Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





"Czlowiek", Akt 1 "Poczatek lipca" (3/3)

Termin do piętnastego lipca był kluczowy w planie, ale nie było mowy o wielkich ułatwieniach. Czas dzieliłem między zajęcia dla par wpisujące się w kolejne dni, które chętnie pojawiały się na zajęcia, gdzie nie brałem aktywnego udziału. Zostało docenione, bo inni instruktorzy „zachowywali się, jakby to było dla nich, a nie dla nas”, wyjaśniła mi osiemnastoletnia dziewczyna wycierająca spermę z cipki po tym jak wyjaśniłem im w jakiej pozycji najlepiej odczuje znajdującego się poniżej średniej fiuta swojego tatusia, a jemu jak odpowiednio długo opóźniać wytrysk. Zajmowałem się też Janą i Aurorą, które ochoczo chodziły na długie wyprawy w naszym towarzystwie, a nawet z wdzięcznością przyjmowały możliwość ochłodzenia się w stawie a nie tylko podstawionym na szybko baseniku.
Lead nie pytał, dlaczego skoro wyraźnie dałem mu do zrozumienia, że chce mieć w biurze faceta ma nosić różową koronkowa bieliznę, a jej długie kłaki zostały zafarbowane na kolor atramentu zamiast obcięte tak jak u Negan. Przeciwnie, szybko stało się tak, że kiedy tylko pojawiała się w moim towarzystwie Astrid, zachowywał się jak zakochany chłopczyk i ochoczo siadał z nią w okrągłym płaskim legowisku, by móc się całować i dotykać, a nie zawracać mi głowy co mojej suni również odpowiadało, ale jeśli posuwali się zbytnio w dal, wystarczyło jedno pstryknięcie by uspokoić oboje, by jednak już po chwili słyszeć znów odgłosy delikatnych westchnień i pomruczków.
Dei pomagała mi w ostrej selekcji, ale to nadal było za trudne, a ta informacja była kluczowa dla jutrzejszej konfrontacji twarzą w twarz z Anita od czasu, kiedy oberwała od mnie po dupie w domu tymczasowym. Przedwczoraj podjęliśmy decyzję, że jeśli nie uda się to do ostatniego dnia, wprowadzę do gry kartę, której miałem zamiar uniknąć. Kiedy rano wychodziłem, zamiast pocałunku, pogładziła mnie jedynie po policzku i przytuliła usta do mojego czoła.
- Wynagrodzimy to sobie, kochanie. - powiedziała, uśmiechając się – Tylko ty i ja. Nie będzie Astrid, mamy i nikogo, kto będzie nas rozpraszał.
Pukanie do drzwi i Lead niechętnie podniósł się na czworaka, po czym musiała się odwrócić, bo Astrid trzymała jego majtki w zębach, nie chcąc puścić, więc uniosłem palce i pstryknąłem. Po chwili otworzył je i wpuścił gościa, który zagwizdał z zachwytem, rozglądając się. Nie była umówiona, a w dodatku wyłącznie sama, co kazało mi przypuszczać, że znam jej tożsamość.
Brunetka, która wyglądała jak nauczycielka wczesnoszkolna świeżo po skończeniu studiów i mająca zaraz wejść do swojej pierwszej klasy, przechadzała się po moim pokoju, wyraźnie zainteresowana wszystkim, łącznie z obejmującymi się Astrid i Lead, którzy również patrzeli na nią z poziomu podłogi. Wreszcie usiadła na fotelu dla gości i przyglądała mi się długo i badawczo.
- Niech mnie pan zaskoczy. - powiedziała wreszcie, po długiej ciszy
- Samice torbaczy mają dwie macice, które mogą być zapłodnione niezależnie od siebie. - odparłem, przeglądając papiery na stole
- Żartowniś. - mruknęła, zakładając nogę na nogę w szeleszczących rajstopach – Podobno jest pan tutaj najlepszy, a ja chce tego, co najlepsze.
- Ja chciałbym wypić wreszcie moją kawę, ale Lead nadal nie wstawił wody, zbytnio zajęty trzymaniem cycków Astrid. - odparłem – Może więc w ramach kolejnego zaskoczenia podniesiesz czajnik, pójdziesz do łazienki na końcu korytarza, napełnisz go wodą, poczekasz aż się zagotuje i przyniesiesz mi kubek z kawą?
- Czy będę mogła go wylać na pana krocze? - zapytała
- Jeśli pijesz kawę w ten sposób, to przestań, w końcu sobie uszkodzisz od tego cipkę. - odparłem, po czym złożyłem papiery – Mam pokazać, gdzie jest czajnik?
- Nie. - odparła, rozsiadając się wygodnie – Nie jestem służącą, ani jedną z tych tutaj nudnych służek, które robią na zawołanie, co się im każe. Ja jestem tą, która wydaje polecenia. Każe panu mnie zabawić.
- Mogę opowiadać dowcipy, znam kilka fajnych. - wzruszyłem ramionami – Na przykład ten. Jocelyn Cloud, jedynaczka osierocona jako dziecko, dziedziczka wielkiej fortuny wchodzi do mojego pokoju i myśli, że mnie to obchodzi.
- Poskarżę się Anicie. - powiedziała, nadal dumna z siebie – Wywali pana, albo ukara.
- Cały się trzęsę. - odparłem, znudzony jak mops – Ale to raczej niedobór kawy. Ale czekaj, ten dowcip idzie dalej. Od dziecka była tak rozpieszczana, że właściwie jadła wyłącznie posiłki z jadalnym złotem, nosiła ubrania projektowane wyłącznie dla niej i nigdy nie miała żadnych trosk i zmartwień. Dowiaduje się, że istnieje pewno wspaniałe miejsce, które jest dla wybranych, więc tam jedzie. Korzysta z wszystkiego, co tylko się nawinie. Uprawia seks z kobietami, mężczyznami najróżniejszych kolorów i kształtów. Potem taki, który jest bardziej fantazyjny, próbuje się bawić w dominację i bycie uległą. Bierze udział w różnych konfiguracjach i ilościach osób. Przenosi się do żółtej strefy, szuka swojego przeznaczenia jako petgirl, bo z powyższych względów, nie może się odnaleźć w drugiej wersji bycia Nartnikiem. Myśli, że widziała i spróbowała wszystkiego, bo jej się należy, ale tak naprawdę robi to z innego powodu. Wiesz, jaki problem ma Jocelyn?
- Chce wszystkiego? - powiedziała, przykładając pięść do ust
- Powiedziałbym, że chroniczny brak bolca, ale po tylu próbach pewnie jest z wszystkich stron wyślizgana jak łożysko. - odparłem, smutno zaglądając do kubka – Założę się, że jakbym zdjął jej majtki, to mógłbym włożyć oba ramiona i klaskać w środku. Tak naprawdę, nasza malutka Jocelyn nigdy nie osiągnęła dobrego, porządnego orgazmu i nigdy tego nie zrobi. To pewnie przez to picie kawy oblewając sobie majtki.
- Cóż, skoro jest pan taki dobry i mądry, co stoi na przeszkodzie, by zmienić ten stan rzeczy? - powiedziała, unosząc brwi, ale z jej tonu dało się zrozumieć, że zaliczyłem trafienie jak i zobaczyła, że pozbawiłem jej możliwości riposty, dlatego jej szuka krążąc w powietrzu – A może jednak opowieści są przesadzone?
- Mogę… - wyjąłem notes – Wpisać Cię na polowe sierpnia, albo za jakieś dwie godziny. Jeśli ma być na teraz, będę miał bardzo mało czasu, więc będziemy działać ekspresowo i musisz być gotowa robić dokładnie co chce. Ustalmy, że od momentu, jak za te dwie godziny włączę stoper, do czasu jak go z powrotem zatrzymam, calutkie ciało Jocelyn należy tylko i wyłącznie do mnie. Żadnych słów bezpieczeństwa, oporów czy naprawdę żałosnych stwierdzeń o tym, że „poskarżę się szefowej” w tym czasie. Stajesz się, jakby to ująć, pasażerem i tylko mój palec naciskający guzik przywróci Cię na miejsce kierowcy. Jeśli zaś wybierzesz termin sierpniowy, będziemy mogli nad tym popracować jak na kursie jazdy, pouczyć się jeżdżenia.
- A co jeśli w którymś momencie się wykruszę? - zapytała, zaciekawiona
- Zapewnię Ci błyskawiczną i bezbolesną śmierć. - odparłem, wzruszając ramionami – Nazwijmy to bardziej fantazyjnie, jak chcesz. Zaprzedajesz swoją duszę diabłu, podpisujesz z nim cyrograf. Jeśli go złamiesz, umrzesz. - dopiero teraz na nią spojrzałem wprost, w jej niebieskie oczy – To najlepsze, co mogę Ci zapewnić. Pytanie, czy jesteś gotowa?
Bez słowa wstała i wyszła, przywykłem do tego. Nie była konieczna do zabawy, którą prowadziłem, a jedynie drugim z Jokerów w tali, którego warto mieć w swojej ręce w ostatniej rozgrywce. Podobnie jak wczoraj w obliczu czarnoskórego, zdecydowałem się grać na jej ego, ale bez żadnej presji czy pewności, że wynikną z tego oczekiwane korzyści. Niemniej, przygotowałem małą miseczkę, stalówkę oraz pergamin, który nadał całości powagi jakiegoś obrządku, a nie wymienionych naprędce kilku zdań z nadzieją, że blefuje i kiedy jaśnie pani się nie spodoba, to powie „Stop” i wróci do bardziej zaawansowaną wersją cesarzowej. Dokładnie pięć minut przed wyznaczonym czasem Lead, cały różowy na buzi, otworzył jej drzwi.
- Ma pan moją uwagę i zainteresowanie. - powiedziała – Niech pan je odpowiednio wykorzysta.
- Nie. - odparłem, pokazując pergamin – To ty zdaj sobie sprawę, że z tym podpisem i naciśnięciem guzika, jesteś o jeden oddech, jeden ruch od zostania wymazaną z tego świata i nawet mnie to nie ruszy. - podniosłem nóż murzyna – Podpiszesz krwią, to będzie dowód, że rozumiesz. - nawet dając jej kilka większych kropelek do miseczki, maczając stalówkę w niej i składając zamczysty podpis
- Spodziewałam się, że… - przetarłem palcem zaschnięty podpis i po chwili rozpalił się on lekkim płomykiem – Właśnie tego. To jakaś sztuczka?
- Przecież uprzedzałem, że sprzedajesz duszę diabłu. - odparłem zwijając pergamin, dziękując w głowie miłości do chemii, jaką posiadała Dei i wyciągając stary czasomierz z kieszeni – Wiesz, co jest dla mnie najpiękniejsze?
- Nie? - powiedziała
- Nie zapytałaś, jak długo będzie pracował mój stoper. - pokazałem go jej i nacisnąłem guzik, a wskazówka ruszyła – Zwykle mierzą sekundy, może minuty, godziny. Ten potrafi mierzyć całe lata. - otworzyła szerzej oczy – Naprawdę myślałaś, że pozwolę Ci zrezygnować po dziesięciu minutach? Godzinie? Dwóch? A może, że na koniec dnia po prostu wrócisz do swojego pokoiku, by dać odzew, że „było całkiem fajnie, ale mam zastrzeżenia co do…” Litości. - otworzyła usta, a ja uniosłem palec – A, a, a. Nie pozwoliłem Ci mówić. A jak się odezwiesz, to wsadzę Ci ten nóż w oczodół, głęboko do mózgu. No, zawsze możesz to sprawdzić i się odezwać. Jeszcze nie upłynęła minuta, a już byś była martwa. - cmoknąłem – Zacznijmy od czegoś łatwego. - usiadłem na blacie - Rozbierz się. - chwyciłem rękojeść noża
Po chwili zastanowienia zrzuciła najpierw bluzkę na wąskich ramiączkach, a potem spódnicę. Potem bielizna. Była wygolona. Astrid i Lead niepewnie obserwowały to z swojego miejsca. Podszedłem trzymając w dłoni nóż i zakładając ramię na ramię. Obszedłem ją.
- Większość osób, gdy staje się uległymi szukającymi nowych doznań liczy na pewien rodzaj seksu, który po skończeniu zmieni się w regeneracje. Są też takie, jak na przykład tutejsze panienki z zielonej strefy, które nie powiedzą słowa, jeśli w ramach kaprysu ogolę im głowę na łyso, mimo że zapuszczały włosy długie pięć lat lub sprowadzę na skraj bolesnej krzywdy, ale są z nią oswojone, bo kiedy się znudzę, wrócą do pokoju i odpoczną. - znów ją obszedłem – Potem jest jeszcze poziom Głębi. Tacy, którzy pragną naprawdę ekstremalnych doznań i mają tam ludzi gotowych im je zapewnić. Przypalanie cygarem, tworzenie trwałych tatuaży na całe ciało, okaleczenia… Któż, jak nie oni, marzą o wyrwaniu gałki ocznej swojej ofierze i wyruchanie w powstałą dziurę? Ale spokojnie, ona przeżyje, będzie miała się dobrze i zawsze stanowi nową atrakcję. Szefostwo o to zadba, by przeżyły i mogły wypoczywać. - przyłożyłem czubek noża do jej brzucha – Czas na ostatni kawałek dowcipu. Jocelyn Cloud w dążeniu, do tego co najlepsze, jest pierwszą, jaka podpisuje pakt z diabłem. Całkowicie traci władzę nas swoim ciałem, ale czy rozumie co to oznacza? Tego nie wiem, ale gdyby ktoś mnie zapytał, co bym zrobił, gdyby ktoś dał mi taką władzę, opowiedziałbym mu długą, dziwną historyjkę o dominacji i tym, jaką ma formę w Głębi. Jej puenta by brzmiała „a teraz wyobraź sobie, że tkwisz w niej dopóki oddychasz, nie ma nawet sekundy wytchnienia, a klient, który Cię wykupił nie jest kimś normalnym. Ponieważ to on Cię kontroluje, może wszystko. Jak bardzo wszystko? Co powiesz na to, by amputowano Ci ręce w łokciach i nogi w pachwinach, tak, byś była grzecznie leżącym kadłubkiem z głową, cipą, dupą i cyckami? Że Cię wysterylizuje? Pozbawi języka i zębów? Zaklei oczy? Przetnie nerwy z tyłu twojej głowy? A co gorsza, nie możesz odmówić, bo wtedy Cię po prostu zabije, na to się przecież zgodziłaś.” - w jej oczach malowało się nagle przerażenie, którego potrzebowałem znacznie mocniej tego dnia – „Może jednak można coś z tym zrobić, jakoś odwrócić to?” Nie. Stałaś się nie niewolnikiem jego, ale czasu. - cofnąłem nóż, po czym odwróciłem się i wyjąłem spod stołu paciorkową bransoletkę na rzemyku – Druga, prosta rzecz. Nie zdejmuj jej. Nie ważne, czy śpisz, kąpiesz się czy cokolwiek robisz, ma być na twojej kostce lub nadgarstku, jak wolisz. Jeśli dowiem się, że je zdjęłaś, uznam to za złamanie umowy, a wtedy. - przeciągnąłem nożem pod gardłem, po czym ją jej wręczyłem, a ona w pośpiechu wciągnęła na lewy nadgarstek. – Trzecia rzecz. Ubierz z powrotem buty. Tylko i wyłącznie buty. Potem weź czajnik, idź go napełni i uruchom. Kiedy to zrobisz, usiądziesz tam w kącie i poczekasz na panią Deirdre. Jest moim współwykonawcą twojego twojego cyrografu, jeśli byś go przeczytała, to byś o tym wiedziała. Dałem jej odpowiednie instrukcje, co do Ciebie. - przytuliłem nóż do warg - Nie kombinuj z próbą ucieknięcia z włości lub prób skarg na to, co się stało. Mam dwoje świadków, twój podpis, nagrania i znasz zasady ośrodka. I zwróć uwagę, że ani razu nie powiedziałem, żebyś ubrała się z powrotem.
Piętnaście minut później raczyłem się spokojnie kawą, ostatni raz dając sobie nadzieje, że jednak uda mi się, ale zagranie było przesądzone, a karta konieczna w dalszej strategii. W jakiejś fizycznej lub cyfrowej wersji, ta konkretna byłaby podpisana „Zadaj sobie trzy punkty obrażeń, a piętnaście wrogowi”. Pięciokrotna różnica, ale nadal ból. Mój słodki, irlandzki rudzielec przyszedł z swoim koszyczkiem po naszą sunie i rzucił okiem na nasz nowy nabytek, cmokając i kręcąc nosem.
- Nawet imię ma głupie. - powiedziała, kiedy się do niej przytuliłem – Pasuje do rozpieszczonej, bogatej kurewki z suchą cipką.
- Nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy nadali jej nowe. - odparłem, obejmując ją – Jak będziemy na nią mówić?
- Podoba mi się Hannah. - odparła – Pasuje do tego, że wygląda jak nauczycielka podstaw angielskiego, która pochyla się przed twoim nosem pisząc na dole tablicy kredą i widzisz prześwitujące białe majtki przez rajstopy wychodzące spod tej króciutkiej spódniczki i czujesz nieznane jeszcze świdrowanie w cipce, a potem pigwiny ją przyłapują na robienia loda parałatowi i wywalają, więc w zamian dostajesz grubą siwą babę, która sepleni i pluje jak mówi. Co myślisz?
- Wspaniale. - po czym wskazałem palcem stojącą w kąciku ofiarę – Słyszałaś, jesteś Hannah. - kiwnęła głową – Kiedy ktoś powie Hannah, jesteś gotowa na wszystko, jakby… Oh, zapomniałem, Ciebie naprawdę będzie to kosztowało życie. - znów zwróciłem się do rudzielca, bardziej na jego uszko – Mama albo Wiktor coś mówili, kiedy ich pytałaś?
- Zdziwiła się, z nim nie udało mi się pogadać. - wzruszyła ramionami – Stwierdziła jednak, że skoro w tym domu jest trzydzieści różnych sypialni, których na razie nikt nie używa, to nie będzie problemu. W sensie niby jeden będzie, ale to dopiero pod koniec tygodnia, ale to chyba tylko ona tak o nim myśli.
- Mmm? - zapytałem zaciekawiony
- Wiktor rano jej powiedział, że Mia się ma zamiar wprowadzić. Podobno Negan jest ostatnio strasznie rozdrażniony i rozważa, by go tymczasowo opuścić. - odparła – Ot, głupie ploteczki, acz cesarzowa podobno szykuje na jutro ciężkie działa. - znów pocałowała mnie w policzek – Bądź ostrożny. Zarówno dzisiaj, jak i jutro. - wysunęła się z moich objęć – Astrid, pożegnaj swojego chłopca i idziemy do domu. Pani ma niespodziankę.
- Taak? - zapytała, gdy Lead wciąż ją obejmował i nie chce puścić
- Ponieważ zamieszka z nami teraz Hanah, to będziemy mieli większy pokój i jak będziesz grzeczna, to możemy czasem zapraszać twojego chłopaka, tyle tam będzie miejsca. - powiedziała Deirdre, zgodnie z planem by Lead wciąż składający raporty Anicie – Ale drugą część niespodzianki dostaniesz dopiero jak będziemy w domku. Aż mi będzie żal, jak powiesz, że Ci się nie będzie podobała. - puknęła nosek naszego skarbu, który się do niej przytulił, po czym spojrzała na wciąż nagą Hannah – Idź przodem, czeka nas długi spacer.
Też wolałbym długi spacer, po rozgrzanych tłuczonych szkłach ostrzeliwany przez ciężki karabin maszynowy. Nie mogłem sobie pozwolić na stratę w tak ważnym momencie, więc to zagranie było deus ex machina, w przyszłości mogące odwrócić całą partię. Jeśli go nie użyje, dam wrogowi przewagę i ostatecznie uniknięcie tej straty trzech punktów teraz może kosztować znacznie więcej, nawet posiadając na ręku jokera. Zajrzałem pod wieko koszyka i głębi duszy kolejny raz podziękowałem za Dei, jako mojej przewadze. Może kiedyś, gdy wszystko będzie już przestawione do naszych zasad, poproszę ją o rękę? Staruszek nie musi poznawać szczegółów, ucieszy się, że mam tak dobrą partię.
Starannie wywołałem wszystkie dobre wspomnienia, od pierwszego pocałunku z Dei, każdej namiastki orgazmu u Astrid i uczuć, jakimi wypełniały mnie noce u mamy. Potem myślami wyskoczyłem daleko naprzód, ku wizji, jak trzymam Deirdre za rękę i otwieram metaforyczną furteczkę, pokazując co wygraliśmy. Co jest nasze. Czym ta rana będzie się różnić od wymuszonego na sobie ciosu z noża zadanego przez czarnoskórego?
- Cu-kie-re-czku. - powiedziałem, zaraz po przekroczeniu progu automatycznych drzwi, tuląc do siebie koszyk – Nie wytrzymam już dłużej. Nie ma na tym świecie siły, która mnie teraz zatrzyma. Nie obchodzi mnie, czy ktoś zaraz przyjdzie i nam przerwie, zablokuje nawet windę i wyrzucę telefon przez okno. Ja muszę. Po prostu muszę, rozumiesz?
Lena wydawała się zaszokowana, nabierając powietrza. Nie pozwoliłem się jej jednak odezwać, bo wepchnąłem jej język w usta. Wnętrze było tak słodkie, że aż mnie mdliło, jakby dopiero co skończyła jeść cukierki. Szybkimi ruchami silnych ramion rozciągałem elastyczny materiał sukienki, by go wprost zedrzeć z jej ciała, a przynajmniej poniżej linii ramion. Rozerwałem czarne miseczki stanika i wsadziłem sobie jej cycki do ust i ssałem, kolanami opierając się o kanapę lub zwały tłuszczu. Znów wróciłem do pocałunków i rwałem dalej, odsłaniając bliskie nienaturalności pokłady zimowych zapasów. Kiedy materiał został całkowicie zniszczony, znów się urwałem od jej warg.
- Muszę, rozumiesz? - powiedziałem, a ona z przejęciem pokiwała głową, po czym usiadłem pod kanapą i zarzuciłem sobie jej uda na barki, równie sprawnie rozrywając gigantyczne majtki i odnajdując najmniejszą z fałd jej podbrzusza, w której zagłębieniu tkwiła jej cipka, na oślep sięgając do koszyka i wyciągając przygotowane przez Dei pomoce dla mojej szczęki, chociaż na szczęście, nie śmierdziało a nawet ktoś pomógł jej usunąć włosy
Wspólnymi siłami mojej biednej twarzy, akumulatorowej różdżki o mocy udaru, który sprawiał, że trzęsły mi się ręce i dwóch fioletowych wibratorów przez piętnaście minut udało mi się wykrzesać z niej przewyższające przynoszone jedzenie. Ale mój cios miał przebić się przez olbrzymie piersi i trafić do samego serca, co kosztowało jednocześnie cząstkę mnie. Rozpiąłem spodnie i przewracając ją na plecy, rozciągając te uda, wsunąłem się do tłustego wnętrza, jeszcze raz wskrzeszając myśli sprzed wejścia. Nawet odgłosy, które wydawała przy tym, jak bujałem fiutem w jej ciele, równocześnie nadal korzystając z różdżki na fałdce i udem dopychając wibrator w jej dupsku, przypominały odgłosy jakiegoś zwierzęcia. Na szczęście, wystarczył raz, chociaż po wszystkim poczułem się jak pasywny gej, którego ujeżdżała najpiękniejsza kobieta świata. Zmęczony i zniszczony. Odsunąłem się, gdy leżała, dysząc spocona i nadal pojękując.
- Nie zasypiaj, kochaniutka! - powiedziałem, ciągnąc ją za sutek – Mam dla Ciebie jeszcze twoje ukochane pierożki.
- Nie… Mam… Siły… Jeść… - dyszała, leżąc na plecach z trzęsącym się cielskiem – Oni… Wszyscy… Mają… Rację… Prawdziwy… Z… Ciebie… Diabeł…
- Było aż tak źle?! - zapytałem, przerażony – Jak mogłem tak zawieść mojego cukiereczka. Głupi, powinienem powstrzymać swoje żądze, błagać, by Anita mi powiedziała, jak mam to robić lepiej. - zsunąłem się z kanapy i udawałem rozpacz – Ona jest doskonała. Przecież sama mówiłaś, że ma dziewczynę, która potrafi doprowadzić ją z zegarkiem do orgazmu… O ja głupi, pewnie tylko spuściłem się w Ciebie jak w szmatkę… Powinienem wyjąć go na czas, albo w ogóle nie wsuwać…
- Leah… - dyszała – Leah… Jest… Z… Klasy… Premium… - brzmiała nadal – Oni… Mają… Numery… Do… Stu… Tak… Jak… Twoja… Astrid... - dlatego nie było jej w rejestrze rybek – Mieszka… W… Północnym… Skrzydle… Ona… Ona.. To… To… Siedemdziesiąt Siedem… - drugi efekt karty zadziałał bez zarzutu – Poszukaj… Poszukaj… Tam… Sobie… Kogoś… To… Nagroda… - wskazała mi leżącą na krześle kartę, dając mi odczucie, że to było trafienie krytyczne – Powiedz… Powiedz… Że… Ci… Pozwoliłam… - po czym pokój wypełniło głośne chrapanie
Ubrałem się szybko, porwałem kartę i koszyk, przelewając tylko smakołyki na talerz i kreśląc karteczkę „Dziękuje, cukiereczku, liczę, że szybko to powtórzymy XOXOXOXOXO” w akompaniamencie pił łańcuchowych i szybko zjechałem na dół, starając się iść spokojnie, ale kiedy tylko dopadłem zamykanych drzwi kabiny w kiblu, od razu się zrzygałem wszystkim, co było w środku.
Kochana nie zadawała pytań, kiedy wpełzłem do naszej nowej sypialni. Nie rzuciła się z agresywnymi „podoba Ci się?” „może pomalujemy ściany na turkusowy”, jedynie w milczeniu objęła mnie i pociągnęła do łazienki, gdzie była nowa wanna – ogromna, wolnostojąca wanna, w której nie przy odrobinie szczęścia ścisnęłyby się dwie dwie mniejsze osoby, ale można było całkowicie się zanurzyć i relaksować. Od razu odkręciła wodę i nasypała czegoś, a potem zaczęła mnie rozbierać, jakbym był Astrid albo Hannah. Nie przeszkadzało mi to, przeciwnie, posłusznie wyczekiwałem, aż skończy. Wepchnęła mnie do ciepłej wody i sama się rozebrała, ale nawet nie miałem siły patrzeć. Usiadła na mnie, ale tak, by pośladkami docisnąć mojego fiuta do ud, by przypadkiem nie pomyślał, by go wsunąć. Zamiast tego objęła moją głowę ramionami.
- Bez całowania, przez najbliższe dwa dni. - powiedziała, stanowczo – Będziesz płukał usta tak długo, aż zejdzie w nich cała tkanka.
- Dłużej. - odparłem, relaksując się i kładąc ręce na jej nerkach – Chyba każda jej noga ważyła z co najmniej trzydzieści kilo…
- Mój biedulek. - powiedziała – Powiedz, że chociaż coś zdobyłeś?
- Wiem, że do naszej rodzinki dopiero co dołączyła Hannah… - odpowiedziałem
- Ano, przesłodka z niej cipusia. - powiedziała – Astrid rozważała, czy „kiedy pan Konrad mówił, że znajdziemy kogoś, kto będzie mnie uczył miał na myśli panią Dei czy kogoś innego, bo przecież Lead mimo że wygląda jak dziewczynka jest chłopcem, ale z nim też nie mogę… A mogę z Hannah?” i zastanawiałam się nad nauczeniem jej korzystania z strap-ona i zabawek, bez przebijania plomby, skoro już ją mamy.
- Pomyślę, o tym jak odpocznę, ale w sumie Hannah to nie będzie przeszkadzało, a Astrid może opanować nowe talenty po państwu. - oboje się do siebie uśmiechnęliśmy – Powiedzmy, że będziesz musiała przetransportować dla mnie niebezpieczny ładunek i dokonać kilku zmiennych, ale musisz być w tym bardzo dokładna.
- Podoba mi się to, mów dalej. - nadal się uśmiechała
- Północne skrzydło, Siedemdziesiąt Siedem…. - mówiłem dalej
- Ej, to tylko głupia legenda. „Jeśli osiągniesz odpowiedni próg, przenoszą Cię do klasy premium, w północnym skrzydle”. - odpowiedziała, wywróciła oczami – Nic tam nie ma.
- Jest. - odparłem – Astrid stamtąd wyszła i za pomocą Wiktora trafiła tutaj. Według naszego Moby Dicka, siedem siedem to Leah. - Dei rozszerzyły się oczy – Co lepsze, dostałem oficjalną zgodę, by wyprowadzić stamtąd dowolny numer. Plan więc jest następujący…
Tym razem nie korzystaliśmy z wózka golfowego, ale eleganckiego mercedesa, który dłuższą, okrężną drogą dotarł do żółtej strefy. Żałowałem, że nie mogłem wziąć ze sobą Dei, ale najwyraźniej rozmowa u Anity miała być naprawdę prywatna. Zastanawiałem się, czy będzie na tyle dziecinna, by udawać głupią, że nie wiedziała o moich nawykach żywieniowych.
- Kiedyś, gdy byłem młodszy, wraz z matką były związane z zieloną strefą. Kiedy Świetłana nas zostawiła, dla jeszcze lepszego miejsca niż to, Anita wyprosiła, bym przeniósł ją do żółtej. - powiedział Wiktor w drodze – Miała dobry kontakt z ludźmi, więc się zgodziłem. Przez kolejne jedenaście lat zdołała dokonać wielu dobrych, przynajmniej na nasze standardy, rzeczy. Zasługuje na to, by być, jak tą określasz, Cesarzową.
- Gdybym uważał, że nie zasługuje, nie powiedziałbym tak o niej. - odparłem – Ktoś powinien jednak jej pokazać, że zbliża się wielki imperator, a ona może mu się poddać i zostać dobrodusznie oszczędzona jako część jego haremu, albo rzucona jako normalna kobieta wojakom, którzy dawno jej nie mieli. W tym królestwie, wiele jest takich decyzji, które w końcu zostaną lub już zostały przywołane.
- Wierzę, przyjacielu. - odparł, uśmiechając się – Pamiętaj, że nie mogę grać ani z tobą, ale też przeciw tobie. Za to doskonale się bawię obserwując twoją rozgrywkę i jak płynne są zagrania, a moje biedne dzieci w nich błądzą i głupieją.
- Przekonajmy się, czego chce cesarzowa. - powiedziałem, kiedy się zatrzymaliśmy pod jedną z bocznych części gmachów
W przeciwieństwie do przesłodzonego pokoju swojej młodszej siostry, Anita postawiła na nowoczesny wystrój apartamentu. Wszędzie szkło, metal i gładkie marmury. Nawet zegar, który wisiał na ścianie, był nowoczesny. Przywitała tatę tak samo, jak wtedy, gdy przyjechała na kolacje. Trzema pocałunkami. Mi, bez słowa uścisnęła rękę i zaprosiła nas to stołu.
- Julia wspominała, że jesteś wegetarianinem. Pozwoliłam sobie więc przygotować dla wszystkich coś bez mięska, mam nadzieje, że nie gniewasz się tatku? - powiedziała, uprzejmie – Chciałam, żeby twój przyjaciel nie czuł się pokrzywdzony, że nie może spróbować twojego ukochanego combertu z jelenia z prawdziwkami i…
- Nie przejmuj się, przywykłem do tego. - powiedziałem bardziej do Wiktora, niż do niej – Powiedz w towarzystwie „nie jem mięsa”, zaraz wszyscy podają wymyślne nazwy potraw, o których słyszysz jedynie w telewizji oglądając programy kulinarne. Też tak potrafię wymyślać wegańskie dania.
- Niemniej. - powiedziała – Dobrze, was widzieć. Miałam nadzieje, że uzgodnimy raz na zawsze pewne kwestie, by pobyt Konrada u nas przebiegał znacznie lepiej…
- Naprawdę? - zapytałem, patrząc na nią i unosząc brew – Aż tyle skarg na mnie idzie?
- Nie chodzi o to… - powiedziała – Przeciwnie, z lewej i prawej, kiedy rozmawiam z naszymi gośćmi, pada „a czy słyszała pani o tym, że pan Konrad…” „czy pan Konrad nie mógłby…” „wie pani, pan Konrad powiedział…”. - cmoknęła – Mam wrażenie, że tata bardzo Cię uwielbia, a równocześnie nikt nie wie, kim jesteś i po co. No, może Lena ma dobre zdanie o tobie, podobno często ją odwiedzasz. - uśmiechnęła się pod nosem, jakby chcąc dać mi do zrozumienia „wiem, co robiłeś wczoraj po południu” – Natomiast to tylko jedno z pięciorga i raczej, hm, nie najważniejsze. Miałam nadzieje, że wyjaśnimy więc, ja, tata i ty parę bardziej nurtujących kwestii….
- Oczywiście. - odparłem, nalewając sobie wody – Może zaczniemy od tego co chcesz wiedzieć?
- Co tutaj właściwie robisz i czego oczekujesz? - walnęła z grubej rury
- Wiktorze, dlaczego zaprosiłeś mnie na wakacje i czemu oczekuje od nich trochę zabawy? - zwróciłem się do niego, spokojnym tonem
- Oh, dobre pytanie. - odparł, mój gospodarz, mlaszcząc w zamyśleniu – Pewnie dlatego, że gdybym nie rozmawiał z twoim tatą, który zapytał, czy nie będę Ci obciągał i mnie jebał w dupsko jakbym był najpiękniejszą dziewczyną, do czego dałem Ci Astrid, sądziłbym, że jesteś moim szóstym dzieckiem, o którym nie wiedziałem. - odpowiedział, kiwając głową – A czemu oczekujesz od tych wakacji zabawy, to nie wiem. Pewnie jesteś młody, a młodzi się lubią bawić.
- Może, ujmę to inaczej, skoro tak to załatwiacie. - odparła Ani, wyraźnie zniecierpliwiona, chociaż widać było rozbawienie na twarzy Wiktora – Kim właściwie jesteś, Konradzie? Kiedy na Ciebie patrzę, widzę wysokiego typka… Ile masz wzrostu?
- Sto dziewięćdziesiąt jeden. - odparłem – Sto sześć wagi, jeśli to też ważne, ale głównie przez masę mięśniową. Gdyby nie była to elegancka kolacja, a ty wolała panie, to bym Ci nawet rozpiął koszulę, spodnie i mógł Ci odwalić Magic Mike czy coś.
- A słuchając, słyszę idiotę. - dokończyła wreszcie – Jednak, potem inni mi opowiadają o tobie rzeczy, których w życiu bym o tobie nawet pomyślała… Pytam więc, kim jest człowiek o imieniu Konrad?
- Żeby człowiek. - zaśmiał się Wiktor, chowając usta w szklance – Pomacaj mu łeb, pewnie ma tam rogi, a w bokserkach spiczasty ogon.
- Nie zapomnij o raciczkach w adidasach. - dodałem – Dei zaproponowała, bym ubrał stringi, ale przypomniałem jej, że Ani woli kobiety. - obaj się zaśmieliśmy głupio
- Może przestańcie być dziecinni i odpowiesz na moje pytanie. - wyraziła się obrażona, gdy kelner w białym uniformie zaczął podawać kolację
- No dobrze, niech Ci będzie. - odparłem, znów łykając wody – Strasznie będzie mi zasychało w gardle, bo nie lubię tyle gadać. - Nazywam się Konrad, tak jak ustaliśmy. Moje nazwisko brzmi Kusy, możesz poszukać, ale właściwie poza kontem na Spotiffy nic nie znajdziesz. - odparłem, spokojnie – Osiemnaście lat temu, dwudziestego drugiego czerwca, w niewielkim szpitalu kobieta urodziła przez cesarskie cięcie chłopca, a potem zostawiła go ze swoim mężem, żądając rozwodu. Tyle dobrego, że mogła się mnie zrzec w szpitalu, wtedy by naprawdę Wiktor mógł myśleć, że jestem jego bękartem. Dużo ich masz? - zwróciłem się do niego, a on wzruszył ramionami – Nie liczył, więc jeszcze jest szansa. W dzieciństwie ćwiczyłem judo, potem zacząłem chodzić na treningi, by zbudować sobie muskulaturę i robię to dalej. Od jedenastego roku życia nie jem mięsa. Lubie hazard, koncepcję dominacji jak mój przyjaciel i biologię. Moją ulubioną książką jest Gambit Królowej, a filmem „Kong”. Noszę rozmiar buta czterdzieści siedem, a ulubioną pozycją jest jak kobieta mnie dosiada. Mówić dalej czy głowa boli? - popatrzałem na Ani, jak rozciera sobie skronie
- Tato, powiedz prawdę, czemu dostałam takiego idiotę do pomocy? To jakaś kara? Sprawdzian? - powiedziała, wskazując na mnie – Wczoraj ruchał się z Leną. Zrobił Neganowi coś tak okrutnego, że biedak nakrzyczał na Mię, a ją samą nakręcił na coś dziwnego. Działa mi na nerwy i się z tego cieszy. Dlaczego, tato? Dlaczego się pytam?
- Naprawdę pieprzyłeś się z Leną? - zapytał Wiktor, patrząc na mnie zdziwiony
- Wpiszę sobie w CV „Nadziałem największego humbaka na swojego fiuta”. - wzruszyłem obojętnie i zabrałem się do jedzenia
- Obraża nas przy tobie. Zapominasz, że to my jesteśmy twoimi dziećmi i… - mówiła dalej Ani, co raz bardziej wściekła
- Ani, córeczko. - zaczął Wiktor, kładąc dłoń na jej ręku – Rozumiem, że może Ci nie odpowiadać obecność Konrada, ale to mój przyjaciel i miałem nadzieje, że się jednak zaprzyjaźnicie. Mia i najwyraźniej Lena potrafiły, czemu ty nie spróbujesz?
- Bo to idiota. Głupi dzieciak, który przyjechał z jakiegoś gównianego kraju, nie ma nawet na sobie jakiś dobrej jakości ciuchów, stanowi całkowitego ignoranta, a rozkłada wszystkich po kątach, jakby był kimś więcej! - krzyczała, wściekła
- A czemu mu na to pozwalasz? - zapytał, patrząc na nią – Mogłem się tego spodziewać po Lenie, Wolfgana to by przeturlał gdzie chce z swoimi mięśniami, ale tobie i Negan? Z tego jak wpłynął na Mię cieszę się niezmiernie, ale skoro tak was irytuje, to może to wy macie problem, nie on.
- Dobrze gada, polać mu. - powiedziałem, wciskając do ust jakoś fantazyjnie przygotowane placki ziemniaczane z batatów – Dobre. - spojrzałem znów na Anitę – Przecież nie robię krzywdy twoim interesom, prawda? A może jest odwrotnie?
- Nożesz... - warknęła, wstając – Jednak to był głupi pomysł. Miałam nadzieje, że go jakoś pociągniesz do odpowiedzialności tato i…
- Ale za co, kruszynko? - powiedział zdziwiony Wiktor – Naprawdę zrobił jakieś straty? Zepsuł coś? Ktoś przez niego wyjechał?
- Nie, on, on…. Argh! - wyszła z pokoju wściekła
- Naprawdę Lenę? - zapytał, również przymierzając się do dania
- Dei była na tyle łaskawa, że każe mi tylko spać na podłodze i dała szlaban na całowanie. - odparłem – Karty po powrocie?

- Karty po powrocie. - odparł, wsuwając odrobinę do ust – W sumie, rzeczywiście, całkiem niezłe.
Po skończeniu posiłku, na który Anita nie wróciła i miałem nadzieje, że dzięki wyznaczonym Dei zadaniom właśnie przeżyła kolejny szok, zjechaliśmy z powrotem na dół i ruszyliśmy do domu w milczeniu. Przywołał Julie, już w koszuli nocnej, prosząc o buteleczkę czegoś naprawdę mocnego, bo „Konrad musi zabić pewien zły smak w ustach”, po czym zaczęliśmy pierwszą rundę.
- Sprawdzam. - powiedział wreszcie – Kareta.
- Para. - odparłem, odkładając karty przed siebie
- Nawet się nie starałeś i odniosłeś porażkę. Mogłeś wygrać albo zredukować straty... Dziwne, jak na Ciebie. - powiedział Wiktor, ściągając żetony ze stołu
- Akurat co jak co, ale jesteś ostatnią osobą, po której bym się spodziewał tej kwestii. - uśmiechnąłem się, pociągając ze szklanki – Straciłem tylko kilka żetonów, które przywiozłem, gdy zaczynaliśmy grę, ale nadal pomnażam swoją pulę. - a Wiktor przyjrzał się i musiał mi przyznać rację
- Jednak to twoja pierwsza porażka. Boli? - zapytał, uśmiechając się
- Nie nazwałbym tego porażką. - odparłem, zastanawiając się – Twój najmłodszy promyczek najwyraźniej jest gotów się ze mną zaprzyjaźnić, wystarczy, że dokończę mu budować odpowiednie łóżeczko, w którym będzie się czuł bezpieczny i odsunął od stołu. Powiesiłem i rozbujałem ostrze Damoklesa nad głową twojego synka, o czym on wie i tylko czeka, aż uderzy i bardzo chce wierzyć, że utnie mu to co najwyżej ucho, a nie go zabije, więc gdzieś się schronił przed kolejnym losowaniem. Twoja środkowa córeczka właśnie zbliża się do progu bankructwa i biega, rozpaczliwie szukając jeszcze dodatkowych pieniędzy do zakładów. Prosiaczek nadal leży i ślini się na stole, nie stanowiąc żadnego zagrożenia. Zaś cesarzowa. - cmoknąłem – Cesarzowa teraz pokazała, że jest gotowa zagrać all-in i liczy, że odegra sobie wszystkie wcześniejsze porażki.
- Przewidujesz, że może wygrać? - zapytał
- Jedyną wygraną, na jaką może obecnie liczyć to litość, że zostanie jej trochę grosza na telefon, bo będzie stała na ulicy w nocy, nago. Problem będzie, do kogo wtedy zadzwoni. - powiedziałem, kończąc rozdawać karty – Bo może się okazać, że wszyscy, którzy by mogli ją uratować stoją obok niej i trzęsą, może zastanawiając się nad zrobieniem orgii, by się rozgrzać. Kiedy jednak wybierze numer i zacznie łkać do słuchawki… Wtedy lepiej, byś miał gotową moją zapłatę. - spojrzałem na rękę – Od ilu chcesz zacząć?




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Michalina Korcz

Bardzo dziękuje za pozytywny odzew na moje opowiadania.
Mam nadzieje, że dalsze części przygód równie przypadną do gustu i będę starała się publikować jew miare regularnie (przewiduje uwerturę, 4 akty i epilog).
Jeśli chodzi o pytanie o profil Konrada, który mnie inspirował (i mam nadzieje, że nie gniewa sie, że mój bohater nosi jego imię)to wystarczy wyszuać "Kocie wspomnienia"; "Wspomnienia Kota" lub "Właścicielkę" lub prościej zmienić końcówkę adresu w polu profil na/1728/konrad-milewicz/


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach