Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





"Czlowiek", uwertura (1/3)

Pierwszy dzień wakacji był już upalny, co miało oznaczać, że lato będzie jeszcze gorsze. Konduktor sprawdzający mój bilet i legitymacje szkolną złożył mi życzenia. Może powinienem szykować się właśnie do swojej imprezy z okazji osiemnastki, a nie siedzieć w rozgrzanym jak piekarnik pociągu. Tam jednak dokąd zmierzałem, całe wakacje miały być imprezą całego milenium, a jeśli mi się spodoba, to po krótkiej przerwie mogły trwać do końca życia.
Po tacie odziedziczyłem brak subtelności. Staruszek trzy razy upewnił się, że chce jechać i od swojego gospodarza usłyszałem, że zaczął rozmowę z nim od „mam nadzieje, że nie jest pan jednym z tych bogatych pedałów, którzy przyciągają młodych, ładnych chłopaków swoimi pieniędzmi”, co wzbudziło w nas obu rozbawienie. Przestrzelił się tak bardzo, że kula prawie trafiła jego samego. Nie mogłem go winić, byłem jedynakiem, ale w pewnym momencie naszego życia stwierdziliśmy, że nie będziemy sobie wchodzić w drogę, jedynie czasem na niej przystawać by pogadać. Miałem nadzieje, że w końcu znajdzie jajca, których namiastkę wciąż posiadał i pozna jakąś kobietę, która go będzie uszczęśliwiać. Nawet jeśli nie będzie gorącą macochą, którą wali się analnie pod jego nieobecność. Wierzyłem w niego.
Obiecałem wyłącznie, że wrócę z końcem wakacji na ostatni rok liceum, napiszę maturę, nie wplącze się w narkotyki ani też nie przywiozę brzuchatej dziewoi – tak, droga wolna, możesz sobie palić i pić, byle z umiarem, ufał mi na tyle i wiedział, że nie jest to na wskroś. Miał jednak wątpliwości do Wiktora, pewnie dlatego go o to zapytał. Kiedy poznaliśmy się dwa lata temu przed internet, też bym nie pomyślał, że dzisiaj będę jechał na drugi koniec kraju, a jeszcze kilka razy przekroczę różne granice państw.
Zabrałem swoją sportową torbę, w której było trochę ciuchów i wyszedłem na małym dworcu w miejscowości, której nazwy nawet nie próbowałem wymawiać. Oczy piekły mnie od słonego potu, a ubrania kleiły się do skóry. Czarny mercedes S-klasy czekał na mnie z kierowcą obok niego, który na mój widok otworzył drzwi do klimatyzowanego wnętrza. Witamy w Edenie, pomyślałem, siadając na skórzanych fotelach i rozciągając nogi.
Znaliśmy się prawie trzy lata i poznaliśmy się na stronkach dla miłośników BDSM. To, co odróżniało nas od wymieniających się zdjęciami obwiązanych dziewczyn i żon typów, które zgodziły się pozować lub fantazjujących na ten temat osób było to, że widzieliśmy w tym styl życia a nie jego krótkotrwałe urozmaicenie. Byłem przekonany, że z odpowiednimi środkami można pozwolić sobie na wszystko, czego się zechce. Spotkaliśmy się w Warszawie, pół roku po wymianie wiadomości. Rozwiał moje obawy, że mogę być zbyt śmiałym szczeniakiem o wybujałym ego, a przeciwnie, nawet traktował jak równego sobie, mimo znacznej różnicy wieku między nami. Wiktor nawet nie mógł być moim ojcem, a co najmniej dziadkiem. Jego zaufanie było na tyle duże, by kilka miesięcy temu przedstawić przed mną nie tyle wizję, a faktyczny stan i zaprosić do siebie, w czym jedyną przeszkodą było to, że musiał odbyć rozmowę z moim ojcem.
Kierowca zatrzymał się przed wspaniałą posiadłością, otoczoną rozległym terenem z różnymi zabudowaniami. Takie widzi się jedynie w filmach lub gdy mówią o gwiazdach, które mają własne pałace z siedemnastoma łazienkami. Otworzył mi drzwi i wyjął moją torbę z bagażnika. Po stopniach wolno schodziła kobieta po czterdziestce, ubrana w letnią sukienkę.
- Dzień dobry. - powiedziała z uśmiechem – Z pewnością Konrad?
- Jeśli to pytanie oznacza, że Wiktor zaprosił jeszcze kogoś, to uwierz, mogę jechać z powrotem te dwadzieścia godzin do domu. - odparłem, patrząc na nią
- Oh, nie, nie… - nadal się uśmiechała na swojej już lekko podstarzałej twarzy – Kazał przeprosić, że nie może Cię przywitać osobiście, ale ma pewne obowiązki w mieście. - kiwnąłem głową – Jestem Julia, tutejsza… Hm, gospodyni to najlepsze słowo.
- Miło mi. - podniosłem torbę z ziemi – I tak jestem padnięty jak koń po weesternie, więc nie mam z tym problemów. - również kiwnęła mi głową
- Pozwolisz więc, że pokażę Ci twój pokój. - powiedziała, zachęcając do wejścia po schodach -Zostałam poinstruowana co do twoich preferencji żywieniowych… Jeśli pozwolisz, trochę to ironiczne względem tego po co tu jesteś.
- Oh, czyli jedzenie mięsa niewinnych stworzeń jest lepsze niż znęcanie się nad ludźmi ku własnej satysfakcji? - powiedziałem idąc obok niej – Cóż, gdyby nie choroby mogące z tego wyniknąć, bezsprzecznie zostałbym ludżoercą. - nawet na moment nie traciła uśmiechu – Jeśli to dla Ciebie taki problem, mogę sobie w mieście załatwić dietę pudełkową czy coś, tylko będę potrzebował jakoś ją odbierać.
- Nie problem, skąd. - pokręciła głową – Lubie wyzwania, a nauczyć się czegoś nowego będzie z pewnością wspaniałym doświadczeniem. - prowadziła mnie wypełnionymi przepychem korytarzami, aż na piętro, gdzie stanęliśmy przed jednymi z masywnych drzwi – Mogę Ci jeszcze jakoś pomóc?
- Jeśli zasnę, to obudź mnie na kolację. - odparłem, po czym jednak zastanowiłem się – Chociaż, jeśli będę się czuł samotny w nocy, które drzwi są twoje?
- Oh, na standardy twoje i Wiktora pewnie jestem raczej nudną, dojrzałą kobietą. - pochyliła się lekko, że poczułem słodką woń jej perfum na szyi – Nie mam jednak problemów z połykaniem i seksem analnym. - rozprostowała się – Jeśli jednak naprawdę by tak było, mój pokój jest na parterze, ale nie sądzę, by miało się tak stać. - odeszła, zostawiając mnie samego
Otworzyłem drzwi, wchodząc do środka. Pokój był dość skromnie urządzony, ale nadal czuć było aurę bogactwa. Meble, poczynając od łóżka, przez szafę, komodę, szafkę nocną i duże biurko były z litego, czarnego drewna – żadna płyta i Ikea. Drugie drzwi prowadziły pewnie do prywatnej łazienki, co miałem zamiar sprawdzić już za chwilę. Uniosłem brew, patrząc na ubraną w czarną, koronkową jednoczęściową bieliznę blondynkę, o buzi niewinnego dziecka, która machała w powietrzu stopami patrząc na mnie. Kiedy zobaczyła moją minę uniosła się na łokciach, pokazując ładne krągłości biustu i nadgarstek z kokardką.
- Dzień dobry, jestem prezent. - powiedziała po angielsku
- Cześć prezent, jestem Konrad. - odpowiedziałem, rzucając torbę obok niej i zaglądając przez drugie drzwi by potwierdzić, że jest tam łazienka, cała w marmurach i złoceniach – Po za tym masz jakieś imię?
- Takie, jak będzie pan chciał. - powiedziała, siadając i ukazując lepiej opięte czarną satyną ciało
- Zawsze chciałem mieć sukę o imieniu Astrid. - odparłem, zamykając drzwi – Tak więc Astrid, co chcesz od mnie?
- Tego, co pan będzie od mnie chciał. - odparła, wciąż zadowolona z siebie – Mogę wszystko, czego on chce.
- Tak? - przyjrzałem jej się – Czyli mówisz, że jeśli rozepnę spodnie, złapię Cię za te jasne kłaki i wepchnę fiuta głęboko do gardła, to nawet nie będziesz stawiać oporu, tylko będziesz czekać aż dojdę, a potem rozerwę Ci to ubranko i wsadzę w dupę tak głęboko, aż na czubku będą resztki twojego wczorajszego obiadu? - pokiwała głowa z entuzjazmem, jakby powiedział, że może zjeść całą tabliczkę czekolady, nawet na moment nie tracąc uśmiechu – Świetnie! Więc teraz idę się umyć i przebrać, a ty poszukasz Juli, załatwisz u niej z dwie, trzy kanapki i przyniesiesz coś do picia, najlepiej z dużą ilością lodu. Jeśli nadal będę pod prysznicem, to możesz ułożyć moje ubrania do szafy. - otworzyła usta, jakby chciała zaprotestować – Mam Ci to zapisać na ręce czy zrozumiałaś?
- Myślałam o czymś innym… - zaczęła
- Ja o prysznicu i czymś do jedzenia. - wskazałem palcem drzwi wyjściowe – Biegusiem, bo pan będzie niezadowolony i Astrid nie dostanie nagrody.
Kiedy wróciłem opatulony ręcznikiem w pasie, znów leżała na łóżku, trzymając w jednej ręce talerzyk, w drugiej szklankę wypełnioną po czubek lodem. Miała wyraźnie zawiedzioną minę, ale potem to ona uniosła swoje wyrównane brwi i kilka razy na przemian otwierała i zamykała usta. W pół leżącej pozie usiadłem na łóżku i wyjąłem jej z rąk naczynia. Odwróciła się po butelkę i napełniła szklankę wodą, nadal na mnie patrząc. Po odstawieniu jej, nieśmiało wyciągnęła palce by dotknąć mojej gołej piersi.
- Pozwoliłem? - zapytałem, a ona gwałtownie cofnęła dłoń – No, ale spisałaś się, więc możesz dostać coś od Pana. - uniosłem ramiona – Możesz przytulić głowę. - ochoczo położyła się na mnie, obejmując, a ja oparłem talerz o jej głowę – O, jaki wygodny stolik.
- Jest pan dziwny. - powiedziała, a raczej wyburczała pod nosem
- Mhm, nie śpię od trzydziestu godzin, czuje się jakbym wypocił cały staw i ostatnią rzeczą jaką jadłem była sałatka w dworcowej restauracji wczoraj wieczorem. - odpowiedziałem, gryząc kanapkę – Jeśli wszedłbym do pokoju i zobaczył twoją wypiętą w moją stronę dupę z kartką „wejście obowiązkowe”, to byś zarobiła w nią kopa, lądując na podłodze a potem płakała, że nabiłem Ci guza. Myślisz, że jechałem tutaj tak długo, by mieć rozszerzoną formę masturbacji?
- Nie… - mruknęła spod talerza – To jak pan się zachowuje to jedno, ale pana wygląd. Kiedy powiedziano, że pan przyjedzie spodziewałam się kogoś innego…
- Smutne. - odparłem, od razu zabierając się za drugą – Jak będzie kolacja, to zapytam Juli, czy nie ma gdzieś pod ręką jakiegoś grubasa z kudłatym kutasem, byś mogła mu possać wyglądające jak kokosy jajka, skoro na tym Ci zależy. Zgaduje, że byś to zrobiła jakbym Ci kazał.
- Nie mogę odmówić… - burknęła znów a ja przełożyłem talerzyk na stolik nocny i palcem wskazującym przekręciłem jej twarz do siebie – Jeśli nie jest pan ze mnie zadowolony, to…
- Przyniosłaś mi kanapki i chyba ułożyłaś ubrania, więc na razie jest spoko. - odparłem – Tylko, Astrid, nawet ja nie jestem takim zwyrolem by umieszczać swojego fiuta w psie. - znów otworzyła buzię – W drugą stronę wygląda to czasem ciekawie i zabawnie, zwłaszcza jak korzysta się z feromonów i kto wie, może w ciągu kilku kolejnych tygodni będziemy mieli okazję sobie to oglądać na żywo. - opróżniłem szklankę z zimną wodą – Na razie chce się zdrzemnąć, też możesz. Jak będziesz naprawdę grzeczna, to może wieczorem pozwolę Ci pokazać, co umiesz sama z swoimi paluszkami, ale nie licz na to, że będę Ci pomagał. - wydawała się naprawdę zaszokowana – Teraz śpij.
Obudziło mnie pukanie i informacja „kolacja”. Blondynka nadal spała, kuląc nogi do brzucha, przytulona do mojego ciała z błoga miną. Obudziłem ją, sunąc palcem od policzka przez ramię aż do linii pośladka. Zamrugała parę razy i uśmiechnęła się. Usiedliśmy po dwóch stronach łóżka, ubierając plecami do siebie. Zapiąłem jedną z swoich koszul i dżinsy, a Astrid ubrała ładną, żółtą sukienkę. Kiedy wychodziliśmy, pozwoliłem się jej trzymać za ramię.
Wiktor przywitał mnie zadowolonym okrzykiem, uścisnęliśmy sobie dłonie i złożył mi życzenia, kilka razy mówiąc o tym, że dobrze mnie widzieć. Odsunąłem krzesło obok siebie i rzuciłem krótkie „Astrid, siad” i blondynka usiadła grzecznie na nim.
- Mam nadzieje, że spodobał Ci się mój prezent powitalny. - wskazał ją palcem – Te nieśmigane są najtrudniejsze do zdobycia i chłopcy byli gotowi wziąć ją w obroty, by sprawdzić czy ma w sobie ten ogień, ale powiedziałem, że nie ma mowy. Dla mojego Konrada ma być to co najlepsze. - dziewczyna zarumieniła się, chowając wzrok w talerzu – Jak tam podróż?
- Męcząco. - odparłem zgodnie z prawdą – Upadł, tłumy…
- Spokojnie, kiedy mnie będziesz opuszczał będziesz miał odpowiednie dokumenty i własny samochód. - powiedział zadowolony, siwy mężczyzna – Wszystkiego dopilnuje Julia.
Jak na zawołanie kobieta wjechała z wózkiem, na którym były ustawione talerze. Wiktor i ja dostaliśmy różne posiłki, ale ona i Astrid identyczne. Przy posiłku rozmawialiśmy raczej niewiele, głównie o sprawach nudnych i codziennych, gdy obie z kobiet milczały. Julia jeszcze na chwilę zniknęła, by wrócić po chwili z ciastem. Szarlotka w amerykańskim stylu.
- No, ale prezent powitalny to jedno. - powiedział, spoglądając na moją towarzyszkę – Ten urodzinowy powinien być znacznie bardziej wyjątkowy, niż coś, co możesz sobie tak po prostu wziąć. - nabiłem odrobinę ciasta na widelec, ale przekręciłem dłoń i niczym samolocik skierowałem w stronę swojej suni, która wyraźnie się zdziwiła, ale przyjęła łakoć – Co jeszcze mogę dla Ciebie zrobić, Konrad?
- Robisz już znacznie więcej, niż trzeba Wiktor. - odparłem, znów nabierając kolejną porcję, tym razem śmietanki – Astrid jest słodka, a jej otworek śliczny i ciasny. - znów jej podałem widelczyk – Zdaje się jednak, że to czego naprawdę gdzieś w głębi siebie bym chciał jest nawet poza twoim zasięgiem i porównywalne do tego, że dach zaraz się zapadnie pod wpływem kilku tonowego meteorytu z diamentów.
- Powiedz, a ja to ocenię. - uśmiechnął się
- Właściwie, nie proszę o to dla siebie, ale w imieniu mojego staruszka. - powiedziałem, tym razem samemu połykając kawałek placka, by mieć czas na ubranie tego w słowa – Osiemnaście lat temu nagle jego świat runął, gdy został z beczącym niemowlakiem i papierami rozwodowymi. Dosłownie, moja mama wyszła z porodówki po to, by mu je wręczyć. - odłożyłem widelec – Zawsze byliśmy więc sami. Kilka lat temu ją znalazłem, chciałem zapytać, czemu mu to zrobiła, w końcu to dobry facet. Mieszkała z jakimś nudnym fagasem, ale na szczęście, nie zrobili mi rodzeństwa, bo uważała, że „dzieci są obrzydliwe i żałuje, że byłem zdrowy, by mogła mnie wyskrobać”, a on cieszył z tego japę jakby oglądał najlepszy kabaret życia. Kiedy wróciłem do taty i mu to powiedziałem, pierwszy raz widziałem jak ten człowiek płacze. Objął mnie i płakał długo. Tamtego dnia zrozumiałem, że jestem w połowie sierotą. Ja nie miałem matki. - znów podniosłem widelec – Czego bym chciał? Dorwać oboje. Z niego zrobiłbym kurewkę, a potem podrzucił typkom gotowym na wszystko, by napełniali go z obu stron ile im pary starczy w jajkach, aż by się przelewało i krwawił. - ująłem odrobinę frykasu i skierowałem ją w prawo – Potem bym to wyciągał strzykawkami i szedł do niej. Tam moja słodziutka Astrid zapewniała by jej doznania, na które w żadnym razie nie zasługuje, ale chce by jej ciało było możliwie jak najbardziej przygotowane. - znów nakarmiłem przerażoną dziewczynę – Napełniałbym ją tą mieszanką i powtarzał, tak długo, aż zobaczę pozytywny test ciążowy. Wtedy obserwował jak dzieje się to, co ją przeraża. Przechodzi kompletny proces ciąży, jak jakaś maciora albo krowa i świetnie się przy tym bawił. I nie, to nie byłby mój braciszek czy siostrzyczka, bo ona to nie moja matka.
Przy stole zawisło milczenie, które trwało długą chwilę. Wreszcie Astrid położyła się na moich kolanach, jak łasy pieszczot szczeniak. Julia patrzała na mnie z mieszanką przerażenia i fascynacji. Jedynie Wiktor patrzał za mnie z żywym rozbawieniem.
- Wspaniałe, doprawdy, wspaniałe… - powiedział wreszcie – Za to Cię tak uwielbiam, Konrad. - rechotał radośnie - Julia, przynieś no nam buteleczkę, musimy to opić.
Reszta wieczoru upłynęła na opróżnianiu kryształowej karafki z brązową whiskey. Była smaczna, ale mój brak rozeznania w alkoholu, który do końca wakacji miał zniknąć doprowadzał do tego, że nie byłem pewny jak drogi jest ten trunek. Było już późno, gdy udaliśmy się wszyscy na spoczynek. Astrid znów zaprezentowała swoją bieliznę, zdejmując sukienkę. Przygryzła wargi, obserwując jak zdejmuje spodnie i w samych bokserkach układam się w łóżku.
- Teraz ma pan ochotę na mnie? - zapytała, niepewna - W sensie kłamał pan tam na dole i...
- Kłamałem? - zastanowiłem się i wyciągnęłam rękę pod jej brzuchem, rozpinając guziczki na kroczu i podciągając - Widzę tylko piękną, gładką różyczkę. A skoro nikt jeszcze jej nigdy nie penetrował, z pewnością ciężko będzie mi wepchnąć do niej więcej niż dwa palce.
- Chce pan sprawdzić? - pewność, która towarzyszyła jej kiedy tu przyszedłem uleciała
- A naprawdę jesteś dziewicą? - zapytałem patrząc w jej oczy
- Tak. Lekarz, który nas badał zasugerował, że może to zmienić, ale pan Wiktor powiedział, że lepiej jak zostanie w ten sposób. - zarumieniła się
- A dotykałaś się kiedyś? Bawiłaś prysznicem czy coś? - położyłem palec na nieskazitelnie gładkim wzgórku - Nie trzeba do tego wpychać ich głęboko...
- Jestem duża, więc tak... - odparła patrząc na moje palce - Było... Dobrze.
- Nie. Dobrze to mogło Ci być, jak dawałem Ci ciasto i pozwoliłem Ci spać na sobie. - oderwałem je - Zaczniemy więc od podstaw. Od teraz masz czas na naukę, jak doprowadzić Cię do stanu zawrotów głowy i bezsilności, w której błagasz wyłącznie o więcej bez zanurzania palców dalej niż o czubki. Masz coś więcej na ciele niż to. Na początek próbuj sama, może na dniach znajdziemy Ci kogoś, kto doda Ci dodatkowych palców i języka. Kiedy będziesz wiedziała, dopiero wtedy Ci to odbiorę. Liczę, że nie będzie to kostka czekolady jaką masz znaleźć, ale droga na szczyt nieba i wykrzyczenia, że nazywasz się Astrid i należysz tylko i wyłącznie do mnie. - patrzała na mnie, jak Julia przy kolacji po tym co powiedziałem o swoim marzeniu - A teraz bądź grzeczna, wejdź pod kołderkę i śpij. - podniosłem się z łóżka
- A pan dokąd pójdzie? - zapytała niepewna
- Skorzystać z kogoś, kto ma wprawę. - odwróciłem się do niej - Możesz iść ze mną, ale sądzę, że będzie to raczej fakultet posiadany przez nas naturalnie. Będzie nudno i spokojnie.
Julia otworzyła drzwi już w koszuli nocnej, przez którą prześwitywały jej duże, okrągłe cycki. Od razu wyciągnąłem rękę i wsadziłem między uda, wciskając twarz w jej szyje niczym wampir i sącząc słodką woń perfum, poruszając palcami to w górę to w dół. Nie stawiała oporów, kiedy prowadziłem ją w ten sposób tyłem do łóżka, a potem na nie popchnąłem. Podciągnąłem jej halkę w górę i złapałem za niebieskie majtki, zdzierając je z jej ciała. Chwyciłem pod udami i zbliżałem twarz.
- Nie musisz. - powiedziała cicho, łapiąc mnie za włosy
- Pytałem, co mogę? - odparłem jeszcze i wcisnąłem usta w jej cipkę
Miała rację, co do tego, że seks z nią nie będzie jakiś ekscytujący, ale był seksem. Coś jak jajecznica z pomidorami na śniadanie, względem obiadu w pięciogwiazdkowej restauracji z wymyślnymi smakami, acz znalezienie takiej o profilu bez mięsnym często graniczyło z cudem. Było na tyle dobrze, że powtórzyliśmy to z niewielkimi przerwami trzy razy, gdzie za ostatnim pozwoliłem jej nawet być na górze i przypuściłem, że nawet doprowadziłem ją tym do orgazmu. Położyła się obok i zanurzyła palce w swoim wnętrzu, oblizując palce ze spermy.
- Jak robię to ponad dwadzieścia lat, jeszcze nie trafił mi się taki zdolny. - powiedziała, znów gmerając w swojej cipce jakby moje nasienie było jakimś miodkiem - A miałam i okazję spróbować parę razy z prawdziwym rasowym ogierem, czystej krwi arabem. To ta dieta czy co?
- Może. - powiedziałem, obserwując ją - Tego konia czuć w luzach. - odparłem
- Oh, u góry została ciasna dziewczynka, jak masz takie wymagania. - spojrzała na swoje palce z smutkiem, że źródełko uschło
- Powiedzmy, że mam dobry dzień i mogę nawet czwarty raz, ale tym razem mam ochotę na lodzika. - odparłem - Co na to powiesz? Maseczka na zmarszczki?
- Powinnam się obrazić. - odparła - Ale jesteś na tyle fascynujący, że nie pozwoliłabym Ci wyjść z tego pokoju, póki tego nie zrobię. Nieskromnie przyznam, w tym jestem najlepsza.
Była. Ubrałem z powrotem bokserki i jeszcze raz rzuciłem okiem na jej ciało, które dalej kusząco zapraszało do zabawy. Ale jej twarz, z której już zdążyła zetrzeć ostatki mojej siły wydawała się zamyślona. Jakby chciała o coś zapytać.
- Mów. - powiedziałem, opierając się o drzwi
- Naprawdę byś to zrobił? - powiedziała wreszcie - W sensie to wszystko co opisałeś Wiktorowi jako swoje największe marzenie...
- Znasz mit o Edypie? Wyruchał swoją matkę i urodziła mu czwórkę dzieci. - kiwnęła głową - Powiedzmy, że do szóstki z biologi brakuje mi zaparcia by startować w konkursach. Nie ma więc problemu z tym, by syn zapłodnił matkę, ojciec córkę albo brat siostrę. Rody królewskie to robiły by zachować czystość krwi, niektórzy hodowcy zwierząt praktykują takie dalej te zagrania by utrzymać doskonałą pule genetyczną. Problemem jest ruletka genetyczna, że ostateczny produkt wyjdzie wadliwy.
- Masz na myśli, że byłbyś gotów... - zaczęła
- Nie, za bardzo mnie brzydzi jako człowiek i kobieta, więc skorzystałbym z mieszanki i potencjalny tatuś mógłby być jednym z kilkudziesięciu jeśli nie kilkuset facetów. - odparłem, uśmiechając się pod nosem - Mogę sobie sprawić inną rozrywkę, taką idealną na teraz. Kiedy będę miał na to ochotę, będę przychodził do kobiety, która wygląda do niej podobnie i ją rżnął, a na końcu spuszczał się na nią. Nie jest to to samo, ale nawet tutaj nie można mieć wszystkiego.
- Wiktor miał rację. Ty jesteś diabłem. - powiedziała, kręcąc głową – Czyli...
- Od chwili, gdy zeszłaś po schodach jak wysiadałem z samochodu. - odpowiedziałem - Używasz nawet tych samych perfum. Chyba Ci to nie przeszkadza?
- Przecież powiedziałam, że pierwszy raz od bardzo dawna było aż tak. - odparła - Gdybym się nie zgodziła, Wiktor by z chęcią doprowadził do stanu, gdzie będę błagała o dobicie, zbytnio Cię uwielbia. Zostanie mi zapytać, jak często czujesz się samotny w nocy, chociaż podarowaliśmy Ci... jak ją nazwałeś?
- Astrid. - odparłem, nadal patrząc na nią
- Astrid. - powtórzyła – Więc?
- Zdarza się, że nawet w ciągu dnia mogę się taki poczuć. - odparłem, puszczając jej oko - Wolisz bym ruchał słodką sunię czy oszczędzał siły dla Ciebie?
- Powiedzmy, że będę miała oczekiwania co do drugiego. - też puściła mi oko - Czy mogę coś jeszcze dla Ciebie zrobić.... Synku?
- Oh, tak, mamusiu. - odparłem - Pewnie Wiki będzie chciał mi wszystko pokazać osobiście, ale podejrzewam, że macie coś w stylu rejestru, listy, katalogu i ogólnych informacji o okolicy... Nie wiem jak to nazwać. Jeśli byś miała tego kopię do względu dla mnie, to wiele mi ułatwi. - kiwnęła głową - Dobranoc mamusiu.
- Dobranoc, skarbie. - odparła
Świtało, gdy obudziłem się z raczej krótkiego snu po długich i mocnych doznaniach. Astrid znów skuliła się obok mojego ciała, ale tym razem nie budziłem jej, tylko zabrałem ciuchy do treningu i ręcznik, by pójść do siłowni zamieszczonej na terenie posiadłości. Wyjście z formy było ostatnią rzeczą, na jaką mogłem sobie teraz pozwolić. Byłem już w połowie, gdy przyszła z urażoną miną, w ogrodniczkach i luźnej bluzce. Usiadła obok, obserwując bujające się ciężary.
- Szukałam pana. - burknęła - Myślałam, że będzie chciał pan, bym ubrała coś konkretnego, by mu się podobać.
- Jest dobrze. - powiedziałem, kończąc serię - Ćwiczyłaś już?
- Nie, a mam? - powiedziała rozglądając się po pomieszczeniu
- Nie mówię o tym. - pokręciłem głową - Robiłaś sobie dobrze rano?
- Wieczorem, jak pan poszedł... - zaczęła nieśmiało - Logika mówi, że to proste, jedna ręka na pierś, druga między uda i pocierać, ale... Miał pan rację, że jakby czegoś w tym brakowało, jakby myśli uciekały gdzieś dalej a nie potrafiła skupić na tym...
- Nie spiesz się. - odparłem - Po obiedzie zobaczymy, czy nie uda nam się znaleźć jakiejś ślicznej buzi do trójkącika. - otworzyła usta - Masz być wobec niej całkowicie pasywna. Możecie się całować, trzymać za ręce lub nożyczkować ale jeśli kiedykolwiek zobaczę jak jej liżesz cycki albo wkładasz palce w któryś z otworków, zrobię z niej twojego chłopca do bicia i to takiego, że będziesz sikać pod siebie z radości, że nie jesteś na jej miejscu, a potem wepchnę jej twarz najpierw do tej kałuży, a potem w twoją cipę by wylizała wszystko do sucha. Rozumiesz mnie?
- Jak pan każe... - zadrżała - Czy ma pan jakąś supermoc, że czasem bywa pan tak przerażający bez bicia?
- Kto powiedział, że nie stosuje przemocy? - parsknąłem - Oj, Astrid, Astrid. To będą długie wakacje.
Po śniadaniu, w czasie którego podawania Julia oparła się piersiami o tył mojej głowy, a ja poprowadziłem rękę w górę jej uda, zrobiliśmy z Wiktorem obchód, a właściwie objazd elektrycznym wózkiem, bo jego włości były nie tyle duże, co rozległe. Mogły uchodzić za miniaturową dzielnicę, a przynajmniej osiedle. Astrid towarzyszła nam cały czas, tuląc się do mnie jak żądający uwagi szczeniak. Budynki w najbliższym otoczeniu były raczej standardowe dla jego statusu, to jest prywatna stajnia, niewielka psiarnia z kilkoma psami myśliwskimi i skromna winnica, którą jak sam określił "prowadził raczej z potrzeby serca, niż kaprysu". Jakiś dłuższy czas później zatrzymaliśmy się na wzgórzu, skąd malował się obraz na trzy budynki podobne do hoteli.
- Nie zrozum mnie źle, Konrad. - powiedział, gasząc silnik - Wszystko zawsze jest dla ludzi, doskonale to wiesz ty i ja. W przeciwnym razie byśmy tu nie byli. Przez lata nauczyłem się wyróżniać ich trzy rodzaje, myśląc o seksie i jego granicach jako wodzie. Tych, którzy chcą popływać, takich co chcą sprawdzić czy uda im się stanąć i przejść po wodzie i ostatnich, co chcą batyskaf by zanurzyć się w jej głębinach. - uśmiechnął się - Pływacy, czyli pierwsza grupa są najliczniejsi i najmniej wymagający. - wskazał średniej wielkości budynek po lewej - Szukają przygody, ale nie wykraczają poza pewien poziom. Kobieta marząca o trójkącie z dwoma murzynami, facet chcący być obsikiwanym przez Azjatkę, czy małżeństwo chcące swingu, ale homoseksualnego. Ja to im zapewniam przy pomocy takich Juli i dziewczyn pokroju twojej Astrid. To ludzie, których dusza została przez mnie kupiona i toporniej lub mniej nauczyłem ich, że słowo nie mogą używać jedynie w odpowiedzi na "czy będzie Ci to przeszkadzało". Ponad pół tysiąca ludzi, którzy stwierdzili, że nie chcą żyć jak wszyscy inni i trafili tutaj. - przesunął palec w prawo, na najmniejszy budynek - Nurkowie głębinowi. W osiemdziesięciu procentach to faceci, pedofile, pozostałe dwadzieścia jest niesprecyzowane, chociaż to czego chcą wykracza poza granicę legalności i to częściej oni są powtórnymi klientami, szukając więcej. Powtórzę, nie zrozum mnie źle, jestem nadal człowiekiem z zasadami.
- Nie wątpię. - zapewniłem go - To trochę jak z okaleczaniem zabawek. Bawi, ale potem nie możesz na nią patrzeć.
- Dokładnie. - przyznał mi rację - Wykorzystujemy to jako nasza poduszkę powietrzną lub proste sidła o stu procentowej skuteczności. - przesunął palec na środkowy, ledwo odrobinę mniejszy od pierwszego i inaczej ukształtowany budynek - Nartniki. Najbardziej fascynujący i zarazem najbardziej specyficzna grupa, do której trzeba mieć najlepszą rękę, ale kiedy dopniesz swego dostajesz najciekawszą nagrodę. Dam Ci prosty przykład. Dziewczyna, młoda, dżokejka. Idzie do psychologa i mówi, że ma fantazje seksualne z swoim ogierem. "Za dużo pani z nim przebywa, a za mało z ludźmi, niech pani sobie znajdzie chłopaka, rachuneczek, następny proszę". Ta sama dziewczyna znajduje to miejsce, ryzykuje i przyjeżdża. "Mam fantazje seksualne z końmi" "Niech się pani cieszy, że nie z gorylami albo dzikimi kotami. Wstępnie przez dwa tygodnie będzie pani żyła jako klacz, może pani zrezygnować kiedy chce, opuścić teren posiadłości i całkowicie o tym zapomnieć. Jeśli wytrzyma pani dwa tygodnie jako ona, pozwolimy pani spróbować swoich sił." Myśli, pojebani, no ale dobra. I tak dwa tygodnie żyje sobie jak kucyk, chodzi na czworaka w specjalnych butach, szorują ją jak konia, śpi w boksie, biega na padoku, ba raz nawet zapinają ją do wózka i ciągnie wózek wraz z inną mającą ochotę na taką zabawę. Trzynasty dzień, ostatnia szansa, by zrezygnować, no ale dotychczas było dobrze. Dzień czternasty, przełamuje swoje wewnętrzne opory i dylematy, a wielki koński fiut penetruje jej środek jakby była prawdziwą klaczą. Następnego dnia prowadzą ją do pokoju, może się wykąpać, przebrać, zdać kartę i jeśli się nie podobało, to ma podpisać niebieski formularz. Nie robi tego, ale miesiąc później rezerwuje trzy miesięczny pobyt jako "Karmelowa Wichura". Wraca i powtarza wszystko z regularnością. - zaśmiał się - Pomyślisz, ah, pewnie zoofile jedynie, może jakieś pieskowate czy coś. To częste u nartników, ale nie najbardziej. Znacznie częściej są to rodziny i nie na zasadzie "wujek, mąż siostry mamy", ale nawet rodzeństwa czy rodzice z dziećmi. Jedna strona fantazjuje o czymś, ale nie wie co na to druga. Proponujemy tak zwany system trzydniowy wtedy, weekendowy chciałoby się rzec. Przyjeżdżają w piątek, w sobotę ustawiamy im wszystko tak, jakby nie byli dla siebie w żaden sposób bliscy, w niedziele decydują i wyjeżdżają, jakby nigdy nic wracając do swojego dawnego życia. Ale tak jak Wichura, są tacy, co chętnie wracają i zostają na dłużej. Coś, jakby mogli pozbyć się tutaj krępującego oporu, rozumiesz?
- Tak. - wpatrywałem się nadal w budynek - Dajesz im to, czego chcą, ale boją się dotknąć. Raczej nie sądzę, żebyś sam był w stanie wszystkiego dopilnować, więc pewnie jest cały sztab ludzi?
- Tak, a oni podlegają pod mniejszy i jeszcze mniejszy nad którymi pieczę sprawują moje dzieciątka. - uniosłem brwi na wieść, że ma dzieci - Lena i Wolfgan zajmują się pływakami. Jeśli chcesz coś jeszcze do ogrzewania łóżka, daj mi znać, powiadomię ich by kogoś Ci dali. - przesunął palec - Anita, moja najstarsza córka, zajmuje się nartnikami. Chce, żebyś z nią pracował i mam nadzieje, że znajdziecie język porozumienia. - przesunął palec na koniec - Głębia to królestwo Negana i Mii, mojego najmłodszego promyczka. Bywa temperamentna. - znów odpalił wózek i zawrócił gładko wróciliśmy w stronę posiadłości
Po powrocie kazałem Astrid zostać w pokoju, a sam ruszyłem do kuchni. Julia kroiła warzywa dużym nożem, gdy otworzyłem lodówkę i wyjąłem karton mleka.
- Zaraz będzie obiad, synku. - zażartowała, tnąc pomidory na ćwiartki - Pyszna lasania raguli z tofu...
- Brzmi cudownie. - powiedziałem, znajdując szklankę i przelewając zawartość - Nigdy nie wspominał o dzieciach.
- Oh, powiedzmy, że bardziej niż krew łączą ich pieniądze. - odparła, nie przerywając krojenia - Wszystkie go nienawidzą za jego styl życia, ale same taki prowadzą. - wzruszyła ramionami, a ja podszedłem i przycisnąłem się do jej ciała – Mmmm?
- Jak dobrze sobie radzisz z nożem? - zapytałem
- Kiedyś byłam szefem kuchni w trzygwiazdkowej restauracji, więc myślę, że dobrze... A kogo mam dźgnąć? - zachichotała
- Nie, zobaczymy czy na pewno go dobrze kontrolujesz i opowiedz mi o nich. - powiedziałem, kucając i wsuwając ręce pod spódnicę i wyciągając jej majtki, a potem wkładając tam rękę - Zacznijmy od góry, czyli Anita.
- Mhmmm... - mruknęła - Anita, trzydzieści jeden lat, matka była Rosjanką. Zatwardziała lesbijka, więc nie myśl o tym, by dobrać się jej do majtek. Uwielbia biżuterie, drogie kreacje i samą siebie. Potem są Wolfgan i Lena. On dwadzieścia osiem, ona dwadzieścia sześć lat. - dołożyłem kolejny palec do wsuwających się i wysuwających z stającego się wolno wilgotnym miejsca - Ich matka była Brytyjką. Nie da się ich z nikim pomylić, ważą po sto kilka kilo każde. Wolfgan to jedynie figurant, myśli, że ma charyzmę tatusia, ale tak naprawdę dziewczyny nazywają go prosiaczkiem i traktują doprowadzenie go do orgazmu jak osiągnięcie, bo zmęczy się zdejmując majtki. Lena zaś uważa, że jest najsłodszą istotą na świecie, zachowuje się więc jak małe dziecko. Od słodyczy kocha tylko bardziej mieć robioną minetę, ale jak już uda się znalezienie wśród tłuszczu jej cipy to trzeba mieć nadzieje, że ją umyła... Argh... - zbiłem palce w grot i wepchnąłem mocno, by dłoń wsunęła się do środka - Negan i Mia, dwadzieścia jeden i dziewiętnaście lat. On to transeksualista, właściwie córka Sengalijki, ona Polki. Żyją ze sobą jak nartniki. Mia to przeciwieństwo Lenny, wygląda jakby miała się popłakać, gdy spróbujesz ją dotknąć, ale gdy tylko spróbujesz zdjąć przy niej spodnie urżnie Ci kutasa patrząc w oczy... Co za ruchy... - jęknęła, a ja ostrożnie wyciągnąłem dłoń i wytarłem o bieliznę - Czemu przestałeś, synku?

- Bo mam co chciałem, mamo. Zresztą, nie skończyłaś jednak kroić pomidorów. - powiedziałem smutno - Chce obiadek. - odwróciłem się do wyjścia
- Rano Wiktor prosił, bym Ci przygotowała tablet. - powiedziała za moimi plecami - Jest w salonie na stole. Korzystaj ile chcesz, a jak czegoś nie będzie pytaj o to mnie... I Konrad... - zatrzymałem się - Wiem, że jesteś tu dopiero jeden dzień, ale kiedy Wiktor nazywał Cię diabłem, myślałam, że przesadza. Teraz zaczynam mieć wrażenie, że mówił za mało.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Michalina Korcz

Kiedyś (kilka lat temu) na sex opowiadaniach udzielał się niejaki "Konrad Milewicz". Stworzył on intrygujące w moim odczuciu cykle Kota i Właścicielki, które odbiegały dla mnie od sztampowej formuły opisów prostych fantazji seksualnych i przedstawienie swoistej "erotycznej powieści" z pewną głębią twórczą.
Zainspirowana jego eksperymentem, postanowiłam zacząć własny - "Człowieka", z nadzieją, że jeśli nadal funkcjonuje (od dawna nie pojawił się obiecany vol 9) to tym wywołam go do tablicy. Mam nadzieje, że jeśli dobrneliście aż tutaj, to zostawicie komentarz.   


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach