Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





"Czlowiek", akt 1: Poczatek lipca (2/3)

Szóstego lipca, po śniadaniu, jak zawsze pożegnałem Deirdre pocałunkiem, pogłaskałem po głowie Astrid obiecując coś fajnego wieczorem, jeśli przez cały dzień będzie grzeczną i spokojnym truchtem pobiegłem do żółtej strefy. Dzień miał być pogodny i ciepły, a ja już miałem na niego zaplanowane kilka rzeczy, ale nie uprzedzajmy faktów.
Już o siódmej dwie przyszła informacja, że mam się zgłosić w recepcji po kartę do drzwi i zostanę odprowadzony do swojego „nowego biura”, co też uczyniłem niezwłocznie. Podobny do urzędnika typ pocący się w garniturze zaprowadził mnie trzema korytarzami w głąb żółtej strefy, jakoby Anita życzyła sobie, bym nie był za blisko centrum zdarzeń. Spróbowałem odegrać zdziwienie i przejęcie, że pod drzwiami ktoś na mnie czeka, kiedy garniak mruknął, że to tutaj.
- Dopiero mam zamiar otwierać. - powiedziałem, pokazując kartę w ręce – Jeśli czegoś trzeba, zapraszam później, pewnie farba nawet jeszcze nie wywietrzała. - po czym wypowiedziała kwestię, której jakiejś formy oczekiwałem od dwóch dni i przygotowałem wszystko, by odpowiednio ją obsadzić
- Pani Anita stwierdziła, że może się przydać panu pomoc. - zawisło w powietrzu
A dokładniej, napisała do Leny, że skoro już tak bardzo spierdoliła sprawę, ma znaleźć jej wśród rybek jakiegoś „rekina, który będzie go kąsał w dupę, kiedy się da” i pięciokrotnie podkreśliła, jak istotne jest, by był to mężczyzna by jeszcze bardziej mnie zdenerwować, bo (raczej) nie gustuje w tej samej płci co moja – najlepiej większy, silniejszy i ładniejszy, chociaż ona się na tym nie zna całkowicie.
Kilogram pierogów i prawie dwadzieścia minut łkania, że już nawet bym zdolny był zabawiać się z facetem, jeśli miałby odpowiednio okrągły zadek lub był dokładnie ukształtowany, tak brakuje mojego cukiereczka, odwróciłem to nie tyle na korzyść, co wstępnie usunąłem potencjalne straty wynikające z próby odwetu. Kilka łgarstw na temat mojego wstrętu do chudzielców tylko jeszcze bardziej przekonały Lene w jej pewności o tym, że to ona po cichu wysuwa się na prowadzenie. Zastanowiłem się, czy uda mi się to później wykorzystać jako dodatkową broń przeciwko cesarzowej.
Niemniej, pod moimi drzwiami stała nawet nie chuda, co anorektycznie szczupła dziewczyna o długich włosach, chociaż przez moment nie zastanowiłem się, póki nie usłyszałem jej głosu, że to chłopiec po blokerach. Buntowniczą stylistykę podkreślało wiele widocznych tatuaży, również na twarzy. Odnotowałem w głowie, by pokazać ją Dei i spróbować coś z niej wyciągnąć więcej, acz póki co, mogła służyć co najwyżej jako potencjalne źródło nagród dla Astrid. Pomyśli się.
- Oh, miłe z jej strony. - powiedziałem, przeciągając kartę – Czy będziesz miała coś przeciwko, że zadam parę pytań w środku? - nacisnąłem klamkę i wskazałem zapraszającym gestem
- Nie. - wsunęła się, do środka i przystała zaraz za progiem rozglądając się – Oh…
- Tak, też się bałem, że będzie to wszystko źle wyglądać, ale cóż... - położyłem plecak na stole i odsunąłem krzesło – Właśnie, obiecałem, że zaproszę Mię.
Na liście planów z szóstego lipca, to była trzecia pozycja. Druga naturalnie było odebranie mojego „anioła stróża” i przetestowanie biura. Zasadniczo, tutejszych ludzi ciężko czymś zaskoczyć, bo wszystkim co pokazywano był element czegoś szokujące, jeśli zbytnio się w to wgłębiało.
Oglądane przez nas kilka dni temu krycie Aurory, które polegało na podwiązaniu jej za ręce i nogi do specjalnego stelaża, a następnie wprowadzenie do dróg rodnych specjalnie dopasowanej mieszanki feromonów, która sprawiała, że wytresowany do tego koń uznał „klacz” za klacz w rui i miał dążyć do wykonania zadania przedłużenia swojej linii gatunkowej. Stelaż służył głównie do utrzymania ważącego ponad tonę zwierzęcia, ale też niwelował częściowo różnice anatomiczne, co pozwalało krytej na znacznie wyraźniejsze doznania. Kiedy pół miesiąca później, już nie jako Aurora, a Jannet Wilgerfald, w bluzie jakiegoś uniwersytetu wpadnie do mojego gabinetu podziękować, za to jak wyjątkowo wspaniały był dzięki mnie, Astrid i Deirdre pobyt tutaj i wyrazić nadzieje, że znów się spotkamy ze smutkiem przyzna coś, o czym będzie mówiła mi każda inna wracająca petgirl:
- Dlaczego znów muszę być człowiekiem? Czy nie może pan jakoś sprawić, bym już nigdy nie zdjęła podków, mogła galopować radośnie przez łąki, płytką wodę i rozkoszowała się każdą kostka cukru? Że kiedy Legwar zostawi we mnie swoją spermę, to za kilka miesięcy urodzę jego potomka? - a ja kręciłem głową, odpowiadając
- Bo niestety, też nim tylko jestem, nawet jeśli każdy sądzi inaczej.
Chodź skończyła obchód, to usiadła z otwartymi ustami, nadal się rozglądając, jakby znajdując kolejne elementy w moim najbliższym otoczeniu, któremu poświęci kolejne dwa miesiące. Można by było ją wyposażyć w jakieś ładne ciuszki, zafarbować włosy. Widziałbym ją w granatowym. Spotykałyby się głównie tutaj, raczej by pomagała Astrid w nauce.
- Mam Ci wybrać imię, czy Anita jakieś Ci nadała? - zapytałem, otwierając plecak
- Może pan wybrać. - odparła układając dłonie na kolanach i przyglądając mi się
- Dobrze. Nie traktuj tego, jako coś osobistego, ale w mojej głowie będę myślał o tobie jako mężczyźnie, a tym samym mogę mówić i traktować Cię w ten sposób. Miałem nadzieje, że jeśli Anita się zdecyduje na taki krok, da mi jakiegoś silnego, twardego chłopa, z którym będę się siłował na rękę. Nie lubię słabości. - doskonale grała obojętność, albo brnąłem w złą uliczkę – Tak więc, jeśli mam Cię szanować, chcę czuć w tobie nie dziewczynkę, której będę w stanie sobie wyobrazić jak wsadzam do cipy kciuk albo obsmaruje twarz spermą tylko mężczyznę, który jedynego fiuta jakiego ogląda to własnego przy sikaniu. Takiego, któremu powierzę swoje tajemnice i troski. - tym razem dało się dostrzec lekko widoczny ruch, który oznaczał, że mimo wszystko będzie on działał na dwóch frontach - A przynajmniej wtedy, gdy pracujemy tutaj razem. Zero słabości, masz być tak silny, że wzrokiem będziesz w stanie zagotować wodę. Radzę Ci się szybko tego nauczyć albo załatwić mi elektryczny czajnik bezprzewodowy. Na czym to ja…
- Chciał mi pan nadać imię. - przypomniał mi przyszły lizacz cipki mojej suni, kiedy z Dei zdołamy go ogarnąć by charakter miał sprzeczny do wizerunku – Męskie.
- A tak. Skoro masz być twardy, będziesz Lead. - odparłem, kładąc tablet Dei na stół, po czym wyjąłem klucze z biurka i przedzieliłem je na pół – Jeden jest twój. Czasem będę szybko potrzebował coś, będąc w terenie, to zawsze będziesz mógł mi to przynieść. - kiwnął głową, ale mikroskopijny ruch kącikiem ust oznaczał zadowolenie i fakt, że połykał haczyk wzorcowo – Dobrze. Napiszemy do Mii, że jak ma chwilę, to może wpaść a potem zabieramy się za prawdziwą robotę. - powiedziałem, uruchamiając urządzenie – Po południu musimy być na kryciu suczki, która się opiekuje. - wyjaśniłem mu – Trzeba też zaplanować wznowienie warsztatów z shibarii dla początkujących i sprawdzić, ile będzie chętnych by ułożyć grupy. - udałem zamyślenie – Jeśli to by się przyjęło, moglibyśmy poprowadzić też inne podobne warsztaty. Znasz się na seksie oralnym?
- Obciągałam kilku fac… - zaczął, po czym przełknął ślinę jakby przypomniał sobie o tym co powiedziałem – Parę razy przelizałem jakąś niunię, proszę pana. Raczej nie było narzekań.
- A pochwały? - zapytałem, nadal stukając palcami o blat – Włącz sobie dowolny film, laska bierze fiuta do pyska i po chwili leci sperma, więc myślą, że jak dotkną językiem to już w następnej chwili jest gotowa jak jedzenie z mikrofali. O, mikrofalówka też się nam przyda. - wywołałem komunikator i podyktowałem wiadomość na głównym czacie – Heji, Mii. Właśnie odebrałem mój pokój i jest doprawdy cudowny. Mam nadzieje, że nadal będziesz chętna by być moim gościem numer jeden? Jeśli tak, to czekam na Ciebie. - zrobiłem pauzę, by zdążyło wysłać poprzednie zdania – Samą. - zgasiłem czat, po czym znów zwróciłem się do Leada – Dzisiaj nie będzie na to czasu, ale jutro przygotuj się na poprawienie wizerunku. Poproszę kogoś by Cię zabrał do fryzjera i sklepu z ubraniami, które będziesz musiał tutaj nosić. Jeśli masz ze mną pracować, nie chce Cię widzieć w durnym mundurku i…
- Myśleć wyłączenie, jakby mógł pan mnie rozebrać i wykorzystać. - kiwnął głową – Czy poza kursami i opieką nad petgirlkami ma pan jakieś większe plany?
- Na razie poczekajmy na Mię, później możemy otworzyć drzwi i mieć nadzieje, że przyjdzie ktoś kto zada odpowiednie pytania, byśmy mu udzielali pomocy. - odparłem, wyciągając z torby książkę z zakładką – Gdyby Anita była tak miła i powiedziała mi, co jeszcze mogę robić lub pozwalała mi na więcej eksperymentów to może by było inaczej. - odparłem, po wróciłem do przerwanej książki nazwanej przewrotnie „Wszystkie sekrety Konrada, o których wie tylko Wiktor i ja” i jako autorka była wpisana Deirder, jednak problemem był fakt, że tytuł został zapisany w najtrudniejszym języku świata, a więc moim ojczystym i najwyraźniej Lead uznał, że to nic ważnego
Ledwo jednak otworzyłem książkę, komunikator wypluł dwie nowe wiadomości. Wbrew pozorom, pierwsza nie należała do Mii, ale Negan, druga zaś pochodziła od Dei. Zacząłem od drugiej, bo domyślałem się, że o ile ja nie powinienem wiedzieć o czymś, co prześmiewczo określaliśmy „radą trojga”, to dość jawnie wiedzieli o mojej dziewczynie, ale nie jej roli w grze. Nie zmieniało to faktu, że raczej obserwują nasz przesył wiadomości. Ustaliśmy proste frazy, które stanowiły odpowiednik większych zdań.
„Astrid bardzo smakowało śniadanko, teraz uczy się robić stójkę” co należy rozumieć, że na drugim czacie właśnie musiały się rozgrywać drateńskie sceny i żałowałem, że nie mogę od razu na nie spojrzeć.
„Przykro mi, Konrad, nie sądzę, że powinieneś spotykać się sam z Mii. Mam nadzieje, że zrozumiesz, że przyjdziemy do Ciebie we dwójkę” napisał Negan
„Kiedy powiedziałem Wiktorowi, że najpiękniejszy z jego promyczków ma zamiar mnie odwiedzić i to wyłącznie sam, niezmiernie się ucieszył, bo oznacza to, że jego najlepszy przyjaciel i ukochany benjaminek będą mieli szanse dobrze się poznać. Jeśli jednak tak Ci zależy, możesz również przyjść później sam i pogadać, jak facet z facetem” wysłałem wiadomość
Niecałe pięć minut później przyszła kolejna od Dei „Nie uwierzysz, jak dobrze jej to idzie. Będziesz z niej niezmiernie dumny”
Godzinę później rozległo się pukanie i pokazałem Leadowi, by otworzył drzwi. Do środka, w długiej jedwabistej sukience pod którą prześwitywały sutki drobniutkich piersi i kapeluszu o szerokim rondzie chroniącym bladą skórę przed słońcem weszła rudowłosa. Wyglądała jak jakaś nimfa lub inna leśna boginka. Nie rozglądała się, od razu podeszła do krzesła dla gości i usiadła w milczeniu. Zamknąłem książkę i również oparłem łokcie o blat, obserwując ją.
- Mam białe majtki. - powiedziała wreszcie, patrząc na mnie i nie zaprzątając sobie głowy jakimiś formułkami powitalnymi – Lubie jasną i pastelową bieliznę, a nie ciemną. Negan uważa, że powinnam nosić czarną, bo wtedy jestem seksowniejsza.
- Kiedy rano ubieram Astrid, bo przecież ile można patrzeć na gołą cipkę, też ubieram też dobieram jej jasną. Macie podobnie jasną karnacje, chociaż ona nie jest ruda, więc jak łapie tylko troszkę słońca to jej ciało nabiera pięknego odcieniu, który jest przez nią podkreślany. - odpowiedziałem, równie spokojnym tonem
- Negan uważa, że jest odwrotnie i to czarny podkreśla moje ładne cechy. - nadal nie urywała oczu od mojej twarzy – Musimy robić wszystko razem. Śpimy, jemy, kąpiemy się, wychodzimy, masturbujemy się wzajemnie… Nie chciał nawet, żebym przychodziła, ale powiedziałam, że chce iść sama.
- Przecież nie nosisz obroży. - odparłem, nadal naśladując jej obojętność i spokój – Chyba, że o czymś nie wiem. Może Negan traktuje Cię jak ja Astrid?
Nie odpowiedziała na moje pytanie, bo zaczęła się dopiero teraz rozglądać. Spostrzegła siedzącego z boku Leada, ale zaraz potem odwróciła od niego wzrok i przemieszczała go po ścianach, umeblowaniu i reszcie wyposażenia. Wreszcie znów spojrzała na mnie.
- Ładnie tutaj. Cicho. - powiedziała – Tatuś też zawsze lubił, jak było cicho. Dlatego zawsze używaj knebla i zatyczek do uszu.
- O kneblu słyszałem, ale patent z zatyczkami sobie pożyczę. - odparłem – Napijesz się czegoś?
- Tak. - kiwnęła głową, a ja zamiast pytać „kawy, herbaty, soku, coli” i posłać po to Leada, wyjąłem blaszany termon przygotowany rano i szklanki spod stołu – Co to?
- Domowy napój z mojego kraju. Nie martw się, nie ma alkoholu. - przelałem do szklanek przygotowany kilka dni dni wcześniej kwas chlebowy, który specjalnie schłodziłem i przelałem do termosu by nadać mu jeszcze lepszego smaku – Proszę, spróbuj.
Niepewnie wzięła dużą szklankę i powąchała zawartość. To wywołało pierwszą, jakąkolwiek reakcje na jej buzi, bo nawet słodząc Wiktorowi miała tą samą sztywną minę, co opowiadając o swoim doborze bielizny. Wypiła mały łyczek, a potem naraz opróżniła szklankę i postawiła ją z powrotem. To było za łatwe.
- Dolewkę? - kiwnęła głową i przelałem więcej – Smakuje?
- Mama mi go zawsze robiła latem. - powiedziała, biorąc szklankę – Lubiłam lato, bo wtedy tatuś miał dla mnie najwięcej czasu. A potem tatuś miał mało czasu, a Negan powiedział, że teraz on będzie się mną opiekował. Pytałam, czy umie zrobić ten napój, ale nie wiedział jak się nazywa. - znów opróżniła całą szklankę i obtarła usta - Mogę Cię częściej odwiedzać?
- Zawsze. - odparłem, uśmiechając się – Zdradzę Ci mały sekret. - pochyliłem się lekko, a Lead wychylił głowę starając się podsłuchać – Wiktor ucieszyłby się, jakbyś chciała się przenieść do willi. Mogłabyś z nim codziennie jeść kolację, a ja załatwiać Ci szklankę czegoś co uprzyjemni te wieczory.
- Negan się nie zgodzi. - odparła, znów wracając do poprzedniego tonu – On się mną opiekuje, a nie lubi jeździć do domu.
- Może ja bym mógł? - powiedziałem – Co prawda, pewnie jedynie byśmy jedli razem i czasem wychodzili, ale w czwórkę. Musiałabyś się więc sama kąpać, miałabyś swoje łóżko no i zadbać o swoje potrzeby. A jak będzie Ci z tym źle, znajdziesz sobie kogoś jak moja Astrid i wypełni tą lukę. - popatrzała tęskno na pustą szklankę, więc błyskawicznie napełniłem ją ostatnią częścią napoju – No, ale to ty decydujesz. Nie ja, ani Negan. - przyjęła ją w ręce i długo trzymała
- Dlatego tatuś Cię lubi. - nie brzmiało w tym pytanie, a stwierdzenie – Naprawdę byś mi pomagał?
- Myślę, że nie tyle pomagał, co wspierał. - odparłem – W końcu jest czas, kiedy można decydować jakiego koloru majtki się założy. Nawet jeśli będą w kropki. - uniosła oczy na mnie – Mam przekazać Juli, by wstępnie wyszykowała pokój i niedługo będziemy mieli kolejną osobę na kolacji?
- Porozmawiam z Neganem. - powiedziała, opróżniając szklankę, po czym wstała i bez pożegnania wyszła, zostawiając otwarte drzwi
- Widzisz Lead. - powiedziałem wstając zza biurka – Czasem nawet taka kobieta musi podjąć trudne decyzje. - podszedłem do nich – A co my faceci mamy powiedzieć, skoro oczekują, że będziemy z nimi w nich zgodni?
Konwersacja publiczna milczała od czasu mojej ostatniej wiadomości do Negan, za to jakiś czas później Dei przysłała mi „Pozwoliłam sobie ją nagrodzić bez twojej pomocy, ale niecierpliwimy się na twój powrót”, co oznaczało tyle, że właśnie kolejny zakład padł przegrany. Wyłączyłem urządzenie i przyjąłem pozę antycznego dyskobola, stojąc w trawie.
- Jana, Rock łap. - cisnąłem freesbie w głąb trawy a białowłosa golaska od razu pognała w jego kierunku
Mająca niespełna półtora metra wzrostu sunia była starsza o dziesięć lat i miała cycki większe nawet od Astrid, przy tej samej budowie ciała, które kołysały się, kiedy biegała za rzucanym plastikowym talerzem przez trawę. Prywatnie była gwiazdką socjalmediów, której zdarzały się mniej pruderyjne zabawy niż pozowanie w bieliźnie lub zakrytym topless. Powie mi o tym, że tworzy ustawione zabawy fiutami i wibratorami przed kamerami dla pieniędzy, by prawdziwe uczucia mieć ganiając nago po trawie w obroży, czując się wolną. W tej chwili jednak była wyłącznie przesłodkim labradorem, podobnie jak ganiający z nią Rock. Różnica polegała na tym, że (jeszcze) nie miała prawdziwego ogona a jej ciało nie pokrywała sierść. Rock próbował jej odebrać talerz swoimi zębami, ale była uparta i to ona mi go wręczyła, za co pozwoliłem oblizać jej swoją dłoń i wręczyłem dwa biszkopty w kształcie kostek. Cisnąłem plastik jeszcze mocniej i oboje ścigali się, chociaż Rock był wytresowany na to, by dawać fory swoim mniej sprawnym partnerkom.
- Odwal się od mojej siostry. - rozległo się za moimi plecami głosem, który słyszałem tylko raz i mówił wtedy krótkie „cześć tato”
W ciągu kilku sekund zobaczyłem ostrze noża, które leciało w stronę mojego gardła, ale raczej jako straszak niż by poderżnąć je. Cóż, uznajmy, że jak się bawić to się bawić, bo złapałem za pięść trzymającą go i przekierowałem srebrną powierzchnie w swoje ramię, wbijając głęboko, a potem szarpnąłem czarne, silne ramię i wykorzystałem znajomość poznanych jako siedmiolatek chwytów judo, by przerzucić przez ramię oprawcę.
Negan padł mocno na tyłek i wydawał się zdziwiony, że już nie trzyma swojej zabawki, tylko ta tkwi w moim barku, a koszula pokrywa się krwią. Patrzał na mnie przez otwarte usta, a jego dziewczęce rysy zdradzały smutną prawdę kim jest. Jana i Rock zdążyli zacząć wracać z dyskiem, ale na widok tej sytuacji, zamiast wyjść z roli, suka upuściła plastikową zabawkę i zaczęła umiejętnie naśladować dźwięki szczekania. Rock, którego uczono, by dołączał w tych chwilach, również zaczął wydawać dźwięki.
- Spokój. - powiedziałem, unosząc dłoń w stronę zwierząt, ale jeszcze chwilę szczekały – Po pierwsze, jak ktoś zaprasza Cę na rozmowę, to idziesz do niego bez noża. - powiedziałem, wyciągając motylkowe ostrze z ramienia – Po drugie, jak już zachodzisz go od tyłu, to nie drzesz się na całą japę o tym, że idziesz. - złożyłem go i schowałem do kieszeni – To sobie zatrzymam, może mi się przydać.
- Nie wiem, kim jesteś, pierdolony kutasie… - zaczął leżący na ziemi mulat, patrząc na mnie z wściekłością, a ja uniosłem rękę w tym samym uciszającym geście
- Chcesz ze mną rozmawiać, to jutro w moim pokoju. Teraz zajmuje się psami. - wskazałem na Jane i Rocka – Chyba obaj nie chcemy, żeby Anita była na mnie zła, że Jana złożyła skargę o to, że w czasie jej zajęć załatwiam sprawy osobiste. - odszedłem od niego i znów rzuciłem upuszczonym talerzem hem daleko, a psy od razu ruszyły radośnie za nim – Zresztą, nic jej nie zrobiłem. Jeśli nie wierzysz, zapytaj Leada, mojego asystenta. Cały czas widział i słyszał, jak rozmawiamy. Gdybym miał gdzieś w pokoju kamerkę, pokazałbym Ci nawet z niej nagrania. - stałem do niego tyłem – Jeśli naprawdę chcesz rozwiązać problemy jak facet, to będę czekał na Ciebie jutro. Gdyby nie ona... – wskazałem sukę – Chętnie bym załatwił sprawy teraz, bo nie lubię jak ktoś niszczy moje ubrania.
Piętnaście minut później, Jana nie chciała przestać lizać mnie po twarzy, przewracając mnie na podłogę i obwąchując moje kieszenie, czy nie mam więcej biszkoptów, które by mogła mi zabrać. Z rezygnacją wyjąłem dwa ostatnie z kieszeni i jej wręczyłem, co dodatkowo ją uradowało.
- A teraz do klatki. - powiedziałem – Jutro możemy iść na długi spacer, przez las. Weźmiemy Aurorę i sobie pochodzimy. - pogładziłem jej głowę a ona radośnie szczeknęła na mnie – Tak, śliczna sunia jesteś. - zdjąłem jej obrożę – Najpiękniejsza. - pogładziłem ją – No, na miejsce, bo muszę iść. - sunęła się za kraty i zamknąłem drzwi, po czym powiesiłem obroże obok, wyszedłem na zewnątrz i odczekałem kwadrans, by po chwili wyszła już w krótkich spodenkach i różowej bluzeczce
- Jest pan chyba jedynym opiekunem, który wie, co robi. - powiedziała patrząc przed siebie – Jana jest panu bardzo wdzięczna za to.
- Drobiazg. - powiedziałem, machając ręką – Jak ją znów spotkasz, przeproś za ta sytuację z tym typkiem. Nadgorliwość niektórych bywa potworna. - mruknąłem wyciągając zakrwawioną szmatę spod koszuli i spoglądając na dziurę – Wiesz, że najgorsze jest nie to, że to zrobił ale to, jak sztucznie próbował mi podkreślić, że jest do tego zdolny? - zaśmiałem się cicho – To trochę tak, jakby Jana zamiast na niego zacząć szczekać, jako, że to ktoś obcy zaczęła krzyczeć i panikować. Więc to jej należą się pochwały, jak cudownym jest wzorem dla psowatych.
- Poradzi sobie pan? - zapytała, nadal patrząc przed siebie
- Cóż, bardziej boli, że mi zniszczył koszulę. - odparłem, podnosząc się z ławki – Anita, to jest zarządzająca wszystkim, niechętnie przydziela mi nowe zadania, a i jeszcze pozwala na takie cyrki. - cmoknąłem – Wybrałaś dla niej dzień na kolejne igraszki z Rockem?
- Myślę, że poczekam na szczytowy dzień swojej menstruacji. - odparła – Nie ma to większego sensu, co mnie boli, ale…
- Osobiście dopilnuje, żeby było jej jak najlepiej. - odpowiedziałem – Tymczasem, do zobaczenia.
- Jeśli pan jest w stanie to obiecać, osobiście wstawię się za panem u pani Anity! - powiedziała mi, im odszedłem
„Uważa, że tatuś będzie szczęśliwszy, jeśli zamieszka u niego. Chce mnie tak po prostu zostawić, rozumiecie? Mnie, zostawić” pisał Negan w czasie między wyjściem z mojego pokoju Mii i przyleceniem na mnie z nożem
„Mówiłam, że ten skurwiel jest jak wrzód na dupie. Wstyd pokazać, ale samemu nie sięgniesz. To twoja wina, Le…” pisała Anita
„Oj, przecież to głupiutki, słodki chłopczyk. Nie rozumiem, gdzie widzicie w nim zagrożenie jakiekolwiek… Ostatnio pokazałam mu tylko kostki, to tarzał się po dywanie jak prawiczek” pisała gruba, przed długą przerwą
„Ani, przepraszam…” zaczynała się wiadomość od Negan „Poniosło mnie zbytnio, po tym jak rozmawiał z Mii i...”
„Co zrobiłaś?” pytała najstarsza
„Był na spacerze z jedną z suk i pomyślałem, że go nastraszę, podsunę mu nóż do gardła i spotulnieje, a zamiast tego odwalił jeszcze gorszy cyrk przy klientce… Wszystko widziała, a on ubrał to w taką narrację...”
„Której suce?! Tylko nie pisz, że miała białe włosy i bawiła się z czarnym labradorem, dobra?!”
„Dokładnie tej…” odpisał Negan
„Kurwaaaaaaa, Czarny, mogłeś zrobić mu cokolwiek, gdziekolwiek ale musiałeś wybrać najgorsze miejsce i czas?”
- Auaa. Mamo! - jęknąłem, odrywając się od lektury – Trochę delikatności wobec swojego dziecka.
- Nie jęcz, muszę to zaszyć. - powiedziała Julia, kręcąc głową – Ciesz się, że się nie wykrwawiłeś.
- Trzymałem zapasy krwi w strategicznym miejscu. - odparłem, obserwując jak nadal zszywa dziurę w moim barku – Co na kolację?
- Dla moich skarbów same pyszności. - powiedziała, ucinając żyłkę i nakładając opatrunek – Acz zastanawiam się, czy nie dać mniejszych porcji, żeby złapać was w nocy przy lodówce.
- Na mnie nie licz, może Dei się skusi. - odparłem – Mam tyle na głowie, że nie będę w stanie się skupić.
- Ojejku. - zmartwiła się, chowając przybory do szycia – Myślałam, że masz wakacje.
- Powiedzmy, że znalazłem na nie dorywczą pracę. - drzwi od łazienki się otworzyły i Dei uśmiechnęła się na mój widok bez koszulki, prowadząc świeżo wykąpaną Astrid, która rumieniła się po czubki uszu – Miałaś rację z tą stójką. Wygląda doskonale.
- Prawda? A tak się bałeś, że nie będzie umiała tego robić. - podeszła i położyła się obok, po czym pstryknięciem przywołała psiaka, który położył się na nas obojgu – Bardzo boli?
- Czasem trzeba dać iluzję wygranej, by podbijać zakłady. - odparłem, gładząc jasne pukle naszej pieszczoszki
- Jak na was teraz patrzę… - powiedziała mama – To nie wiem, która ma tutaj najlepiej. - pokręciła głową – Zawołam was na kolację. - wyszła, zostawiając nas samych
- Przyjdziecie do mnie jutro, najlepiej około obiadu. - powiedziałem, dalej głaszcząc włosy – Obiecałem Aurorze i Jane wycieczkę nad staw, więc Astrid może znów pojeździć na koniku.
- Taaak! - mruknęła sunia, radośnie
- A ja? - zapytała Dei, patrząc na mnie z tą swoją miną łobuziary – Kto o mnie zadba?

- Będziesz miała specjalne zadanie. - odparłem – Spodoba Ci się. - nadal się uśmiechała, po czym położyła rękę na mojej klacie – Jednak, jedno, że widzieliśmy ruch w okolicach wnyków, pytanie czy w środku coś się trafiło i się nie przestrzeliłem.
- No, ciekawe. - mruknęła, po czym pociągnęła moją głowę i przytuliła do biustu – Teraz odpocznij, chociaż chwilę. Nawet ty potrzebujesz regeneracji.
Przy posiłku z Wiktorem jak zawsze omawialiśmy proste kwestie, raczej techniczne, które nie były frapujące dla pań. Dei pogrążyła się w rozmowie z Julią na temat zabiegów związanych z poprawą wyglądu i innych babskich sprawach, Astrid na przemian tuliła się to do mnie, to do niej, w zależności na to, przez kogo miała być ochotę głaskaną.
- Właściwie to miałem dzisiaj dwie dziwne rozmowy telefoniczne. - powiedział Wiktor, jak zwykle szczerząc swoje zębiska – O tyle dziwne, że jeden z rozmówców nigdy do mnie nie dzwonił, a drugi nie robił tego osobiście przeszło piętnaście lat…
- O. - powiedziałem, odgrywając zaskoczenie i nawet panie wydawały się tym zaintrygowane nagle
- Tak. - mruknął Wiktor, przeczesując siwiznę na swojej głowie – Najpierw zadzwonił do mnie mój malutki promyczek. Zazwyczaj to Negan do mnie dzwonił i mówił w jej imieniu, a tym razem sam wybrał mój numer i rozmawiał ze mną. Zapytał, czy nie miałbym przeciwko, jakby chciała zająć jeden z pokoi w willi. Powiedziałem, że jej brat zawsze miał coś przeciwko, a bez niego nigdzie się nie rusza. - kiwnąłem głową – Stwierdziła, że jednak by chciała być bliżej mnie i co najwyżej, będzie jakoś dojeżdżać albo spacerować do Głębi, jak będzie potrzebna, ale teraz właściwie jest tam pusto i nie ma co robić. A co najważniejsze, Negan nie może jej tego zabronić. Powiedziałem, że jeśli naprawdę tego chce, będę bardzo uszczęśliwiony, że będziemy mogli spędzać więcej czasu.
- No zobacz. - kiwnąłem głową – Mądra i odważna z niej dziewczyna. A drugi telefon?
- Odwrotnie, dzwoniła najstarsza. - powiedział to z powątpiewaniem – Co prawda, ona mnie odwiedzała, ale tylko jeśli musieli przyjechać wszyscy, nigdy sama z siebie. Zawsze tylko ktoś mi podrzucał raport, albo nagrania i do zobaczenia. A dzisiaj zadzwoniła zapytać, czy nie chciałbym przyjść do niej na kolację. - jeszcze bardziej się rozszerzył – I zapytała, czy nie mógłbym „wziąć tego swojego przyjaciela, bo chce, żebyśmy w trójkę mogli coś omówić na osobności”. Powiedziałem, że omówimy to wspólnie i wtedy podam jej termin.
- Doskonały pomysł, Wiktorze. - znalazłem pod stołem dłoń Dei i ścisnąłem – Dam Ci znać najpewniej jutro, jak ułożę sobie grafik na tydzień i wtedy ustalimy odpowiedni termin.
Późno, w środku nocy otworzyłem delikatnie oczy i spojrzałem na wchodzącą po ciemku nago Dei. Wsunęła się delikatnie pod cienką kołdrę i przytuliła do mojej klatki piersiowej.
- Będąc szczerą, trochę nam Ciebie brakowało. - szeptała tak, by nie obudzić śpiącej w kojcu Astrid – Może nie nieprzesadnie mocno, ale stanowiłbyś tą wisienkę na torcie.
- Sama mówiłaś, że mam oszczędzać siły. - objąłem ją ramieniem w tali i przytuliłem nos do włosów pachnących słodko – Skoro chce widzieć mnie i Wiktora, może chcieć przystąpić do kontrofensywy. A muszę utrzymać gardę przed jej braciszkiem, bo cios ma trafić do celu.
- Wiem, kochanie. - szepnęła znów – Po prostu ciesze się, że dobrze Ci idzie.
- Nam, kochanie. - odparłem – Musimy utrzymać przed nimi iluzję wygranych bitew okupionych stratami, a potem strategicznie szarpnąć ku sobie. - kiwnęła głową – Jak przyjdziesz, przedstawię Ci Lead. Stwórz z niej dobrą oprawę, ja przygotuje klejnot do wnętrza. - znów kiwnęła głową – Musi z końcem lipca potrafiła co najmniej to, co Astrid teraz, więc będziemy je sobie nawzajem podsuwać. Większym proritetem jest to, że w ciągu najpóźniej dziewięciu dni musimy też zidentyfikować i przejąć Leah.
- Uda się nam. - powiedziała jeszcze sennie – Znajdziemy ją, przetworzymy na konia trojańskiego, zdetronizujemy tą głupią sucz i będziemy się kochać. - zachichotała cicho – A wiesz czemu musi się nam udać? Bo nie mam się ochoty roztyć tak bardzo, żebyś błagał mnie o możliwość wyruchania, chociaż bardzo tego chce.
Lead otworzył drzwi i po chwili do pokoju wszedł znajomy mulat. Próbował, podobnie jak jego siostra wczoraj, nie rozglądać się zbytnio na wstępie, ale mimowolnie ruszał oczami oglądając wnętrze. Luźne ubrania skrywały jego prawdziwą sylwetkę, a chyba miało być odbierane jako wrogie, było pozbawione pewności. Wyjąłem jego nóż i położyłem na stole.
- Przepraszam za wczoraj. - powiedział zanim usiadł – Poniosło mnie i chyba źle zaczęliśmy.
- Racja. - odparłem, kiwając głową – Chociaż Jana podobno była zadowolona z tego, że nagle pojawił się ktoś, na kogo mogła poszczekać. - jego twarz przeszył niesprecyzowany wyraz – Mniejsza o to. Wróćmy do kwestii, która krzyczałeś. „Odwal się od mojej siostry”. Z tego co wiem, masz trzy siostry. - zgrywałem głupka – Jeśli martwisz się o Anitę, to uwierz, nie jestem tym, który nawraca lesby przy użyciu fiuta. Lena, owszem, jest urocza, ale nie ma dla mnie czasu nigdy. Jeśli zaś chodzi o Mię.
- O nią. - powiedział, nadal stojąc – Nie zrozum mnie źle, ale bardzo ją kocham i mocno dbam o jej bezpieczeństwo.
- To zrozumiałe. Jesteś jedynym prawdziwym facetem w tej rodzinie, a ona ulubienicą taty. - kiwnąłem głową – To, czego nie rozumiem, to fakt, że myślisz, że mam zamiar coś z tym robić. Jestem tu na wakacjach, Wiktor wierzy w moje zdolności, dlatego zaproponował mi bym pomagał najstarszej w najodpowiedzialniejszych zadaniu. Tymczasem co się dzieje? - powiedziałem, wyciągając ostrze z składanej rączki – Jedynie Lena traktuje mnie z sensem, chociaż gdy usłyszałem, że Wiktor ma dwóch synów, to w nich pokładałem wiarę. Omijam już Wolfgana, to tłusty debil, który zejdzie na atak serca jeśli wyłączą klimę na chwile w jego pokoju, ale ty? Biegniesz za jakąś mrzonką, że mam zamiar Ci odebrać kobietę, tak głupio, by zaatakować mnie nożem? Zrozumiałbym, jakbyś przyszedł z flaszką, naprulibyśmy się i poobijali sobie mordy w niezgodzie, ale potem zostali najlepszymi kumplami. Myślałem, że ktoś, kto kontroluje tutaj najniebezpieczniejszy obiekt tutaj będzie jak ogar piekielny, a widzę piszczącego z torebki chiuaue, sikającego pod siebie ze strachu i ledwo mogącego ustać na swoich króciutkich nóżkach. Daj mi powód, bym nie uznawał Cię za mniej żałosnego od niego. - wskazałem Leada, który stał z rękami założonymi na piersi koło drzwi
Mulat długo milczał i patrzył na mnie. Garda, która przygotowałem na atak, była jak gruba tarcza, na której miał połamać swoje dziewczęce piąstki. Najwyraźniej natychmiastowo to zrozumiał i się wycofał, rozumiejąc, że nie ma sensu mnie atakować. Groza ustąpiła miejsca zwątpieniu i braku pewności.
- Napijesz się ze mną piwa? - zapytałem wstając zza blatu i podchodząc do ukrytej za jednym z paneli lodówki, wyciągając dwie butelki – Jest taki upał, że da się jaja smażyć na asfalcie, a moje przynajmniej przykleiły mi się do uda. - otworzyłem je przy użyciu wciąż pokrytego zaschniętą krwią ostrza i wręczyłem mu butelkę, którą przyjął wciąż nie wiedząc co powiedzieć – Wieczorem gra Barcelona i Bayern. Od lat kibicuje Niemcom, więc z chęcią skorzystam z tego gigantycznego telewizora w willi Wiktora. Dokopią Hiszpanom jak małym chłopczykom.
- Nie ma szans. - mruknął mulat – Duma Katalonii zrobi z nich szwabskie wursty. - odpił piwa
- Prędzej Czerwoni zrobią z nich chorizo. - odpowiedziałem, opierając się o blat i sącząc łyka
- Stawiam dukaty przeciwko orzechom, że rozgromią ich w pierwszej połowie. - wskazał mnie szyjką butelki, jakby zapominając o tym, jak przed chwilą po nim jechałem – Jeśli znajdziesz w jakiejś szufladzie swoje jajca i wpadniesz, możemy obejrzeć razem.
- Skoro taki pewny swego, to przyjdę i nawet się założę. - powiedział, znów pociągając z butelki – Jaka stawka? Co masz najcenniejszego?
- Astrid. - odparłem – Wygląda jak cytata trzynastolatka, więc w tej waszej Głębi zrobi furorę jak kawał mięsa rzucony wygłodniałym psom. - kiwnął głową zgadzając się – Serce się kraja, ale jak się bawić, to się bawić na całego. Co ty postawisz?
- Właściwie nie wiem. - odpowiedział, zastanawiając się przez moment – Ale masz rację, jak się bawić to się bawić. Zrobię absolutnie cokolwiek powiesz. A, żeby nie być frajerem, jak z tą akcją z nożem… - wyciągnął rękę – Przyjmuje zakład w ciemno, ale dopiero jak poznam wyniki chce poznać karę.
Uścisnąłem zakład i kazałem Leadowi go przeciąć na potwierdzenie, biorąc go na świadka, na słowa Negan. On nie połknął przynęty, on pożarł cały spławik i wyciągnął rękę do kołowrotka, by się wyłowić. Jego ignorancja, o której wiedziałem od Julii i Leny kosztem całej blachy sernika z dodatkami dosłownie wypłynęła na wierzch jak przy erupcji wulkanu. Ignorancja tak wielka, że nawet nie sprawdził, czy rzeczywiście to dzisiaj będzie nadawany na żywo mecz Gwiazd Południa i Barcy, który leciał wczoraj w nocy. Gdybym miał kamerę, chciałbym kręcić cały pokaz emocji, jaki przechodzi przez jego czarną twarz, gdy nagrane spotkanie kończy się wynikiem 3:0 zera dla Szkopów, ale jeszcze piękniejszą, kiedy powiedziałem co będzie musiał zrobić w ramach przegranej naszego zakładu.
Oto, kiedy on stał zasapany uderzaniem w moją gardę, ja wymierzyłem cios, który gnał prosto w jego słodką buźkę. Rozkwasić ją i spowodować nokaut miał jednak znacznie później, póki co był koszmarnym widokiem, uświadamiającym go, że za późno na unik.
Dei, kiedy opowiadałem jej o tym w łóżku, śmiała się tak długo i głośno, że Astrid aż się obudziła i zaczęła popiskiwać, by pozwolić jej przyjść się poprzytulać. Z ochotą się zgodziliśmy, a nawet z pomocą moich pocałunków, palców swoich i Dei otrzymała odpowiednią nagrodę by lepiej usnąć.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Michalina Korcz

Bardzo dziękuje za pozytywny odzew na moje opowiadania.
Mam nadzieje, że dalsze części przygód równie przypadną do gustu i będę starała się publikować jew miare regularnie (przewiduje uwerturę, 4 akty i epilog).
Jeśli chodzi o pytanie o profil Konrada, który mnie inspirował (i mam nadzieje, że nie gniewa sie, że mój bohater nosi jego imię)to wystarczy wyszuać "Kocie wspomnienia"; "Wspomnienia Kota" lub "Właścicielkę" lub prościej zmienić końcówkę adresu w polu profil na/1728/konrad-milewicz/


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach