Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Maturzystka - 22.

Część 22.

Ładna pogoda, świeci słońce, prawie bezwietrznie, ciepło, słychać ptaki, szum drzew... Nic, tylko cieszyć się przyrodą! A ja idę naga na smyczy i ciągle rozglądam się, czy nie nadchodzą jacyś obcy. Wstydzę się, jestem zażenowana sytuacją, ale mogę jedynie posłusznie iść obok mojej ‘treserki’. Paula kontynuuje spacer. Nie szarpię smyczy, nie trzymam jej, bo już wiem, że tylko prowokuję ją do większej agresji. Chyba wredna menda wręcz liczy na to. Spoglądam na nią kątem oka. Ściska smycz, przebiera palcami.

– Tylko czeka na okazję, żeby mi przyłożyć – stwierdzam.

Powoli idziemy w milczeniu. Nie chcę, żeby mnie zmusiła do czworakowania. Znowu słyszmy jakieś stękanie. Dziewczyna bez ostrzeżenia znacznie przyśpiesza, więc i ja idę szybciej. Prawie biegnę. Muszę za nią nadążyć.

– Ożeż ty! – jęknęłam. – Szok! – zaskoczył mnie ten widok.

Oberwałam końcówką smyczy do pupie. Wygięłam się, ale stłumiłam jęk.

Półnaga Wanda jest rżnięta przez chłopaka. Też nie z naszej szkoły. „Sarenka” klęczy bez bluzki i stanika. Majtki tkwią na jednej kostce, spódniczka zadarta, a chłopak cicho stęka i rytmicznie uderza biodrami. Ona gwałtownie kręci głową i jęczy. Patrzę na zwisające wałki tłuszczu na brzuchu Wandy, duże piersi, gwałtownie kołyszące się i kutasa, który rytmicznie wbija się w dziewczynę. Każde uderzenie wywołuje charakterystyczny „plask”, kiedy zderzają się dwa ciała. A to jedno jest takie obfite!

Stoimy w dość dużej odległości i patrzymy. W pewnym momencie Wanda otwiera oczy i zauważa nas. Patrzy na nas, my na nią, chłopak dalej ostro rżnie dziewczynę. W końcu chłopak nachyla się, chwyta ją za włosy i prostuje. Po raz pierwszy w pełnej okazałości widzę nagi biust Wandy. Naprawdę jest duży! Ona prawie klęczy. Równowagę utrzymuje, opierając się ręką o drzewo. Chłopak nieco ugiął nogi w kolanach i dalej spółkuje. Dziewczyna bezgłośnie porusza ustami i patrzy na nas. Jest wyraźnie zadowolona z naszego towarzystwa. Kochanek puszcza włosy i szarpie piersi. Chyba jest brutalny, bo słyszę, że nie są to jęki rozkoszy. Zaśmiał się usatysfakcjonowany zadawanym bólem i pociągnął za brodawki. Podnosił i opuszczał piersi. „Sarenka” jęczała z bólu i rozkoszy. Cały czas walił ją kutasem. Zaczął ciągnąć piersi na boki.

– Nie, proszę! Dość! Boli mnie! – zawyła nasza koleżanka.

Chłopak znowu krótko zaśmiał się. Zabrzmiał jak zdobywca i mocniej pociągnął piersi. Kolejny bolesny i głośniejszy jęk. „Zdobywca” wysuwa się z Wandy, staje przed nią i między schwytane piersi wsuwa penisa. Jest spory, lśni od śluzu. Dziewczyna pochyla głowę i próbuje go polizać, kiedy wynurza się spomiędzy piersi. Dłońmi dotyka pośladków kochanka. Nagle chłopak nieruchomieje, robi głęboki wdech, a biała struga spermy tryska na twarz Wandy, kolejna obok niej. Ta wzdycha z podniecenia i kiedy wytrysk kończy się, zachłannie obejmuje penisa ustami. Na twarzy chłopaka powoli pojawia się wyraz ulgi i uśmiech. Porusza biodrami, wpychając członek w usta kochanki.

– Chciała seksu, to ma – pomyślałam.

Stałyśmy nieruchomo, obserwując parę. Chyba obie nie współczułyśmy jej.  

*

– No, Grażynka, podobało się tobie? – pogodnym tonem pyta mnie Ewa.

Nadal mam przed oczyma Jessicę i to, co z nią wyprawiali... Nie potrafię nic powiedzieć. Wolę milczeć. Tak jest dla mnie najbezpieczniej.

Ewa raczej nie czeka na opowiedź. Podchodzi i łapie mnie za pośladek. Moją nagość traktuje jako coś naturalnego. Paula też. Ot, kolejna ich własność, więc odpowiednio oznaczona i traktowana. Gorzej, że i ja zaczynam traktować swoją nagość w ich gronie jako normę. Przestałam wstydzić się, raczej boję się agresji tych obcych chłopaków. Jestem „poddaną” Ewy. Sama myśl o tym wywołuje moją irytację i wewnętrzny sprzeciw. Ale tylko wewnętrzny. Nie odważę się uzewnętrznić mojego niezadowolenia. Ewa jest zbyt brutalna, abym na razie mogła pozwolić sobie na stanowczy protest.

– Czyżby tresura faktycznie dawała pożądane efekty? – pytam samą siebie i boję się odpowiedzieć. Patrzę na Ewę, jednak czeka na moją odpowiedź. Wzruszam ramionami: – Jessica wydawała się być w swoim żywiole – odpowiadam wymijająco.

– No! Rozkręciła się z czasem! – Ewa śmieje się głośno. – Nie przejmuj się, jeszcze zatęsknisz za taką rozrywką. A ty jesteś następna w kolejce. Ciebie tak potraktujemy na wiosnę. Masz na co czekać! – klepie mnie w goły tyłek i wraca do kolegów. Wyraźnie lubi moją nagą pupę.

Stoję oniemiała po tej informacji. Nie wierzę, że kiedykolwiek dojdzie do takiej sytuacji: 

– Szybciej z domu ucieknę niż tutaj dobrowolnie przyjadę – decyduję w duchu.

Paulina szarpie smycz, więc odwracam się do niej. Ubieram się, a ona cały czas ogląda mnie. 

– Masz być u Ewy w kolejną sobotę o 16. Już wiesz, jak ubrać się. Wszystko jasne?

– Tak – potwierdzam beznamiętnie.

– Acha. Jeżeli będzie ta twoja koleżanka, Roksana, też ma zaproszenie. Ewa nie będzie przypominać.

Kiwam głową, że wszystko zrozumiałam.

Dopiero wtedy rozpina i zdejmuje mi obrożę.

– Co za ulga! – myślę i wzdycham głęboko.

Kiedy wzdycham, Paula spogląda na mnie z ironią i odchodzi bez słowa.

Cały czas wspominam, jak potraktowali Jessicę, ale o tym innym razem. Na razie mam dość wrażeń i wypadów za miasto.

*

U Ewy jesteśmy punktualnie. Roksana prawie przebiera nogami z niecierpliwości. Taka chętna na zabawę. Zaczynam się zastanawiać, czy ona przypadkiem nie ma zadatków na nimfomankę?

– No, wtedy to ja będę jej unikać, bo jeszcze i mnie zamęczy.

Moje rozważania przerywa trzask zamka u drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu otwiera sama Ewa. Praktycznie półnaga! Jest podchmielona, włosy zmierzwione, szminka rozmazana, rozpięta i pomięta bluzka, wyciągnięta, a raczej wyszarpnięta ze spódniczki. Nie założyła stanika. Na gołych nogach czerwone botki bez palców na szpilce. Z przodu na całej długości buta poprzeczne paski. Wygląda to bardzo seksi. Ona nie. Chwieje się na nogach. Na szczęście w porę łapie klamkę, potem futrynę. Widać jej nagie, pełne piersi. Duże sutki przyciągają wzrok. Tam gapi się Roksi. Po chwili, z pewnym wysiłkiem, Ewa poznaje mnie i uśmiecha się przez moment.

Stoję bez ruchu i też odpowiadam uśmiechem. W końcu to ona jest tu panią sytuacji. A ja występuję jedynie w roli zaproszonej 'poddanej'. Roksanie nic nie wspomniałam o tresurze i moich relacjach z Ewą. Ani o pokazach w szkolnej szatni.

– Wypierdalać! – Ewa drze się, jakby była w lesie. Patrzy surowym wzrokiem. Ma trudności z artykulacją. – Dzisiaj macie wolne! – słowa brzmią prawie jak bełkot. Próbuje machnąć prawą ręką, wielkopańskim gestem podkreślając swoją decyzję, ale odchyla się, a przed upadkiem ratuje się, drugą ręką trzymając klamkę. – Wypierdalać stąd! –

Cofamy się nieco rażone jej krzykiem. Zaskoczyła nas agresją. Na ogół inaczej traktuje się zaproszonych gości.

Jej krzyk nie jest dobrze słyszalny na zewnątrz, bo stoi bokiem do wejścia, a ktoś przymyka drzwi. Jeszcze tylko widzę, jak czyjaś dłoń, zza jej pleców, sięga po pierś, łapie ją i ciągnie do siebie. Męska dłoń. Męska, a nie nastolatka! Zanim zamkną się drzwi, Ewa z głośnym śmiechem pada do tyłu, łapana w czyjeś ręce. Przynajmniej dwie pary. Inne ręce trzymają i zamykają drzwi. Na pewno dojrzałej kobiety. Na pewno, bo na razie mężczyźni rzadko lakierują paznokcie i noszą kilka pierścionków.

– Nie, to nie był alkohol. Musiała coś wąchać – jestem o tym przekonana.

– Łoł! Niezłe powitanie... – mruczy moja zdegustowana przyjaciółka.

*

Wracamy. Jakiś czas idziemy w milczeniu. Wiem, że Roksana jest zaskoczona, ale i rozczarowana. Przede wszystkim rozczarowana. Może nawet wściekła? Na pewno inaczej wyobrażała sobie wieczór u mnie. W końcu przyjechała zabawić się, a nie siedzieć u koleżanki w domu, słuchając muzyki. Tyle czekała na ten weekend, napaliła się na ostrą zabawę, tygodniami żywiła się nadzieją na seksualne ekscesy, a teraz taka skucha...

Nagle wpadłam na pomysł. Ale będzie jazda! Długo jej nie zapomni! Aż sama jestem podekscytowana! Odwracam się do niej.

– Roksi, nie martw się. Jeszcze zaszalejesz. Tylko mi zaufaj. Będziesz zadowolona, obiecuję.

Kiwa głową ze smutnym uśmiechem, ale i z błyskiem nadziei w oczach. Dla niej wypad do stolicy to znaczący wydatek, ale w zamian ma dwa niezapomniane wieczory ubarwiające szare, monotonne małomiasteczkowe życie pod czujnym okiem mamy. Wyrywa się stamtąd, kiedy tylko może, więc... Nie mogę jej zawieść. I nagle wpadam na niezły pomysł! No, trochę jadę po bandzie, ale Roksi na pewno ucieszy się z takiej niespodzianki.

– Rosia, Rosiczka, jutro też jest dzień. I też zaszalejemy. Obiecuję.

Patrzy na mnie zmartwiona. Przed chwilą obiecałam jej imprę, a już mówię o kolejnym dniu. 

– Spoko! Powiedziałam „też”! A jutro to będzie bonus od losu! – uspokajam ją. – Najważniejsza impreza jest dzisiaj. Czekaj, tylko zadzwonię...

Patrzy na mnie, nic nie rozumiejąc, ale tym nie zaprzątam sobie głowy. Chyba Roksanie nawet podoba się taka niespodzianka. Nic nie rozumie, nie orientuje się w moich zamierzeniach, a ja obiecuję, że i tak będzie zadowolona. Jestem dziwnie spokojna o przebieg wieczoru. I też podekscytowana. Mój optymizm udziela się Roksi. 

Chwilę czekam z telefonem przy uchu. W końcu łączę się.

– Cześć, jesteś w domu? (…) Jak to, „kto”? Nie poznajesz? Grażyna. (…)

– Zapytam jeszcze raz: masz czas i ochotę? (…)

– Świetnie! A ja mam niespodziankę. (…)

– Jaką? No, pomyśl, pomyśl. Jeżeli skorzystasz, to masz u mnie dług. (…)

– Dobrze, to do zobaczenia za jakieś dwadzieścia parę minut. (…)

– Przygotuj się! Na razie... – rozłączyłam się.

Roksana patrzy na mnie ze zdziwieniem. Czeka na jakieś wyjaśnienia. Rozmowa nie ujawniła płci osoby, który odwiedzimy. Ponieważ milczę, pyta, ale ja odpowiadam tylko uśmiechem i puszczam oko. Zamówiłam taksówkę.

– O co chodzi, Grażka? – powtórzyła pytanie. 

– Niespodzianka – kiwnęłam głową. Nadal uśmiecham się.

– Nooo, hm, wiem. No, ale jaka? – przestępuje w miejscu z nogi na nogę, taka jest ciekawa.

– Nie powiem, bo już nie będzie niespodzianki – kręcę głową. – Ale jestem zadowolona, że ty niedługo też będziesz zadowolona.

Przekomarzamy się tak i bawimy słowami przez dłuższy czas. Z okna domu Ewy dobiegają odgłosy zabawy. Można sądzić, że „Szefowa” jest zaangażowana i solidnie zaspokajana. Jeszcze podkręcam humor Roksi kolejną niespodzianką zaplanowaną na jutro i tak trwamy na chodniku aż przyjeżdża taksówka. Wsiadamy i ruszamy pod podany adres. Roksanie nic nie mówi. No i dobrze. Po co od razu wyjawiać niespodziankę?

Korzystam z okazji, w aucie na wszelki wypadek milczymy, i w trakcie jazdy wysyłam smsa z poleceniem i godziną spotkania. Po jakichś trzech minutach wzdycham z ulgą.

– Jest! Udało się!

Roksi patrzy na mnie zdezorientowana.

– Spoko, wszystko później wyjaśnię. Ale to miłe informacje – uśmiecham się uspokajająco. Mrugam do niej.

W mig zorganizowałam obsadę do zabawy na dwa dni! Ulżyło mi. Rosiczka będzie zadowolona.

*

Zapłaciłam i wysiadłyśmy z taksówki.

– Grażynka, powiedz... – Roksana prawie błagała. Chyba była zaniepokojona. Spojrzała na blok, pod którym stałyśmy. Z trzeciego piętra z otwartych okien dudniła muzyka.

– Spokojnie, my idziemy na znacznie bardziej wysublimowaną imprezę – uspokoiłam ją pogodnym uśmiechem.

Weszłyśmy do bloku i na domofonie wystukałam numer mieszkania na ostatnim, dziesiątym piętrze: 109.

– Cześć! Tu Grażyna!

W odpowiedzi usłyszałyśmy trzaski i sygnał. Otworzyłam przeszklone drzwi. Pierwsza podeszłam do metalowych drzwi i wcisnęłam przycisk. Zjechała winda. Wsiadłyśmy. Wcisnęłam przycisk 10. piętra. Roksana patrzyła na mnie, oczekując jakiejś informacji. Uśmiechnęłam się pogodnie:

– Przecież ostatnio też byłaś zadowolona, prawda?

– No, tak... – patrzyła na mnie niepewnie. Jest niespokojona.

– Ale się rozgadałaś! – mruknęłam po chwili ciszy, rozbawiona jej niepewnością. – To dzisiaj też będziesz zadowolona. Na pewno. Chociaż nie będzie takiego tłoku jak wówczas.

*

Radek otwiera drzwi i patrzy na nas mile zaskoczony. Roksana też jest zaskoczona, ale uśmiecha się z ulgą. Już wie, do kogo przyjechała.

Siedzimy w fotelach, pijemy alkohol, z ekranu telewizora leci jakieś porno odtwarzane z dysku, dźwięk przyciszony. Klimat spotkania jest więc jednoznaczny. „Chujek” zabawia nas rozmową. Właściwie to rozmawia tylko z Roksaną, bo wie, że ze mną tak łatwo mu już nie pójdzie. W końcu zdobywa się na odwagę i pyta:

– A dlaczego przyjechałyście do mnie?

– Przywiozłam dziwkę do wyruchania – mówię wprost.

– Grażyna! – jęknęła Roksana i patrzy na mnie niezadowolona, ale w kącikach ust błąka się uśmiech. Traktuje to jak dosadny żart. Naiwna...

Facet gapi się zaskoczony. Głównie na mnie. W końcu trochę już mnie poznał. Ale największa niespodzianka jeszcze przed nim. O, tak...

– Stać ciebie na takie młode ciałko? – pytam wyzywającym tonem. – Ma ładne cycki – dodaję łagodniejszym tonem. Brzmi, jakbym opisywała zalety auta. Agresywne zachwalanie przyśpiesza tempo rozmowy i transakcji.

– To znaczy? – od razu widać, że jeszcze jest zaskoczony.

– No, pytam. Ile zapłacisz dziewczynie za seks? Z czegoś musi żyć, nie?

*

Przygląda mi się. Nie jest do końca pewny, czy mówię poważnie, czy to tylko żart. I okiem konesera zerka na Roksanę. Już wiem, że połknął haczyk. Tacy jak on zawsze są łasi na 'cielęcinkę'.

– Ja nie biorę kasy – podnoszę dłoń. – Jestem kimś w rodzaju jej opiekunki. Dziewczyna nie zna stolicy. I dopilnuję, żebyś zapłacił – milczę przez moment, żeby wywrzeć większe wrażenie. – No, więc, jak będzie?

– A to nie jest jakiś tani żart? Nie okaże się chłopakiem w przebraniu?

Patrzę na niego jak na dziecko specjalnej troski. Mój wyraz twarzy chyba sporo mówi, bo facet uśmiechem stara się tuszować niezręczny żart. Kątem oka dostrzegam, że Roksi jest niezadowolona z takiej uwagi. Zawsze uważała się za kobietę, a nie za chłopczycę. Dla niej już sama wątpliwość, wyrażona w pytaniu, brzmi jak obraza.

– Łoł! „Chujek” lubi takie gry wstępne. Podnieca się tym! – uświadamiam sobie. Mimo wszystko staram się nie okazywać zaskoczenia. W końcu mężczyźni to wzrokowcy. Ciężkie westchnienie podkreślam jeszcze przesadnym grymasem niezadowolenia.

Facet wydaje się dobrze bawić naszym kosztem. Wie, że teraz ma przewagę. Patrzy na nas i czeka aż zaproponujemy coś. Rozsmakowuje się w tej sytuacji. To my prosimy, oferujemy. On się zgodzi lub nie.

Nie chcę mu zbyt długo dawać satysfakcji. Odwracam się więc do przyjaciółki i mówię głośno:  

– No, dobrze. Oksi, pokaż mu biust.

Dziewczyna, nieco zaskoczona poleceniem, ale rozumiejąca sytuację, kiwnęła głową i rozpina dwa guziki bluzki. Potem jeszcze jeden i spokojnymi ruchami dłoni rozsuwa bluzkę. Nie założyła stanika. Cofa ramiona, prostuje się, opiera ręce na podłokietnikach fotela. Jest wyzywająca, odważna, ale prezentuje się świetnie.

– Przewidująca – podsumowuję jej decyzję.

Roksi jest podniecona. Brodawki lekko sterczą, a sutki świetnie kontrastują z jasną skórą piersi. Prawie płaski brzuszek podkreśla urodę sterczących, pełnych piersi. Ich jędrność to kolejna zaleta zanikająca z upływem lat. Na to jeszcze ma czas. Patrzy na mnie, więc kiwam głową. Niepewnie spogląda na Radka. Facet z lekkim uśmiechem przygląda się prezentacji.

– Jasne, nie takie ciała oglądał – domyślam się. Znowu spoglądam na koleżankę i głośno mówię:

– Roki, a teraz rozsuń nogi i podnieś spódniczkę. 

Dziewczyna jest zaskoczona. Patrzy na mnie pytającym wzrokiem, jakby chciała upewnić się, że dobrze usłyszała. Chyba zamierza coś powiedzieć, ale zamyka usta i z ociąganiem wykonuje moje polecenie.

– Pokaż mu cipkę – przymykając oczy, uspokajająco kiwam głową.

Roksana odchyla majtki na bok. W milczeniu patrzymy na delikatne, różowe wargi. Momentami połyskują. Są wilgotne! Na tle ciemnych ciuchów i czarnych majteczek kontrast barw robi wrażenie nawet na mnie. Facet pochyla się, chcąc lepiej obejrzeć ten nieoczekiwany widok. Wykonał taki ruch, jakby chciał sięgnąć dłonią do krocza dziewczyny, ale zdążył się powstrzymać. Roksi lekko poruszyła nogami i prawą odsuwa bardziej w bok. Wargi rozsuwają się...

– Starczy! – reaguję, zanim facet spuści się w spodnie. Dziewczyna puszcza majtki, które zakrywają krocze. Zsuwa nogi, wygładza spódniczkę. Koniec przedstawienia. Nastrój prysł. Ale klimat pozostał... Znowu słyszymy dźwięk filmu. Oddychamy.

*

– Zgoda, chętnie skorzystam – cedzi słowa, chrząka, patrzy na moją przyjaciółkę i podaje kwotę. Szału nie ma, ale zgadzam się. Ona też powinna być zadowolona.

Rosiczce z wrażenia rosną oczy! Proponowana kwota pewnie jest znacznie większa niż oczekiwała. Pierwszą kwotę powinno się negocjować, ale... Widzę jej radość, otwarte usta, więc już po negocjacjach. Pewnie nie sądziła, że za uprawianie seksu tyle otrzyma. Tempo rozmowy i treść zaskakują ją, ale rezultat jest bardzo obiecujący. Cieszy ją zbliżający się seks i spory zarobek. W każdym razie na biednego nie trafiło. „Chujek” na pewno będzie zadowolony.

– Tylko potem nas odwieziesz – zaznaczam.

– O, nie – uśmiecha się i kręci głową. – Już piłem, ale zapłacę za taksówkę. Jakieś ograniczenia?

– Nie, za taką kwotę masz pełny dostęp. Bez ograniczeń, ale tak gdzieś przez dwie godziny – kątem widzę, jak Roksanie wypogadza się twarz. Też nie chce mi się siedzieć tu zbyt długo. – Dziewczyna lubi i zrobi wszystko. Oczywiście, daruj sobie mocne bicie – mój głos brzmi stanowczo, ale w końcu negocjuję za moją przyjaciółkę.

„Chujek” kiwa głową z zadowoleniem. Niby słucha mnie, ale patrzy tylko na Roksanę. Wzrokiem smakuje dokonaną transakcję. Dziewczyna siedzi wyprostowana. Stosunkowo tanim kosztem i bez ryzyka facet dostał ładną nastolatkę do ruchania. I to bez ograniczeń! Wie, że interesy ze mną są dla niego opłacalne. Jeszcze nie wie, że tylko do czasu.

– A ty, „Chu...”, ehm, Radek, chcesz ją tylko dzisiaj, czy miałbyś ochotę na kolejne spotkania? – kuję żelazo póki gorące. – Dziewczyna nie jest w pełni dyspozycyjna. Wiadomo, spoza Warszawy, ale terminy można uzgodnić.

– Najpierw zobaczę, co potrafi. Wtedy zdecyduję – „Chujek” brzmi, jakby myślał nad odpowiedzią od tygodnia. I gapi się na nią. Od razu widać, że za chwilę kutas sam mu wystrzeli.  

Nie komentuję jego mądrości. Każda potrafi obciągać i rozkładać nogi, a ten zabiera się do tematu, jakby chciał selekcjonować ekipę do lotu na Marsa.

Roksana nadal patrzy na mnie zaskoczona. Próbuje tuszować swoje zaskoczenie i radość. Pewnie rzuciłaby się mi na szyję, gdyby nie okoliczności. Zarobi dzisiaj tyle, że zwróci się koszt wyjazdu do Wawy i starczy jeszcze na kilka kolejnych wyjazdów. Albo da mamie te kilka setek... Dla nich to naprawdę duża kwota.

Mam coraz lepszy humor. Roksi będzie miała gdzie dorabiać. A gdyby „Chujek” stawiał się albo zaczął oszczędzać, to... To mam argumenty, które szybko skłonią go do zmiany decyzji. Szeroko uśmiecham się. Ale wyłącznie w myślach.

– Wówczas „jego świat zmieni się. I nigdy już nie będzie taki sam...” – cytuję sobie zasłyszany albo przeczytany tekst. Już dłużej nie mogę. Delikatnie uśmiecham się do obojga. Dla Roksany mój uśmiech jest jak nieme wsparcie. „Chujek” nic nie rozumie, ale tym nie przejmuję się. Niech łudzi się, że jestem uprzejma.

Przed nim jeszcze tyle wrażeń... Trochę mi go szkoda.

*

Cdn.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze

Uwielbiam tą serię. Jedna z najlepszych na tym portalu. Czekam na więcej :D

Tomnick9/09/2019 Odpowiedz

Łoł! Dziękuję za miłe słowa. Będzie więcej, obiecuję. Mam rozplanowanych kilkanaście części/rozdziałów.
Tylko pisać mi się nie chce... Pozdrawiam :)


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach