Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





"Czlowiek", uwertura (3/3)

Astrid wiła się jak wąż plecami po moim ciele, szukając jakiejkolwiek szansy na ucieczkę z objęć. Szybko zrozumiała, że prędzej uduszę podesłaną nam przez Anitę dziewczynę dociskając jej twarz do obnażonego krocza mojej suni, niż rozdziele pasy zmuszające ja do trzymania ze mna rozłożonych nóg lub puszcze ramiona, wygięte w stronę swojego brzucha. Pociechę znajdowała odwracając twarz do mnie i otrzymując kolejne czułe pocałunki, które za kilkadziesiąt kolejnych razy będą tworzyły w jej głowie połączenie. Pocałunek, mineta, rozkosz. Wreszcie osłabła, a ja puściłem włosy ciężko dyszącej Azjatki o mokrej buzi, która uniosła się przerażona.
- Możesz odejść. - powiedziałem, zasłaniając wilgotny otworek mojej blondyneczki spódniczką i rozpinając paski, by mogła się poprzytulać
- Dostałam polecenie... - zaczęła dziewczyna, wyraźnie mając problem z mówieniem
- Powiedziałem, że możesz odejść. Jeśli nadal nie boli Cię szczęka i język, mogę Ci ją obrócić i wtedy wyliżesz jej dupę. - ciemno niebieskie oczy mojego maleństwa wypełniło przerażenie na komunikat, że rozkoszy będzie więcej, jakby to była groźba - Jeśli Anita będzie miała pytania, napisz jej na kartce, że chyba było wystarczająco dobrze. A teraz bądź tak miła i zostaw nas samych.
Uniosła swoje gołe ciało i spojrzała na ubrania. Pokręciłem głową i wskazałem oddalony budynek. Spacer boso po leśnej ścieżce będzie bolesnym doświadczeniem, a przynajmniej na takie liczyłem. Astrid nadal lekko dyszała, tuląc się mocno do mnie.
- Była warta tyle, co te kilka kropelek, które popuściłaś na jej twarz. - powiedziałem gładząc jej uda - Zużyty kondom, który trafi do śmietnika. Tobie się podobało?
- Całowanie się z panem. - powiedziała, mocniej się tuląc - W sensie całowałam się z chłopakami i nawet dziewczynami, ale... Nie tak.
- Oh, głuptasek, głuptasek. - mocniej ją objąłem sadzając bokiem na sobie - Odpocznij, potem czeka nasz jeszcze jedno spotkani i wreszcie poszukamy naszego złotego biletu.
Kiedy słońce zeszło z centralnego punku, obudziłem ją znów pstryknięciem. Drugi odruch, który w niej tworzyłem i co raz bardziej nabierał siły. Pomogłem jej ubrać majtki, po czym wziąłem ją na barana i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wydawała się zadowolona z tego, jak jest przez mnie traktowana.
O ile hol "nartników" stanowił prestiżowe lobby hotelowe, to to dla pływaków było jak lotnisko. Tylko nikt nie miał bagażów, nie było bramek do odlotów, ale uwijający się w identycznych uniformach ludzie obsługiwali innych. Od razu podbiła do nas śniada kobieta koło trzydziestki.
- Numer rezerwacji? - zapytała z uśmiechem
- Oh, chyba go nie dostaliśmy. - powiedziałem poprawiając chwyt blondynki pod kolanami - Może jednak będzie pani taka miła i zadzwoni gdzieś wyżej, że przynieśliśmy ciasto dla Leny. - kobieta otworzyła oczy, po czym przyłożyła palce do bezprzewodowej słuchawki w uchu mówiąc coś - Konrad, przez K. - powiedziałem
- Ah tak, szefowa pana wyczekuje. - powiedziała, po czym zaprowadziła nas do windy, która zamknęła się zaraz po wejściu
- Od tej chwili, do czasu aż nie powiem inaczej, trzymasz buzię na kłódkę. - powiedziałem, patrząc w jej odbicie w lustrze - Jeśli usłyszę chociaż coś podobnego do literki, nauczysz się jeść dupą i z kroplówki a oddychać wyłącznie przez nos, bo przenigdy nie rozewrzesz warg.
Pokój, a właściwie penthouse pasował idealnie do wyobrażenia i opisów jego właścicielki. Tak jak w wili Wiktor stawiał na pewien przepych i standard, tak miejsce to wyglądało jak powiększona wersja pokoiku dla kilkuletniej dziewczynki. Jego właścicielka siedziała, a właściwie rozpływała się wolno po kanapie. Złożyłem dłonie jak do paciorka i przycisnąłem do ust.
- Jakie cudowne miejsce. - powiedziałem, obracając się – Tak tutaj pięknie, jak nigdzie indziej. Oni wszyscy albo robią jakąś sztuczną elegancję, albo nowoczesność. A tutaj przytulnie, ciepło i przyjaźnie. - Astrid otworzyła usta, ale zrugana moim wzrokiem je zamknęła – Musimy tutaj częściej przychodzić. - po czym odwróciłem się do gospodyni – Cze-eść.
- Konrad! - uśmiechnęła się na mój widok – Naprawdę przyszedłeś!
- No jakbym mógł złamać obietnicę dla takiego cukiereczka? - powiedziałem, zabierając noszony przez Astrid plecak – Wyobraź sobie, jak poczułem się urażony, że twój tata dał mi taką chudzinkę. - wskazalem Astrid drżącym palcem – Tyle razy powtarzałem o swoich specyficznych gustach, a on najwyraźniej chciał mnie obrazić. Na szczęście, pojawiłaś się ty i mój świat nabrał kolorów, ale wole nie popaść w niełaskę w jego oczach, zostawiając ją gdzieś…
- Oh, przesadzasz. - acz widać było, że moje słowa trafiają do fałdek pod sukienką – Jak Ci się pracowało z Anitą?
- Nienajlepiej. - powiedziałem, zbliżając się do niej i siadając obok – Astrid, siad. - pstryknąłem i wskazałem jej dywanik z kotkami – Chyba mnie nie lubi. - udawałem smutek w głosie – Myślałem, że uda mi się czegoś od niej nauczyć, tymczasem zostawiła mnie samego po chwili. - wyjąłem z wnętrza pudełko, po czym postawiłem je na swoich kolanach i otworzyłem – Ciągle mówi, że nawet nie będzie chciała o mnie słyszeć, jeśli coś zwalę, ale nawet nie wiem czy robię coś dobrze. - wyjąłem podebraną puszkę bitej śmietany i spryskałem ciasto płynnym ruchem – Jak myślisz? - wygrzebałem widelec i wbiłem go w ciasto, po czym opierając jedną dłoń o masywny brzuch, nakarmiłem ją w sposób podobny do tego co dwa dni temu Astrid
- Mogę… - ćmąkała, wyraźnie zadowolona – z nią.. porozmawiać. Wstawić się za tobą, czy coś. - nakarmiłem ją kolejnym widelcem
- Naprawdę, cukiereczku? - udałem zachwyt taki sam, jak wtedy gdy mówiłem o jej paskudnym pokoju – No, ale co to da. - znów posmutniałem i kilka razy ponakuwałem śmietankę i ciasto - Nadal będzie miała mnie za głupka, za którego trzeba poręczać. - złapała mój nadgarstek, więc znów nabrałem odrobinkę i ją nakarmiłem
- Myślę, że zasługujesz na odrobinkę rozjaśnienia sytuacji. - powiedziała, połykając a ja gładziłem jej brzuszysko – Wszyscy wiedzą, że tatuś nie jest już najmłodszy i Anita szykuje się do przejęcia jego miejsca, dlatego się stresuje. Żadne z nas nie ma większej ochoty wchodzić jej w paradę, ale wie też, że tatuś nie da się od tak odsunąć. - przerwa na kolejny kawałeczek ciasta i chwilę pieszczot na sadełku – Anita lubi porządek. Wszystko musi być dokładnie z jej planem, jedna zmienna może pociągnąć całą katastrofę w jej oczach. Z drugiej strony, ta obsesja sprawia, że nawet od kilku lat niezmiennie zaspokaja się Leah. Wyuczyła ją doprowadzać się do orgazmu zgodnie z stoperem. Co do sekundy, od zera do szczytu.
- Ciekawe, cukiereczku. - odparłem, odstawiając pusty pojemniczek - Bardzo ciekawe. Niemniej, nie przyszedłem rozmawiać o niej. - odparłem, kładąc ręce na jej brzuchu i sunąc nimi w górę, do miękkich, obwisłych piersi – Będę miał za to dwie prośby, do tak cudownej istoty jak ty.
- Oh… - mruknęła, kiedy położyłem palce na ich czubkach – Tak?
- Zacznę od czegoś prostszego. Potrzebuje użyczyć kogoś, kto mógłby się zająć moim pieskiem, kiedy nie będę miał dla niego czasu, ale jakoś nie rajcuje mnie myśl o zostawianiu jej z innym mężczyzną lub zrzucania tego na głowę Juli. - robiłem małe kółeczka przy każdym słowie – Byłabyś zła, jakbym znalazł i pożyczył do willi jeszcze jakąś, na nijako pół stało? Przestałbym musieć ją ciągnąć za sobą wszędzie. - wydawała się zaskoczona moją prośbą – A jeśli chodzi o to trudniejsze, bo robię to nie tylko z ciężkim sercem, ale czymś równie twardym... Nie sądzę, żeby teraz była odpowiednia pora i klimat na to, dlatego chce czy nie mogłabyś mi dać znać, kiedy taka będzie. Chciałbym móc podelektować się nieco tym bardziej… - tutaj znacząco wskazałem wzrokiem Astrid – Sam na sam. Oczywiście, jeśli miałbym dla niej opiekę. - wbiłem palce w sterczące sutki – No a zresztą, teraz jestem jak jakieś głupie zwierze, nie zasługuje na to. - oderwałem dłoie – Anita ma rację. Jestem nic nie wart, mogę jedynie bawić się czymś, co mi się nie podoba.
- Oh, Konradzie… - położyła swoją pulchną rękę na moim barku – Wybierz sobie którąkolwiek chcesz z naszych pracownic, a jeszcze dzisiaj znajdzie się w twoim pokoju. - z smutną miną przytuliłem się do jej tłuszczu – A Ani się nie przejmuj. Jesteś słodki i postaram się znaleźć dla Ciebie ten czas jak najszybciej, ale nie na pewno w najbliższym tygodniu. Mam strasznie dużo pracy…
- Łamiesz mi serce, cukiereczku. - powiedziałem, nadal robiąc smutną minę – Będę mógł chociaż przychodzić i jeść z tobą drugie śniadanie? Zawsze to więcej, niż nic.
- Przemyślę to. - uśmiechnęła się – Tymczasem, dziękuje Ci za wizytę i ciasto, ale obowiązki i inne rzeczy wzywają. - wykręciła oczami
- Naturalnie cukiereczku. Jak mogłem egoistycznie Ci przeszkodzić i jeszcze mieć jakieś żądania. Głupek, głupek. - skarciłem się, po chwili gwałtownie odrywając twarz – Nawet nie powinienem móc sobie pozwalać Cię dotykać.
- Taak… - zabrzmiała na rozmarzoną – To znaczy, nie, możesz. Ale naprawdę, jest mi przykro, że tak to poszło. I nie, to nie twoja wina! Naprawdę! - nadal udawałem idiotę przed nią – Zaraz poproszę kogoś, by pomógł Ci z wyborem. W niczym się nie krępuj… - wstałem z kanapy i zabrałem rzeczy z powrotem do plecaczka
- Jeszcze raz dziękuje, cukiereczku. - skłoniłem się – Już samo zobaczenie Cię dzisiaj sprawi, że będę miał problem z zaśnięciem… - pstryknąłem na Astrid i wskazałem windę – Nie pracuj za dużo.
- Nie martw się o mnie. - puściła mi oko – Kocham moją pracę, zwłaszcza tą….
Zjechaliśmy z powrotem do loby i usiadłem na kanapie. Astrid patrzała na mnie z mieszanką niedowierzania, przerażenia i ciekawości. Objąłem ją na wysokości szyi i pocałowałem, by przypieczętować milczenie. To ją wyraźnie uspokoiło, albo zaczęło budzić skojarzenia. Nim zdążyłem coś powiedzieć, podeszła do nas śniada kobieta z wcześniej.
- Mam panu pomóc w wyborze. - powiedziała – Szukamy kogoś podobnego do… - wskazała Astrid
- Cóż, dajmy szansę ślepemu losowi. - powiedziałem, udając zamyślenie – Z tego co rozumiem, oznaczacie pracowników numerami, aby korzystający mógł sobie samodzielnie nazwać obiekt swoich pożądań? - kiwnęła głową na potwierdzenie – Wspaniały pomysł, doprawdy. Jest jakiś schemat?
- Jeśli ostatnia cyfra jest parzysta, to kobieta, jeśli nieparzyście mężczyzna. - wyjaśniła, ale to już wiedziałem, nadal odgrywając ignoranta – Jeśli chce się pan zdać na ślepy traf, proszę wybrać numer od tysiąca do tysiąc pięćset…
- Może więc mój dzień i miesiąc urodzin? - uśmiechnąłem się – Dwanaście i dwadzieścia dwa. - Astrid uniosła oczy, jakby chciała zauważyć, że przedwczoraj, dwudziestego drugiego czerwca Wiktor składał mi życzenia z tej okazji, a podałem grudzień
- Sprawdzę, czy jest wolny. - odpowiedziała kobieta, kiwając głową – Potem zaproszę pana i ją pozna.
- Wybornie! - znów ten wymuszony zachwyt – Będziemy czekać z niecierpliwością. - odeszła, a ja mocniej przytuliłem swoją sunie do siebie, by móc szeptać prosto do jej ucha – Wiesz co czasem bywa najtrudniejsze, a zarazem daje najwięcej przyjemności? - pokręciła głową, rozumiejąc, że nadal ma milczeć – Przekonać kogoś, że wybór, który podjąłeś należy wyłącznie do niego, podczas gdy robi dokładnie to czego chcesz.
Kwadrans później siedzieliśmy w pokoju, którego przeznaczenie było nad wyraz oczywiste. Odbądź stosunek i wyjdź. Pstryknięciem wskazałem Astrid dywanik, na którym grzecznie usiadła, co raz lepiej ogarniając kwestie posłuszeństwa. Drzwi się otworzyły i wsunęła wyraźnie zmęczona i znudzona dziewczyna, której wiek oceniłbym jako taki, że mogła chodzić ze mną do jednej klasy. Według dokumentów była aż cztery lata starsza. Nie nazwałbym jej grubą, raczej silnie zbudowaną, przez co stanowiła wyjątek w cipach podczepionych do ładnych buziek, z którymi rozstawało się po skończeniu zabaw. Rudawe włosy zawdzięczała swojemu irlandzkiemu pochodzeniu. Popatrzała na mnie spod łba.
- Mam się rozebrać? - zapytała bez większych subtelności typu „dzień dobry mój panie, przyszłam zaspokoić twoje dzikie żądze”
- A chcesz się wykąpać czy tak Ci gorąco? - zapytałem, po czym wskazałem jej drugi fotel – Wolałbym porozmawiać. - uniosła brwi zdziwiona, ale posłusznie usiadła, ukazując silne nogi pod krótką spódnicą – Zastanów się dobrze nad odpowiedzią na moje pierwsze pytanie. Jeśli odpowiesz źle, czyli dokładnie tak, jakby powiedziała ona. - wskazałem palcem Astrid – Możesz po prostu wstać i stąd wyjść, nie zgłoszę zastrzeżeń. Jeśli odpowiesz dobrze, przejdziemy dalej. - kiwnęła głową – Co byś chciała? - spojrzałem na nią, przykładając pięść do brody
- Napić się porządnej kawy i zjeść coś dobrego. Móc wziąć sama prysznic, a nie oglądać osiemnaście fiutów i trzydzieści sześć par cycków, dookoła siebie. Przespać się w łóżku, które nie jest materacem na gównianym stelażu. - powiedziała, patrząc na mnie z uśmiechem łobuza, buntownika
- Dieta bezmięsna Ci by przeszkadzała? - zapytałem
- Gdyby w stołówce wreszcie taką wprowadzili, nie musiałabym kombinować z doborem rzeczy. - wzruszyła ramionami – To jakiś egzamin?
- Powiedzmy. - odsunąłem pięść – Co lubisz? Nie, nie rzucaj frazesów „a pan?”, bo od razu oblejesz.
- Kryminały, muzykę, taniec… - odpowiadała, spokojnie mnie obserwując – Kiedyś grałam w siatkówkę, ale tutejsze ludziki nawet nie lubią chodzić na spacery, chyba, że klient ma takie życzenie, wtedy zwykle pieprzą się na świeżym powietrzu. - kiwnąłem głową – Jedna dziewczyna opowiadała, że jak weszli w głąb lasu, znalazł gruby konar, założył na niego prezerwatywę i wepchnął jej go aż do macicy. Musiała udawać, że nigdy tego nie robiła, chociaż potrafi wsadzić sobie do środka kilka piłek tenisowych i jej to nie rusza. - zamilkła na moment – Przepraszam, zagalopowałam się. - zaczęła podwijać koszulę – Ona będzie brała czynny udział, czy tylko patrzeć?
- Patrzeć. - odparłem, obserwując czarny sportowy biustonosz na ramiączkach pod którym prześwitywały przebite sutki większych od Astrid piersi, wyjątkowo pasujących do jej figury i ładny kolczyk w pępku, co było już odnotowane w opisie – Nie masz największego wzięcia.
- Nie jestem ani przesadnie ładna, ani dostatecznie interesująca dla fetyszystów. - odparła, odkładając ją na bok i zaczynała zsuwać ramiączka stanika – Jakieś specjalne życzenia na początek?
- Kilka. Pierwsze, przestań się rozbierać. - zdziwiła się – Nie jestem teraz w nastroju, ani to nie wygląda na jakieś dobre miejsce. - nadal mnie obserwowała, trzymając stanik – Kontynuujmy egzamin, to ułożę resztę. - kiwnęła głową – Co sądzisz o niej? - wskazałem Astrid palcem
- Całkiem ładna, by nie powiedzieć piękna. Jedna z tych premium, które najlepiej zarabiają i dostają je nieliczni. - odwróciła się znów na mnie – Jest p… - zastanowiła się – Jesteś jednym z nich? - nie próbowała mi panować
- Powiedzmy. Masz czwórkę, walczysz o piątkę? - zapytałem, znów przykładając pięść do brody
- Nawet o celujący, bo jest najciekawiej od dawna. - odparła
- Ambitna, to się ceni. - odparłem, kręcąc palcami pod stołem – Pytanie, czy z tej dużej chmurki nie spadnie mało deszczu. Na razie nieźle sobie radzisz intelektualnie, a jak już stwierdziliśmy, nie ocenimy twojej sprawności fizycznej. - odwróciłem wzrok na Astrid i pstryknąłem, wybudzając ją z transu, w jaki chyba się wprowadziła widząc tą konwersację – Co myślisz, szczeniaczku? Podobałaby Ci się taka pani? Możesz mówić.
- Przecież ona… - zaczęła, ale po chwili zawahała się patrząc na mnie – Będzie dokładnie tak, jak pan mi obiecał?
- Cóż, jeśli chcesz, może być inaczej, ciągle Ci to powtarzam Astrid. - odwróciłem znów twarz do rudej – Trzy ostatnie pytania do szóstki i życzenie, jeśli zdasz wszystkie. - powiedziałem, patrząc na nią, a ona kiwnęła głową – Pierwsze, dlaczego tu jesteś, skoro wyraźnie Ci to nie odpowiada?

- Bo najlepszą alternatywą był wyłącznie bidul dla dziewczynek prowadzony przez zakonnice. Tutaj chociaż mam jakieś życie. Beznadziejne, ale jakieś. - powiedziała beznamiętnie – Jak już mówiliśmy, nie mam największego wzięcia, więc pluskam sobie w baseniku dla dzieci i jest dobrze.

- Przez dwa kolejne miesiące w zamian za wszystko co chcesz, będziesz dzielić łóżko z facetem, a czasem i jego psem. Seks, trochę bardziej fantazyjny niż pieprzenie się na misjonarza, będzie kiedy będziemy mieli ochotę na to oboje, bo wole byśmy oboje wyszli z niego usatysfakcjonowani. Potem, może, wrócisz sobie tutaj i znów będziesz numerkiem w katalogu dwójki grubasów. - znów ten uśmiech chłopczycy, łobuziary, która dumnie pokazała, że wspina się lepiej – Lub wyjechać z nim, by wrócić tu w przyszłym roku w innej roli. Odpowiada Ci to?
- Zależy, co masz na myśli przez „bardziej fantazyjne”. - odparła spokojnie - Nie jarają mnie fekalia, płyny ustrojowe i bycie oblekaną w obcisły, wrzynający się w ciało lateks. Jak tego szukasz, wybierz sobie inną. Zabawne jednak, że brzmi to jak najzwyklejszy związek dla dwojga, na który byłabym gotowa przystać niż relacja, po którą tutaj się przychodzi.
- I pytanie na szóstkę. - wyciągnąłem rękę – Konrad, pisane przez K. A ty?
- Deirde, jak ta z irlandzkiej mitologi. - uścisnęła moją dłoń – Zdałam?
- Cóż, powiedziałem, że dam Ci potem ostatnie życzenie. - podniosłem się z fotela i podszedłem do Astrid, podnosząc z ziemi, po czym wsadzając sobie na ramiona – Wprowadź się do mojego pokoju w willi Wiktora.
Usiadłem na łóżku, obserwując jej zachwyt nowym pokojem, a także zadowolony pisk, gdy zobaczyła łazienkę. Bez pytania o zgodę, od razu ruszyła do środka, zatrzaskując drzwi i po chwili rozległ się szum prysznica.
- Nadal nic nie rozumiem. - powiedziała Astrid, leżąc obok mnie na łóżku i majtając nogami - Nic nie rozumiem z tego co pan cały czas robi. Czy to wobec pani Anity czy Leny i ciągle pan kłamie wszystkim, jakby...
- Przecież Ci już mówiłem, mam wakacje. - odparłem, wyciągając rękę i drapiąc ją za uszkiem – Co tu jest do rozumienia? Wdać się w romans, poszaleć i zabawić nieco. - nadal na mnie patrzała swoimi ciemnymi oczami z podejrzliwością – Dobrze, opowiedz jak to widzisz.
- Julia mówi, że pan Wiktor bardzo pana podziwia i powoli rozumie dlaczego, ale ja nie. Dzisiaj widziałam, jak wkurza pan panią Anitę, podczas gdy wczoraj grał pan największego głupka przy stole. Potem dobiera się pan do pani Leny, jakby miał jakieś przedziwne fetysze, a na koniec znajduje pan najzwyklejszą z dziewczyn i sprowadza ją tutaj.
- Nie wiem, czy twoja nowa pani Deirde chce, byś myślała o niej jako „najzwyklejszej z dziewczyn”. - odparłem, nadal ją drapiąc za uszkiem – O mnie też myślisz, jako „zwykłym, wysokim chłopcu z dużą muskulaturą”?
- Nie, to tylko pana wygląd… - zaczęła ostrożniej dobierając słowa – W sensie jest pan piękny, ale… - zamknęła buzię i schowała twarz w dół – Myślałam, że jestem gotowa na wszystko, a potem pojawia się pan i…
- Zaczyna Cię naprawdę tresować? - odparłem, po czym pociągnąłem ją za pięty, tak, by jej dupka znalazła się pod moim łokciem, a dłoń mogła swobodnie drapać plecy – Spokojnie, piesku, jeszcze nie skończył się mój drugi dzień, więc może zdążysz zrozumieć wszystko.
„Nic dziwnego, że tak bardzo potrzebowałaś Leah UwU. Ten facet jest jak miotacz płomieni! Był gotów zedrzeć ze mnie ubrania, ale mu nie pozwoliłam” pisała Lena
„Nie wiem co w nim widzicie. Może i wysoki, umięśniony gostek z niego, ale nic wyjątkowego. Zresztą An, chyba nie przechodzisz na drugą stronę, albo połowę?” pisał Negan
„Co? Nie! Nawet jeśli Mii zrobiłaby z niego pełnowartościową dziewczynkę, to nawet nie tknę go palcem. Pierwszy raz przepraszałam Leah, że byłam aż taka ostra, tak mi podniósł ciśnienie. Moje małe, słodkie biedactwo. To jego wina” grzmiała Anita
„Ej, jest przesłodki. Jego dotyk aż parzył mnie w cycki i musiałam szybko zmieniać majtki… Dobrze, że tego nie widział, pomyślałby jeszcze, że może mnie kontrolować. Potrzymam go trochę w niepewności, by był bardziej nabuzowany, kiedy dojdzie co do czego, chociaż jest taki…”
Otworzyłem drzwi do których ktoś zapukał i odebrałem płaski karton z zamówieniem. Szybka dostawa, miło z ich strony. Astrid oglądała, jak wyciągam kolejne elementy i składam stalowy stelaż, a potem naciągam materiałowe części.
- Twoje legowisko. - wyjaśniłem, otwierając zamykane na zamek błyskawiczny drzwi z przewiewnej siatki – Chyba nie myślałaś, że codziennie, bez niczego pozwolę Ci spać z nami. Przeszkadza Ci to?
- Ale… - zaczęła – Nie, proszę pana.
- I Astrid. - powiedziała Dei, stając w drzwiach w mojej koszulce, ładnych, prostych majtkach i ręczniku na włosach – Tylko pan Konrad i pani Deirde mogą go otwierać i zamykać. Jeśli więc będziesz w środku, a drzwi zamknięte na zamek, to masz tam siedzieć, choćby nie wiem co się działo, albo będą źli. - spojrzała na mnie, uśmiechając się
Podszedłem, objąłem ją w pasie i położyłem dłonie na pulchnych pośladkach, wpychając język do ust. Nie, nie opierała się, ale też nie był to pusty, uspokajający pocałunek, jakie otrzymywała od mnie Astrid. Był namiętny i długi, żadne z nas przez długą chwilę nie chciało go przerywać. Popatrzeliśmy na siebie, po czym rozstaliśmy. Usiadła na łóżku, a ja a próbę pstryknąłem palcami i wskazałem Astrid miejsce. Wlazła tam z urażoną miną, kręcąc się i wreszcie kładąc na boku.
- Pięknie wyglądasz, jakbyś była do tego stworzona. - powiedziałem na pochwałę, a moja nowa dziewczyna potwierdziła to z rozbawieniem, po czym znów zwróciłem się do rudej – Potrzebujesz czegoś jeszcze?
- Ubrań, szczoteczki do zębów, kosmetyków… - zaczęła wymieniać, kiedy usiadłem obok – Wiesz, typowe babskie pierdoły. Jeśli chodzi o antykoncepcje, to mam spirale, więc nie przejmuj się gumkami. - położyła się na chwilę i wyciągnęła ciało – Cudowne. W życiu takiego nie miałam.
- Oh, niestety, musisz je dzielić ze mną. - odparłem, kładąc się obok – No i czasem możemy zaprosić Astrid.
- Ano, wygląda na miłą przytulankę. - powiedziała, uśmiechając się – Może teraz? Tak to się robi? - pstryknęła palcami - Astrid, chodź się położyć do nas. - ale nie było spodziewanej reakcji – Chyba mnie nie chce słuchać.
- Cóż, czyli mamy już pierwszą rzecz do naprawienia. - uniosłem nadgarstek i pstryknąłem – Astrid, chodź.
Po chwili blondynka wepchnęła się między nas, na pokaz przytulając się do mnie plecami. Objąłem ją w pasie prawym ramieniem i docisnąłem do siebie, zakładając prawe kolano na jej lewną nogę.
- Jak wiesz kochanie, Astrid zdarza się wciąż bywać nieposłuszną. - powiedziałem – Gdyby była grzeczna i posłuchała za pierwszym razem, to może byśmy teraz dali jej jakąś ładną nagrodę. Zechcesz pokazać jej jakąś jej namiastkę? - kiwnęła głową i wsunęła między nogi blondynki dłoń i pogładziła przez majteczki trzema palcami przez chwilę, a ja zbliżyłem wargi i złożyłem delikatnego buziaka, na co wyraźnie poczułem dreszcz w jej ciele – No, ale nie możemy nagradzać bycia niegrzeczną. Jeszcze się nauczy, że może olewać twoje polecenia i co wtedy? Może przestanie i mnie słuchać?
- Nie proszę pana. - powiedziała, próbując odwrócić głowę, ale przytrzymałem ją podbródkiem wbitym w czubek głowy – Po prostu ona myśli, że…
- Jaka ona? A może ja jestem wyłącznie on, co? - zapytałem, nadal trzymając – Czuje się zawiedziony, piesku. Bardzo, bardzo zawiedziony.
- Oh, kochanie… - powiedziała, smutno Dei – Jak możemy zmienić ten stan? Czy jest coś, co sprawi, że znów będziesz zadowolony z naszej małej Astrid?
- No nie wiem. - odparłem – Mówi, że można jej zrobić wszystko, a wciąż jest dziewicą i nawet nie potrafi poprawnie dojść. Co nam po takim zwierzaku?
- Naprawdę? - obniżyła wzrok na jej buzię – Pokaże Ci coś, co pokazał mi jeden koleś, jako jego trik na nieposłuszne dziewczęta w sierocińcu. - włożyła rękę do jej majtek – Czujesz moje palce? Wiesz co to za punkt?
- Moja pusia. - powiedziała nieśmiało Astrid – Pan powiedział, że jak znajdziemy odpowiednią dziewczynę, to będzie mnie w nią dotykała i lizała.
- Cóż, może w nagrodę czasem będziesz mogła coś dostać. - powiedziała, Dei – Ale chodzi o to konkretne miejsce. Bardzo czułe i delikatne… Kiedy odpowiednio się go dotyka, to najprościej osiągnąć połowę drogi na szczyt. Niewielu chłopców o tym wie, dlatego nie są w stanie dobrze zaspokoić kobiety. - puściła mi oko – Ale my, dziewczynki je powinniśmy poznać doskonale i zaprzyjaźnić z nim, by wiedzieć, żeby w żadnym, ale absolutnie żadnym wypadku nie robić sobie na nim czegoś takiego.
Gwałtowny pisk bólu i szarpnięcie, jakby miała się wyrwać z własnej skóry towarzyszyły Astrid i zadowolonej minie jej nowej właścicielki. Szarpała się jak głupia, ale Dei nie wyciągała dłoni z jej majteczek.
- Oh, Astrid, może pani Dei też chce być szanowana? - powiedziałem, nadal mocno trzymając przerażoną dziewczynę – A może wolisz, żebyśmy takie kary robili częściej, bo Ci się podobają?
- Przepraszam, przepraszam. - piszczała, bliska płaczu i po chwili dłoń Dei wysunęła się z powrotem – Jeśli pan jest diabłem, to pani diablicą. - powiedziała, chlipiąc
- Nie, jesteśmy twoimi właścicielami, suniu. - powiedziała Dei, całując jej nosek – No już, chwilę poboli i przejdzie, jak spadniecie z rowerka. - znów pogładziła delikatnie ją przez majteczki, a ja całkowicie rozluźniłem chwyt – Teraz jesteś zadowolony, kochanie?
- Nie wiem. Astrid, będziesz słuchała pani Dei jak mnie? - zapytałem, gładząc jej pośladek
- Tak! - powiedziała, podkulając nogi – Ale niech więcej tak nie robi!
- A tak mnie zapewniała, że jest gotowa spełnić każdą moją zachciankę. - pokręciłem głową i nadal ją głaskałem uspokajająco – Przy okazji musimy i tobie zapewnić jakieś rzeczy tego typu, nie mogę ciągle polegać w tym na Juli, a niedługo zacznie cuchnąć.
- Oh, zdaj się na mnie, kochany. - znów wymieniliśmy równie namiętny pocałunek
Resztę wolnego czasu spędziliśmy dobierając kolejne, mające podbijać wartość, rzeczy dla Astrid. Sama zdecydowała się raczej na prostotę, całkowicie odwrotną od tej dla naszej suni. Żadnych wymyślnych kompletów bielizny, drogich sukienek czy innego przepychu. Uskuteczniała budowanie wizerunku dziewczyny, którą mijasz na ulicy i może się za nią odwrócisz, ale nie będziesz traktował jako nagrody, która ma być zastrzykiem szczęścia. Przeciwnie, ona stanie się częścią twojego życia, na czym mi zależało.
Kiedy w trójkę zeszliśmy na kolację, Julia podała całej naszej trójce specjalnie przygotowane posiłki, co wyraźnie wzbudziło jej zachwyt, bo zapytała o możliwość dokładki i trzy razy pochwaliła jej kuchnię. Astrid nadal była nieco naburmuszona za to, jak ją pokarano, ale czego się spodziewała? Jej zadanie było jasne, od chwili, gdy pierwszy raz otworzyłem drzwi swojego pokoju, gdzie na mnie czekała.
- Julia, podrzuć jeszcze butelkę czegoś lepszego do bawialni. - powiedział Wiktor po posiłku - Mężczyźni muszą porozmawiać. - kobieta kiwnęła głową - O ile masz na to ochotę?
- Oczywiście. - uśmiechnąłem się - Dei, kochanie, zabierz Astrid do naszej sypialni. - pochyliłem się nad blond czupryną i złożyłem pocałunek na jej ustach - Nie czekajcie na mnie, mamy raczej sporo do omówienia. - ruda uśmiechnęła się
- Dobrze, kochanie. Mam nadzieje, że będziecie się dobrze bawić z panem Wiktorem. - Wiktor uśmiechnął się
- Oh, możesz mi mówić po imieniu, skoro jesteś tak blisko z moim przyjacielem. - wyciągnął do niej rękę – Wiktor.
- Deirde. - uścisnęła jego dłoń - Możesz mi mówić Dei. - po czym objęła Astrid ramieniem - Słyszałaś pana Konrada, sunia. Umyjemy ząbki, ubierzemy piżamki i możemy sobie po umilać jakoś czas przed snem. - Astrid spojrzała na mnie z podejrzliwością, po czym wymusiła uśmiech
- Tak, pani Dei. - pokiwała głową - Z pewnością będzie miło.
- Ano, nie ma nic lepszego niż dobra książka przed snem. - odparła jej - Dziękujemy za kolację, dobranoc.
- Dobranoc. - powiedziała Julia, zbierająca talerze i Wiktor, szykujący się do przejścia do bawialni
- Pomogę. - powiedziałem do mamy, układając talerze na wózek, a gdy zniknął za progiem, przycisnąłem się kroczem do jej biodra i łapiąc za pierś - Co o niej myślisz?
- Na razie nic. - odparła, odwracając do mnie twarz - uśmiechnęła się - Jeśli jednak tobie odpowiada...
- Oh, mamciu. Nie myśl, że zapomnimy o tobie i twoich potrzebach. - powiedziałem, całując ją nad brwią - Nastaw się po prostu na myślenie długofalowe. Diamenty też nie powstają w przeciągu dwóch dni. I zgadzam się, naprawdę wspaniale gotujesz. Może to nie tobie będzie szkoda, że wyjadę, ale nam, że nikt nie będzie nas tak dobrze karmił. - puściłem jej oko
Kiedy dołączyłem do Wiktora, wyjął dwie talie kart. Wskazałem tą po lewej, otworzyłem ją i przetasowałem. Potem Julia przyniosła szklanki wypełnione lodem, karafkę whiskey i życzyła nam dobrej nocy.
- Jak Ci się to podobają pierwsze dwa dni, mój przyjacielu? - zapytał, wymieniając kilka kart - Widzę, że zapoznałeś się już z wszystkim i swobodnie badasz teren.
- W dużej mierze tak. - odparłem, przyglądając się swoim - Mogłeś dać wcześniej znać o twoich dziedzicach...
- Oh, nie chciałem Ci dawać zbytnio forów. - zaśmiał się - Chciałem sprawdzić, jak sobie poradzisz w trudnej sytuacji.
- Nie jest trudna, jest co najwyżej niedogodna. - cmoknąłem - Posiadanie jednej, może dwóch uległych w swoim samodzielnie zaprojektowanym loszku i odgrywanie zaplanowanego scenariusza, to jak już ustaliśmy na samym, prościzna. - wyjąłem jedną - Wejście do czyjeś sypialni i zmuszenie go do uległości jest trudne, ale możliwe, o tym rozmawialiśmy z czasem. - dołożyłem drugą - Trudnym może być zamaskowanie swoich leży jako budynku i utrzymanie w nim osób w takiej władzy, żeby jej nie wyczuli. - położyłem czwartą - Jak nazwać próbę kontrolowania całego świata i narzucania mu swojej woli, jeśli uznajemy, że to nie jest niemożliwe? - wziąłem cztery karty z stosu do swojej ręki
- Ty mi powiedz. - odparł, uśmiechając się - Ja daje Ci sadzonkę, z której chcesz wyhodować to drzewo. Póki co, masz dwa miesiące by dopilnować aby się przyjęła.
- Spokojnie, najpierw trzeba przygotować grunt. - przełożyłem je miejscami - Dopiero w takim można ją złożyć
- Jakie są więc twoje plany, przyjacielu? - znów się uśmiechnął szczerząc porcelanowe zębiska drapieżnika
- W lipcu przygotować do podporządkowania sobie cesarzowej, jaką jest twoja najstarsza córeczka i wybadaniu jedynego, prawdziwego synka, bo ma co do mnie podejrzenia. - podbiłem stawkę - W sierpniu uderzę w niego, musi być to natychmiastowy nokaut.
- Hm... - również dorzucił kilka żetonów, jakby zastanawiając się czy nie blefuje - Jakieś konkretniejsze szczegóły? Co z resztą?
- Jeszcze nie mam pewności, daj mi czas. - odparłem, bujając w palcach żeton w zastanowieniu - Lena myśli, że jest sprytna, bo obstawiła kilka pul w tej grze i tym samym zwiększy wygraną. Wolfgan chyba nawet nie zdaje sobie sprawy, że się jakaś dzieje obok niego, ale pozostawię go sobie chyba tak samo jak ty, w roli błazna...
- Domyśliłeś się? - powiedział, kręcąc głową z rozbawieniem - Doprawdy, druhu...
- Rozgryzaniem najmłodszej zajmę się przy okazji jej braciszka i chłopca w jednym. Nie sądzę jednak, by była wybitnym graczem, raczej stanowi amulet na szczęście dla Negan. - ostatecznie położyłem krążek na puli - Mam jednak już odpowiednie zaplecze, by stawiać pierwsze kroki. Mam nadzieje, że ty dotrzymasz swojej części umowy.
- Oczywiście. - odpowiedział, chichocząc – Sprawdzam. - wyłożył przed sobą fulla
- Jakkolwiek by nie było, ruletka się zaczęła kręcić i wszyscy siedzący przy stole gracze obserwują kuleczkę. - położyłem na stole dziesiątkę - Głupek z jedną nogą w trumnie. - jopka - Zazdrosna o wszystko dziewczynka, która chce uwagi, więc staje się co raz większa. - dama - Mogąca być groźną psychopatka, która stanowi jedynie narzędzie w oczach innych. - król - Syn,jakiego byś pragnął, ale nie będący nim. - As - Samozwańcza cesarzowa, której tron to drewniany taboret. - uniosłem ręce ukazując układ złożony z samych pików - Nie patrzą jednak na krupiera, który wygra, kiedy żadne z nich nie trafi. Na mnie.
- Kiedy lata temu w ten sposób wygrałem swój pierwszy milion, też patrzałem daleko w przyszłość. - powiedział, szczerząc zęby - Zajęło mi to zbyt wiele czasu, bym był w stanie się nią wystarczająco cieszyć, ale jeszcze bardziej, że przekaże ją komuś, dla kogo to początek.
- Najpierw, bądź tak dobry i poczekaj, aż sfinalizujemy naszą umowę. - odparłem, przyciągając żetony do siebie - Potem możemy porozmawiać o kolejnej.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Michalina Korcz

Kiedyś (kilka lat temu) na sex opowiadaniach udzielał się niejaki "Konrad Milewicz". Stworzył on intrygujące w moim odczuciu cykle Kota i Właścicielki, które odbiegały dla mnie od sztampowej formuły opisów prostych fantazji seksualnych i przedstawienie swoistej "erotycznej powieści" z pewną głębią twórczą.Zainspirowana jego eksperymentem, postanowiłam zacząć własny - "Człowieka", z nadzieją, że jeśli nadal funkcjonuje (od dawna nie pojawił się obiecany vol 9) to tym wywołam go do tablicy. Mam nadzieje, że jeśli dobrneliście aż tutaj, to zostawicie komentarz.   


Komentarze

Super opowiadanie. Czekam na więcej. Bardzo wciągające.
PS. Mogłabyś podesłać opowiadania Konrada, ponieważ nie mogę ich znaleźć.

Gerwazy18/12/2021 Odpowiedz

Wow. Ciężkie tematy ale napisane lekko i w ten sam sposób odczytane przeze mnie. Bardzo wciągające.

Harry19/12/2021 Odpowiedz

Jesteś świetna! Czyta się jak kryminał, jestem zafascynowany dalszym ciągiem. Pisz Dziewczyno, bo masz talent!

Maxtab22/12/2021 Odpowiedz

Świetne, jestem fanem tej seri

Fanka 22/12/2021 Odpowiedz

Czekam Na kolejne części


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach