Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Blanka, cz. 5.

Część 5.

Nieco później przekonałam się, że miał naprawdę dużą potencję.

Wysłał mnie pod prysznic. Kiedy wyszłam i wycierałam się, wszedł do łazienki. Spojrzał na mnie, a jego penis uniósł się. Wziął jakiś środek z szafki. Życzliwie patrząc na mnie, nacierał nim penisa. W ogóle nie czuł się skrępowany. Bałam się, że to może być środek pobudzający! Penis lśnił. Dojrzałam napis na tubce. Lubrykant! Odetchnęłam z ulgą. Byłam zmęczona, ale to nie ja stawiałam warunki. Kazał mi się odwrócić. Posłusznie wykonałam polecenie i oparłam dłonie o ścianę. Masował wejście do pochwy. Włożył w nią palce i zostawił trochę lubrykantu. Chwilę później wszedł silnym pchnięciem.

– Och! – mimo woli aż krzyknęłam, kiedy go poczułam. Bardziej ze strachu przed jego wielkością niż z bólu. Przed Andrzejem nie miałam wielu partnerów, ale seksu z mężczyzną, wyposażonym w tak gruby członek, doświadczałam po raz pierwszy. Nie zabolało, ale i tak bałam się. Trzymał mnie za biodra i rżnął. Przesunął dłonie po ciele i chwycił za piersi. Całował po karku. Delikatnością wzbudzał zaufanie, łagodził stres. Kiedy pieścił ucho, kwiliłam podniecona. Chichotałam, kiedy łaskotał językiem. Nawet nie niepokoiłam się, kiedy masował wejście do pupy. Potem masował łechtaczkę. Uspokoił mnie, wysunął penisa z pochwy, przytrzymał dłonią i przycisnął do odbytu. Dalej stałam wypięta. Przycisnął jeszcze mocniej. Wepchnął go!

– Aua! – krzyknęłam z bólu i strachu. Teraz na pewno bolało. Chciałam cofnąć się, uciec biodrami. Wszedł, ale na pewno nie do połowy.

– Stój! – po raz pierwszy podniósł głos. Chyba był zniecierpliwiony i na pewno bardzo podniecony.

Teraz naprawdę bałam się, ale znacznie bardziej, że uszkodzi mi odbyt niż jego agresji. Miałam łzy w oczach, kiedy dalej wciskał penisa. Opuściłam głowę. Bolał mnie odbyt, drżały mi nogi, kiedy próbowałam zablokować ból, łzy spadały na posadzkę, a on dalej wpychał penisa. Na pewno wszedł już do połowy. A teraz palcem jeszcze wciskał lubrykant! Cała drżałam z bólu. Powoli wysunął się.

– Zaczekaj! – polecił.

Nie ruszyłam się. Nie odwróciłam się. Nie miałam nawet najmniejszej ochoty. Ze łzami na policzkach nie wyglądałam atrakcyjnie.

Po chwili pakował do odbytu lubrykant. Potem ponownie posmarował penisa lubrykantem i wszedł we mnie. Nie odważyłam się poprosić, żeby zrezygnował. Tym razem poszło znacznie łatwiej. Powoli, ale systematycznie przesuwał się aż zatrzymał, gdy wszedł co najmniej do połowy. Potem nacisnął penisem, przyciągnął mnie do siebie, a ja trochę otworzyłam się. Przesunął się o kolejne dwa, może trzy centymetry. Teraz rżnął mnie rytmicznie. Powoli wysuwał penisa i wpychał go z taką samą siłą. Czasami uderzał mocniej i czułam, że wnika coraz głębiej. Po kilku minutach rżnął mnie płynnie, wnikając aż po nasadę penisa. Jakoś wytrzymałam. Uderzał tak silnie, jak chciał. Już nie bolało, przestałam płakać.

– Taaak... – właśnie wytrysnął.

Teraz otwartą dłonią nieco odpychałam jego udo. Nie chciałam, żeby zbyt mocno wbijał się we mnie. Drżałam z wysiłku i z bólu. Głównie z bólu. Nie oponowałam, ale jednak nie byłam przygotowana na seks analny. Tkwił we mnie, a ja stawałam na palcach, żeby go trochę wysunąć i zmniejszyć ból. Moje nogi drżały.

Po wytrysku znieruchomiał i tak tkwiliśmy aż odpoczął, wyrównał oddech i wreszcie wysunął się z odbytu:  

– Świetna jesteś! – odwrócił mnie i przytulił. Opuściłam głowę, potem oparłam na jego ramieniu, żeby nie widział łez. Ścisnął pośladek. – Lubię taką zabawę. Umyj się!

Znowu weszłam pod prysznic, myłam się dokładnie, a on w tym czasie oddawał mocz. Było mi trochę wstyd, czułam się zdeprymowana, będąc świadkiem tak intymnej czynności. On najwyraźniej już w ogóle nie czuł skrępowania. Za chwilę dowiedziałam się, dlaczego. Obmył się przy umywalce. Ledwie wyszłam spod prysznica, złapał mnie. Członek nadal mu sterczał. Zmusił mnie, żebym uklękła i pieściła jego penisa.

– W ogóle wyjdziemy dzisiaj? – przemknęło mi przez myśl. Mój język i usta pilnie pracowały. Lizałam, ssałam, nawet delikatnie kąsałam penisa, jednocześnie uciskałam go.

Syknął przy takiej pieszczocie, jednak nie protestował. Gdy zaczynałam pieścić penisa, był już nieco miękki, teraz znowu był twardy. Podobało się!

– O, nie! Zostawmy coś na wieczór – roześmiał się, kiedy poczuł, że członek zesztywniał. Chwycił mnie za brodawki, lekko wykręcił i pociągnął w górę. Trochę bolało, więc szybko wstałam. Jeszcze bawił się sutkami, kiedy stałam przed nim. Starałam się przyjąć atrakcyjną pozę.

– Jednak lubi nieco perwersji – pomyślałam.

Tym razem on wszedł pod prysznic, a ja płukałam usta przy umywalce.

*

Zgodnie z ustaleniami odwiedziłam ciotkę. Ze względu na Stephana wizytę starałam się skrócić do minimum. Zostałam poczęstowana kanapkami i herbatą. W pewnym momencie zostałam w pokoju tylko z jej mężem i wówczas powiedziałam do niego kilka krótkich, treściwych zdań. Po niemiecku, płynnie, bez pośpiechu.

Patrzył na mnie zaskoczony. To nie był przypadek. Nie popełniłam błędu. Cały tekst przygotowałam jeszcze w kraju. Ponieważ byłam poważna, bardzo poważna, uwierzył. Nie odezwał się. Nie zadał  żadnego pytania. Kiedy wróciła ciotka, posiedział z nami jeszcze chwilę, potem szybko powiedział coś do żony i pożegnał się ze mną. Jakieś kwadrans później trzasnęły drzwi. Wyszedł z mieszkania.

Ciotka była zdziwiona, ale nie potrafiła ukryć ulgi, gdy podziękowałam za nocleg. Zapytała o zakupy, nie widząc żadnej torby, więc wyjaśniłam, że jedna z koleżanek czuwa nad nimi. Dopiłam herbatę, skończyłam kanapkę i jakieś dziesięć minut po wyjściu jej męża żegnałam się. Przy pożegnalnych uściskach ciotka wręczyła mi jeszcze dwa banknoty. Nawet nie spojrzałam na nominały. Nie chciałam przyjąć, ale skoro usilnie nalegała...  

Jednak czuła się nieswojo z tą niby-gościnnością i dlatego pieniędzmi starała się zagłuszyć wyrzuty sumienia. Zrobiło mi się przykro. Było nie było, utrzymywałyśmy stały, raczej serdeczny kontakt listowny, który chyba i ona ceniła, skoro pisała nawet o swoich sprawach prywatnych. Niezbyt często, ale jednak... W zasadzie nie chciałam niczego, co mogłoby narazić ją na koszty. Przyjechałam zza „żelaznej kurtyny”, co zawsze wiązało się z męczącym przechodzeniem przez biurokratyczną i milicyjną machinę oraz z wystawaniem w długiej kolejce po paszport, bo ‘układów’, czy innych ‘dojść’ nie miałam. Mogłam nie dostać paszportu. Wyjazdy były dość rzadkie, chociażby ze względu na koszty i administracyjne utrudnienia, a ona zbywa mnie paroma banknotami i cieszy się, że wychodzę po krótkiej wizycie.

– „Syty głodnego nie zrozumie” – przypomniałam sobie stare powiedzenie i więcej nie rozczulałam się nad zachowaniem ciotki. Podziękowałam, przyjęłam banknoty, mówiąc, że potraktuję je jako prezent dla rodziców. Zaskoczyłam ją taką propozycją.

– Zrobisz z nimi, co zechcesz. Są twoje – uśmiechnęła się, ale przez twarz przemknął cień rozczarowania. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Zatrzymała mnie gestem. Zniknęła w kuchni i chwilę później wróciła. W ręku trzymała dużą czekoladę. Takiego formatu jeszcze nie widziałam.

– Coś słodkiego dla rodziców – wyjaśniła z życzliwym uśmiechem.

Pieniędzy starczyło na koszulę dla taty, dołożyłam trochę z tego, co zarobiłam i mamie kupiłam ładną bluzkę. Taką informację przekazałam ciotce w liście, wylewnie dziękując za pieniądze i w imieniu rodziców za udane prezenty. Od teraz zawsze ciotka wciskała mi jakąś kwotę przy pożegnaniu. Do Berlina przyjeżdżałam kilka razy w roku. Na ogół w weekendy. Jednak od teraz nie informowałam jej o każdym przyjeździe na „wyprzedaże”, a ciotkę odwiedzałam najwyżej dwa razy w roku. Nie wiem, czy domyślała się czegoś, jednak nasz listowny kontakt osłabł. Nieco później niż zwykle odpowiadałyśmy na listy.

*

Wyszłam od ciotki, rozejrzałam się i spostrzegłam go. Stał przy rogu budynku. Podeszłam, a on zaproponował rozmowę w pobliskiej kawiarni. Ciasto było naprawdę smaczne. Herbata również. Później dowiedziałam się, że to jakaś odmiana Earl Grey. Może to zabrzmi śmiesznie, ale wówczas niewiele mi to mówiło. Klimat rozmowy był miły. On patrzył na mnie, jakby oceniał moją urodę. Oceniał? Raczej podziwiał. Kiedy mąż ciotki upewnił się, że nie żartuję, potwierdził zainteresowanie seksem ze mną. Uzgodniliśmy szczegóły: kwotę, jego oczekiwania, konkretny dzień w czerwcu, już po sesji. Miał załatwić mieszkanie albo wynająć pokój w hotelu. Dostał numer telefonu do akademika i adres skrytki. Jeszcze przy ciotce zapewniłam o dyskrecji.

– Mam kolejnego klienta! I to dyskretnego! – cieszyłam się w duchu.

– Gdzie będziesz nocować po naszym spotkaniu? – zainteresował się. Zrobił to raczej tylko z grzeczności.

– U koleżanki. Poznałam tutaj dziewczynę, też Polkę, kiedy byłam u was latem – wyjaśniłam bez chwili wahania. Nie musiał znać prawdy.  

Pokiwał głową. Więcej nie wracał do tematu. Ciągle mi się przyglądał jak hodowca klaczy. I był zadowolony z tego, co widział. Moja blond fryzura też wywarła korzystne wrażenie. Wyszliśmy w dobrych humorach. Niespodziewanie zaciągnął mnie do jakiejś ‘sieciówki’. Do koszyka włożył kilka piw, jakieś słodycze i zieloną paczkę. Kiedy już pakował zakupy do reklamówki, podał mi zieloną paczkę.

– To Earl Grey dla ciebie – poinformował. – A to coś do przegryzienia – wyjaśnił, podając jakąś grubą torebkę. Jeszcze miał dla mnie reklamówkę. Też fajnie wyglądała. W torebce były orzeszki ziemne. Rzadko widywane u nas, a w „Peweksie” przecież nie kupowałam. Aż zaświeciły mi się oczy. Podziękowałam i patrzyłam na paczkę herbaty.

*

Przed posiłkiem w chińskiej restauracji, tuż przy Ku'damm, Stephan zaprowadził mnie do galerii handlowej. Już nie przypomnę sobie, która to była. Na początku zachwycała mnie mnogość i różnorodność towarów, więc nie zwracałam uwagi na nazwy galerii, gdy przejmował rolę przewodnika. On oglądał jakieś spodnie i koszulki polo. Kupił jedną. Potem drugą. Wziął trzecią, ale zrezygnował. Patrzyłam z zazdrością, jak łatwo podejmuje decyzje przy takim asortymencie! I nie zastanawia się, z czego będzie musiał zrezygnować, bo za bardzo obciążył swój budżet. W końcu wziął mnie za rękę i dotarliśmy do piętra dla kobiet. Weszliśmy do działu z obuwiem. Rozejrzał się nieco bezradnie, wzruszył ramionami: 

– Blanka, wybierz sobie jakieś ładne szpilki. Może czerwone? – zasugerował i podał górną granicę ceny. – Rzetelnie zapracowałaś – uśmiechnął się i puścił moją dłoń. Wiedział, że kobiecie nie należy przeszkadzać. Siadł na pufie, wyjął gazetę z kurtki.

Zaświeciły mi się oczy:  

– Dziękuję – szepnęłam i z uśmiechem ruszyłam między półki. Chwilę później odwróciłam się, mój klient już był zajęty lekturą gazety. Patrzyłam również na ceny. W końcu wybrałam jedną parę. Były cudowne! Bardzo mi się podobało ich wykonanie. Od razu doceniłam jakość. Nigdy takich nie miałam. Ależ się cieszyłam! Opuszczając piętro, zauważyłam spódniczki. Szczególnie spodobała mi się jedna, w szkocką kratę. Podeszłam, sprawdziłam rozmiar, cenę. Westchnęłam. Wróciłam:

– Stephan, spotkamy się jeszcze?

– Nooo, tak. A czemu pytasz? I właśnie teraz? – Znacząco rozejrzał się. Był zaskoczony bezpośredniością pytania. I miejscem.

– Bo bardzo mi się podoba tamta spódniczka – wskazałam stojak. – Pożycz mi pieniądze na tę spódniczkę. Nie mam tylu pieniędzy, a ona jest cudowna i pasuje do szpilek! Oddam tobie z tego, co zarobię podczas następnego spotkania. Zgoda?

– Zgoda – uśmiechnął się. Chyba był zadowolony, że też chcę spotkać się. – A z tego, co teraz zarobisz, nie chciałabyś oddać?

– Nie!

– Czemu? – był zdziwiony i rozbawiony.

– Bo chcę się nacieszyć wszystkimi pieniędzmi, które zarobię – odpowiedziałam szczerze.

Uśmiechnął się szerzej, pokiwał głową. Chyba rozumiał mój sposób myślenia. I ufał mi!

*

Po posiłku w restauracji zaliczyliśmy jeszcze długi spacer przez Ku’damm, ulicę sklepów. Oczywiście, to mnie zależało. Ja chętnie oglądałam wystawy sklepowe, budynki. Wszystko! Stephan wręcz wlókł się, coraz widoczniej znużony moją fascynacją sklepami z ciuchami, reklamami. Wystawy wyglądały tak zachęcająco... Tyle zieleni na ulicy, smakowite zapachy dobywające się z restauracji, z kawiarni. Właśnie! Po obiedzie chciałam jeszcze wejść do mijanego McDonald'sa. Po obiedzie! Zaparł się, ale obiecał, że wyskoczy i kupi coś na kolację. Nie potrafił ukryć rozbawienia, obserwując mój zachwyt. Przyglądałam się mijanym ludziom. Wszyscy ubrani tak... Hm, inaczej niż u nas! Bardziej kolorowo, różnorodnie. Mogłabym tak chodzić jeszcze godzinami i oglądać, sycić oczy takim światem. Byłam tak odekscytowana, że zapomniałam o niebezpieczeństwach związanych z wizytą u obcego mężczyzny. I Niemca!

Powoli zbliżaliśmy się do jego mieszkania.

*

Weszłam do pokoju ubrana w nową spódniczkę i czerwone szpilki. Muzyka narzuciła rytm striptizu. Stephan, w swobodnej pozie siedząc w fotelu, z zadowoleniem przyglądał się mojej rozbierance. Kiedy zostałam w samych szpilkach, gestem przywołał mnie do siebie. Skłonił mnie, żebym uklękła między jego nogami. Rozpięłam spodnie, wyjęłam członek. Już sztywniał. Po moich pieszczotach był twardy, więc wzięłam go w usta. Facet rozłożył się wygodnie w fotelu, odchylił głowę i założył za nią ręce. Momentami przyglądał się pieszczotom. Odsłoniłam główkę penisa i intensywnie pieściłam ją. Syczał z podniecenia. Głową poruszałam coraz szybciej. Stephan powstrzymał mnie i podniósł. Otarłam usta. On bardziej wysunął biodra, a ja powoli usiadłam na niego. Z satysfakcją patrzył jak penis znika w pochwie.

– Eeeech... – głośno westchnęłam, kiedy wypełnił mnie.

Chwilę później krzyknęłam, bo gwałtownym ruchem uniósł nieco biodra i trafił w macicę. Opadłam na jego ramiona. Nagle byłam tak blisko kolejnego orgazmu. Zaczął poruszać biodrami, a ja ‘jeździć’ na jego kutasie. Już po chwili było mi tak wspaniale... Sama przyspieszyłam. Obserwował mnie i w końcu chwycił za piersi. Mocno. Macał je i w końcu szarpał nimi w rytm ujeżdżania.

Kilka minut później było po wszystkim. Gwałtownie pociągnął piersi w dół. Ból był duży, ale wytrysk stłumił go, a chwilę później rozkosz rozlała się po moim ciele. Znowu padłam na niego. Przytrzymał mnie za pupę i z wysiłkiem podniósł się razem ze mną, nabitą na jego penisa. Położyliśmy się na kanapie. Przodem do siebie, na boku. Wykonał jeszcze kilka ruchów i wyszedł ze mnie. Zmienił pozycję na 69, nadal na boku, i wcisnął penisa w moje usta. Sam sięgnął do łechtaczki. Znowu gorliwie wzięłam się do pracy. Tak mu się spodobały pieszczoty, że złapał mnie za kark i mocno przycisnął głowę do swojego podbrzusza.

Poczułam wytrysk w ustach. Twardy członek przycisnęłam zębami. Jeszcze wyciekała sperma. Obejmowałam członek językiem, dociskałam do podniebienia, zębów i powoli połykałam spermę. Klient był zadowolony. Na zmianę bawił się piersiami i pośladkami.

*

Kiedy było już po wszystkim, leżeliśmy i nie spieszyliśmy się pod prysznic. Znużenie wzięło górę. Inna sprawa, że pieszczotami penisa nie zachęcałam go do wstawania z kanapy. Stephan nagle odezwał się:  

– Wiesz, mogłabyś kupić jakieś pończochy. Może czarne i czerwone? Pasowałyby do tych nowych szpilek i również do czarnych. Albo kabaretki? Przywieź je na następne spotkanie.

Parsknęłam śmiechem. Nie potrafiłam inaczej zareagować.

Rzucił mi zdziwione spojrzenie.

– Nadal zapominasz, skąd przyjechałam, kotku – pogłaskałam go po miękkim członku. Resztki śluzu i spermy roztarłam po jego udzie. – Nie rozumiesz, że u nas nie ma takiego wyboru? Czasami cieszę się, że kupiłam jakieś rajstopy. W jakim kolorze? W takim, jaki akurat był w sprzedaży! Mój wybór polega na tym, że kupię to, co jest albo w ogóle nie kupię – pokiwałam głową ze smutnym uśmiechem.

Patrzył zaskoczony. Europa Wschodnia w gazetach i telewizji na Zachodzie wyglądała inaczej niż ta, o której mówiłam. Konkretne przykłady naszej codziennej szarzyzny znacznie odbiegały od ich wyobrażeń.

– U nas można mieć pracę, zarabiać jakieś pieniądze i nie być w stanie wydać pieniędzy, bo w sklepach nie ma towarów – tłumaczyłam. O kartkach nie zamierzałam robić mu wykładu. Pewnie nie uwierzyłby.

Kiwał głową nieco rozbawiony moją tyradą, ale nie przestawał macać mojej piersi. Najwyżej zostawiał jedną i sięgał po drugą. Na pewno mówiłam z błędami, ale zrozumiał wypowiedź. Europa Wschodnia była dla niego egzotyką. Zamyślony pogłaskał moje udo.

– Jasne! Zrozumiałem! Spróbuję sam coś wybrać.

– Świetnie! Pamiętaj, że u nas nie ma też sex-shopów. Erotyczne czasopisma ludzie przywożą z Zachodu. Czyli z Berlina Zachodniego albo z RFN, Szwecji, Danii. Oczywiście, jeżeli zdołają. Dobrze zarabiają na tym i każdym innym towarze. Celnicy wychwytują takie ‘niebezpieczne’ czasopisma. A tutaj wszystko masz w zasięgu ręki. No, i portfela – gorączkowałam się. Nie dodałam, że ja też zamierzałam kupić coś atrakcyjnego na wyprzedaży, na przykład oryginalne „Adidasy”, i sprzedać ze sporym przebiciem w kraju.

*

Chyba o czymś myślał, bo dalej kiwał głową. Nie zareagował na moją uwagę. Po chwili milczenia zapytał:

– Blanka, a jesteś w stanie przyjechać na dłużej? Na przykład piątek–niedziela albo w ciągu tygodnia? Pełne trzy albo nawet cztery dni? Możesz tak zaplanować przyjazd?

Kiedy to usłyszałam, myślałam, że z radości rzucę się na niego! Przecież nie oczekiwałam wiele. Jadąc tutaj, a szczególnie siedząc na dworcu, miałam zupełnie inne, wręcz minimalistyczne, oczekiwania! Jednak nie drgnęłam i dalej uważnie słuchałam.

– Oczywiście, zapłacę za twoje usługi tyle, ile uzgodnimy – uspokajająco poklepał mnie o udzie. Chwilę później odnalazł łechtaczkę i zaczął się nią bawić.

Po chwili organizm zareagował. Napięłam mięśnie, usztywniłam się, westchnęłam. Musiałam.

– Jeden wieczór to jest dla mnie trochę za krótko i za szybko – kontynuował i z przyjemnością obserwował moje reakcje. Teraz głaskał mój brzuch. Uważał, że musi uzasadnić swoją propozycję. – Płacę za twój pobyt, więc nie chodzi mi tylko o seks – dodał szybko. – Mogłabyś pomyśleć o dłuższym pobycie?

Zgodziłam się od razu, ale tylko w myślach. Podziękowałam i z wysiłkiem wydukałam, że postaram się możliwie szybko dać odpowiedź. Zwłaszcza, że kolejny przyjazd do Berlina planowałam w czerwcu, już po sesji. Jego pieszczoty odnosiły skutek.

Może to dziwne, ale nigdy nie zapytał mnie, czy zabezpieczam się? Widocznie uznał, że to tak oczywiste, skoro zarabiam seksem. Kiedyś sprowokowałam go, to z pobłażliwym uśmiechem wzruszył ramionami i powiedział, że:

– Jest tyle sposobów. Jakie to ma znaczenie, który wybrałaś?

Nie wpadł na pomysł, że mogę próbować złapać go „na dziecko”.

*

Cdn.

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach