Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Bywalcy

 

Wicedyrektorka, pani Bogumiła, dla uczniów „pani profesor”, dla części nauczycieli „Bogusia” w milczeniu przysłuchiwała się przemowie dyrektora. Jeszcze młoda, miała około 35 lat, proste blond włosy sięgające ramion, ładne nogi, szczupłą sylwetkę, na której dobrze leżał każdy ciuch, biust nieco większy niż nakazywałyby proporcje sylwetki i masę energii. Nauczycielki irytowała jej dyskretna elegancja. Uśmiechem rozpoczynała rozmowę i reagowała na powitania. Dla tych starszych, zawistnych nauczycieli, zwłaszcza kobiet, była „panią dyrektor” albo „panią wicedyrektor”. Żadna osoba ze starszego pokolenia nawet nie próbowało nawiązać z nią bliższego, a tym bardziej nieformalnego kontaktu. Teraz pani wicedyrektor stała obok dyrektora liceum i cierpliwie przysłuchiwała się jego przemowie kierowanej do trzech uczniów, którym wręczał klucze do radiowęzła. Kobieta nie wyróżniała się posturą, ale zyskała spore uznanie i szacunek wśród części uczniów, kiedy zobaczyli ją, pacyfikującą podczas przerwy parę znęcającą się nad inną dziewczyną.

– Łał! Taka to i zamieszki mogłaby rozpędzać! – brzmiał bodajże najbardziej trafny i największy komplement obserwatorów jej interwencji.

– Noooo, wie do czego służą ręce – przyznał kolejny admirator urody wicedyrektorki. 

Od czasu tego pokazu siły, część uczniów, obojga płci, traktowała ją jak wroga. Wtedy kilku najstarszych uczniów uznało, że musi ją sprawdzić, jeżeli nadarzy się okazja. I poza terenem szkoły.

#

Od kiedy tak sprawnie interweniowała w trakcie bójki, część uczennic i ich kolegów była wręcz zachwycona jej odwagą. Kobieta nie ubierała się w odważny, prowokacyjny sposób. Nie robiła dwuznacznych uwag. Nikomu nie próbowała przypodobać się, a mimo tego wzbudzała zainteresowanie sporej części uczniów. Szczególnie, gdy w sportowym stroju wzięła udział w meczu siatkówki "nauczyciele vs uczennice".

Sfilmowane akcje z jej udziałem długo stanowiły hit szkolnych przerw. Zamiast podziwiać technikę, podziwiano jej żywo reagujący biust i sprawność fizyczną. Dość obcisły strój podkreślał szczupła sylwetkę i kształtny biust. Bluzki, garsonki, żakiety skutecznie niwelowały jej kobiece walory. Do czasu tego meczu. To po części tłumaczyło powodzenie amatorskich filmików.

– Kurde, nasze dziewczyny nie są tak sprawne jak ona – skomentował ktoś jej sposób poruszania się po parkiecie.

– Spokojnie mogłaby prowadzić lekcje wf – dodał inny. – Z palcem w...

– ...pod warunkiem, że nie zakładałaby dresu i stanika – wtrącił inny.

– Tyle dobra się marnuje... – westchnął Olaf.

– A skąd wiesz, że nikt jej nie stuka? – Andrzej miał odmienną opinię. – Oczu nie masz? Przecież z takimi atrybutami nawet nie musi szukać chętnych.

– Raczej odgania się od napalonych jeleni i wybiera tych z perspektywami – Szymek miał naturę „racjonalnego pesymisty”. Tak określiła go jedna z nauczycielek po dyskusji na lekcji historii albo polskiego i ten opis przylgnął do niego. Nie wypierał się.

– Kurwa, ale bym ją ładował... – stęknął jeden z tych, którzy przymierzali się do konfrontacji z wicedyrektorką. – Jeszcze pizda będzie mi jeść z ręki – zakończył mściwie.

– Nam, Czarek, nam... – dodał Olaf, jego kolega. Jeszcze wyższy niż Czarek.

#

Nikt nie skomentował marzeń Czarka i Olafa. Należeli do tej grupy uczniów, których mijało się szerokim łukiem. Oni też nie szukali kontaktów z innymi uczniami. Obaj dobrze zbudowani, pewni siebie, zdystansowani wobec otoczenia, pogardliwi wobec nauczycieli i uczniów, powtarzający klasę. Drugoroczność nie wywarła na nich żadnego wrażenia. Ci, którzy znali ich bliżej, wiedzieli, że jest im na rękę. Ironicznie określano ich mianem „Bywalców”. Wszędzie bywali, ale z niczego nie korzystali. Łapali dziewczyny, niektóre praktycznie kupowali, ale obawiali się gwałcić, bo konsekwencje byłyby znacznie poważniejsze. Bywali w szkole, ale nie potrafili jej skończyć... Ponoć bywali specami od rozprowadzania narkotyków, ale nikomu w szkole ich nie proponowali i nie wyróżniali się zamożnością... 

Po szkole krążyła plotka, jakby kiedyś, w trakcie imprezy, dorwali się z innymi chłopakami, ale spoza naszej budy, do jakiejś nauczycielki. Nikt nie znał szczegółów, nauczycielka już tutaj nie pracowała, a oni nie wspominali o tym sukcesie. W ogóle nie rozmawiali na temat swoich ‘zabaw’. Zawsze informacje docierały do nas w formie plotek, przynajmniej z tygodniowym opóźnieniem, szczątkowe i nigdy nie były potwierdzane przez tych... „bywalców”.

Część nauczycieli na pewno bała się tych chłopaków. Dystans wobec nich trzymali wszyscy licealiści, szczególnie dziewczyny, od kiedy wymacali jedną z nich, Mariolę, w szkolnej łazience. Wśród uczniów było dość głośno o tym wydarzeniu. takie polowania powtarzali dość regularnie, więc kolejne zdobycze spowszedniały i komentowano je z mniejszym zainteresowaniem.

#

Po ostatniej lekcji „bywalcy” towarzyszyli Marioli i jej koleżankom z klasy w drodze do szatni, przekomarzali się z nią, a w końcu, mimo jej aktywnego sprzeciwu, siłą zabrali do łazienki. Wrzaski stłumili jakąś szmatą i własnymi dłońmi. Nie była w stanie wygrać z nimi szarpaniny. Kilka dziewczyn uciekło, ale większość stała skamieniała ze strachu i obserwowała bezradność ich rówieśniczki, słuchały rechotu i przekleństw jej oprawców. Nieśmiałe próby interwencji co odważniejszych dziewczyn potrafili powstrzymać samym spojrzeniem albo propozycją występu w łazience. Liczebnie zdecydowanie przeważały nad piątką starszych chłopaków, ale siła, brutalność i pewność siebie były po ich stronie. To wystarczyło. Poza tym każda bała się konsekwencji protestu.

– Tutaj im się postawimy, a potem gdzieś na ulicy,  na uboczu będą nas pojedynczo wyłapywać i dopiero oberwiemy – następnego dnia w taki sposób próbowały sobie tłumaczyć swoją bezradność. Żadna nie podejrzewała siebie o koniunkturalizm, ani o tchórzostwo.

Jednak Mariola nie chciała z nimi rozmawiać. Dotkliwie doświadczona Elżbieta również milczała. Reakcja dziewczyn na to, co się wydarzyło w szatni, podzieliła je na stałe. Niektóre pozorne przyjaźnie definitywnie się zakończyły. 

#

– Same wybierzcie, która za tydzień będzie następną – warknął uśmiechnięty Olaf. – Gwarantujemy moc atrakcji.

Kiedy koledzy w pośpiechu wynieśli szamoczącą się Mariolę, z uśmiechem podszedł do jednej z nich. W tej sytuacji okulary ‘lenonki’ z czarnymi szkłami nadawały mu groźny wygląd. Oparł dłoń o ścianę przy głowie przerażonej dziewczyny, wtulonej w ścianę z wrażenia po porwaniu koleżanki. Powoli nachylił się nad nią.

– Może ty zechcesz? Lubimy blondynki – dotknął językiem jej policzka i polizał. Chwycił za pierś przez materiał bluzki. Potem gwałtownym gestem wsunął dłoń w dekolt za stanik i miętosił pierś. Uśmiech nie schodził z jego ust.

Po policzku dziewczyny spłynęła łza. Jej usta drżały, ale nie odezwała się ani słowem. Nie zaprotestowała nawet gestem. Stała usztywniona, sparaliżowana strachem.

– Ej, ty! Słuchaj! Co ty wyprawiasz?! – odważna i zdenerwowana szatynka w burzy kręconych włosów zdecydowanym krokiem podeszła do niego. Głęboko oddychała, jej piersi falowały. Dłonie zacisnęła w pięści.

Spojrzał na nią zaskoczony. Nie kojarzył dziewczyny. Nie docenił jej urody. Teraz tylko przeszkadzała. A on właśnie tak uroczo droczył się z tą Irenką! Spoważniał. Napłynęła fala irytacji.

– Ty mała kur... – nie zdołał dokończyć. Z półobrotu otwartą dłonią dynamicznie ‘strzelił’ oburzoną dziewczynę w twarz.

Zamroczona Elżbieta zgarbiła się, niepewnie cofnęła o krok i tracąc przytomność, osunęła w ręce koleżanek. Już żadna nie przerwała milczenia. Żadna nie zaprotestowała.

Olaf zignorował omdlewającą atrakcyjną szatynkę i z uśmiechem nadal macał Irenę. Dziewczyna z odrazą odwróciła twarz. W oczach miała łzy. Olaf wsunął wolną dłoń pod bluzkę i złapał drugą pierś:

– Pomyśl o mojej propozycji. Opłaci się z niej skorzystać! Drugiej oferty nie będzie! Potem bierzemy bez pytania. A cycki naprawdę masz fajne, więc i tak z nich skorzystamy... – po tych słowach niespodziewanie puścił ją i odwrócił się. Jego uwagę przykuła piersiasta brunetka o włosach związanych w „koński ogon”.

#

Dziewczyna poruszyła się niespokojnie. Nie widziała jego oczu, ale spuściła wzrok. Speszył ją pewnością siebie. Stał w rozkroku, z rękoma w kieszeniach, z uśmiechem zdobywcy na ustach, a ona była przerażona. Ciągle miała przed oczyma wyciąganą, bezradnie szamoczącą się, koleżankę i tę drugą, nieprzytomną po jego ciosie. Nerwowo przestąpiła z nogi na nogę. Stała w brązowych zamszowych botkach na szpilce i efektownej spódniczce szytej z kawałków materiału w pięciu odcieniach brązu. Jasnobrązowa bluzka opinała i krojem podkreślała sterczący biust. Uderzenia szpilek o posadzkę, kiedy drobiła w miejscu, brzmiały głośno. Bardzo głośno. Zbyt głośno. Chciała stąd wyjść! Wybiec! Ale było za późno.

– Chodź tu! – polecił surowym tonem. Brzmiała w nim groźba. Po uśmiechu nie pozostał ślad.

Podeszła posłusznie. Rozejrzała się po koleżankach. Żadna nie zareagowała, wszystkie dokładnie mijały ją wzrokiem.  

– W takie cyce to każdy chętnie włoży – sapnął podniecony, przyglądając się biustowi. – Trzeba byłoby ciebie trochę przygotować... – zanim dziewczyna zrozumiała sens jego słów, złapał ją za rękę, gwałtownym szarpnięciem przyciągnął do siebie, a drugą dłoń wsadził pod spódniczkę.

– Och... – jęknęła z bólu. Była przerażona. Ze strachem podniosła głowę.

Patrzyły na nią czarne szkła. Uśmiech wcale nie łagodził jego zachowania. Bała się, że zacznie na nią krzyczeć. 

– Nie! Proszę! Proszę... – błagalnie spojrzała mu w oczy i cofnęła biodra. Za późno. Dwa palce już wbiły się w pochwę, a kciuk uciskał wargę sromową. Przed chwilą boleśnie zsunął się z łechtaczki.

Olaf rytmicznie wbijał palce do pochwy i z uśmiechem obserwował dziewczynę. Szarpał za rękę, wykręcał ją, a bezradna brunetka, mimo stawianego oporu, zbliżała się. Sterczące piersi podskakiwały w dekolcie bluzki.

– Te cycki wręcz domagają się pieszczot – w uśmiechu pokazał zęby. Palce wbijał coraz głębiej. Brutalne, rytmiczne ruchanie zaczynało przynosić efekt, opór dziewczyny malał, cofnięte biodra opadły, ułatwiając chłopakowi penetrację, biust gwałtownie unosił się przy jego uderzeniach palcami. Brunetka głośno sapała, nieśmiało i coraz bardziej niewyraźnie protestowała. Pozostałe dziewczyny, zastraszone i zszokowane zachowaniem Olafa, stały nieruchomo pod ścianami boksu i czekały na koniec tej ‘zabawy’. Martwym wzrokiem patrzyły przed siebie albo pod własne nogi. Bały się ruszyć.  

#

Przerażona koleżanka, Bianka, na polecenie chłopaków zebrała rzeczy wyprowadzonej dziewczyny i posłusznie poszła za Olafem. Całą imprezkę przeczekała pod łazienką w towarzystwie zmieniających się chłopaków. Czterech było w środku, jeden zawsze jej towarzyszył.

Zabawa nie trwała dłużej niż dziesięć minut. We czterech zwiedzili wszystkie dziurki Marioli, wymacali jej całe ciało i na koniec pogrozili. Solidarnie zmieniali chłopaka, który stał pod drzwiami łazienki. Największa zabawa była wówczas, gdy wpakowali wibrator w dziewczynę. Żeby oswoić ją, najpierw zmusili ją do potrzymania gadżetu w ustach.

– Nie, proszę! Nie róbcie tego! – błagała ich, kiedy trzymali ją za ręce, zablokowali nogi i próbowali wepchnąć wibrator do pochwy. Udało się już przy drugiej próbie. Podkręcili obroty i podnieceni z rozbawieniem obserwowali jak walczy z drażniącymi wibracjami.

– Czas na zmianę! – zapowiedział jeden z nich i zaczął rozpychać odbyt dziewczyny.

Mariola kwiliła ze zmęczenia i poniżenia, kiedy wibrator powoli w niej znikał. Szarpała się, uciekała biodrami, ale nie pozwolili jej uwolnić się. Jęczała głośno, gdy wibrator wszedł do odbytu. Szlochała, gdy jeden z nich brutalnie dociskał go.

– Proszę, zostawcie mnie... – błagała przez łzy.

– Spoko, mała! Jeszcze nam podziękujesz... – sapał Czarek, wciskając wibrator. Wszyscy rozkoszowali się jej jękami. Korzystali z okazji i klepali ją po gołych pośladkach, macali piersi. Ktoś ciągnął łechtaczkę. Jej prośby tonęły w ich głośnych komentarzach i śmiechu.  

#

Podnieceni, w dobrych humorach, rozgadani wypadli z łazienki. Chwilę później wyszła za nimi Mariola. Spłakana, w poszarpanej, rozpiętej bluzce, z włosami w nieładzie, zmęczona bezskuteczną szarpaniną, poniżona oparła się o ścianę. Koleżanka bez słowa objęła ją i zniknęły za drzwiami obok, w damskiej łazience. Bianka pomogła się ubrać zużytej „sarence”.

Po tym ekscytującym wydarzeniu, co jakiś czas, ale w miarę regularnie, „bywalcy” urządzali łowy na kolejną „sarenkę”. Wszyscy uczniowie orientowali się w zabawach tej grupy. Nikt nie poinformował nauczycieli, ani rodziców. Żadna „złowiona” nigdy nie odważyła się pójść ze skargą do dyrekcji liceum.

K O N I E C




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

PS. Ta krótka historyjka stanowi zarazem zapowiedź, wstęp do kolejnej, kilkuodcinkowej serii pt.: Klucz.


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach