy dawać nie będę – Aldi, we własnym mniemaniu, była dość tradycyjna w kwestii seksu. Perwersyjny czy tradycyjny, z mężczyzną czy z kobietą, z żonatym czy kawalerem, z jednym czy z kilkoma facetami, nastolatkiem czy z emerytem to były drugorzędne kwestie. Miał sprawiać przyjemność. A faceci musieli być sprawni. Kobiety też.

– Chociaż..., gdyby to była duża kasa, to czemu nie? Zasady można zmienić – podsumowała rozważania, głośno beknęła, wykończyła chipsy, przełknęła ostatni łyk piwa, a zgniecioną puszkę wcisnęła do foliowego worka, który jutro wyrzuci. Podczas spaceru do miasta.  

Zabrzmiał sygnał jak spuszczanie wody w klozecie. Odczytała smsa. Westchnęła cicho, uśmiechnęła się i szybko rozważała, co ubrać. Właśnie została zaproszona na szybką randkę i czasu było niewiele.

– Trudno, tak bywa – westchnęła, ale była zadowolona. Takie też lubiła i pora spotkania jej odpowiadała.

*

Półnaga Aldona stała w rozkroku z podciągniętą spódniczką, dłońmi opierała się o podłokietniki fotela. Po byle jakim striptizie bluzka i stanik wylądowały na tapczanie. Pojękiwała cicho i z lekkim uśmiechem przyjmowała faceta. Ten był tak podniecony, że nawet nie rozpiął spodni, tylko rozporek. Wyjął członek, i gdy zdołał dorwać się do jej cipki, od razu wszedł. Bez problemu. Była przygotowana, bo przed przyjściem wysmarowała się lubrykantem. Wspomnienie jego reakcji po niedokończonym striptizie wywołało jej uśmiech.

– Taki chętny... Przynajmniej nie musiałam czekać i gadać o pierdołach – podniecona uśmiechnęła się do swoich myśli.

Walił jak młot pneumatyczny. To potrafił, a ona tego potrzebowała. Potrafiła sporo wytrzymać, więc uśmiechała się zadowolona z wrażeń, jakich jej właśnie dostarczał. Było jej dobrze i czując jego silne uderzenia, w końcu ugięła nogę w kolanie, opierając ją o siedzisko fotela. Wreszcie mężczyzna rozpiął spodnie, które zsunęły się na podłogę.

– Ale jebaka! – pomyślała i stękała w rytm uderzeń członka. Stawała się coraz głośniejsza. Nie potrafiła zapanować nad rosnącym podnieceniem.

*

Ich układ trwał już ponad rok. Oboje byli zadowoleni. Ku zaskoczeniu kierownika drużyny, Aldona była dyskretna i potrafiła zachować w tajemnicy ich kontakty. Sam za bardzo nie przejmował się jej gadaniem, bo już dawno ugruntowała swoją opinię chętnej dziewczyny, a on nie był wybredny i lubił wszystkie kobiety. Taka opinia jemu nie przynosiła ujmy. To raczej inni mężczyźni po cichu zazdrościli mu kolejnych zdobyczy.

Miał zasady. W klubie nie podrywał, nawet nie obłapiał kobiet, nie flirtował. Był uprzejmy wobec wszystkich pracowniczek i zawodniczek. Jeżeli adorował albo komplementował, to wyłącznie, by nie wypaść z wprawy. Nie dawał powodu nawet do najmniejszych oskarżeń, ale potem... Korzystał wyłącznie z tych, które nie oponowały i miały ochotę na seks. Żadna nie chwaliła się jego zalotami. W końcu był kierownikiem drużyny, a życie wszystkich uczyło pragmatyzmu. Tym, których nie zniechęcił, za seks rewanżował się na miarę swoich możliwości i wpływów w klubie. W końcu nie były takie małe.

*

Dziewczyna poruszała się rytmicznie. Przymknęła oczy, opuściła głowę. Lekko otwarte usta poruszały się bezgłośnie. Piersi kołysały się w rytm uderzeń penisa. Dawał jej tyle satysfakcji... Czuła dłonie na piersiach. Mocno ściskał je. Drapał sutki. Zaczął wykręcać sutki. Już nie mogła powstrzymać się. Zaczęła stękać.

Brutalnie macał piersi Aldony. Stawał się coraz bardziej agresywny. Szarpał sutek, wykręcił brodawkę. Dziewczyna reagowała grymasami, pojękiwała albo bezgłośnie ruszała ustami. I rosło jej podniecenie. W końcu zaczęła głośno stękać. Kiedy czuła jeszcze niewielki ból, lekko uśmiechała się. Dla niej był świetnym kochankiem! Chętnie spotykałaby się z nim, nawet gdyby jej nie płacił. Skoro jednak proponował... Mężczyzna doskonale wiedział, że cieszy ją każdy przejaw uznania i lubiła mocne pieszczoty, a jego podniecały duże, pełne piersi. W stosunku do niej mógł pozwolić sobie na wszystko. Nie miała zahamowań. Jemu to odpowiadało.

– Świetna dupa! – westchnął w myślach. Był nią wręcz zachwycony i korzystał z niej przy każdej  nadarzającej się okazji. Trochę jej płacił, żeby spotykała się z nim, ale podniecała go samym wyzywającym wyglądem. Miał jeszcze plany wobec niej... Pociągnął w dół za piersi. Jęknęła przeciągle. Zaczął uderzać jeszcze mocniej. Puściła fotel, z wysiłkiem przesunęła się w bok, oparła dłońmi i twarzą o ścianę. Ledwie trzymała się na nogach. Nadchodził orgazm. Nie czuła piersi. Czuła rosnące podniecenie i... zawyła. Nogi ugięły się pod nią. Fala rozkoszy przyszła wraz z kolejnym uderzeniem twardego penisa. Szorowała policzkiem po ścianie, kiedy osłabła.

– Środek dnia. Niech dupa wyje – pomyślał i wszedł jeszcze mocniej.  

Jeszcze chwilę ruchał ją, słyszał chlupot wydobywający się z jej pochwy, rezultat długiego stosunku, aż wreszcie wytrysnął. Zacisnął zęby, wpił się palcami w jej uda, wygiął i znieruchomiał. Przymknął oczy i zaczekał aż błysk czerwono-pomarańczowego światła w jego oczach przygaśnie. Cofnął się i z ulgą padł na fotel. Solidnie trzymał gołe uda, więc dziewczyna nie zsunęła się z penisa. Siedziała na nim jak kukła: z opuszczoną głową, bezwładnymi rękoma, zgięta prawie wpół. Stopy wykręciła do środka. Gdyby jej nie trzymał, upadłaby na podłogę. Nadal przeżywała orgazm.

Jeszcze miał ochotę ją ruchać. Nie pytał, czy była zabezpieczona. Wiedziała, co ma robić. W wolnej ręce znowu trzymał pełną pierś. Świadomie ściskał coraz mocniej, żeby otrząsnąć dziewczynę z resztek orgazmu. Drugi orgazm albo szybko, albo wcale. Znał swoje możliwości. Dlatego tak chętnie używał młodych dziewczyn. Nie był zbyt przystojny, ale do seksu potrafił je nakłonić.

*

Tym razem Edyta wyglądała znacznie gorzej: zapłakana, zdenerwowana, prawie histeryzowała. Dodzwoniła się do klubu. Prezes odmówił zgody na renegocjację kontraktu, przekazała sekretarka. Nawet nie chciał z nią osobiście rozmawiać. Nie odbierał jej telefonów.

Włodzimierz nie pojmował do końca jej zachowania. Naprawdę dobrze zarabiała, miała gdzie mieszkać, na pewno miała jakieś oszczędności. Jeden sezon jako bezrobotna wytrzyma bez kłopotu. W treningach może czasami uczestniczyć nieodpłatnie, żeby utrzymać kondycję. Już zimą może znaleźć nowy klub. W odpowiedzi wyjaśniła, dlaczego tak się zachowuje.

– Trenerze, nie mam bogatego partnera. Ani kochanka. Oszczędności wydałam na nowe mieszkanie. Ze sprzedaży starego niewiele zostało, więc żeby płacić rachunki i jeść, muszę mieć pracę! Nawet mogę pracować w szkole! Ale gdzie?! Przecież jest lipiec! Ruch kadrowy skończył się kilka miesięcy temu! Dyrektorzy dawno oddali obciążenia do wydziałów oświaty! – prawie płakała.

Słuchał z kamienną twarzą, kiwał głową. Na końcu języka miał pytanie o finansowe wsparcie prezesa, ale ugryzł się w język.

– Dziwne. Facet jej używa, a teraz nie chce finansowo wesprzeć? Może korzysta z niej „na godziny”? Jeżeli tak, to... O kur..! Mam luksusową dziwkę w drużynie! – zaskoczony wnioskami, patrzył na nią i w ogóle nie słyszał słów. Był już zmęczony tą sprawą. Właściwie dziewczyna powinna wyjechać z obozu po decyzji prezesa. Na koniec, kiedy opanował się i zdołał przerwać słowotok zawodniczki, zasugerował: 

– Edyto, pomyśl, gdzie jeszcze mogłabyś zarobić jakieś pieniądze. Ja też zastanowię się i jutro wieczorem, po kolacji, porozmawiamy. 

Zgodziła się, coś jeszcze mówiła, w końcu podziękowała i wyszła. Głęboko odetchnął. 

– Jeden dzień spokoju! Do następnej rozmowy, czyli po jutrzejszej kolacji. Jasne, ona nie ma bogatego partnera. Ani kochanka! – cytując jej słowa, pokręcił głową ze złośliwym uśmiechem. – Cholera, wrzodów nabawię podczas tych rozmów, zamiast na ławce rezerwowych! – stwierdził ponuro. Zamaszyście usiadł na wersalce. Sięgnął po telefon, wybrał numer.

– Remek, jesteś w pokoju? Sam? Nie? A kiedy byś... (…) Świetnie! To zapraszam do mnie. (...) No, pilna sprawa. (...) Jasne, zaczekam.

Rozparł się na wersalce, dłonie położył na głowie i głęboko oddychał. Nagle wyrzucił ręce do góry i gwałtownie wyprostował się. Wpadł na pomysł! Po żmudnych poszukiwaniach znalazł numer w notesie, wbił do telefonu, a potem z trudem wystukał krótkiego SMS-a po angielsku, parokrotnie poprawiając brzmienie kilku słów. Trochę to  trwało. Grał za granicą, ale wówczas marnie mu szła nauka szwedzkiego, więc angielskiego nawet nie próbował.

– No, teraz trzeba czekać na odpowiedź – cieszył się, że właśnie wpadł na pomysł, który złagodzi klimat wokół rozmów z Edytą i może ostatecznie pożegna efektowną, ale zbyt drogą zawodniczkę.

*

– Kurwa, co za zboczony pomysł! – wściekła i ciągle podniecona Aldona w łazience wyciągała banknot z pochwy, wetknięty tam przy pożegnaniu przez kierownika drużyny. – Dzban jebany! – była wściekła na kochanka.

Za swój humor obwiniała kierownika, który rżnął ją, kiedy zadzwonił telefon. Nie przerwał stosunku, odebrał i po telefonie od trenera musieli wcześniej skończyć, ale jeszcze spółkowali. Jednak ona liczyła w ogóle na dłuższy i mocniejszy seks. On pewnie też, ale sprawy klubowe na obozie wyraźnie brały górę, niezależnie od okoliczności. A zaaferowany kierownik na koniec zabawy na dodatek nie pozwolił dziewczynie założyć majtek. Nawet ich nie oddał!

– I tak dobrze, że nie wepchnął kasy do dupy! – po cichu zżymała się na myśl o doświadczeniach z seksu z panem Remkiem. Akurat tu trochę przesadzała, bo przecież wiedziała, że kierownik miewa różne dziwne pomysły, które „ubarwiały” ich spotkania. Jego to podniecało, jej – nie. Zżymała się tylko po cichu, bo w pokoju na swoim tapczanie leżała koleżanka z laptopem. Podróżną torbę już miała spakowaną. Do popołudniowego treningu była jeszcze ponad godzina, a wyjeżdżała dopiero jutro. Aldona siadła na muszli, napięła mięśnie i czekała aż wypłynie sperma. Po chwili zadumy jej twarz pojaśniała:

– Przynajmniej chuja ma! – głęboko westchnęła. Seks był zdecydowanie za krótki! Z zadowoleniem spojrzała na wilgotny banknot. – I dorzuca się do kieszonkowego. Kiedy znowu?

Nadstawiła uszu. Koleżanka właśnie rozmawiała przez telefon. Uśmiechnęła się, kiedy przypomniała sobie o spotkaniu z dziewczynami. I o przygotowanej niespodziance... Od razu jej humor poprawił się!

*

– Ależ wystroiła się – sarkazm był wyłącznie na użytek trener, który z niezmąconym wyrazem twarzy patrzył na dres i T-shirt swojej bramkarki. – No, Aga, chodź bliżej – zagaił trener. Teraz miał czas na relaks. Miłe zakończenie męczącego dnia.

– A o co chodzi, trenerze? – ostrożnie zapytała dziewczyna. Miała 178 cm wzrostu, proste włosy, spinane z tyłu gumką, szatynka, piwne oczy, twarz owalna o łagodnych rysach. Była krępej budowy, ze sporym biustem, ale proporcjonalnym do jej wzrostu i sylwetki.

Przed trenerem zawsze czuła respekt. Niezależnie od relacji, jakie ich łączyły. Jednak to właśnie one spowodowały, że po zakończonych studiach wróciła do macierzystego klubu, zamiast skorzystać z jednej z propozycji, jakie otrzymała przed ich zakończeniem. Władze sekcji były bardzo zadowolone, a ona wiedziała, że życie nie kończy się na sporcie i za kilka lat trzeba będzie pomyśleć o pracy zawodowej. Myślała również o szkole. Przy jej warunkach fizycznych da sobie radę z każdym uczniem. Kto wie? Inne pomysły wydawały się jednak zdecydowanie bardziej atrakcyjne finansowo. Na razie, o czym nikt nie wiedział, wróciła do klubu wyłącznie ze względu na trenera. On nie prosił ją o powrót, ale ona obiecała sobie, że wróci do drużyny, a właściwie do trenera. Była jego suką. On był jej Panem.

*

Cdn.

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach