Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Rekompensata, 4.

Część 4.   

Na mój widok Roman wyjmuje, a potem ponownie wkłada do torebki zwitek banknotów.  

– Uczciwie zapracowałaś! – mówi z uśmiechem. – Jesteśmy zadowoleni i mamy nadzieję na kolejne spotkania. A to gratyfikacja za twoje starania.

– O, kur... Wzięli mnie za dziwkę! – stoję zaskoczona z szeroko otwartymi ustami.

Opacznie zrozumieli moją reakcję.

– Możesz być spokojna. Nie grzebaliśmy w torebce. Zresztą, sama sprawdź.

Jakoś nie obraża mnie sugestia, że jestem dziwką. Nawet podnieca. Podoba się, bo oznacza wysoką ocenę moich umiejętności? Może... Perwersja? Być może...

– Ale ja nie jestem prostytutką – mówię poważnym tonem.

Robią wrażenie lekko zaskoczonych moją deklaracją, chociaż starają się szybko tuszować reakcję na taką wiadomość. Roman niby starszy, ale tym razem jest znacznie szybszy:

– I bardzo dobrze! Zresztą, wcale tak nie sądziliśmy, prawda? Marcin! – wywołuje kolegę. 

– Oczywiście, że nie. Tylko dyskretnie chcieliśmy sprawić tobie taki miły prezent. Nie wyszło – uśmiecha się młodszy i rozkłada ręce. – Za to wyszło, że grzebiemy w twojej torebce. Przepraszam. Głównie za kolegę. To był jego pomysł.

Roman piorunuje go wzrokiem, ale za moment uśmiecha się.

– No, tak. Wyszło, że co złe to ja. Czyli muszę zmienić kolegę – patrzy poważnie na blondyna i zwraca się do mnie: – Wybacz nam, jeżeli odniosłaś takie wrażenie. Na pewno nie było to naszym zamiarem. Nadal mamy nadzieję na kolejne spotkania i postaramy się więcej nie psuć atmosfery finansami, ale postaramy się spełniać twoje oczekiwania. Chcemy, że atmosfera była tak miła jak dzisiaj.

Patrzę na nich i pytająco unoszę brwi.

– Oczywiście, poza tą niezręczną sytuacją z podarunkiem pieniędzy – szybko zastrzega się Roman.

– Hm, nie miałabym nic przeciwko wsparciu finansowemu. Fajnie byłoby mieć przyjemność z seksu z nimi i dodatkowe pieniądze tylko na swoje wydatki – myślę gorączkowo. Przecież doskonale wiem, jak wygląda nasz domowy budżet.

– Oczywiście, jeżeli chcesz, możemy ustalić jakąś kwotę za spotkania z nami – wtrąca Marcin, dostrzegając moje wahanie.

– Nie przerywa się starszym – reaguje Roman, odwracając się w kierunku kolegi. Ten, uśmiechając się, powoli podnosi ręce w obronnym geście.

Teraz gospodarz patrzy na mnie:

– Potraktuj ten finansowy prezent jak wyraz naszego uznania dla twojej naturalności i zaangażowania – robi chwilę przerwy, żeby nadać większego znaczenia swoim słowom. Uśmiecha się życzliwie i dodaje cieplejszym tonem: – Naprawdę liczymy na kolejne spotkania.

– A ja chętnie skorzystam z waszego wsparcia finansowego – uśmiecham się promiennie.

Odwzajemniają uśmiech. Tym razem nie okazują nawet cienia zaskoczenia ani rozczarowania.

*

Bez słowa podchodzą do mnie. Mimo woli cofam się w obawie przed ich reakcją. Było nie było, znam ich ledwie jedno popołudnie. Marcin staje przede mną, Roman z tyłu. Pokonują mój opór i ściągają ręcznik. Dociskają nagie ciała do mojego. Blondyn całuje mnie w usta, wpycha język. Zamykam oczy. Jego kolega całuje mnie po karku, po ramieniu. Kiedy przesuwa zębami po karku, drżę.

– Ależ wrażenie! Przeżyłam dzisiaj tyle rozkoszy i znowu? – uśmiecham się do moich myśli. – Zapłacili, więc chcą skorzystać, ile się da!

Ich ręce błądzą po moim ciele, a na podbrzuszu rośnie penis Marcina. Roman rozchyla moje pośladki i układa członek między nimi. Jest gruby. Twardnieje. Ściskam go pośladkami. Roman wypycha biodra do przodu. Nogi mi miękną.

– A niech robią, co chcą... – myśli kłębią się, mój opór słabnie wraz z rosnącym naporem pieszczot. Nie potrafię opierać się. Nawet nie chcę. W końcu czule obejmuję Marcina. Zęby Romana smakują mój kark. Jego ciepły oddech okrywa mój kark. Aż miękną mi nogi! Jednak napinam mięśnie. A teraz ciepły, wilgotny język powoli przesuwa się po kręgosłupie. Silny dreszcz przelatuje po moim ciele. I jeszcze jeden! Co za odlot...

Podtrzymują mnie. Wchodzą we mnie. Któryś podnosi moją nogę. Uderzają w jednym rytmie. Głowa opadła mi. Zamknęłam oczy i czuję. Czuję ich we mnie. Podniecenie jest tak silne, że nie jestem w stanie panować nad ciałem. Trzymają mnie. Uderzają coraz mocniej. Sapią. Czyjaś ręka masuje moja pierś. Łapie brodawkę i ściska ją. Wydaję krótki okrzyk. To bolało! A może jednak było przyjemne? Doznania z pochwy, odbytu, piersi mieszają się. Ich języki, zęby, opuszki palców, dłonie. Dotyk, głaskanie, muskanie, drapanie, łaskotanie... Nie będę potrafiła odtworzyć tej zabawy.

Jestem bardzo pobudzona i nie potrafię panować nad reakcjami. Moje ręce leżą na ramionach jednego z nich. A raczej zwisają z tych ramion. Kolejne bodźce rozkoszy wprawiają mnie w taki stan, że... Jakbym śniła! Jest tak cudownie! Otwieram usta, zamykam, a po chwili zagryzam wargi. Wrażenia z tego spółkowania są niesamowite! I niech ten stan trwa jak najdłużej! Z podniecenia aż zaciskam zamknięte oczy. Odpływam...

*

Marcin odwozi mnie taksówką. Pieszo idziemy cały przystanek. Obejmuje mnie. Zachowuje się dość swobodnie. Próbuję odsunąć się.

– No co ty? – mówi cicho. Milczy, kiedy mija nas starsza para, potem nastolatek. Odczekuje jeszcze kilka kroków. – Uprawialiśmy seks, a teraz uciekasz ode mnie?

– Mieszkam niedaleko. Gdyby ktoś mnie zobaczył... – nie kończę zdania.

– Aaa, rozumiem! Boisz się, że zaraz ktoś doniesie mężowi? – w jego głosie chyba słyszę cień rozbawienia.

– No, właśnie.

– Spokojnie. Też będę uważał – poważnieje. – Wiesz, mam ochotę... Chciałbym ci coś jeszcze zaproponować.

Nie zdążyłam zapytać, o jakie „jeszcze” mu chodzi, bo objął mnie ramieniem, skręciliśmy i dalej poszliśmy wąską osiedlową uliczką, gorzej oświetloną, prowadzącą między blokami. W pewnym momencie jego dłoń zjechała z ramienia i wcisnęła się w dekolt. Zanurzył dłoń w stanik i chwycił pierś. Drgnęłam speszona i zaniepokojona sytuacją.

– Uspokój się. Nikogo nie ma. Obiecałem, że będę uważał – uspokaja mnie, a ton głosu wskazuje, że już jest podniecony.

Ma trochę racji. Nikt nas tutaj nie minął. Chodnik przed nami był pusty. Słyszałam tylko moje szpilki. Na drugim końcu bloku było znacznie jaśniej, ale tam był otwarty sklep spożywczy. Mijamy kolejny blok. Zasłania nas ściana szczytowa. Po drugiej stronie chodnika na metrowej wysokości wale rosną drzewa i krzewy. Stąd chodnikiem mamy jeszcze spory kawałek do głównej ulicy. Marcin ciągnie mnie za ten wał. Cały czas obejmuje, trzymając za pierś.

– O co chodzi? – pytam.

– Spokojnie. Przecież nie będę się z tobą całował na chodniku. Zależy ci na dyskrecji, prawda?

Stajemy za tym ziemnym wałem. Dzięki krzakom z chodnika prawie nas nie widać. Z drugiej strony wybetonowana zatoczka wypełniona samochodami, potem osiedlowa uliczka, kolejna zatoczka i blok. Lampa oświetlająca zatoczkę obok nas nie sięga do pasa zieleni. Marcin wyjmuje dłoń z dekoltu, odwraca mnie, zdejmuje pasek torebki z ramienia i upuszcza ją na ziemię. Obejmuje moją głowę i zaczyna całować. Po chwili oddaję pocałunek. Teraz jestem pewna, że to nie żart. Mam ochotę na pieszczoty. Obejmuję go.

*

Marcin w końcu zsuwa prawą rękę po plecach pod spódniczkę i sięga do mojego pośladka. Łapie go zachłannie. I trzyma mocno. Miętosi. Kiedy już nieco ochłonęłam z zaskoczenia, doceniam silną pieszczotę. Drugą ręką trzyma mnie za kark i nadal namiętnie całuje. Nieoczekiwanie przerywa pocałunek, odchyla głowę:

– Rozepnij bluzkę!

– Co? No, co ty! Tutaj? – zaskoczył mnie takim żądaniem. – No, wiesz! Chyba...

Przerwał mi, mocniej ściskając kark i szarpiąc nim:

– Powiedziałem, rozepnij bluzkę – szepcze twardym tonem bezpośrednio do ucha. – A może wolisz wracać z rozerwaną? – bawi się moim strachem, bo zna odpowiedź.

Szybko i bez słowa rozpinam wszystkie guziki.

– Rozepnij stanik! – ponagla mnie niecierpliwym tonem.

– Ale ja...

– Słuchaj i rób, co ci mówię! – kolejne szarpnięcie za kark. Przywarł do mnie całym ciałem. Całuje mnie w usta i po szyi.

Odchylam głowę, przymykam oczy. Drżącymi rękoma rozpinam stanik. Zdenerwowanie miesza się z podnieceniem. Opuściłam ręce i biernie czekam na dalszy ciąg.

Marcin puszcza mój kark, lekko podnosi stanik i językiem zaczyna pieścić pierś! Oddycham głęboko i chwytam jego ramiona. Marcin jedną brodawkę głaszcze palcami, drugą muska językiem. Im dłużej to trwa, tym bardziej rośnie moje podniecenie. Nie chcę myśleć, gdzie jestem. Chcę tylko czuć te pieszczoty. Właśnie dłoń zjeżdża z mojej pupy i chłopak sięga do krocza! Zaskoczona jego gestem, krzyknęłam.

– Cicho! – szepcze podniecony. Mam wrażenie, że znowu bawi się moim zdenerwowaniem. I jest coraz bardziej podniecony.

Nie ruszam się, a on pociera krocze. Brodawkę trzyma wargami. Po chwili pieści bardziej natarczywie. Palcami ściska brodawkę, drugą pierś kąsa zębami. Dłoń w kroczu mocno pociera łechtaczkę. Czuję, że majtki stają się wilgotne. Dłonią odsuwa materiał na bok.

– Nie tutaj! Proszę! Marcin! Nie tutaj!

– Cicho! Nie przesadzaj!

– Marcin! Proszę! Marcin...

Zanim zdążę zareagować, stoi za mną. Trzyma za piersi i całuje w kark. Jedna dłoń znowu jest na pupie i głaszcze pośladki, ale jakoś tak inaczej... I nagle, ponownie łapie mnie w kroczu! Wypinam biodra do przodu. Nie chcę tutaj seksu. Ktoś może nadejść i zobaczyć mnie w trakcie spółkowania. Co to byłby za wstyd! Wstyd? Kompromitacja! Gdyby ktoś mnie rozpoznał, taka wiadomość rozeszłaby się lotem błyskawicy! Dłoń z krocza płynnie przesuwa się do tyłu i jednym szarpnięciem ściąga mi majtki!

– Nie! Proszę! Marcin! – próbuję odwrócić się, ale trzyma mnie mocno. – Ktoś może przyjść!

– Najwyżej będzie mi zazdrościł. Albo tobie – jest w dobrym humorze. Panuje nade mną.

*

Ponownie staram się odwrócić, coś powiedzieć i wtedy wsuwa we mnie penisa! Próbowałam odsunąć się, ale jak tylko wszedł, złapał mnie za biodro. Tkwił we mnie nieruchomo. Chciał zaznaczyć swoją dominację. A potem ruszył! Od razu uderzał tak biodrami tak mocno! Stałam w lekkim rozkroku, na ile pozwalały mi majtki. Zacisnęłam usta, żeby nie jęczeć. Nie. Musiałam zagryźć wargi, bo usta otwierały się i jęczałam. Marcin już nie strofował mnie. Tylko rżnął. Ruchał! Miał taką kondycję! Jego penis znowu był twardy, jakby nie spółkował godzinę wcześniej.

W pewnym momencie zwolnił. Gorączkowo zastanawiałam się, o co chodzi, kiedy mocno przycisnął mnie, ugiął nogi i ręką szarpnął majtki. Zsunęły się poniżej kolan.

– Co za ekwilibrystyka! – byłam zaskoczona jego sprawnością. Penis mu nie wiotczał.

Wtedy wyprostował nogi i jedną z nich zepchnął majtki aż do moich kostek.

– Ściągnij! – szepnął.

Nieco zmniejszyłam rozkrok. Zsunęły się na chodnik. Wyszłam jedną nogą. Na więcej nie pozwolił mi. Znowu tak mocno walił penisem, jakby chciał nadrobić te kilka chwil bezruchu. Stanęłam w szerokim rozkroku. Musiałam, broniąc się w ten sposób przed upadkiem.

– Nawet u Romana nie był tak agresywny! – dociera do mnie. Opieram ręce o kolana. Torebka leży obok nóg.

*

– Chodź tu! – szepcze mi do ucha i szarpie za piersi, przyciągając do siebie.

– Czego on jeszcze chce?! – niepokoję się, kiedy, w miarę przytomnie, myślę. Jednak penis w pochwie prowokuje takie doznania...

Chłopak trzyma mnie w pasie i zaskakująco sprawnie ściąga mi bluzkę. Jak na zajętego spółkowaniem.

– Marcin, nie! Zrozum, ktoś może nas zobaczyć! – w zasadzie już tylko błagam.

Chwyta mocno za pierś. Nie mogę ruszyć się. Rucha mnie mocnymi uderzeniami bioder. Druga dłoń wędruje na plecy i podnosi stanik.

– Marcin, proszę... – mój głos brzmi żałośnie. Mimo wszystko podniecenie jest silniejsze niż rozsądek. Chcę przesunąć się, odwrócić, ale chłopak korzysta z okazji i szarpnięciem ściąga mi bluzkę z prawego ramienia. Jej rękaw jest już poniżej łokcia.

– Przecież chcesz – słyszę jego namiętny szept. Jest podniecony.

– Proszę. Marcin... – oponuję coraz słabiej.

Kochanek chwyta mnie za włosy i odchyla do tyłu. Całuje po karku, szyi, brodzie, policzku. I rytmicznie uderza twardym penisem. Mocno. Nie potrafię otworzyć oczu, ale czuję, jak bluzka zsuwa się z przedramienia. Sama wyciągam z niej dłoń. Marcin szybkim ruchem zsuwa stanik, po czym zmienia ręce. Ściąga bluzkę i stanik z drugiego ramienia. Trzymam je w dłoni. Stoję na chodniku z nagim biustem, ruchana przez młodego chłopaka!

Panuje mrok, jest dość późno. Poddaję się. Znowu zamykam oczy i cieszę się z doznań, jakie sprawia mi tak młody kochanek. Szerzej rozstawiam nogi. Marcin uderza jeszcze mocniej. Jęczę. Jest mi tak dobrze. Nic nie słyszę. Niczego nie chcę widzieć. Liczą się tylko mocne uderzenia penisa. Charczę! Napinam mięśnie, szarpię łechtaczkę. Jego dłoń zakrywa moje usta. Duszę się, a fala ciepła pokrywa moje ciało. Jeszcze chwila i wytrysk wypełnia pochwę. Co za rozkosz! Odpływam... Nieco później czuję, jak nogi uginają się w kolanach. Nie panuję nad nimi.

*

Jedna ręka podtrzymuje mnie w pasie, druga trzyma pierś. Zachłannie łykam powietrze.

– Och! Nareszcie! Mogę oddychać! Przełykam ślinę i znowu normalnie słyszę. Dochodzę do siebie. – Kurwa! Odjebało ci?! Chciałeś mnie udusić?! – wściekła prawie wrzeszczę na Marcina.

– Zamknij się! – chłopak szarpie mnie i nerwowo szepcze do ucha. – Nie drzyj się, bo ktoś zadzwoni po policję!

– Ja się drę?! Bo ty mnie dusisz!

– Kobieto, darłaś się, jakbym ciebie zarzynał! – mimo wszystko jego głos drży z rozbawienia.

Zaskoczyła mnie ta informacja. Już dawno nie zachowywałam się tak głośno podczas stosunku. To jedynie świadczy  o tym, jak mocno przeżywałam współżycie i orgazm. I o tym, jak dobrym Marcin był kochankiem. Chłopak nadal tkwi we mnie, porusza penisem i trzyma za piersi. Nie protestuję.

– Podnieca go macanie biustu? – zastanawiam się, a już głośno pytam: – Ty, długo będziesz macał piersi? – Teraz ta pieszczota inaczej na mnie działa. Emocje opadają.

Parska cichym śmiechem, ale nie przerywa zabawy piersiami.

– Uspokój się. Przecież nie narzekałaś. Ale przyznaję, są fajne, zadbane, pełne, że tylko... Ech! Jest okazja, więc korzystam z nich – wyjaśnił i ścisnął mocniej. Miły, namiętny ucisk. – Mam nadzieję, że będę mógł częściej.

Po tych słowach powoli wysuwa się ze mnie. Pieszczotliwe dał mi klapsa w pupę. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że nawet mnie nie zapytali o zabezpieczenia. Z kieszeni spodenek wyciąga chusteczki higieniczne i stojąc obok mnie, wyciera penisa. Jeszcze mu nieźle sterczy. Mimo mroku i dość odległych lamp, trochę jednak widać. Przyglądam się z ciekawością.

– Czyżbym jeszcze go pożądała? – łapię się na niekonsekwencji. – To chore! Ale było mi tak dobrze...

– Miałabyś jeszcze ochotę? – Marcin wyciera penisa i patrzy na mnie.

– Może miałabym... – zawieszam głos. – Ej, głupia! Nie powinnaś ułatwiać mu zadania. Niech stara się! – strofuję siebie w myślach.

– Zosia, ubieraj się. W końcu ktoś tu jednak nadejdzie – mówi z lekkim uśmiechem, wkładając penisa w slipy. – Chociaż mnie taki widok bardzo odpowiada – zapina zamek rozporka.

Dopiero po jego słowach dociera do mnie, że ciągle stoję tylko w zadartej spódniczce. Majtki nadal leżą na chodniku, a bluzkę i stanik ściskam w dłoni. Pospiesznie cofnęłam dłoń z podbrzusza. Marcin z wyraźną przyjemnością obserwuje kołyszące się piersi.

*

Cdn.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach