Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





"Czlowiek", akt 2 "Cesarzowa" (3/3)

Już następnego dnia, na chwile po otworzeniu drzwi i ledwie zaczęcia porządkowania papierów, te otworzyły się gwałtownie a sama Cesarzowa stanęła w nich napięta jak struna, która eksploduje. Teatralnie odetchnąłem i wróciłem do sortowania ściągawek na temat wstępu do podwieszek. W jaki sposób prowadzić liny na ciele, o konieczności wyboru środka ciężkości i tym, żeby zabezpieczyć podłogę.
- Powiedz, czego chcesz. - podeszła do biurka i walnęła w nie mocno obiema dłoniami – Czego ty chcesz?! Mam wleźć teraz pod blat i wziąć twoją małą fujarkę do pyska, żebyś mi się spuścił do gardła albo na twarz? A może zdjąć majtki, byś mnie wyruchał w dupę na tym swoim foteliku?! - krzyczała, ale nawet na nią nie patrzałem – Gadaj! Co mam zrobić, żebyś zniknął i już więcej się nie pojawiał, nie mieszając w to mojego ojca! - nadal krzyczała, waląc dłoniami o blat
- Lead, mój drogi. - zwróciłem się do niebieskowłosego – Zrób sobie kwadrans przerwy, a potem przynieś mi kawę, dobrze? Chciałbym porozmawiać na osobności. Raczej nie będziesz musiał mówić jej o tej rozmowie, skoro sama tu jest. - odpowiedział mi przestraszonym kiwnięciem głową i wyszedł, zamykając drzwi – Wyobraź sobie, że siedzisz sobie spokojnie i szykujesz się do pracy, a tu wpada typ, drący się na Ciebie i oferujący Ci minetę albo możliwość wsadzenia strap-ona w dupę. Niemiłe, nie?
- Skończ te gierki i gadaj! - ryknęła ponownie – Co mam zrobić, żeby już w życiu nie usłyszała o kimś, kto nazywa się Konrad i je niszczy! - dopiero teraz na nią spojrzałem i jej twarz oblał cień strachu
- W mojej sypialni siedzi taka, która też była przekonana, że jest gotowa na wszystko. - zacząłem wolno, spokojnie – Od kiedy została użyta do zaprezentowania, jak rozciągliwy potrafi być odbyt przy użyciu trzech włączonych wibratorów i kilku piłek tenisowych prawdopodobnie żałuje swoich słów, ale nie powie o tym, bo lepiej móc to robić, niż nie móc niczego. - opuściłem z powrotem głowę w papiery – Ty jednak jesteś córką mojego przyjaciela, a nie poszukiwaczką wrażeń. Nadal mogę Ci coś zaoferować, ale będziesz musiała się zgodzić teraz albo nadal cierpieć przez kolejny miesiąc. - uniosłem dłoń – Nie, nie wchodź w to w ciemno. Nie bądź tak głupia i pyszna.
- Przywiążesz mnie do jakiegoś kozła i wyruchasz? Proszę bardzo, jestem gotowa. - już nie brzmiała tak groźnie, ale nadal była wściekła i zrozpaczona – A może zawiesisz na jakiejś uprzęży, spętaną?
- Nawet nie mam zamiaru Cię dotykać bardziej, niż ściskając twoją dłoń, lub jeśli wyrazisz taką chęć, przytulając po przyjacielsku. - odparłem, znudzony – Nie jesteś w moim typie, w dodatku po co, skoro nie interesują Cię fiuty? - znów uniosłem wzrok – Wieczorem, powiedzmy koło osiemnastej, przyjedziesz do willi. Ale nie z wielkim wejściem, masz być całkowicie dyskretna i nawet Julia nie będzie wiedziała, że nas odwiedzasz. Przyjdziesz do naszego pokoju i nie, nie myśl, że to zaproszenie do trójkąta. Dei Cię rozbierze, zaprowadzi do wanny i dokładnie umyje, a w razie potrzeb, usunie włoski. Twoje ciało będzie gładkie jak u dziewczynki. Potem da Ci ubrania, inne niż te wszelkie markowe szmaty, warte więcej niż auto mojego ojca i umaluje po swojemu, może nawet uczesze. Będę z wami cały czas, ale pięć kroków dystansu, ubrany z rękami przy sobie. Kiedy ona skończy, zabiorę Cię do kogoś, z kim będziesz w nocy się kochać. Nie możesz mu niczego zabronić, jak mają to w zwyczaju lalunie z zielonego. Będę cały czas przy tobie, póki będziesz przytomna. Rano zaś przyjdziesz z powrotem do nas i jeśli nadal będziesz pewna tych słów, a nie będzie w nich brzmiała gówniana rozpacz dziecka, któremu zabroniłem jeść słodyczy wieczorem, w ciągu pół godziny zniknę i nawet twój ojciec nie będzie się ze mną więcej kontaktował. Jeśli jednak przyjdziesz i powiesz cokolwiek innego, do końca miesiąca nie chcę słyszeć żadnych, ale to absolutnie żadnych pretensji z twojej strony. Przeciwnie, będziesz regularnie przyjeżdżać czy to na kolacje, czy brunch, co wolisz i traktowała mnie dokładnie tak jak twój ojciec przez cały sierpień, aż do mojego wyjazdu, gdy „wszystko wróci do normy”. No, ewentualnie zaopiekujesz się moją Deirdre, po tym jak wyjadę.
- Kobieta czy mężczyzna? - zapytała, patrząc na mnie
- Kobieta. Jedna, uprzedzę pytanie. - odpowiedziałem – Będziesz częściowo mogła wpływać na przebieg, ale nie licz na to, że pójdzie tak jak z Leah, gdzie masz wyłączność inicjatywy.
- Napsułeś mi dość krwi, że musiałabym być skończoną idiotką, by się nie zgodzić. - odparła, nawet nie mrugając – Lepiej uprzedź tą swoją rudą, że nie lubię spóźnień. - wyszła, równie gwałtownie co weszła
Biedna, przerażająco biedna cesarzowa. Sama rozchyliła swoje zdobione złotem i klejnotami szaty, podnosząc właśnie dupsko z siedziska. Lead wrócił i popatrzał na mnie pytająco, gdy odłożyłem tablet.
- Wieczorem i jutro będzie wreszcie chłodniej. - powiedziałem – Będzie piękna, deszczowa pogoda. Zrobimy sobie więc jutro wolne, co? - wydawał się zdziwiony – A, jeśli nadal potrafisz trzymać swój język i palce z dala od jej krocza, to możesz spędzić calutki dzień z Astrid. Z pewnością się ucieszy, bo ja i Dei nie będziemy mieli dla niej zbyt dużo czasu. Powiedzmy, że będziemy go potrzebowali znacznie więcej dla siebie.
Na pół godziny przed umówionym spotkaniem, Dei wróciła chichocząc z zadowolenia. Niemal wlazła na mnie, wciskając mi swój język do ust i całując i wciskając kolana w brzuch. Dopiero po chwili, kiedy przerwała rzuciła tylko przesłodko „niemal jej zazdroszczę, ale potem przypominam sobie, co będzie jutro… Chyba, że z tej dużej chmurki będzie mały deszcz.” Z sekundową dokładnością rozległo się pukanie, a po chwili weszła do środka Anita. Wyglądała na naprawdę niezadowoloną. Specjalnie pozwoliliśmy Astrid wziąć Hannah i Leada do naszej dawnej sypialni, by być tylko w trójkę.
- Pozwól, że zaczniemy bardziej w jego stylu, czyli bez jakiś wytrawnych podchodów. - powiedziała ruda, podnosząc się z łóżka i podeszła do niej – Wolisz, żebym Cię rozebrała czy chcesz na ostatnią samodzielność tego wieczoru?
- Sama. - odparła, patrząc na mnie a nie na nią i zaczęła się pozbawiać części stroju
Gdyby nie cała otoczka bogactwa, Ani mogłaby uchodzić za samotną matkę sześcio-siedmiolatka, która szuka nowego tatusia dla swojego chłopca i Ci rozbierali ją w myślach. Ja nie musiałem, bo szybko moim oczom ukazał się spiczasty biust i łagodne kształty łona. W łazience moja miła starła jej makijaż, po czym zaprosiła do wypełnionej pianą wanny. Kiedy już znalazła się w środku, coś w jej twarzy drgnęło i uniosła na dłoniach wodę, wąchając raz po raz. Jednak sama myjąca ją nie przejmowała się tym, przeciwnie, przelewała ciepłą wodę przez jej ciemne blond włosy, skórę i pucowała twarz, jakby w wannie nie siedziała starsza od niej kobieta, ale kilkulatka wymagająca pomocy przy kąpieli. Im dłużej to trwało, tym bardziej gniew i bunt ustępował jeszcze niesprecyzowanemu odczuciu.
Wysuszyła ją miękkim ręcznikiem, znów robiąc to delikatnie i troskliwie, przez co sama Anita zaczynała się jej co raz podejrzliwiej przyglądać. Kiedy posadziła ją na taboreciku i wyjęła lokówkę, rozchyliła wargi, by coś powiedzieć, ale zaraz zamknęła. Po niedługim czasie na kafelkach stała znacznie inna Anita, niż ta, która weszła tutaj. Z gęstymi rzęsami, zaledwie muśniętymi błyszczykiem wargami i białej bieliźnie skrytej pod plisowaną spódniczką i biała koszulą. Kiedy odsłoniliśmy przed nią lustro, dotykała się, niepewnie, jakby nie dowierzając, że tak wygląda.
- Dziękuje. - powiedziałem na ucho Dei, obejmując ją od tyłu i całując w jego czubek – Przystawka dojechała, pytanie co z daniem głównym i deserem.
- Oh, o to pierwsze zadbałam ile się dało. - odparła, równie cicho – Też chce jutro mieć takie. Deser jednak zostawiam tobie i jej. - odpowiedziała pocałunkiem w policzek – Zwyciężymy?
- Jeśli nie, pozwolę Ci na to, żebyśmy zrobili to odwrotnie. - odparłem
- Cóż, teraz skłaniasz mnie do sabotażu. - zachichotała
- Gotowa? - powiedziałem głośno, puszczając ukochaną – Ktoś na Ciebie czeka…
- Ja… - zaczęła Anita, nadal gapiąc się w lustro – Skąd…
- Ktoś na Ciebie czeka, a on też nie lubi spóźnień. Jest bardzo niecierpliwa, pamiętasz? - powiedziałem, zaplatając ręce na piersi – Zawsze musiało to być punktualnie.
- Tak. - powiedziała, odwracając się – Chodźmy…
Kontrolowanie nie zawsze polega na tym, by założyć komuś obrożę i szarpać, upartego, narzucając mu swoją wolę. Jest też subtelną i powolną budową pajęczych sieci, które pochwycą ofiarę i nie pozwolą jej uciec. Anita w takiej się znalazła na własne życzenie. Szła niczym w transie obok mnie, wiedziona poczuciem bezpieczeństwa nie tego, że ani przez moment nie tknę jej, ale subtelnymi nostalgiami. Otworzyłem przed nią drzwi.
- Kruszynko. - powiedziała mama, na powitanie – Jak dobrze Cię widzieć. Upiekłam Ci twoje ulubione pluszki z orzechami. - nagle, ta sama napięta struna, zaczęła drgać w pewnym rodzaju paniki – Chodź, opowiesz mi wszystko i odpoczniemy.
- Mamo… - zaczęła cicho Anita, patrząc na nią – Byłam dzisiaj bardzo grzeczna… Tata pozwolił mi przyprowadzić ogiera i…
- No chodź, chodź, nie stój tak na progu. - zachęciła ją Julia, a Ani dalej prowadzona tym dziwnym transem weszła i usiadła do stolika, biorąc jedną z bułeczek – Jest dumny z swojej małej dziewczynki, ciągle mi to mówi. Ale pewnego dnia będziesz musiała zostać prawdziwą kobietą, taką jak mamusia. Nauczysz się, jak używać swojego ciała.
- Już umiem, mamo… - mówiła, a ja usiadłem na krześle z boku, jak ona kilka dni temu w moim gabinecie, gdy oglądaliśmy spektakl w wykonaniu Rose i Sebastiana – Tyle razy mi to pokazywałaś i pozwalałaś, że już wiem…
- Na pewno, kochanie? - odparła Julia, przysuwając się do niej, na co Ani zamknęła oczy i zarumieniła się – Jakoś nie chce mi się w to wierzyć.
- A jeśli Ci pokażę? - zapytała, wciąż mając zamknięte oczy, co znaczyło, że perfumy Świetłany wywołały w niej odpowiednie wspomnienia – Jeśli dzisiaj wspólnie pójdziemy do gwiazd? Pozwolisz mi wtedy zostać kobietą?
- Oj, kruszynko, kruszynko. - odparła, gładząc ją po włosach – Naprawdę Ci z tym tak spieszno? Jesteś moją malutką córeczką. Pewnie nie zdołamy wykrzesać z Ciebie więcej, niż kilka radosnych iskierek, jak zwykle…
- Więc pozwól mi spróbować, mamo, a potem zdecydujesz. - zaparła się, a kiedy ręka Juli zanurkowała pod spódniczką, jęknęła cichutko – Proszę, pozwól mi…
- Cóż, skoro byłaś taka grzeczna, jak mówił tatuś. - nie wycofywała swojej ręki, jedynie dało się dostrzec łagodne ruchy łokcia – Wiesz, co lubi mama.
Łagodnie rozwinęła jej szlafrok, uwalniając okrągłe, pełne piersi i wzięła je do ust. Nie czułem żadnego dyskomfortu, patrząc na tą scenę, przeciwnie, niemal dobrze się bawiłem. Wymieniały pocałunki, krótkie, urywkowe, dotykając swoich ciał. Julia łagodnie pozbawiała ją kolejnych kawałków ubrań, znów obnażając jej ciało. Inaczej jednak, niż robiła to sama Anita w mojej i Dei obecności, nadając temu procesowi powolności i swoistego romantyzmu. Każdy dotyk dłoni starszej kochanki wydawał się tylko jeszcze bardziej nakręcać Cesarzowa, która ulegała jemu jak płochliwa dziewczynka mająca pierwszy raz uprawiać seks w relacji z znacznie bardziej doświadczoną kochanką.
W pewnym momencie stało się jasne, że te nieśmiałe, proste pieszczoty to dla nich jedynie początek. Kiedy Julia przeprowadziła ją, wciąż trzymając ściśnięte w pocałunku wargi do przygotowanego wcześniej łóżka, Anita wydawała się już całkowicie jej oddać. Nie trzeba było wiele czasu, by również dolne części jej ubioru opadły na ziemię, a znająca się na pracy językiem i samymi opuszkami palców mamcia wprowadziła ją na głębokie wody rozkoszy, które obserwowałem u swojej miłości. Wierzgała się, niczym Astrid niegdyś w moich objęciach.
- Pozwól mi, mamo… - wyjęczała wreszcie – Pozwól, że i ja… - próbowała – Pozwól mi udowodnić, że jestem prawdziwą kobietą i…
- Ćśśś, kruszynko. - znów ucałowała ją w wargi, delikatnie masując różowe krocze przybranej córeczki – Nie musisz mi niczego udowadniać, jesteś moją malutką dziewczynką…
- Nie… - jęczała cichutko – Ten jeden raz, pozwól i mi. Proszę…
Wyswobodziła się i zmusiła swoją ukochaną do położenia się na plecach, sama przyklejając się do jej ciała. Tak, jak zmuszając Leah do uległości sobie, która opierała się na tym, by zaspokoić jej potrzeby, tak teraz płynnie przesuwała się po ciele iluzji swojej matki, ponad rozwiązanym szlafrokiem. Płynnie, jej palce i wargi dążyły do wzajemności na uczucia, jakimi została obdarzona, aby wreszcie jej włosy przysłoniły podbrzusze i łono. Trwało to dobrą chwilę, nim znów wynurzyła się i złożyła pocałunek na nowo na jej wargach.
- Jestem duża, mamo. - powiedziała, niemal szeptem – Tata jest ze mnie dumny… Czy i ty jesteś?
- Bardzo kochanie. - odparła, całując ją – Może więc racja, że już czas, byś zasłużyła na najlepszą z nagród, jakie mogę Ci podarować…
Gładkim, ale stanowczym ruchem obróciła ją na plecy i przycisnęła do swojego ciała, tak jak często robiłem to mojej suni, udostępniając jej ciało Dei. Trzymając jedną rękę na linii brzucha, wargi wtulone w jej szyję drugą ręką powolnym, wsunęła do wilgotnego wnętrza fioletowy, lekko zakrzywiony wibrator. Nie był wielki, ale zdaniem mojej miłości, idealny na ten moment. Pokój przeszył nienaturalny dźwięk rozkoszy, a ona wiła się znacznie mocniej niż jeszcze chwile temu, kiedy Julia zabawiała ją przy jego użyciu. Czekała na to bardzo długo i to dostała. Ledwo widoczna, wydająca się zaledwie kilkoma kropelkami, strużka krwi spłynęła po wnętrzu uda. Nie potrzebowałem więcej patrzeć, cicho opuściłem pokój i wróciłem do Dei, zdejmując ubrania i wsuwając się pod kołdrę.
- Deser się udał? - mruknęła, jak zwykle kładąc się na mnie – Będę bardzo zadowoloną dziewczynką jak ta na dole, czy będę miała całe trzydzieści minut z analną dziewicą? Nie martw się, będę tak troskliwa, że wezmę największy…
- A co byś wolała? - odparłem – Mnie jako własność czy jako tego, który Cię kocha?
- Cóż, gdybyś naprawdę był diabłem, poprosiłabym żebyś się rozdwoił i miała obu. - zachichotała, po czym pocałowała mnie – W skali trzydzieści minut a całodzienny maraton, na który oboje wyczekiwaliśmy, jednak wolę to drugie. - zamknąłem oczy, zasypiając
Kiedy rano je otworzyłem, Dei nadal spała, przytulając głowę do mojego barku. Pogładziłem ją delikatnie po ramieniu, gdy drzwi się otworzyły. Anita stała nago, wciąż jeszcze wydając się pomiędzy pobudzeniem a hipnotycznym transem. Patrzała na mnie, milcząc.
- Powiedz prawdę, kim jesteś? - powiedziała wreszcie
- Przecież Ci już mówiłem, wtedy, na kolacji. - odparłem, wsuwając zgiętą w łokciu rękę pod głowę – Całą prawdę. Wydawała Ci się wtedy nudna i przyprawiła o migrenę, prawda?
- Nie. Nie wiem z jakiej otchłani, z którego kręgu piekieł sprowadził Cię mój ojciec, ale jestem pewna, że nie jesteś ani trochę człowiekiem… - mówiła cicho, jakby miała zdarte od jęków i krzyków gardło – Jesteś jakimś przerażającym diabłem, który szepcze na ucho i śmieje się, kiedy ulegamy tym szeptom...
- Jeśli chcesz, odsłonie stopy i pokażę Ci, że nie ma tam kozich racic. - odparłem – Masz teraz właściwie dwa wyjścia. Pozbierać swoje ubrania i kazać mi stąd wypierdalać, zgodnie z obietnicą, a potem wrócić do swojego mieszkania i wieść życie jak dawniej, może uda Ci się zdobyć nową Leah. Możesz też jeszcze na chwilę wrócić na dół, by poprawić sobie nastrój, potem wrócić i wieczorem przyjechać, już bez zapowiedzi, na kolację. Chce jednak, byś się pogodziła z tym, że twoja zabawka należy już do kogoś innego, ale to twoja młodsza siostra i potrzebuje silnego, kobiecego wzorca, by dostać, nawet innymi metodami, to co ty tej nocy. Ucieszy się zarówno z tego twój ojciec i ona.
- Dlaczego to robisz, co? - zapytała, nadal na mnie patrząc swoimi piwnymi oczami – Co takiego Cię do tego wszystkiego motywuje?
- To też Ci mówiłem. - powiedziałem, nadal spokojnie – Jestem na wakacjach. Zrzędzenie starej, nudnej dupy, która myśli, że stanowię dla niej wroga, który chce odebrać jej zasługi w oczach tatusia i wymyśla sobie kolejne zagrożenia z mojej strony je psują. Doprawdy, wy wszyscy jesteście nudni i tak boicie się czegoś prawdziwego… - odparłem – Boicie się samych siebie. A teraz bądź tak miła i albo pozbieraj te łaszki, powiedz swoją kwestię i wyjdź, albo po prostu zrób tył w zwrot i idź jeszcze trochę się zabawić. Może to pozwoli i tobie poczuć atmosferę wakacji i ciepłego, letniego deszczu.
Długo się wahała, stojąc nadal i obserwując mnie. Wreszcie jednak wybrała drugą z opcji. Usłyszałem chichot Deirdre, gdy zacząłem zdejmować z niej kołdrę.
- Rzuciłabym frazesem „bądź delikatny, to mój pierwszy raz”, ale może za kilkanaście lat ty będziesz jak Wiktor, a ja jak Julia… - powiedziała, nie otwierając oczu i przekładając się na plecy, podginając kolana – Może, jako diabeł, miałbyś rozdwojony język?
- Może. - mruknąłem, zsuwając jej majtki z bioder – Bądź jednak tak miła i mnie prowadź, bo niestety, jestem jedynie człowiekiem.
Miała rację, frazes „to mój pierwszy raz” nie miał sensu jako inicjacji, ale nabierał głębi w tym, jak odkrywaliśmy wzajemnie swoje ciała i to, co lubimy. Kochanie się z nią przypominało obejmowanie ognia, co może było zasługą jej irlandzkiego temperamentu i rudych włosów. Jej ciało było ciepłe, przyjemne w dotyku i doskonale wiedziało, czego chce. Nie było ciągłych „nie, nie, niżej” ale czasem jej dłoń znów tłukła mnie po głowie, bym przestał lub przeciwnie, szarpała za włosy i zatapiała paznokcie w skórze, bym w żadnym razie nie przestawał. Nasza sypialnia stała naszym królestwem, w którym winszowaliśmy nad pokonaną cesarzową wspólnie i skupialiśmy się na tym, co nawzajem lubimy. Mimo hardej postawy wobec dawania, sama uwielbiała łagodną klasykę z pocałunkami, ale też później nie miała nic przeciwko na odwróconą kowbojkę. Gdzieś w międzyczasie była kąpiel, w czasie której w gorącej wodzie pokazała swoje zdolności w robótkach ręcznych. Nie zmuszaliśmy się do czegoś, na co nie mieliśmy ochotę. Staliśmy się, jak w micie o jej patronce, dwiema sosnami, których pnie splotły się ze sobą i rosły już jako jedność.
Astrid niepewnie otworzyła drzwi wieczorem, wsuwając się z rumianymi policzkami do środka, prowadząc za sobą Hannah. Zrobiła smutną minkę i wydała żałosny pisk, który jak się nauczyła, działał na nas jak miauczenie kota na jedzenie. Dei uniosła dłoń i pstryknęła, zapraszająco, po czym wykonała analogiczny gest by posłać Hannah do kojca. Astrid wsunęła się ostrożnie wężykiem, układając na nas obojgu.
- Są państwo tacy gorący… - mruknęła, a oboje się roześmialiśmy – Coś przegapiłam? Pani Dei powiedziała, że pod żadnym pozorem nie mam przychodzić i…
- Jedynie tropikalną burzę. - odparła Dei, chichocząc
- Oh, suniu. - powiedziałem, gładząc jej włosy – Sądzę, że pewnego dnia twój Lead będzie w stanie Ci zapewnić podobne podniesienie temperatury.
- Większe. - odparła Dei – Ona umie wszystko po nas obojgu, a on jedynie po tobie. - pocałowała mnie – A wy jak się bawiliście?
- Bardzo fajnie… - powiedziała, jeszcze mocniej się w nas wtulając, jakby z nadzieją, że uda się jej odnaleźć w nas siłę na choć szybciutki trójkącik, ale ostatecznie jedynie ułożyła się z głową na nagich piersiach swojej pani i nogami przez mój brzuch – Oglądaliśmy filmy, pani Julia dała nam miętowe ciastka i lody… Dużo się całowaliśmy i nawet wymasował mi stopy, mówiac, że chyba nie będziecie mieli państwo nic przeciwko… Potem się pobawiliśmy Hannah, tak jak mnie pani tego uczyła i…
- Czyli znacznie lepiej, niż tutaj, bo mi nie dali się tak pobawić. - ruda znów zachichotała jak mała dziewczynka – No i nikt mi nie masował stóp. Za to, inne miejsca mam dopieszczone znacznie bardziej…
- Oh, nie wiedziałem, że też to lubisz. - odparłem, gładząc sunie po udach – Na drugi raz będę wiedział...
- Wiem, że mamy na to jeszcze miesiąc, ale proszę, obiecaj, że wrócisz. - powiedziała Dei, zwracając twarz na mnie - Do mnie, dla niej… Użyjesz wszystkich swoich mocy, by być tutaj znów z nami, dobrze?
- Jeśli przez cały sierpień dasz mi więcej tego co dzisiaj, to przejdę przez najciemniejsze zakątki otchłani, by powrócić. - odparłem, składając pocałunek przysięgi – Dobra, idziemy na kolację. Może Julia też odzyskała siły i trzeba zajrzeć do Mii i Lynx… - wysunąłem się z łóżka
- Najpierw się ubierze. - powiedziała Dei – Nie chce, by wszyscy oglądali moją czarodziejską różdżkę do spełniania marzeń.
- Twoją? - odwróciłem głowę uśmiechając się – Rozumiem, że mam już szlaban na inne kobiety?
- Jeden, ostatni raz Ci odpuszczę, a potem poszukam męskiego pasa cnoty i będę patrzeć jak cierpisz. - znów ten słodki uśmiech łobuziary, który tak pokochałem
- Oh… - mruknąłem – Słyszałaś Astrid? Pan nie będzie mógł Cię wynagrodzić najmocniej jak się da przed wyjazdem. - sunia popatrzała na mnie – Ale zostawi Cię w dobrych rękach, może być?
- Ale nadal będę pana skarbem? - upewniła się
- Zawsze, kochanie. - pocałowałem ją w czółko – Prześlicznym szczeniaczkiem, który zasługuje na to, co najlepsze.
Przy kolacji wszyscy mieli świetne nastroje. Poczynając od „niespodziewanej” wizyty Anity, która gdzieś zgubiła swój wygląd bogatej i sarkastycznej suki, a pozwoliła sobie na pewną dozę luzu i chętnie rozmawiała, rzucając co rusz żarcikami i świetnie dogadywała się z moją ukochaną oraz ojcem. Jeszcze bardziej wyglądała jak ten typ młodych mam, które stawiają na prostą elegancję i ładny wygląd. Mia wydawała się uradowana, że starsza siostra poświęca tak wiele uwagi jej i jej ukochanemu pupilowi, a nawet nieśmiało zapytała, czy ta nie zostałaby z nimi na noc, co sama Anita przyjęła z rozczulającym zadowoleniem.
Wiktor cieszył się, że obie córki wydają się niezmiernie szczęśliwe, a w dodatku miał je przy sobie, co rusz spoglądając w moją stronę pytająco, jakby chciał się przekonać, czy to moja zasługa, ale co rusz musiał wracać do postawy dumnego ojca. Dei wciąż wypełniało naturalne gorąco, które biło z jej ciała, jakby spędziła cały dzień na słońcu, mimo wciąż lecącego za oknem siarczystego deszczu. Mama jak zwykle, ochoczo przesyłała sygnały, że nie może się doczekać, aż wynagrodzimy jej pomoc dzisiejszej nocy w „detronizacji” Cesarzowej. Tak brzmiała zawarta z nami umowa. Tylko ja siedziałem, lekko zmęczony i co rusz rozcierałem sobie kolejne kawałki ciała, co nie uszło uwadze towarzystwa.
- Zaatakowało mnie jakieś dzikie zwierze. - wyjaśniłem – Strasznie drapało i gryzło, kiedy z nim walczyłem jeden na jeden i ostatecznie zawiązaliśmy rozejm… Co nie zmienia faktu, że mam całe plecy poszarpane pazurami i prawie przegryzło mi szyje. - ukazałem czerwone ślady pod kołnierzem
- Ah, młodość, młodość. - mruknął rozbawiony Wiktor – Kiedyś też takie zwierzęta przewijały się przez moje łóżko, żadnemu nie odpuściłem. Pamiętasz te czasy, Julia?
- Oczywiście. - odparła mama, siedząc przy stole – Czasem się zastanawiałam, czy nie ustawić automatu z numerkami pod drzwiami, tak się rzucały w kolejce. Wtedy im zazdrościłam, teraz myślę, że dobrze na tym wyszłam. - puściła mi oko
- A która była najlepsza, jeśli panie mi wybaczą to pytanie? - spojrzałem na mojego przyjaciela
- Najlepsze dały mi największe skarby, jakimi są moje dzieci. - odparł – Te prawdziwie kochałem, nawet jeśli nie kończyło się to dla nas dobrze. Przypadkowe romanse przywodziły na myśl szybką wyprawę na miasto, o której chcesz zapomnieć… Chciałem się wyszaleć, póki miałem siły i zjeździłem świat… Teraz mam ich pod dostatkiem, jedynie braki sił.
- Cóż, po dzisiaj też mi ich brakuje. - odparłem, spoglądając w stronę Dei rozmawiającej z Anitą i robiącą dla Astrid kanapki – Może więc wystarczy znaleźć tą jedną, szczególną?
- Może. - odparł, dyskretnie spojrzał w stronę Juli – Czasem jednak nie można jej dostać nigdy. - uśmiechnął się – Dei, dziewczynki, może też pogracie z nami w coś po kolacji? O ile Konrad będzie miał jeszcze jakieś siły.
- Chętnie, tatusiu. - powiedziała Mia – W chińczyka, tak jak z mamą?
- Może być Chińczyk. - odparła Dei, uśmiechając się i Anita również przystała na tą propozycję ku zaskoczeniu wszystkich – Julia, dołaczysz? Panowie raczej będą mieli ciekawsze gry…
- Oh, chętnie, bardzo chętnie. - uśmiechnęła się starsza blondynka – Rezerwuje żółte pionki.
I tak też, pierwszy raz od mojego przyjazdu bawialnie wypełniły dźwięki zabawy. Panie wybrały sobie miejsce na kanapie, ogrywając grę planszową w cztery, sącząc wino i się śmiejąc, a my stolik przy rozpalonym na chłodny wieczór kominku. Wiktor skończył tasować karty i wręczył mi je, bym rozdał. Obaj weszliśmy za dużą stawkę.
- Czujesz się wygrany? - zapytał, sącząc whisky i sprawdzając swoją rękę
- Tak. - odparłem, sprawdzając swoją rękę startową – A wiesz czemu?
- Domyślam się, ale chce, żebyś powiedział. - odstawił szklankę i również spojrzał na swoje karty
- Nie chodziło o samą Anitę, ale o Deirdre. Kiedy ją wciągnąłem do gry, jako swoją prawą rękę, nie wiedziałem, co będzie dalej. - wymieniłem cztery karty – Mogłem wykorzystywać Astrid, ale jakoś nie potrafiłem tego poczuć. Selekcjonowałem ten katalog całe popołudnie i wybrałem dwadzieścia dziewczyn, które nie pasowały do obrazka. Łut szczęścia sprawił, że trafiłem za pierwszym razem. Kolejne kilka, że zgodziła się ze mną grać. Być może ostatnim jest to, że dzisiaj spędziliśmy cały dzień w łóżku. - kiwnął mi głową i sam wymienił dwie – Pozostaje sprawa twojego syna.
- Negana? - upewnił się – Nadal planujesz go znokautować?
- Jestem ku temu gotowy. - odparłem, spoglądając znów na swoją dłoń – Połamał sobie swoje delikatne piąstki i czeka na odwet. Jednak, jeśli ma być to nokaut, który go zabije, to nie będzie on ani zabawny, ani wymagający. - podbiłem ostro stawkę – Takim byłoby przypomnienie mu, że pod całymi męskimi ciuchami i łysym łbem dalej siedzi dziewczynka z pizdą. Mogłem mu rzucić, by ubrał ubrania, które dajemy Astrid, przyszedł, obciągnął mi a potem po prostu go spenetrować, jak zwykłą, czarną kurewkę. Ale tego nie zrobię.
- Nie? - upewnił się, również dopełniając stawki i nadal czekając na moją reakcję
- Nie. Tym pielęgnowałbym w nim jedynie nienawiść wobec samego siebie, którą już zasadziłem odbierając mu jego władzę nad Mią. - wskazałem ruchem głowy rudą, która radośnie krzyczała, gdy kolejny pionek był bezpieczny, i łatwa ręką dosypałem żetonów – Chce ją wykorzenić i przygotować podłożę pod coś lepszego. To, że kiedy głupi grubas myśli, że jest twoim odzwierciedleniem i ma wszystkie twoje najlepsze cechy, on znacznie lepiej się nadaje na rolę twojego syna i w przyszłości będzie musiał potrafić podporządkować sobie Cesarzową, na tyle, by nie myślała, że jest kontrolowana…
- Interesujące. - odparł, nadal na mnie spoglądając – Pytanie, czy nic nie stanie Ci po drodze. - wyrównał po raz ostatni stawkę – Sprawdzam.
- Mały strit. - położyłem karty od asa do piątki
- Kareta. - ukazał swój układ z króli i królowej, po czym zgarnął pulę – Chyba zaczynasz czuć się zbyt pewnie, Konradzie. Świat śmiertelników potrafi czasem i zaskoczyć najbardziej cwanego z diabłów...





Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Michalina Korcz

Po zakończeniu tego cyklu (obecnie kończę trzeci akt historii i wkrótce zabieram się za finałowy + epilog) prawdopodobnie jednak postawie na raczej mniej wymyślne one-shoty, bardziej w klimacie strony.
Rozmyślam też, by nie spróbować napisać micro spin-off opowiadań swojego idola, acz nie uprzedzajmy faktów.
Jak zawsze dziękuje za wszelkie komentarze i miłe słowa, bo długo się zbierałam do pisania tego tekstu i jestem niezmiernie szczęśliwa, że przyjmuje się on tak dobrze. 


Komentarze

Fan0012/01/2022 Odpowiedz

Naprawdę świetne opowiadanie, nie mogę się doczekać kontynuacji

Pozdrawiam


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach