Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Pozegnanie jesieni

Przed paroma tygodniami uczestniczyłam w weekendowej wycieczce. Kolega z biura podróży organizował taki wypad na pożegnanie jesieni. Pretekst dobry jak każdy inny. Mężowie zgodzili się, wcześnie wpłaciłyśmy zaliczkę, więc uzyskałyśmy zniżkę. Pokoje dwuosobowe, dwa posiłki dziennie, nawet bogaty program zwiedzania. Zapowiadał się fajny weekend. Pojechałam z Darią, moją przyjaciółką.

– Bogusia, pojedziesz? Bo sama nie mam ochoty – zachęcała mnie Daria.

No i pojechałam...

Między nami istnieje spora różnica wieku (30 l. – 44 l.), ale mieszkamy w bloku, w tej samej klatce, więc kilka razy pomogłam jej przy dziecku, kiedy wychodziła z mężem albo szła na większe zakupy. Nie musiała się rewanżować, ale upiekła mi kiedyś świetny tort i w kilka godzin wyratowała nas z opresji przed wyjściem na imprezę, bo moja gorsza połowa zapomniała zamówić! Chyba każda ma w pamięci takie, ‘cementujące’ związek, doświadczenia... Daria nie chciała pieniędzy, więc w rewanżu przynajmniej zaprosiłam ją do kawiarni, potem ona mnie do siebie i tak zaczęła się nasza znajomość. Kiedy nasi mężowie są zbyt zajęci, jej jeździ TIR-em po Europie, mój w dziale handlowym dużej firmy, więc też nie ma tygodnia, żeby nie wyjeżdżał w sprawach realizacji umów, kontroli sprzedaży, bądź do potencjalnych kontrahentów, to spotykamy się na plotki, kawę.

Daria jest naturalną blondynką o gęstych włosach uczesanych w klasycznego boba. Włosy nie sięgały do brody, co przy jej sylwetce nie było korzystnym rozwiązaniem, ale nadawało jej twarzy łagodny wyraz. Wyglądała atrakcyjnie, trochę przy kości, przytyła po dziecku. Słodycze też lubiła, ale jeszcze tłuszcz się nie wylewał znad spódniczki. Miała duży, jędrny biust, który chętnie eksponowała. Natomiast ja jestem szatynką o lekko kręconych włosach, w miarę szczupła, bez tłuszczu w biodrach i na brzuchu, ale i biust mam mały, proporcjonalny do sylwetki.

Daria już w trakcie jazdy autobusem była dziwnie podekscytowana. Na co dzień spokojna, pogodna, wyluzowana, a teraz...

– Bo zje dwa razy dziennie czy nadrobi zwiedzanie za cały rok? – uśmiechałam się w duchu. 

W piątek, kilka minut po godzinie 16. autobus ruszył. Był prawie pełny. Każdy wydawał się zadowolony. Panowało naturalne ożywienie. Alkohol zaczął krążyć po autobusie. Wszyscy integrowali się, ale w granicach rozsądku. Daria nadal podekscytowana, plotkowała jak wszystkie i co jakiś czas ukradkiem rozglądała się. Po trzech godzinach jazdy wysiadłyśmy z autobusu. Potem standard: bagaż, recepcja, winda, szybka toaleta i kolacja. Była smaczna i szybko minęła, bo przesiedziałyśmy ją w towarzystwie dwóch kolegów z naszego miasteczka. W autobusie jeszcze siedzieli z żonami, ale podczas kolacji już z nami. Ich żony to aprobowały, bo z kolei one kolację spędziły ze swoimi koleżankami. Nawet nie spojrzały na mężów. Nadrabiały zaległości w plotkach.

– Dzięki, dziewczyny, że mogliśmy do was dołączyć. Naprawdę, miło nam – mąż jednej z nich spojrzał na kolegę, który potakiwał w milczeniu. – Z wami chociaż można normalnie zjeść i wypić, bo z nimi... – z grymasem pokręcił głową, ruchem brwi wskazując stolik, przy którym siedziała żona.

Zaraz wsparł go milczący kolega: 

– Kurde, sorki, dziewczyny, ale jednego nie rozumiem. Może mi wytłumaczycie? One ciągle siedzą we czwórkę: trzy godziny w autobusie i teraz jeszcze przy kolacji. Jeszcze we cztery czekały na autobus... No, maraton – z niedowierzaniem pokręcił głową. – Ciągle rozmawiają! Ciągle jedna przez drugą! Zawsze mówią przynajmniej dwie jednocześnie. I rozumieją się! – zamilkł i nabrał powietrza. – Dziewczyny! O czym?! O czym można tyle ględzić?! – zacisnął pięści i oparł o blat stolika. Nachylony nad stolikiem patrzył na nas z rozpaczą w oczach. Na jego twarzy malowało się cierpienie. Aż było mi go szkoda.

Daria popatrzyła na nich, na mnie i rozsądnie zaproponowała:

– Panowie, napijmy się!

– Ooo! Dziewczyny, coraz bardziej podoba mi się wasze towarzystwo!

– No, mnie też! Dziewczyny, wracamy tylko z wami! Żony niech siedzą ze swoimi koleżankami.

– Wiecie, gdybyście kiedyś miały ochotę wyskoczyć na kielicha, dzwońcie do mnie!

– Do mnie też!

Z uśmiechem im się przyglądałam i przysłuchiwałam. Znaliśmy się co najmniej od kilkunastu lat:  

– Będę pamiętała. I trzymam za słowo.

– Jasne, Bogusia! Naturalnie. Tylko zabieraj za sobą Darię! Zawsze chętnie popatrzymy na taki super biust. Cha, ha, cha!

Daria uśmiechnęła się i pogroziła im palcem. Jednak było widać, że uwaga dotycząca biustu sprawiła jej przyjemność. Nawet poprawiła się na krześle, nieco wypinając obiekt ich szczególnego zainteresowania.

Przewróciłam oczyma.

– Ona jest taka głodna komplementów... – wykrzywiłam usta. – I niezbyt wymagająca. Nie rażą jej takie niewybredne żarty.

W sobotę, po zwiedzaniu, wyszłyśmy jeszcze na długi spacer. Nie chciałyśmy siedzieć w pokoju. Reszta szykowała się na zapowiadany wieczorek. Kiedy wróciłyśmy, w hotelowej restauracji trwała jakaś impreza, było sporo par na parkiecie. I to w różnym wieku! Nie tylko z naszej wycieczki. Poszłyśmy do pokoju, przebrałyśmy się i wróciłyśmy do restauracji. Nikt nas nie szukał. Ponieważ brakowało wolnych stolików, rozczarowane usiadłyśmy przy barze. W zasadzie przyszłyśmy tylko coś zjeść, ale skoro brakowało wolnych miejsc, zdecydowałyśmy się na bar. Miejsce nie najlepsze, ale co zrobić? Zamówiłyśmy i, w drodze wyjątku, dostałyśmy posiłek przy barze, chociaż kelnerka miała niewyraźną minę. Po posiłku odwróciłyśmy się na barowych stołkach i patrzyłyśmy na tańczących.

– Kieliszek wina? – Daria podrygiwała, obserwując pląsy. Wiedziałam, że lubi tańczyć. Skończyła jakieś kursy, na pewno miała ochotę trochę poszaleć i przy okazji popisać się umiejętnościami.  

– Czemu nie? – kiwnęłam głową.

Daria złożyła zamówienie. Przyjaciółka ubrała się elegancko: częściowo ażurowa, biała bluzka z niebieskimi wykończeniami i krótka niebieska spódniczka, czarne sandałki na szpilce, czarne pończochy. Świetnie pasowały do blond włosów. Całość uzupełniła złotym łańcuszkiem na szyi i złotą bransoletką z kompletu. Ja też nie siedziałam w kaloszach i ogrodniczkach, chociaż na pewno nie wyglądałam tak wystrzałowo. I byłam od niej znacznie starsza. Jestem realistką.

Siedziałam z kieliszkiem i obserwowałam przyjaciółkę. Wokół nas krążyło takich trzech. Chłopak w jej wieku, może nieco starszy, Bartek, tańczył z nią już trzeci kawałek. Łyknęłam wina, rozpoczął się kolejny utwór, wolniejszy od poprzedniego. Mirosław, szczupły brunet, liczący ze czterdzieści wiosen, zmienił kolegę. Daria cały czas uśmiechnięta i rozgadana. Nawet się nie rozglądała po parkiecie. Trzeci, łysawy, najstarszy i tęższy od nich, Stanisław stał obok mnie, oparty o blat baru, pił swojego drinka i próbował zabawiać mnie rozmową. W końcu odstawiłam kieliszek i poszłam z nim na parkiet. Osamotniony Bartek pił tonic.

- Och, ciepło tutaj. Za ciepło! I duszno – Daria wachlowała się odważnie rozpiętą bluzką.

– No tak, ale na dwór lepiej nie wychodzić po tak intensywnych tańcach – ostrzegł Stanisław.

– Fakt, zaduch staje się nie do wytrzymania. Jeżeli panie zaproszą nas, to może weźmiemy szampana i wypijemy u was na pożegnanie? – zaproponował Bartek. – Tam na pewno jest chłodniej niż tutaj.  

Daria ochoczo zgodziła się w naszym imieniu:

– Przynajmniej nie będzie takiego tłoku ani hałasu!

Co mi pozostało? Ze sztucznym uśmiechem przytaknęłam. Potem tańczyłyśmy jeszcze z kwadrans. Panowie kupili zapowiedzianego szampana i uciekliśmy do pokoju z butelką i kieliszkami.

Rzeczywiście, w naszym pokoju było znacznie przyjemniej. Chłodniej, bez zaduchu, miły zapach, bo po naszym wyjściu w powietrzu unosił się bukiet naszych perfum, dezodorantów i mojego lakieru. Uchylone okno gwarantowało dopływ świeżego powietrza.

Facet odpowiednio wycelował butelkę przy otwieraniu, bo strumień szampana prysnął w kierunku Darii. Strzał był celny. Płyn osiadł na jej bluzce.

– Och! Przepraszam! To był przypadek! – mężczyzna, Mirosław, wydawał się szczerze przejęty, ale i tak uśmiechał się.

– Nic się nie stało. Poradzę sobie – przyjaciółka uśmiechnęła się pobłażliwie. Zareagowała tak, jakby codziennie spryskiwano ją szampanem. Poszła do łazienki zetrzeć plamę wodą i po chwili wróciła w całkowicie rozpiętej i jeszcze bardziej mokrej bluzce. Biały stanik podnosił i tak spory biust, niewiele zakrywając i efektownie eksponował go. Panowie gapili się na nią tak intensywnie...

– Co oni? Wierzą, że stanik sam się rozepnie? – przez chwilę bawiło mnie ich podniecenie. Każdy trzymał kieliszek napełniony szampanem, ale widok nieco roznegliżowanej młodej kobiety zdominował ich percepcję. Inne bodźce już nie miały do nich dostępu. Poczułam się trochę nieswojo, poruszyłam się niespokojnie. Obawiałam się dalszego ciągu.

– Zaraz się przebiorę – Daria uśmiechnęła się przepraszająco. Nie sprawiała wrażenia skrępowanej swym swobodnym ubiorem.  

– Ależ nie ma takiej potrzeby! – zaprotestował  i poderwał się z fotela ich najbardziej wygadany kolega, Mirek. Podszedł i zaczął wygładzać jej bluzkę. Krople wody ścierał również z dekoltu. Chwilę później robił to językiem. Daria nie protestowała. Szeroko uśmiechnęła się i odchyliła głowę.

Dwaj pozostali, wpatrzeni w nią, w milczeniu siedzieli w fotelu i na jej tapczanie. Niewiele brakowało, a mieliby pootwierane usta. Już spore wrażenie wywarła, wychodząc do nas z biustem ubranym w biały, ‘kusy’ stanik. Była opalona, więc kontrast jeszcze bardziej podkreślał jej walory.

– Wiedziała o tym od początku... – uśmiechnęłam się w duchu i momentalnie przygasłam. – Jej właśnie o to chodziło! – dotarło do mnie. Poczułam uderzenie gorąca. To reakcja na nieprzyjemną wiadomość. Starałam się nie okazywać zdenerwowania, ale z rosnącym niepokojem przyglądałam się rozwojowi sytuacji.

Tymczasem Mirek objął Darię i zaczął z nią tańczyć do muzyki z radia. Teraz lizał, całował jej szyję i kark. Coś szeptał do ucha. Poruszali się powoli, zmysłowo, muzyka w zasadzie była tylko tłem dla ich zachowania. Na pewno nie wsłuchiwali się w nią. Daria objęła go, znieruchomieli i całowali się. Kiedy się uwolnił od jej ust, pociągnął dziewczynę na tapczan. Kolega, Stanisław, szybko odsunął się na jego koniec. Przyjaciółka z gracją ułożyła się na wznak na swoim tapczanie. Mirek usiadł tuż przy niej, pochylił i znowu się całowali. Jednocześnie majstrował przy staniku i już po chwili wyciągnął go spod pleców dziewczyny. Wtedy wyprostował się i zsunął stanik z ramion i piersi.

Jego koledzy, wychyleni ze swoich miejsc, w milczeniu wpatrywali się w obnażony biust, a Daria z uśmiechem szeroko rozłożyła ramiona.

– Śmiała dziewczyna – zdumiona patrzyłam na nią szeroko otwartymi oczyma. – W ogóle nie czuje się skrępowana!

Panowie byli zachwyceni nagim biustem. Szczególnie robił wrażenie na tle czterech ubranych osób.

– Łał! Każdy chętnie pobawi się takim wspaniałym biustem! – komplementował ją podekscytowany Mirek. Chyba nie sądził, że dziewczyna tak łatwo da się nakłonić do rozebrania. – Niejedna kobieta może ci zazdrościć!

– Ech! No, jest co podziwiać!

– Świetne cycki! I jakie duże!

– Mam nadzieję, że nie skończymy na podziwianiu, cha, cha!

– Żal, że tyle dobra się marnuje, he, he!

Też miałam okazję po raz pierwszy obejrzeć nagie piersi przyjaciółki. Faktycznie, były duże i mimo wykarmienia dziecka nadal dobrze się prezentowały. Zachowały jędrność, więc sterczały. Mirek ściskał je, prezentując kolegom.

– Może ćwiczy? – zastanawiałam się. Wiadomo, że żadna nigdy wszystkiego nie powie innym. Z kolei moje piersi były znacznie mniej okazałe i nie tak jędrne jak jej. – No, wiek też robi swoje – usprawiedliwiałam się przed sobą.

Mirek nie wytrzymał. Dwoma gwałtownymi ruchami ściągnął buty i położył się na Darię. Ona śmiała się głośno. Kiedy poczuła jego ciężar na sobie, najpierw szeroko rozsunęła nogi, a potem objęła go ramionami. Jej śmiech stopniowo cichł. Mężczyzna szarpnięciem podciągnął spódniczkę. Widziałam całe pończochy i kawałek ciała ponad ich zakończeniem. Jeszcze dojrzałam czarne, koronkowe stringi.  

– Czyli jest kompletnie ubrana... – wyłącznie na swój użytek skomentowałam zjadliwie. Ot, taka mała przyjemność.

Kochanek, opierając się na lewym przedramieniu, prawą dłonią rozpiął rozporek, wyjął sztywnego penisa ze slipek i odsuwając stringi, wsunął go do pochwy. Po uderzeniu bioder penis wbił się aż po nasadę.

– Oooch! – krzyknęła. – Tyyy... – dodała znacznie ciszej rozmarzonym, niskim tonem.

On nie zwracał uwagi na jej reakcję. Rytmicznie poruszał biodrami. Oboje byli tak podnieceni, że nie musiał nawilżać cipki ani penisa.

– A może w łazience wysmarowała się lubrykantem? – przemknęła mi taka myśl.

Daria obejmowała go rękoma, postękiwała coraz głośniej i właśnie objęła go lewą nogą. Prawa wbijała się w materac tapczanu. Mirek jeszcze mocniej uderzał biodrami. Daria jeszcze głośniej stękała. Pocałunkiem zatkał jej usta. Kiedy przestał ją całować, podniosła tułów, mocno obejmując kochanka, jęknęła przenikliwie i puściła go. Doszła. Padła na tapczan, rozrzucając ramiona. Głęboko i intensywnie oddychała. Piersi falowały. Powoli zmniejszało się napięcie mięśni. Rozluźniała się. W końcu oprzytomniała, otworzyła oczy i pogodnie uśmiechnęła się do Mirka. On cały czas rżnął ją.

Jeszcze chwilę pracował biodrami. Zatrzymał się i wyszedł z mojej przyjaciółki. Stanął przy tapczanie, jednym kolanem oparł się o tapczan i rozpinał spodnie. Zsunął je wraz ze slipami aż do kostek. Teraz widziałam jego goły tyłek. Zdeprymowana odwróciłam głowę. Tylko ja tak zareagowałam.

– To co? Będziemy się zmieniać? – rzucił w kierunku najstarszego z nich, Stanisława. W odpowiedzi mężczyzna kiwnął głową.

W tym czasie Daria położyła się na boku i niecierpliwym ruchem sięgnęła po penisa.

– Zachowuje się, jakby w domu pościła miesiącami! – ciągle byłam zaskoczona jej zachowaniem.

Obciągała mu, kiedy do jej pupy przysunął się drugi z mężczyzn, ten najstarszy z nich, łysawy i z brzuszkiem. Stanisław. Już zdążył zdjąć buty, spodnie i slipy. Penis mu sterczał i wydostawał się z niego śluz. Zebrał wydzielinę i wtarł w cipkę.

– Ale zabezpieczasz się? – zapytał niespokojnie.

– Jasne – odpowiedziała wyluzowanym głosem.

– No, myślę! – uśmiechnęłam się. – Tyle narzekała na temat pierwszej, niechcianej ciąży, że teraz jest ekspertką od zabezpieczeń. Wiedziałam, że kocha dzieciaka, ale ciąża ‘przytrafiła’ się w trudnym dla nich, finansowo, czasie. Zawsze się odgrażała, że drugie to „ona sama zaplanuje, bo na męża nie ma co liczyć”. Nie wnikałam w szczegóły tej opinii.

Stanisław poklepał ją po pupie, lewą nogę w czarnej pończoszce położył sobie na ramieniu, prawą, ugiętą w kolanie, przesunął nieco wyżej w kierunku jej brzucha. I klęcząc, wepchnął członek do pochwy.

– Mmm... – tylko w ten sposób zdołała okazać, obciągając Mirkowi, że odpowiada jej drugi penis w pochwie.

Nie chciałam wierzyć w to, co widzę:

 – Mężatka, matka dzieciom, stabilna emocjonalnie, pracująca, rozsądna... Stuka się z trzema obcymi facetami! – analizowałam gorączkowo. Nadal nie byłam w stanie odezwać się. Nie wiedziałam, gdzie podziać oczy!

Stanisław majstrował palcem przy jej odbycie. Chyba kręciła pupą, protestując przeciw takim praktykom, ale drugi kochanek też jej nie słuchał. Brał ją z równie dużym pożądaniem co pierwszy. Daria poruszała się na tapczanie w rytmie uderzeń jego bioder. Tak samo przesuwała się lewa pierś, aż złapał ją Mirek. Trzymał tylko brodawkę i ciągnął ją, wykręcał. Musiała czuć ból, ale nie protestowała.

– Widocznie taka ‘wysublimowana’ pieszczota sprawia jej przyjemność – uznałam, obserwując reakcje przyjaciółki.

Facet z uśmiechem bawił się brodawką i obserwował dziewczynę. Wyraźnie podniecony chciał usłyszeć jej jęki albo prośbę o przerwanie pieszczot. 

Daria znowu głośno jęczała. Tym razem był to efekt spółkowania ze Stanisławem. Mężczyzna jeszcze pocierał jej łechtaczkę, głaskał pupę, wtykał palec do odbytu, muskał dół pleców, głaskał nogę. Dawał jej tyle satysfakcji! Spojrzała na niego z wdzięcznością. Mirek nie pozwolił jej przerwać obciągania.

– Może też spróbujemy? – spytał mnie Bartek. Siedziałam na swoim tapczanie, więc usiadł obok mnie, objął ramieniem, a wolną dłonią złapał za pierś. Z uśmiechem patrzył mi w oczy. Po uścisku czułam, że nie chce słyszeć odmowy. Jego dłoń nie próżnowała. Właśnie wsunęła się pod bluzkę, za stanik i złapała drugą pierś. Dłonie miał spore, silne, ale delikatne w dotyku. Czułam jak brodawka reaguje na obcy dotyk. – Najpierw we dwoje, jeżeli tak wolisz. O! Fajne masz cycki. Jeszcze jędrne. Będzie się czym pobawić.

– Eee, nie. Dzięki, raczej nie. Daria musi wam wystarczyć – starałam się zabrzmieć wesoło. – Ale chętnie popatrzę – uśmiechnęłam się pogodnie i próbowałam odsunąć. Bezskutecznie.

– Ej! Dokąd? Nie uciekaj! – roześmiał się. – Nie musisz się krępować przy młodszej koleżance. Nam się podobasz – uścisk dłoni Bartka na piersi nie zmienił się. Bawił się brodawką. Z kolei drugą ręką objął mnie mocniej i z powrotem przyciągnął.

Daria jęczała coraz głośniej. Stanisław też coraz głośniej sapał, silnie uderzając biodrami. Pocił się. Dziewczyna szamotała się, wyginała, napinała mięśnie, ale nie uciekała spod penisów. Po prostu zbliżało się drugie szczytowanie.

– Widzisz? Koleżanka jest zadowolona z naszych starań – dłoń Bartka zdążyła opuścić moją pierś i wsunęła się pod spódniczkę.

Z wrażenia zesztywniałam i zacisnęłam nogi. Patrzyłam na drugi tapczan i nic nie widziałam.

– Spoko, tylko trochę ciebie rozgrzeję – Bartek nadal był stanowczy w uchwytach i nadal zwracał się pogodnym tonem. Jeszcze nie irytował go mój upór.

– Co jest? Problemy z naszą damą? – Stanisław zatrzymał się, patrząc na nas.

Daria cicho rzęziła. Chyba doszła. Nie pytałam. Mężczyzna wyciągnął palce z jej pupy, drugą dłonią macał jej pierś. Cofnął biodra i sterczący penis wypadł z Darii. Głośno westchnęła.

– Zmiana – rzucił do Mirka.

Ten po chwili wysunął się z jej ust, wrócił na poprzednie miejsce i ukląkł na tapczanie. Też założył sobie lewą nogę Darii na ramię i wszedł w nią. Cicho westchnęła i zacisnęła wargi. Mężczyzna zaczął powoli, ale rytmicznie poruszać biodrami. Palce prawej dłoni znalazły drugi otwór i dwa wsunęły się. Cofnął dłoń i wsunął trzy. Nie protestowała.

– Posmakuj swojej pupci – Stanisław rzucił do Darii i wsunął w jej usta palce. Dziewczyna zaczęła je oblizywać. Tuż przed jej twarzą kołysał się sterczący, wilgotny penis. Złapała go i powoli masowała.

– Bartek, zastąp mnie – rzucił Stanisław i wycofał się.

Niewidzącym wzrokiem Daria spojrzała w naszym kierunku. Wciąż leżała na boku i cieszyła się z doznań, jakie zapewniał jej Mirek. Przymknęła oczy, zagryzła wargi, odrzuciła głowę do tyłu.

Po chwili stanął przy niej nagi Bartek. Potrzebował zaledwie nastu sekund, żeby zdjąć buty, spodnie, koszulę i slipy.

– No, obciągaj – zachęcił ją miękkim głosem i chwycił za włosy. Dziewczyn otworzyła oczy, spojrzała na niego, zadowolona z oględzin, uśmiechnęła się  i wzięła penisa w usta. Na pewno miał większego niż dwaj pozostali.

Stanisław stanął przede mną. Przez moment stał i patrzył na mnie. Podniosłam wzrok, spojrzałam na niego i ponownie utkwiłam spojrzenie w drugim tapczanie.

– Ciągnij, tylko solidnie – zażyczył sobie Stanisław. Złapał mnie za głowę i stanowczym ruchem wcisnął mi penisa do ust.

Zaskoczył mnie swoim zachowaniem, więc dławiłam się i szarpałam. Chciałam cofnąć głowę. Próbowałam językiem wypchnąć penisa, który, rzeczywiście, był sztywny. Nic z tego, nie udało się.   

– Spokojnie! Obciągaj! – rzucił groźniejszym tonem. W odruchu protestu chwyciłam go za ręce i chciałam odciągnąć, ale on był naprawdę silny. I jeszcze energiczniej poruszał biodrami.

– Rucha mnie w usta! – zdumiałam się. Mocny uchwyt nie pozostawiał złudzeń. Uszczypnęłam go w rękę.

Nie drgnął, ale jedną dłonią mocno przycisnął mnie do siebie. Członek w całości znalazł się w moich ustach. Drugą dłonią chwycił mnie za ucho i mocno pociągnął. Potem wykręcił mi ucho. Kiedy już bardzo bolało, puścił i uderzył mnie w twarz!

Bartek od tyłu dosiadał Darii. Ona klęczała na tapczanie na czworakach, a on stał za nią i trzymał w pasie. Uginając nogi w kolanach potęgował ruchy bioder. Za każdym razem mocno wbijał w nią członek. Nadal obciągała Mirkowi. Z jej ust wyciekała ślina zmieszana ze śluzem. Krople spadały na pościel albo na dywanik. Piersi kołysały się zamaszyście. Dziewczyna pojękiwała głośno. Chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, co się dzieje. Ale nie miała zamiaru protestować.

– Więcej nie próbuj takich sztuczek, bo będę bardziej stanowczy! – ostrzegł mnie Stanisław i pchnął na tapczan.

Zmęczona i przestraszona leżałam na tapczanie. Ciężko oddychałam. Nie tak wyobrażałam sobie przebieg tego spotkania. Za chwilę znowu był przy mnie.

– Proszę, napij się! – po tych słowach przytknął butelkę do moich ust.

Nie chciałam pić, ale nie o to byłam ‘proszona’. Mimo to próbowałam różnych sztuczek: zatkać wylot butelki językiem, odsunąć głowę, zacisnąć zęby. Zatkał mi nos i trzymał tak długo aż szyjka butelki wpadła w usta. Parę razy prychnęłam alkoholem, ale zatkał mi usta i musiałam kilka razy łyknąć płyn. Ponieważ drażnił mi gardło, więc po konwulsyjnych ruchach ciała, Stanisław zlitował się i odstawił butelkę. 

Leżałam na wznak z rozrzuconymi rękoma, oddychałam jak po długim biegu pod górkę. Łapczywie łapałam powietrze i czułam, że coś jest nie tak. Nie miałam siły podnieść się. W końcu spojrzałam. Stanisław unosił moją nogę i ściągał mi majtki!

– Nie! Proszę! Nie! – oponowałam słabo. Alkohol i mocowanie z nim wyczerpało mnie. – Zostaw mnie... – nie miałam dość siły, żeby podnieść się. Po kilku szarpnięciach majtki zawisły na jednej z moich szpileczek, a Stanisław przydusił mnie swoim ciałem. Nadal szamotałam się z nim, ale szybko słabłam. Byłam zmęczona, chciałam spać. Alkohol osłabił mnie. Kiedy leżałam na lewym boku, przytrzymał moją nogą i sprawnie wszedł we mnie!

– W końcu skorzystasz z nas... – stęknął. – Niepotrzebnie się tak szarpałaś. Każda to lubi, tylko udaje nieprzystępną.

Mówił i powoli poruszał się we mnie. Wygiął się i głębiej wbił penisa. Stęknęłam. Rytmicznie rżnął mnie. Macał piersi i bawił się włosami. Pieścił łechtaczkę. Leżałam bezwładna i stękałam. Nawet nie miałam siły otworzyć oczu.

– Skorzystaj z okazji! Zobacz, jak bawi się twoja koleżanka – rzucił wesołym tonem. Przytrzymał mnie i ciągle tkwiąc w pochwie, położył się za mną. Teraz miał mnie w bocznej od tyłu. – Nieźle jest, co? – zaczął stękać, kiedy nie doczekał się odpowiedzi. Ruchał mnie w swoim tempie, raczej monotonnie, ale czasami unosił mi nogę i wtedy jeszcze przyśpieszał na kilka ruchów. Nie chciałam, ale jęczałam. Organizm doceniał jego starania.

Daria siedziała odbytem na członku Bartka, a Mirek ruchał pochwę i jeszcze trzymał jej nogę. Dziewczyna rzucała głową na boki, stękała, pojękiwała. Jeżeli miała dość siły, obejmowała kochanka. Piersi i tłuszczyk drżały przy uderzeniach bioder Mirka. Dziewczyna fryzurę miała w nieładzie, na ustach ślady śluzu, a skóra ładnie połyskiwała od potu. Jej stopy unosiły się i opadały w rytm uderzeń penisa w pochwie.

– Jeszcze! Jeszcze... Mocniej! – tyle potrafiła wystękać. Dłonią dociskała jego pośladki. Wydawała się nienasycona.

Kiedy zmęczyli się, zmienili pozycję. Teraz Bartek ruchał ją na boku od tyłu, a Mirek klęczał i ruchał w pochwę. Daria kwiliła z rozkoszy i na wszelki wypadek wbiła twarz w pościel. Dochodził tylko stłumiony jęk.

Kiedy znowu spojrzałam, Daria ujeżdżała i całowała Bartka, a Mirek ruchał odbyt. Bartek również zajął się „tańczącymi” piersiami. A mnie było tak lekko...

– Nie ma Stanisława? – zdziwiłam się.

A on właśnie podszedł do nich, stanął przy głowie Darii i pociągnął ją za włosy. Trochę skręcił jej głowę do siebie i od razu zrozumiała. Uśmiechnęła się, otworzyła szerzej usta i pochłonęła jego penisa. Energicznie poruszała głową.

– Zrobiła to bez przymusu! – dziwiłam się. Patrzyłam przez chwilę. Daria była ruchana przez trzech mężczyzn jednocześnie. Pierwszy raz widziałam taką scenę. Cała czwórka była zadowolona z przebiegu zabawy. Daria znowu jęczała, liżąc członek. Mężczyźni podzielili się piersiami.

Kiedy znowu otworzyłam oczy, Daria siedziała odbytem na innym penisie. Teraz ustawili się w poprzek tapczanu. Kto był w jej pochwie, a kto w ustach... Taka informacja już zdecydowanie przekraczała granice mojej percepcji.

Kolejne przebudzenie i widzę Darię leżącą na wznak ze śladami spermy na twarzy. Jeden z mężczyzn masuje penisa i właśnie się spuszcza na twarz stękającej blondynki. Trzeci rucha jej odbyt, a szyjką butelki po szampanie rucha pochwę. Chyba tak było... Zasnęłam. Niczego więcej nie zapamiętałam.

Obudziłam się około 9. Nie czułam się najlepiej, ale po którejś próbie zwlekłam się z łóżka, rozebrałam, robiąc „gniazdo” i poszłam pod prysznic. Nie miałam majtek, ale jeszcze pamiętałam, dlaczego. Zaschnięty śluz na ustach też kojarzyłam.

– Stanisław – warknęłam tonem, który każdego zniechęciłby do amorów. Bluzkę i stanik też miała rozpięte i pogniecione, ale tego już pamiętałam. – Jeszcze któryś dobierał się do mnie? – Zanim weszłam pod prysznic, siadłam na klozecie i wydaliłam resztę spermę. Później sprawdziłam. W pościeli też jej trochę zostało. I na twarz. I we włosach też.

– Czyli przynajmniej jeszcze jeden z nich mnie wyruchał – skonstatowałam zdegustowana. Wiedziałam, że za dużo wypiłam i wykorzystali to. Odbyt też mnie bolał.

Daria jeszcze spała. Zupełnie naga. Między nogami tkwiła butelka po szampanie. Coś mnie tknęło. Wzięłam iPada i zrobiłam jej kilka zdjęć. Odwróciła się. Widziałam nagą Darię. Pokazywała gołe piersi i butelkę wetkniętą w odbyt. Teraz dotykała jej dłonią.

– Czyli coś jeszcze pamiętam – mruknęłam i pstryknęłam kilka zdjęć.

Daria zaczynała budzić się, więc szybko schowałam tablet do torebki. Ciężko szła nam rozmowa. Biedna dziewczyna musiała wypić parę łyków wody, zanim zaczęła mówić. Rozkręcała się powoli. Ożywiła się dopiero, kiedy spojrzała na zegarek i przypomniała sobie, gdzie jesteśmy.

– Cholera! A wiesz, wczoraj miałam ochotę polizać się z tobą!

– Co?! Jak?! Gdzie?!

– Wszędzie! – roześmiała się głośno i klęcząc, lubieżnie przeciągnęła. Poruszyła piersiami, przeciągając się. Ponieważ nie zareagowałam, sięgnęła po butelkę i szyjką masowała łechtaczkę. Wyzywająco patrzyła na mnie.

Podejrzewam, że gdybym wtedy do niej podeszła, a jeszcze nie byłam kompletnie ubrana, to w ogóle nie poszłybyśmy na śniadanie.

– No, nieźle się potem rozkręciłaś! – śmiała się Daria, poprawiając włosy. – Ależ z ciebie była diablica! Nic, tylko brać, jak daje! Nawet proponowali ci weekend we czworo! – chichotała. – Chociaż jeszcze sugerowali posiłki w postaci dwóch kolegów, chi, chi...

– Daj spokój! Nigdy nie chcę do tego wracać – definitywnie ucięłam temat.

W niedzielę ostatnie przyszłyśmy na śniadanie. Ledwie zdążyłyśmy. Seks i alkohol wyczerpały nas, więc obie byłyśmy zmęczone i chyba na kacu. Chociaż tylko we mnie wmuszono sporo alkoholu. Z kolei Daria była bardzo zadowolona i w dobrym humorze. Czasami wspominała, jak świetnie się bawiła. Nie podejmowałam tematu. Po facetach nie było śladu. Daria twierdziła, że pożegnali się i wyszli „nieco później”.

– Ty już spałaś – machnęła na mnie ręką.

Fakt, niewiele pamiętam po tym, jak dosiadł mnie Stanisław. Przy pakowaniu stwierdziłam, że zabrał mi również majteczki.

– Pewnie zbiera takie trofea zaliczonych kobiet – mruknęłam do siebie.

Od Darii nie dowiedziałam się zbyt wiele o przebiegu nocy, bo nigdy jej o to nie zapytałam. Dlatego nie dowiedziałam się, czy jeszcze któryś skorzystał ze mnie. I nie chciałam wiedzieć. Ona jakoś nie kwapiła się do opowiadania swoich przeżyć, a ja jej nie zachęcałam. Podejrzewałam, że dla niej najważniejsze było moje milczenie w obecności męża. Ale wiem również, że spotykała się z tymi trzema facetami, bo pilnowałam jej dziecka, kiedy ona znikała na noc. Bodajże po roku, albo po prawie dwóch latach, ich znajomość umarła śmiercią naturalną, jednak Daria nadal spotykała się z innymi mężczyznami. Oczywiście, wyłącznie pod nieobecność męża.

K O N I E C




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach