Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Blanka, cz. 7.

Część 7.

Szłam ulicą do sklepów i nagle zobaczyłam Jerzego z kobietą. Dość atrakcyjna, uśmiechała się. Byłam zaskoczona, sądziłam, że aktualnie jest mną zainteresowany. W końcu ma swoje lata i w łóżku jest raczej marny, więc... Rozmawiali, kiedy szli, dlatego zaabsorbowany rozmową nie rozglądał się. Z tego jak się zachowywali wnioskowałam, że ich znajomość jest dość zażyła. Na pewno nie widzieli się po raz pierwszy. Kobieta źle nadepnęła na wystającą płytę chodnikową. Grymas na moment zmienił jej twarz. Była poirytowana. Właśnie w tym momencie odniosłam wrażenie, że już kiedyś ją widziałam. Tylko gdzie? Obserwowałam ją przez chwilę.

– Mam! To kelnerka z kawiarni, kiedy po zderzeniu usiedliśmy wypić kawę – byłam zaskoczona, ale cofnęłam się na wszelki wypadek. Nie byłam zazdrosna. To był tylko klient. Ale żeby miał aż takie powodzenie...

Ożywiona mówiła coś do niego, a on, z pogodnym wyrazem twarzy, wyrozumiale kiwał głową i nagle... Zsunął dłoń z pleców na jej pośladek! Nie zaprotestowała, nie odsunęła się. Ścisnął go, znowu objął kobietę w pół i żwawo ruszyli przed siebie. Jeszcze chwilę szłam za nimi. Wsiedli do samochodu i odjechali.

Jedynie uśmiechnęłam się: 

– Oby ta znajomość nie zaszkodziła kondycji mojego klienta. I nie zmieniła jego zainteresowań...

*

Początek maja i super wiadomość! 

Okazało się, że ciotka w lipcu wyjeżdża z mężem na wczasy na Wyspy Kanaryjskie, a potem jeszcze odwiedzą znajomych. Ta z Berlina. Zapytała, czy w tym czasie nie opiekowałabym się ich mieszkaniem? Za opiekę oferowali pieniądze na żywność, bilet sieciowy i drobne „kieszonkowe”. Bardzo mi się spodobała wiadomość i warunki nieoczekiwanej oferty. I tak zabrałabym żywność ze sobą.

– Gwiazdka latem! – ucieszyłam się.

Oczywiście, od razu zgodziłam się. W pierwszym odruchu chciałam wysłać telegram! Dzisiaj śmieję się ze swojej ekscytacji, ale wówczas... Praktycznie darmowy ‘wyskok’ na Zachód. Lepszej wiadomości nie mogłam otrzymać! Jeszcze tego samego dnia napisałam list, ale wysłałam następnego dnia. Poprawiałam go kilka razy i w końcu zaczynał się od słów: „Niedawno otrzymałam Cioci list...”. Brzmiał tak spokojnie. A jak mogłam tańczyć z radości. Coś mi mówiło, że jej mąż maczał palce w tej nieoczekiwanej propozycji.

Mojej mamie pomysł dłuższego wyjazdu w ogóle nie przypadł do gustu. Jeszcze musiałam wytłumaczyć się z dłuższej korespondencji z ciotką, wysyłania życzeń i odwiedzin, kiedy pojechałam z koleżankami na wyprzedaże... To był jeden z gorszych weekendów w domu. Mama nie skomentowała moich rewelacji, chłodno wysłuchała całej relacji. Powiedziałam, że będę tam również uczyć się, jeżeli nie zdam jakiegoś egzaminu w pierwszym terminie. Więcej nie wracałyśmy do tematu. Ale wiedziałam, że mama nie była zadowolona z moich kontaktów z ciotką. Ojciec nic nie powiedział. W ogóle dłuższy czas nie rozmawiał ze mną.

Kiedy otrzymałam od ciotki potwierdzenie, zaczęłam umawiać się z klientami. Najczęściej byli to samotni mężczyźni, więc mieszkanie i dogodny dla mnie termin spotkania nie stanowiły kłopotu. Żonaci preferowali weekendy. Będę mogła zarabiać przez pełne trzy tygodnie! Potem jeszcze planowałam spotkać się ze Stephanem. Do niego też wysłałam list. Najbardziej irytujące było oczekiwanie na list ze zgodą na proponowany termin. Bałam się odmowy, bo wtedy trzeba uzgadniać wszystko od nowa. A list był w drodze co najmniej siedem-dziesięć dni. Wyrysowany grafik znałam już na pamięć! Nie musiałam wyjmować z torby. Z nowym klientem, Ingo, uzgodniłam termin spotkania i dni: poniedziałek-środa. Od razu chciał, żebym została kilka dni. Odważyłam się, chociaż znałam go tylko ze zdjęcia i jednej rozmowy telefonicznej, ale budził zaufanie. Przynajmniej ja tak uważałam. Kolejny list do Stephana. Zgodził się na czwartek-niedzielę. Zgodził się, więc:

– Będę zarabiać cały miesiąc... Cały miesiąc!! – prawie skakałam z radości na środku pokoju. – Zarobię tyle pieniędzy!

Nie myślałam o tym, w jaki sposób.  

*

Kiedy po piątkowej rozmowie z rodzicami poszłam do swojego pokoju, musiałam odreagować. Czytałam rozdział z podręcznika, słuchałam muzyki i w końcu położyłam się spać. Rodzice już dawno spali. Rozłożyłam szeroko nogi, odgarnęłam kołdrę i zaczęłam masować krocze. Najpierw opuszkami palców delikatnie dotykałam skóry. Potem, kiedy wywołałam dreszczyk, na przemian głaskałam i ciągnęłam wargi sromowe. Musnęłam łechtaczkę. Znowu pocierałam wargi. Teraz rytmicznie, ale delikatnie. Aż wypinałam biodra, żeby bardziej odczuć dotyk własnych palców. Łechtaczka już nabrzmiała. Przesunęłam palcami z jej boków. Powtórzyłam ruchów. Jeszcze raz, ale mocniej dociskając palce. Zagryzłam wargi. Palcami drugiej dłoni chwyciłam płatek wargi. Już był mokry. I taki mięsisty. Powoli odciągnęłam go na bok. Paluszkami drugiej dłoni głaskałam łechtaczkę. Jeszcze powoli, jeszcze subtelnie. Przyśpieszyłam rytm.

– Oooo... – głośne westchnienie wyrwało się z moich ust.

Nie zawsze potrafiłam panować nad emocjami. Masowałam łechtaczkę okrężnymi, łagodnymi, długimi ruchami. I znowu przeszłam do szybkich ruchów góra-dół. Nawet pracowałam biodrami. Czułam wilgoć. Już dłużej nie mogłam wytrzymać. Jeszcze bardziej odciągnęłam płatek wargi i energicznie wbiłam do pochwy kciuk prawej dłoni!

– Och! – prawie krzyknęłam, odwróciłam głowę i wcisnęłam twarz w poduszkę.

Zawyłam, kiedy ruchałam się kciukiem. Piersi skakały, napinałam mięśnie, wypięłam biodra, dzięki temu głębiej wbijając kciuk.

Rozkosz uderzyła nagle. Fala przykryła mnie aż zatkała uszy. Wyczuwałam ten moment, więc zdążyłam dotknąć łechtaczki i potrzeć ją. Leżałam z rozwalonymi nogami. Ciało drżało. Kciuk tkwił głęboko w pochwie. Już nie potrafiłam mocniej zacisnąć oczu. Tym razem nikt nie słyszał ‘bolesnego’ krzyku. Nogi złączyłam i trwałam przeżywając orgazm. Znieruchomiałam.

Ciśnienie i podniecenie zaczęły opadać. Słyszałam dźwięki. Rozwarłam zaciśnięte szczęki, ostrożnie wyjęłam kciuk z pochwy, rozluźniłam mięśnie. Chociaż światło było zgaszone, próbowałam przyglądać się kciukowi. Lśnił...

– Mam nadzieję, że to nie krew – zamruczałam do siebie.

Parokrotnie moje obawy potwierdziły się. Czasami byłam dość brutalna podczas takich pieszczot. Szczególnie, gdy długo nie spółkowałam. Ogarnęła mnie senność. Dłoń wytarłam w chusteczkę. Nie miałam nawet siły zapalić światła.

*

W kraju ulubione utwory nagrywało się z radia. Ci zamożniejsi kupowali drogie, zachodnie płyty analogowe. W Berlinie weszłam do sklepu z płytami i te wszystkie utwory, które znałam, których słuchałam w radiu, znalazłam na płytach gramofonowych. Jakie one miały okładki...

– Wystarczy pracować, zarabiać i kupujesz, kiedy wejdziesz do sklepu – westchnęłam na widok półek pełnych płyt i błyszczących okładek. – U nas też wystarczy mieć pracę, zarabiać i... dalej marzyć o takich drogich płytach.

Oczywiście, ceny były poza moim zasięgiem, ale pooglądałam sobie, notowałam niektóre tytuły i ceny, również przecenionych płyt i szybko zrozumiałam, jak jeszcze mogę dorobić na moich wyjazdach. Musiałam zorientować się, po ile ‘chodzą’ konkretne płyty w kraju i czy ktoś chciałby je kupić? W odruchu chciwości kupiłam kilka płyt z przeceny. Przed zajęciami puściłam newsa  wśród zainteresowanych i wieczorem w zasadzie było po płytach. „W zasadzie”, bo dokładnie to sprzedałam je w dwa dni. Sprzedałabym w jeden, ale chłopacy musieli pożyczyć pieniądze, więc zgodziłam się poczekać jeden dzień.

– Jeszcze trochę i studia zaczną mi przeszkadzać w zarabianiu pieniędzy – mruknęłam, oglądając wystawę sklepu z zabawkami dla mężczyzn. Stephan trochę obruszył się, kiedy usłyszał to określenie i wyjaśnił, że modelarstwo kolejowe cieszy się ogromnym zainteresowaniem w RFN i w Zachodniej Europie. Aż przysiadłam, kiedy zobaczyłam ceny. Te ‘zabawki’, jak je ironicznie nazwałam, były bardzo drogie! Ale cudnie wyglądały! Coś takiego widziałam też w „Składnicy harcerskiej”. Stephan zrobił mi wówczas parominutowy wykład na ten temat, ale nie zapamiętałam zbyt wiele.

Dla mnie to były dość, hmm, ekscentryczne zainteresowania. W Polsce na mieszkanie w spółdzielni czekało się kilkanaście i więcej lat, a on beznamiętnie informuje, że na dioramę z modelami pociągów trzeba przeznaczyć pokój! Im większy, tym lepiej! Rozumiecie? Pokój! Co zamożniejsi ponoć projektując dom, przeznaczali nawet piętro na takie hobby! Jak to usłyszałam, to wpadłam w przygnębienie. Jak wytłumaczyć mu, że ja będę szaleć z radości, jeżeli kiedyś ‘dostanę’ ze spółdzielni kawalarkę? Samotnej osobie więcej wówczas nie przysługiwało. Naturalnie, zgodnie z przepisami. Na wszelki wypadek nie kontynuowałam tematu.

Spacer i poznawanie Berlina to była dla mnie również rzadka, tak się wówczas obawiałam, okazja poznawania innego świata. Niestety, fascynacja bogatym Berlinem Zachodnim miała również swoje złe strony. Zbyt szybko zapomniałam, że wszędzie są dobrzy i źli ludzie.

*

Kolejny przyjazd do Berlina był w maju. Miałam umówione dwa spotkania. Dla takiej kwoty warto było spędzić tyle godzin w pociągu. Ciotki nie uprzedziłam, ale zakładałam, że jest na miejscu. Nie bardzo uśmiechało mi się nocowanie w jakiejś bramie czy na klatce schodowej, gdyby klient mnie oszukał.

Mój nowy klient miał na imię Ingo. Szatyn z drobną brodą, dobiegający czterdziestki, zadbany, ale z nadwagą, łagodny, nieśmiały, wręcz wycofany. Wcześniej ustaliliśmy, że nocuję u niego. To był oryginał: wyjście do kina i do restauracji, spacer, striptiz i delikatny seks u niego. Ja go pieściłam, masowałam. Miał problemy ze wzwodem. Chociaż uprzedził mnie, był bardzo zdenerwowany. Być może bardziej moją reakcją niż swoimi kłopotami z potencją. Prawdopodobnie byłam pierwszą, która nie narzekała z tego powodu. Odniosłam wrażenie, że ucieszył się z takiej mojej reakcji. Sporo napracowałam się przy nim i jego orgazmach. Przypuszczalnie, źle wybierał prostytutki, które go obsługiwały.

Po prysznicu zaskakująco szybko zasnęłam w świeżej pościeli, zmęczona bogatym we wrażenia dniem, ale rano, po wspólnej kąpieli, zaskoczył mnie wystawnym śniadaniem. Potem dopłacił za seks przed południem. Wydawał się i pewniejszy siebie, i zadowolony ze spotkania. Odwiózł mnie. Był taki delikatny i uprzejmy... Zapytał o kolejne spotkanie. Chciałam spotkać się, więc odpowiedziałam, że może dzwonić, pisać, jeżeli jeszcze będzie miał ochotę spotkać się. I zadzwonił. Spotykaliśmy się dość długo. Dobrze płacił. Byłam zadowolona. On też.

Tylko zawsze bałam się, że za jego łagodnością chowa się coś znacznie gorszego, czego na razie nie pokazuje. Kiedy dzisiaj o tym myślę, czasami aż trzęsę się ze strachu. Jaka ja byłam wtedy odważna! Nie, nie! Raczej zdesperowana i głupia!

Kiedy po spotkaniu wychodziłam, zgodził się, żebym zostawiła u niego część swojego bagażu. Nie chciałam mówić, że spotykam się z drugim klientem w hotelu. Powiedziałam mu, że będę nocować u koleżanki i wiem, że wraca dość późno z pracy. Podałam jakiś odległy zakątek Berlina, sugerując, że do wieczora nie chciałabym jeździć z taką torbą po mieście, a zamierzam jeszcze zrobić zakupy. Kiwnął głową ze zrozumieniem. Bagaż obiecałam odebrać następnego dnia koło południa. Odpowiadało mu.

*

Drugi klient, z którym byłam umówiona, miał na imię Carsten. Imię czytane z K, o czym powiedział przy powitaniu, około trzydziestu lat. Dobrze zbudowany, szczupły, elegancko ubrany, zadbany, ale nie traktował kobiet z atencją. Miałam wrażenie, że jest Turkiem albo z mieszanego małżeństwa. Reprezentował ten typ urody: brunet, śniada cera, chociaż mówił po niemiecku bez obcego akcentu. Tyle już potrafiłam rozróżnić. Pewnie urodził się w RFN.

Od początku spotkania coś było nie tak. Sytuacja w hallu hotelu byłaby śmieszna, żeby nie jej konsekwencje, a mnie powinna zapalić się czerwona lampka w głowie. Może nawet zapaliła się, ale zignorowałam ją. W holu przekomarzał się ze mną, aż powiedziałam, że teraz płaci za pokój w hotelu albo ja wychodzę. Wyjął pieniądze, podał mi. Nic nie rozumiałam. Wyjaśnił, że chce, abym ja zapłaciła i podała swoje nazwisko.  

– Ja mieszkam w Berlinie, więc nie mogę – wyjaśnił.

Później, znacznie później, dowiedziałam się, że to bzdura.

– Żaden problem – pomyślałam wówczas, opacznie pojmując jego intencje. Przywitałam się, podałam paszport uśmiechniętej recepcjonistce.

Chyba mam dobry zmysł obserwacyjny. Odniosłam wrażenie, że mimo zawodowej uprzejmości, kobieta traktuje mnie naprawdę życzliwie, chociaż domyśla się, że ma do czynienia z cichodajką, a mojego klienta traktuje uprzejmie, jednak z dystansem, czyli korrekt. Powiedziałam, że odbiorę paszport, kiedy później zejdę i wraz z nim zostawiłam moją saszetkę między innymi z biletem całodziennym i pieniędzmi w hotelowym sejfie. Carsten był wyraźnie niezadowolony ze sceny jaką odegraliśmy. Hm, ja również.

*

W windzie zażądałam udowodnienia, że ma pieniądze, aby mi zapłacić. Zdegustowany wyjął gruby plik banknotów z kieszeni.

Po wejściu do pokoju hotelowego przekazał mi kwotę, którą ustaliliśmy. Położył ją na stoliku. Rozłożyłam swoje rzeczy, poszłam do łazienki przygotować się. Po powrocie Carsten wyjął buteleczkę jakiegoś wina i rozlał do szklanek. Wypiliśmy. Przeciętny smak. Tłumaczył, że to jakiś regionalny przysmak. Możliwe. Mnie nie smakował. Kiedy wszystko było już gotowe do spotkania, facet rozsiadł się w fotelu i kazał mi zrobić striptiz. W radiu wybrał jakąś stację z muzyką. Po występie stałam przed nim naga. Na stopach tkwiły szpileczki, a na ustach – pogodny uśmiech. Wtedy przywołał mnie ręką. Powoli podeszłam do niego. Starałam się, aby mój chód, podobnie jak taniec, był kuszący.

Kiedy już byłam w zasięgu rąk Carstena, łapczywie złapał mnie w pół i przyciągnął szarpnięciem. Prawie upadłam na niego! Macał mnie, jakbym nie miała progu bólu albo on czucia w palcach! Bolały mnie piersi, skóra na plecach, brzuchu i nogach. I wtedy zaczął ‘pieścić’ łechtaczkę... Rzucałam się jak ryba walcząca o uwolnienie z sieci. Był brutalny! Chciałam, żeby skończył jak najszybciej tę wręcz okrutną, sadystyczną grę wstępną. Wycofywałam biodra, próbowałam nieco odwrócić się. Nic z tego! Jedną ręką trzymał mnie, a drugą szarpał, ściskał, miażdżył łechtaczkę. Ciągnął wargi sromowe.

– Nie! Proszę! Dość! – piszczałam, walcząc z bólem. Takich słów nauczyłam się już wcześniej. Teraz okazały się niezbędne.

Ale on zignorował je! Wbijał palce do pochwy. Robił to tak brutalnie, że zagryzłam wargi i jęczałam. W końcu nie wytrzymałam i zaczęłam głośno protestować! W odpowiedzi jedynie śmiał się i wzmagał swoje ‘pieszczoty’. Naga kobieta w rękach rozbawionego mężczyzny, siedzącego w pokoju hotelowym. Dzisiaj inaczej odbieram taki widok. Chyba cieszył się, ba!, wręcz podniecał moim cierpieniem. Fakt, że potem każde polecenie wykonywałam bez zwłoki, bojąc się bólu przy kontakcie z nim.

W końcu chwycił mnie za głowę i zmusił do klęknięcia. Zrozumiałam jego intencje. Rozpięłam mu spodnie. Rozsiadł się w fotelu, jakby był moim władcą. Z majtek wyjęłam sterczącego penisa. Mężczyzna był bardzo podniecony. Perspektywą seksu ze mną czy brutalnymi zabawami?

– Załóż prezerwatywę – poleciłam spokojnym głosem i podałam mu opakowanie.

Odmówił. Uderzył mnie w rękę i prezerwatywa poleciała gdzieś w kąt pokoju. Wściekł się! Jego twarz wykrzywiał okropny grymas. Niewiele brakowało, a dostałabym w twarz!  

*

Spółkowaliśmy bardzo intensywnie. Brał mnie od tyłu, od przodu, składał na pół i rżnął w pochwę, a potem w usta. Układał mnie w fotelu i znowu na tapczanie. Niezależnie od pozycji, jednocześnie ciągnął, szarpał za włosy. I bił w pośladki. Czasami lekko, a czasami były to siarczyste klapsy. Miał ciężką rękę. Wiedział, że sprawia mi ból, ale jemu się to podobało i nie przejmował się moimi reakcjami. Miętosił i szarpał piersi, sutki. Wykręcał sutki, ściskał brodawki. Puszczał dopiero wtedy, gdy zaczynałam jęczeć i szamotać się z bólu. Czasami puszczał włosy i dusił mnie! Moje jęki raczej podniecały go, ‘nakręcały’.

Ponownie spółkowaliśmy na tapczanie, kiedy znowu leżałam na plecach, a nogi trzymałam na jego lewym ramieniu. Już dawno zgubiłam szpileczki. Podniosłam głowę, bo wszedł z impetem tak głęboko, że... Wtedy zrobił zamach pięścią i uderzył mnie w skroń! Prawie nie poczułam bólu, ale jeszcze zapamiętałam, że odpływam. Leżąc i biernie przyglądając się tej scenie, zapadłam w ciemność.

*

Jak przez mgłę czułam, jak obmacują mnie liczne dłonie, słyszałam jakąś rozmowę, ktoś chyba wszedł we mnie. Moje piersi rytmicznie podskakują, ktoś przyciska moje ciało, dyszy mi do ucha. Nogi mam szeroko rozrzucone. Teraz uniesione, leżą na czyichś ramionach. Nie widzę jego twarzy. Podniesione głosy, śmiechy, uderzenia, szarpnięcia ciała. A wszystkie te wrażenia zniekształcone: uderzenia spowolnione albo zbyt szybkie i spotęgowane echem. Śmiech pobrzmiewający raz wysokimi, a raz niskimi tonami, drobne czynności, na przykład szelest papieru, otwieranie butelki, zniekształcone siłą dźwięków. Zwykłe szarpnięcie pościeli szumiało jak silny wiatr w trakcie sztormu.

– Muszę zatkać uszy – stwierdzam i... nawet nie drgnę.

Mężczyzna kładzie mnie na boku. Leży za mną. Znowu wszedł we mnie i trzyma pierś. Coś mówi mi do ucha:

– Śmiej się – słyszę polecenie.

Śmieję się. Słyszę jak inni wybuchają śmiechem. Mężczyzna ciągnie mnie za sutek. Moja pierś wydłuża się. Boli mnie. Jest nienaturalnie długa i cieńka. Dalej śmieją się, a moje ciało rytmicznie kołysze się. Według uderzeń penisa, ale mnie boli pierś!

Ten ból... Ktoś ze mną spółkuje, słyszę własny jęk, ale brzmi jak głos obcej osoby. Teraz jakiś długowłosy mężczyzna wchodzi we mnie. Carsten pcha się do odbytu. To chyba on? Bezradna stoję obok i widzę ich dwóch we mnie. Szarpią mnie i ubliżają. Plują na mnie. Ciągną za włosy, za piersi. Szczypią w pośladki. Niezdarnie uciekam pupą i słyszę wybuch śmiechu. Też próbuję śmiać się, ale dociera do mnie kwik. Albo jęk? Znowu wybuch śmiechu.

Ktoś uderza mnie w twarz, więc reaguję odchyleniem głowy i próbuję protestować. Dziwnie jęczę. Śmiech. Jeden z nich szarpie sutek, więc znowu jęczę. Gorący płomień zapalniczki muska mi stopy. Przerażona macham nogami, staram sie wycofać na tapczanie, ale ręce mam za słabe. Nie słuchają mnie. Kolejny wybuch śmiechu. Głośny, cichy. Faluje jak sinusoida.

Ktoś robi mi zdjęcia. W zasadzie cały czas ktoś robi zdjęcia. Dlaczego dopiero teraz to zauważyłam? Co zauważyłam? Moje usta drgają, jednak nie zdołałam ułożyć ich w uśmiech. Wyginam się, ale ręka pcha mnie na pościel, więc padam na plecy. Wtedy szeroko rozchyla moje nogi. Chcę się podnieść i wtedy pacnięcie dłonią w czoło zmusza mnie do leżenia. Parsknięcie rozbawionego mężczyzny. Palce wnikają do pochwy. A może to członek? Inne do odbytu. Słyszę polecenie. Otwieram usta. Penisa wsuwa się, więc liżę go. Ciągle posłusznie leżę i patrzę w sufit. Ktoś robi zdjęcia.

Odpływam. Jeszcze słyszę rozmowę w obcym, dziwacznym języku. Nic nie rozumiem. Mężczyźni kłócą się? Głosy brzmią, jakby dialog dobiegał z innego pokoju. Penis dławi mnie. Jednak nie zważam na to. Rozluźniam mięśnie. Odprężam się. Odwracam głowę, głośno wzdycham i lecę w ciemność. Zapadam się w ciemność. Uśmiecham się z zadowoleniem.

– Nie znajdą mnie... – rozglądam się triumfalnie. Błyskają mijane gwiazdy. Goni mnie jakiś krzyk. Już go nie słyszę.

*

Obudziłam się po jakimś czasie. Zbudził mnie ból. Naga leżałam na łóżku w dość dziwnej pozie i właśnie skręcona ręka, na której leżałam, powodowała ból. W końcu zbudził mnie. W głowie mi szumiało. Delikatnie dotknęłam skroni i dopiero wtedy spotęgowałam ból! Od razu rozbudziłam się. Miałam trudności z ostrością widzenia. Obrazy były rozmazane. Nie mogłam potrzasnąć głową, nie prowokując kolejnej fali bólu. Na wysokości krocza na pościeli była wilgotna plama, bolały mnie piersi. Zrozumiałam, co się stało. Facet znokautował mnie! Spojrzałam na stolik. Pieniądze, które położył na stoliku, oczywiście, zniknęły.

Facet najpierw pobił mnie, a potem okradł! Moje rzeczy były rozrzucone. Mimo bólu myślałam i funkcjonowałam coraz sprawniej. Rozejrzałam się. Torba podróżna wybebeszona, ale żadnych pieniędzy w niej nie znalazł. Pociął materiał wewnątrz torby, sądząc, że tam ukrywam zarobione pieniądze. Pazerny idiota! Wszystkie kieszenie w marynarce wywrócone i powyrywane. Pewnie miał nadzieję, że mam jakieś pieniądze przy sobie, może wszyte pod podszewkę. Debil...

– Liczył, że odrobi sobie koszt wynajęcia pokoju – zadrwiłam.

Spałam dość długo. Zbyt długo. Przypuszczalnie wsypał mi coś do szklanki albo psiknął jakimś środkiem w aerozolu już po nokaucie. Wtedy miał dość czasu, żeby przejrzeć moje rzeczy. Sprawdziłam: klucz tkwił w drzwiach, więc nie wróci. Drżałam. Nie z zimna. Byłam przerażona, kiedy zrozumiałam, że on zaplanował takie spotkanie! Chciał mnie zerżnąć i okraść. Zrobiło mi się słabo. Zemdliło mnie. Położyłam się, przykryłam pościelą i płakałam. Parokrotnie odtwarzałam przebieg spotkania, jak taśmę pętlę, i byłam coraz bardziej przerażona.

Poszłam do łazienki. Z pochwy wylała się reszta spermy. Z odbytu również! Cholera! Czyżby wyruchał mnie ktoś jeszcze? Carsten nie był sam? Wpuścił kogoś do pokoju? A może było ich aż trzech, a nie dwóch?! Zaschnięty śluz i sperma były na twarzy i piersiach. Ścierałam je, siedząc na sedesie. Spółkował, spółkowali?! ze mną, kiedy byłam już nieprzytomna! Myślałam o tym wszystkim i strach mnie zatykał. Byłam bliska paniki.   

– Wytarł się we mnie – stwierdziłam i weszłam pod prysznic. Myłam się przesadnie długo, uważając, żeby nie urazić skroni. Prysznic przyniósł orzeźwienie i ulgę. 

Ból w głowie jednak ciągle pulsował. Możliwe, że po ciosie upadłam na coś twardego, a Carsten przesunął mnie po upadku. Zadzwoniłam do recepcji i zapytałam, czy mogę u nich kupić jakąś tabletkę na ból głowy? Obiecano przysłać za chwilę kogoś z darmową tabletką. Czułam się zbyt źle, żeby wracać do mieszkania ciotki. Zeszłam, kiedy ból jako tako zagłuszyła tabletka, odebrałam dokumenty z sejfu i 'zaszalałam' finansowo. Zafundowałam sobie lekką kolację. Była smaczna, ale potem nie potrafiłam nawet przypomnieć sobie, co jadłam.

W recepcji poprosiłam o kolejną tabletkę i zapowiedziałam, żeby nikogo nie łączyć z moim pokojem. Poprosiłam o budzenie na godzinę dziewiątą. Zamknęłam drzwi i upewniłam się, że są zablokowane. Rano, po prysznicu, dostrzegłam opuchliznę na skroni. Miałam lekko podbite oko! Zatuszowałam to makijażem i założyłam przeciwsłoneczne okulary. Zeszłam do recepcji, łyknęłam kolejną tabletkę i zjadłam śniadanie. Wróciłam do pokoju, poleżałam jeszcze pół godziny w łóżku i zebrałam się do wyjścia.

Zanim wyszłam popłakałam się i musiałam poprawiać makijaż. Na wspomnienie spotkania z Carstenem ręce mi się trzęsły.

*

Dokończenie nastąpi.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach