Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





"Czlowiek", akt 3: "Potrzask" (1/3)

Po swoim deszczowym początku, sierpień przyniósł jeszcze większą falę gorąca. Zaczęliśmy sypiać nago, pod samą podszewką na kołdrę, choć nie mogliśmy sobie odmówić obejmowania się nawzajem. Unikaliśmy za to, co nie zawsze się udawało, wszelkich pieszczot, mogących dodatkowo podkręcić temperaturę. Nawet Astrid dostawała do spania najciaśniejsze majtki z plastikową wkładką, by przypadkiem nie kusić siebie i nikogo, na co znów zaczęła stroić fochy, ale te jej mijały, gdy pytaliśmy dwa razy w tygodniu czy nie chce mieć "randki" z Leadem, by móc te wieczory spędzić samotnie.
Anita gdzieś między wierszami zaczęła bąkać coś, o możliwej przeprowadzce bliżej ojca, bo "miała dość zostawianej pod poduszką u Mii piżamy i zapasowej szczoteczki do zębów", a także dawało się odczuć, że pogodziła się z faktem, że Leah to teraz Lynx i razem z siostrą robiły dla niej to samo co my dla Astrid, co sama ruda skomentowała według Dei "dlaczego wcześniej nie miała dla mnie czasu? Dlaczego wcześniej nie chciała być moją siostrą, tylko dali mnie Neganowi jak jakiś problem?".
- Chciałbym się trochę powymądrzać, jak zwykle, ale pomyślałem "Konrad, tym razem potrzebujesz prawdziwego eksperta, bo zepsujesz ludziom nastroje, jak Cię posłuchają". - zaczałem, jak zawsze do grupki słuchaczy - Na szczęście, takiego mam w sypialni i nawet intensywne treningi o poranku nie dają mi takiego wycisku jak on wieczorami. Przed państwem, ogień, który rozpala moje serce i inne części ciała. Deirdre.
- Dziękuje za taką piękną zapowiedź, kochanie. - powiedziała, wstając i cmokając mnie w policzek - Nie bawmy się w podchody, po co tu jesteśmy. Kiedy pierwszy raz uprawiałam w życiu seks z facetem i miałam piętnaście lat, pierwsze co pomyślałam po wszystkim to "o, to było fajne". A potem zjadłam tabliczkę czekolady, którą mi dał by mnie zaciągnąć do łóżka i w sumie stwierdziłam "to też jest fajne". Pomyślałam wtedy "może ja po prostu wolę dziewczyny?" i trzy miesiące później poszłam do łóżka z bardziej doświadczoną koleżanką, która potrafiła rzeźbić językiem lody w kubeczku. Wiecie co? Później znów sobie kupiłam tabliczkę czekolady i nie czułam różnicy... Potem dużo eksperymentowałam, to z chłopcami, to z dziewczynami. Czasem było trochę lepiej, niż z tą tabliczką czekolady, a czasem co najwyżej oblizałam sreberko, na którym zostały jej rozpuszczone ślady... Nauczyłam się, że bycie dominą może być jak samodzielnie przygotowane całe ciasto czekoladowe, dowiedziałam się, jak zdobyć takie kupne jeśli właściwie poinstruuje się kochanka lub kochankę znając swoje potrzeby lub trafi na wyjątkowo dobrego w tym co robi... Ale dopiero nie dawno, ktoś bardzo się zaangażował i wysłał mnie na wycieczkę po całej fabryce czekolady Williego Wonki i czuje tylko świdrowanie w środku na to, że znów w niej się znajdziemy...
Z wszystkich odbytych i obejrzanych tutaj stosunków, poznanych ludzi i otrzymanych zdań, ona najbardziej mnie poruszała. Każda część mnie chciała z końcem miesiąca powiedzieć jej "po prostu spakuj walizkę i jedź ze mną, by było już tak zawsze", ale musiałem być racjonalistą nie ulegającym takim pokusom. To tylko osiem miesięcy, powtórzyłem sobie. Coś jak separacja. Dzieci, czyli Astrid i Hannah zostaną przy matce, tata będzie musiał na chwile ich zostawić. Ale Julia z pewnością się nią zaopiekuje, podobnie jak co raz bardziej zżyte z nią Mia i Anita. Mamy cały miesiąc by wypełnić się tymi uczuciami i kiedy się skończą, zacząć ich łaknąć by szybko do siebie wrócić.
Gładko odpowiadała na pytania z publiczności, z uśmiechem opowiadając małe anegdoty z życia seksualnego pracownic i pracowników zielonej strefy i dziwnych zachciankach klientów. "Kazał jej ubrać mundurek uczennicy, wiecie, aksamitka, biała koszula, spódniczka w kratkę, białe skarpetki i majtki, a potem zsikać się na twarz przez te majtki..."; "Kazał, żeby tamten robił mu robótkę ręczną, gdy będzie jebał jego żonę" co miało zapewnić słuchaczy, że nie ma dziwnych pragnień i fantazji na temat seksu, ale najważniejszym jest zadowolenie obu stron i "pracownice" raczej nie dostawały tego typu nagród, przez co nie czuły entuzjazmu, udawały zadowolenie.
- Najpopularniejsze jest to, czego się naoglądali w internecie. - powiedziała Dei, zakładając nogę na nogę - Klęczysz, ssiesz mu fiuta, którego dopiero co wyjął z twojej cipki, jeszcze wilgotnego od spermy, bo myślą, że strzeli po raz trzeci a tak naprawdę to już jest w środku Sahara, ale wymaga, żeby móc Ci się spuścić na twarz, albo liczy, że pocieknie Ci po brodzie i wtedy masz z szerokim uśmiechem popatrzeć na niego i podziękować. Boże, co za fiut wymyślił, że jest to zabawne? Dobrze, że mój Konrad nigdy na coś takiego nie wpadł, bo bym chyba mu słomkę wsadziła do środka i wtedy ssała... - sale przepełniła salwa śmiechu - W sensie jasne, rozumiem, można to lubić, ale nie należy nikogo zmuszać. To jak z połykaniem. Jedne się brzydzą i wypluwają, inne myślą, że ich partnerzy na to liczą i dlatego grzecznie pozwalają połykają. I tak, mit o soku ananasowym potwierdzony panowie, ale nie że zjecie go rano i wieczorem będzie słodkie a partnerka poda wam miseczkę z lodami, byście je doprawili....
Kiedy publika zrobiła się bardziej rozbawiona, przeszła płynnie do prostych rad jak sprawić, by wieczór nabrał wyjątkowych form dla obu stron. Kolejny raz sięgnęła do przepastnej wiedzy o upodobaniach ludzi, by móc przedstawić to z prostej, kobiecej perspektywy dla pań i uprzyjemnić panom.
- Dziki seks jest fajny, zwłaszcza jak się jest mocno nabuzowany czymś, ale szczerze, ile razy zdarza się wam po prostu stwierdzić "dobra, teraz zerwę z niej gacie i rzucę je tak, że przykleją się do sufitu..." - publika znów się roześmiała - Doprawdy, opalałam się kilka godzin w solarium, potem zamówiłam tą koronkową białą bieliznę, namęczyłam się z pasem do pończoch i wybrałam takie, które miały mu się podobać tylko po to, by zerwał ją ze mnie jak papier z prezentu i zaczął nim rzucać krzycząc "tak, tak, dokładnie tego chciałem"? Panowie, romantyzmu. Pocałunki nie bolą, ręce nie odpadają, jak poświęcicie odrobinę czułości w inne miejsca niż dupa, krocze i cycki. Ja lubię, kiedy Konrad całuje mnie za lewym uchem i gładzi po prawym biodrze. Nie muszę nawet leżeć nago, po prostu dotyka tych dwóch miejsc jednocześnie i... Nawet jak o tym myślę, to mam lekkie ciarki. Nasza Astrid uwielbia za to swoje łydki i stopy. Kocha je podkreślać skarpetkami i podkolanówkami. Jej chłopiec, Lead, już wie, że nie znaczy to, że ma je szarpać, tylko niech powoli całuje kolano je zsuwa, pozwalając trzymając je w górze. Jeśli ktoś teraz pomyśli "no ale przecież można strzelić minetę i pomacać cycka" to ma rację, to dość uniwersalne, ale wracamy do metafory o czekoladzie. A dokładnie jej małej kostce, którą ktoś nam łaskawie dał, myśląc, że skoro on dostał resztę to jest dobrze. Może więc nawiążmy dialog? Nie bójmy się zapytać, ale też bójmy się odpowiadać, które są ulubione miejsca na ciele. To też sposób na kompleksy. "Uważam, że mój biust jest za mały". No to ubierzmy najpiękniejszy stanik, jaki znajdziemy i pozwólmy nim nasycić swój wzrok tego, kto miałby to stwierdzić. - zamyśliła się - Zawsze byłam przekonana, że mam za szerokie biodra. Wiecie, co mi powiedział mój mężczyzna, król romantyzmu? "Nie, kochanie, przecież są idealne. Nie będę musiał szukać innej kobiety, by mi rodziła dzieci, w razie byśmy je chcieli". - sala znów wybuchła śmiechem, a ja spaliłem buraka - Tylko tak, jak powinnam to potraktować jako obelgę, tak ja uświadomiłam sobie "przecież on właśnie mi powiedział, że kocha mnie tak mocno, by nie widzieć we mnie jednorazowego doświadczenia, tylko kogoś z kim chce przedłużać swoją obecność na tym świecie"... - sala umilkła - Może większość z was nie będzie miała naturalnej sposobności lub po prostu nie chce przekraczać tych granic, ale nadal. Zastanówcie się, czemu się na to zdecydowaliście. Czy chodziło o to, by spełnić jakąś zakazaną zachciankę jeden raz? Wejść i wyjść? A może potrzeba zbudowania sobie czegoś wyjątkowego, specjalnego tylko dla nas? Bo fajnie się ogląda seks, ale jeszcze przyjemniej samemu się kocha. Więc spłycanie go do jednorazowych zabaw może nie być tym, czego potrzebujemy. - uśmiechnęła się - Mam nadzieje, że i wy będziecie w stanie dzisiaj znaleźć swój złoty bilet w tabliczce czekolady, by wybrać się do fabryki. A kiedy już ją opuścicie, zechcecie znów wrócić lub odtworzycie gdzieś jej receptury, już bez większych obaw o konsekwencje, ale kiedy znów zechcecie przyjechać i to poczuć, to będzie to kolejna wyjątkowa wyprawa. - kiwnęła głową - Ja nazywam się Deirdre i dziękuje za wysłuchanie moich głupot. Mam nadzieje, że były lepsze niż jego. - wskazała na mnie
Sala oklaskiwała ją na stojąco i nawet ja do tego dołączyłem. Potem podchodzili, zadawali pytania, a Dei spokojnie z rozbawieniem odpowiadała. Kiedy wszyscy wyszli, usiadła obok mnie i przytuliła głowę do mojego ramienia.
- Więc to robisz? - powiedziała, kładąc rękę na moim udzie - Opowiadasz ludziom o seksie, którego nie powinni uprawiać, ale nie mogą się jemu oprzeć a ty tylko podkręcasz to?
- Czym się różnią od od nas? - zapytałem, obejmując ją w pasie - Widziałem młode dziewczyny i starszych facetów, jak i takie kobiety z młodszymi kochankami. Parki, które są w podobnym wieku. Póki wszyscy są pełnoletni i są zgodni, że tego chcą, nie mogę im zabronić niczego. Naprawdę to lubisz? - zapytałem, kładąc palce na jej biodrze i przytulając usta do miejsca za jej uchem
- Mmmmm.... - mruknęła - Przestań, jest już dość gorąco, a mnie nie kręci wizja robienia tego tutaj.
- Ale majtki by się przykleiły? - zapytałem, odrywając palce i usta jednocześnie
- Od potu, tak. - zaśmiała się - Wracasz już do domu czy...
- Mam pomówić z nową suką z rudym futerkiem, jest tutaj dwa dni. - powiedziałem, przesuwając dłoń wyżej - Jeszcze nie wybrała sobie nawet imienia i dość mocno dystansuje od wszystkiego, niepewna.
- Cóż, pewnie to co innego iść do łóżka z człowiekiem, a co innego zacząć nosić obrożę, sikać podnosząc nogę i obgryzać gumowe zabawki. - wzruszyła ramionami - Masz już na nią jakiś pomysł?
- Owszem, dam jej w łeb by straciła przytomność, wsadzę w dyby tak, by tylko dupa była wyżej głowy i przez czterdzieści osiem godzin trzymać w niej wsadzone, zasilane z gniazdka wibratory i maszynę bijącą skórzanymi pasami, odtwarzając na słuchawkach "teraz jestem psem, teraz jestem psem, teraz jestem psem"... - pacnęła mnie w nos - Porozmawiam z nią?
- Przyślę Ci później Astrid z kanapkami. - odparła, wstając - Ucieszy się, że może zobaczyć swojego chłopaka, bo burczała na mnie zła, że musi zostać w kojcu i powiedziałam, że nie ma dzisiaj męczyć Hannah, bo zamknęłam wszystkie zabawki w pudełku.
- Brutalna. - odparłem, łapiąc ją jeszcze za koszulkę i ciągnąc powrotem na swoje kolana - Co powiesz na to, byśmy w przyszłym tygodniu zatrzymali zegar?
- Mmm... - zastanowiła się, siadając bokiem na nich - No nie wiem, nie wiem. Jakoś już polubiłam to, jak patrzy z przerażeniem, gdy pokazuje te bardziej fikuśne zabawki Astrid i ona ma okazje je przetestować. Pamiętaj, że wciąż masz jeszcze trzy problemy, a sam ją nazywasz dziką kartą.
- Jeden. - odparłem, wzruszając ramionami - Od piętnastego lipca właściwie Lena schowała się gdzieś z podkulonym ogonem, bo chyba pierwszy raz w życiu uprawiała seks, który nie opierał się o wkładanie sobie wibratora do cipki. Wolfgan zaś... Jedyną szkodliwością jest jego smród i ego.
- Obyś się nie mylił, kochanie. - pocałowała mnie w nos - Mogę iść? Mam bardzo przyjemne spotkanie z prysznicem...
- Bardzo bardzo? - zapytałem, uśmiechając się
- Bardzo. - odparła - Zamoczę się chłodną woda, wypielęgnuje skórę i nałożę całą masę balsamów. Jak wrócisz, to będzie na Ciebie czekał w łóżku owocowy deser....
- Mój ulubiony. - puściłem ją - Zamknę oczy, żeby nie czuć bólu, że wychodzisz.
Dziewczyna stojąca przed szklaną szybą była niewiele starsza od Dei. Zwracała uwagę swoją urodą modelki. Długie, miedziane włosy błyszczały, a smukła sylwetka przyjmowała nienaganną postawę. Długa, biała sukienka jakoś kojarzyła się z szpitalami lub innymi miejscami, gdzie takie proste ciuchy służyły jakimś zabezpieczeniom. Obserwowała śpiące w klatkach samce, niepewnym wzrokiem. Kiedy stanąłem obok, odwróciła się i popatrzała na mnie z obawą i niepewnością.
- Wyglądasz mi na Gwen. - powiedziałem, również spoglądając na psy obok
- Mam na imię... - zaczęła
- Gwen, już to ustaliliśmy. - odparłem, pokazując trzymaną w dłoni obroże z plakietką z wygrawerowanym imieniem - Teraz pytanie, czy jesteś jakimś dumnym rasowym psem z hodowli czy kundelkiem, który od wielu dni krąży po ulicy, jest głodny, zmarznięty i ufnie szuka pomocy u ludzi.
- Nie rozumiem... - powiedziała, nadal lekko speszona - Powiedziano mi, że mam tutaj poczekać i...
- Gwen, rozumiesz. - odparłem, kładąc dłoń na niej i gładząc rude włosy, w sposób, jaki głaszcze się po głowie psa - To nie schronisko, do którego przyjechałaś, by adoptować pieska i dać mu nowy dom, by był twoim towarzyszem na dobre i złe, póki za kilka lat nie zdechnie, a ty będziesz płakać. Czujesz wstyd i strach przed powiedzeniem sobie samej tego, ale wiesz, że to jest w tobie. Jakieś dziwne, zakazane pragnienie. Jasne, można je jakoś zaspokoić, krótkim roleplayem, gdzie jakiś typ będzie Cię nazywał suką, będziesz chodziła przy jego kolanach w obroży, a potem wyssiesz jego kutasa i zapnie Cie od tyłu, łaskotany puchatą kitą w brzuch, bo może zadba o takie dodatki. Ale to nie będzie to, jedynie połechta to uczucie jakoś, ale go nie zaspokoi. - obserwowała mnie z rozchylonymi wargami - Ja jednak bym chciał, żebyś mogła nim się nacieszyć przez jakiś czas na własnych warunkach. Kiedy założę Ci obrożę na szyję, staniesz się w pełni Gwen, nie ważne kim innym byłaś i będziesz, kiedy ją zdejmiesz. Musisz mi jednak zaufać, że z momentem, jak ją zapnę i zobaczę Cię nago, nie będę tym typkiem, który bawi się w jakąś przedziwną, obchodzoną dookoła pięć razy, wariację zoofili i pragnie jedynie seksu z rudą dziewczyną. Będziesz tym, kim wybierzesz. Towarzyskim bernardynem, strachliwym dogiem niemieckim, groźnym kaukazem? Może malowniczym husky albo przesłodkim labladorem? - pokazałem jej psy za szybą - To oni będą twoimi przewodnikami w tej roli, ja jedynie będę bawił się w opiekuna tej parki. Kogoś, kto napełnia miskę, głaszcze, czesze i wyprowadza na spacery. Będziesz czekać na mnie w swojej klatce, kiedy przyjdę i Cie wypuszczę, zapnę smycz pójdziemy na długi spacer w towarzystwie twojego partnera. Będziesz mogła aportować piłkę, kopać dziury, ganiać motyle i robić cokolwiek będziesz chciała, a ja karmił Cię frykasami. A jeśli myślisz, że to coś złego realizować takie pragnienia, zawsze zabijaj je myślą "to nie ja, to Gwen". - nadal czuła się niepewnie
- No nie wiem... - jęknęła - To brzmi naprawdę dobrze i parę razy było dokładnie tak jak pan mówi, ale... Będzie się pan śmiał?
- Z czego? - zapytałem - Z czyjegoś szczęścia? - pokręciłem głową - Moja dziewczyna uwielbia wszelkiej maści dildo, wibratory i strap-ony, które może testować na innych kobietach. Mam się z niej śmiać "kochanie, jak możesz czuć radość na widok tego, że właśnie doprowadziłaś do orgazmu tamtą biedną, przykutą do łóżka bezbronną kobietę, a potem uprawiać ze mną najzwyklejszy heteroseksualny seks jakby jutra miało nie być?" - widać było, że to ją nieco rozluźniło - Jedno popołudnie Gwen. Jeśli pod koniec dnia nie będzie Ci to nadal pasować i nie czuła się pewna, uszanuje to i po prostu pomogę Ci poszukać czegoś innego. Nie będę Cię dotykał inaczej, niż normalny właściciel by dotykał swojego pupila, więc licz na drapanie po brzuchu, głaskanie po głowie i plecach, ale nie na to, że zobaczysz mojego fiuta lub zrobię Ci palcówkę. Jeśli chcesz, możemy iść nawet dalej i ustalić jakieś hasło bezpieczeństwa. Jeśli poczujesz się niekomfortowo, zagrożona lub Ci się nie będzie podobać, powiesz je, natychmiast dam Ci koc, zerwę obrożę gołymi rękami i posiedzimy gdzieś chwilę, byś się uspokoiła, a potem zabiorę na mrożone latte. Lubisz?
- Tak. - uśmiechnęła się - Jest pan miły...
- Oh, nie wszyscy tak uważają. - odparłem - Niektórzy doszukują się u mnie rozdwojonego języka, czerwonych oczu, ogona i kopyt. - zaśmieliśmy się razem - Ostatnie dwa pytania, a potem poczekam, aż będziesz gotowa, bo w momencie, jak zapnę Ci obroże, opadniesz na czworaka i do wieczora będziesz tak chodziła, jedynie wydając wszelkie odgłosy szczekania, piszczenia i inne, a ja będę dosłownie się zwracał do Ciebie jak do Gwen, do czasu aż zamknę Cię w klatce lub powiesz swoje słowo bezpieczeństwa. - kiwnęła głową - Jakie ma być to słowo?
- Stark. - odparła, bez namysłu - Oznacza siłę i kiedy byłam mała, miałam psa, który tak się nazywał i to chyba przez niego tu jestem... Może to być husky?
- O to miałem zapytać w drugiej kolejności. Czy chcesz już teraz wybrać swojego partnera, czy wejść do środka jako Gwen i dopiero go znaleźć. W sumie masz nawet oczy jak one. - uśmiechnąłem się, a ona zarumieniła, po czym wskazałem czekoladowego psa śpiącego - Nazywa się Huragan. Od momentu, gdy powiesz, że jesteś gotowa to twój przyjaciel, towarzysz i kochanek w jednym. Chyba, że...
- Powiem Stark. - kiwnęła głową i jeszcze raz spojrzała za szybę - To trochę krępujące.
- Być nago przed obcym facetem, chodzić na kolanach i dłoniach czy szczekać? - zapytałem, drapiąc się po twarzy - Będziesz miała trzynaście dni, by zdecydować czy Gwen ma prawo bytu, czy ją zabijesz. Jeśli dasz jej życie, czternastego będzie czekała niespodzianka.
- Przerażająca i chyba w życiu na nią nie pójdę... - mruknęła - Dobrze, ufam panu, bo jest pan naprawdę miły i przekonujący. - odparła, unosząc brodę i obnażając siłę, jakbym miał ją przekształcić w wampira – Gotowa.
Gładkim, już wyćwiczonym z Jane ruchem zapiąłem jej obróżkę na szyi i poprawiłem plakietkę. Potem pozbawiłem sukienki, pod którą nie miała niczego. Widziałem mikroskopijny ruch dłoni, jakby miała się zaraz zasłonić ze wstydu, ale jedynie ułożyłem rękę na czubku jej głowy i zmusiłem do uklęknięcia, jakbym zaraz miał rozpiąć rozporek lub wepchnąć palec do ust by sprawdzić czy warto to zrobić. Zamiast tego wyjąłem z kieszeni ciastka i włożyłem do jej pyszczka.
- Grzeczna Gwen. - powiedziałem, gładząc ją, gdy rozgryzała niepewnie biszkopta - Chodź, idziemy po Huragana i zrobimy sobie w trójkę krótki spacer, co ty na to?
- Wof! - nieudolnie szczeknęła, jakby zdziwiona sama sobie, po czym ochoczo ruszyła przy moim kolanie do wyjścia
Kiedy husky dołączył do nas i obwąchał ją, jak pies psa, po czym oblizał dwa razy, wydawała się wciąż zakłopotana. Widząc jednak, że ani ja, ani on nie mamy zamiaru nic z tym robić, poddała się jakiejś dziwnej iluzji, jak nie tak dawno Anita, przebrana w swoją dziecięcą formę. Nieco, dwadzieścia minut później już znacznie lepiej szło jej bieganie na czworaka, goniąc radośnie psa, który zachęcał ją do zabaw, a kolejną godzinę później radośnie leżała na plecach, domagając się głaskania po brzuchu, zadowolona z wszystkiego. Kiedy zrobiliśmy przerwę na jedzenie, trochę była zakłopotana, kiedy postawiłem miskę z wodą i drugą z jedzeniem, ale widząc, że huragan wcina zadowolony i węszy przy jej misce, przesunęła ją twarzą i zaczęła jeść już bez problemów a nawet wypiła całą wodę. Ochoczo pochłaniała biszkopty, które dostawała w nagrodę i dążyła do dostawania kolejnych. Kiedy pod koniec dnia wróciliśmy do punktu "przemian" i ukląkłem przed nią, gładząc ją jeszcze za uszami, patrzała na mnie wypełnionymi radością niebieskimi oczami.
- Więcej ciastek nie mam, ale mam to. - powiedziałem, wyciągając z kieszeni gumową, piszczącą kość - Twój osobisty gryzak, jeśli znów poczujesz się nerwowa, to możesz go pościskać i poczuć się pewniej. - przyjęła prezent w zęby i wydawała się uśmiechać - Dobrze, zdejmiemy Ci obrożę i pójdziesz do legowiska, a potem może twoja właścicielka będzie miała do mnie pytania, więc zaczekam chwile na zewnątrz. - pokiwała głową - Moja miła obiecała przysłać mi kanapki, a jakoś chyba jej to wypadło z głowy i jestem już głodny. - rozpiąłem jej obróżkę i otworzyłem kojec podobny do tego, jaki miała Astrid - Wpadnę jutro koło dwunastej, mam nadzieje, że się zobaczymy, Gwen. - posłusznie weszła do środka
Niecałe dziesięć minut później ruda stanęła obok mnie, ubrana w sukienkę w kwiaty. Popatrzała na chwile, jakby się zastanawiając co powiedzieć, znaleźć odpowiednie słowa. Postanowiłem jej to ułatwić.
- Gwen się podobało? - zapytałem - W końcu to pani sunia. Inteligenta, słodka i łasa na pieszczoty z tego co zauważyłem.
- Tak. - odparła, chyba rozumiejąc - Trochę się tego obawiałam, ale chyba pierwszy raz od... Od kiedy odszedł Stark, była taka szczęśliwa. Było nieco dziwnie czasem, ale...
- Za pierwszym razem zawsze jest dziwnie. - odparłem, wzruszając ramiona - Kiedy ja pierwszy raz zobaczyłem kobietę bez majtek się przeraziłem, a dzisiaj lubię ten widok.
- Chyba rozumiem skąd to stwierdzenie, że jest pan diabłem. - zaśmiała się - Czyli co, będzie się pan opiekował Gwen w ten sposób przez te trzynaście dni?
- Głównie tak. No, możemy iść nad jezioro, by sobie popływała, pobiegać po lesie jak jej ubiorę do tego odpowiednie ochraniacze, nauczyć ją różnych sztuczek typu stójka, siad, leżeć... To nie człowiek decyduje o tym, jaki jest jego pies. Może tylko go zachęcać do wykonywania rzeczy w zamian za nagrodę. Także zobaczę, czego można się po niej spodziewać.
- Przekonamy się. - uśmiechnęła się - Huragan to naprawdę wspaniały towarzysz zabaw...
- Po to tu jest. - wzruszyłem ramionami - Powtórzę to samo co jej. Wrócę tutaj jutro, o dwunastej i liczę, że będzie na mnie czekała, tak jak w moim łóżku jest deser owocowy, który mam zamiar zjeść. Chyba będę musiał przynieść więcej biszkoptów.
- To na pewno. - zaśmiała się - Niech pan pozdrowi swoją dziewczynę, panie diabeł.
- Konrad. - odparłem, unosząc rękę na pożegnanie - Mam na imię Konrad i gwarantuje, jestem wyłącznie człowiekiem. Jedyne siły piekielne jakie znam, to właśnie moja dziewczyna i jej marzenie, by sprawdzić czy jednak mi się nie spodoba jak zrobi to co uwielbia. - pożegnał mnie radosny śmiech
Kiedy wróciłem do posiadłości, mama kończyła nakrywać do stołu. Objęła mnie na powitanie, udem pocierając o mojego penisa. Pokręciłem głową ze smutkiem, po czym uśmiechnąłem się.
- Dei powiedziała, że tamto to był ostatni raz. Ona może, ja nie. - mama pokręciła głową na moją wypowiedź - No, nie wspominała nic o buzi i dłoniach, ale tamto już sobie zaklepała na amen. - zaśmiała się
- Moje słodkie diabełki. - powiedziała, puszczając mnie - Nie wróciła z tobą? Kiedy nie pojawiła się po południu, zaniosłam Astrid coś do picia i jedzenia, chociaż była strasznie marudna, że przecież pani Dei obiecała przyjść i jej pozwolić wyjść...
- Jak się żegnaliśmy, mówiła, że chce iść pod prysznic i się wyszykować na wieczór... - powiedziałem zdziwiony - Miałem zajęcia z nową suką, ale obiecała przysłać naszą sunie z kanapkami od Ciebie i...
- Nie widziałam jej od rana, może więc jest już w sypialni, ale raczej bym usłyszała jak wraca i by zajrzała by chociaż się przywitać. - odparła równie zdziwiona - Myślałam więc, że została z tobą, ale wtedy by napisała do mnie albo Mii, by wypuścili Astrid i...
- Nie, tłumacze, skończyliśmy zajęcia i... - puściłem się biegiem po schodach na piętro, przeskakując po dwa stopnie
Astrid siedziała smutna w uchylonym kojcu przy pustym talerzyku i opróżnionej butelce wody. Wydała swój żałosny pisk i pstryknąłem, wypuszczając ją. Rozejrzałem się po pokoju, zajrzałem do łazienki.
- Gdzie jest pani Dei? - zapytałem suni
- Wyszła przecież z panem rano i kazała mi zostać, aż wróci... - mruknęła, smutno, tuląc się - Mogę już nie mieszkać w kojcu? Będę bardzo grzeczna i...
- Astrid, gdzie jest Dei? - powtórzyłem, ale sunia nadal była zbytnio marudna od gorąca - Była tutaj?
- Nie-e. - mruknęła - Czy coś się jej stało?
- Nie wiem... - powiedziałem, siadając na łóżku - Miała przyjść po Ciebie i powiedzieć, że możesz przyjść do Leada i...
Rozległo się pukanie, a kiedy powiedziałem proszę, drzwi się otworzyły. Anita ostrożnie wsunęła się do środka, mając dość smutną minę. Popatrzała na mnie swoimi brązowymi oczami i powoli usiadła obok.
- Wiem, że grałam wobec Ciebie nie-fair i możesz mieć do mnie o to pretensję... - zaczęła
- Nie mam na to czasu. - odparłem, podrywając się - Nigdzie nie ma Deirdre i...
- Hej, też to czułam, gdy Leah zniknęła. - odparła, wciągając powietrze - I mogłabym wykorzystać to jako zemstę, ale nie. Nie robię tego dla Ciebie, ale dla rudej. Jest o wiele lepsza od Ciebie i nie powinna być ofiarą gierek, bo mam wrażenie, że to przyjaciółka, której potrzebowałam...
Pokazała swój tablet, na którym ukazała się dawno nie czytana przez mnie konferencja "sekretnej rady". Zaprzestałem po tym, jak Anita przeżywała rozłąkę z swoją zabaweczką, a Lena popadała w panikę, gubiąc tropy. Na szczycie, pod starymi wiadomościami wisiało tylko kilka nowych.
"Uderzymy tak, by go zabolało jak tylko się da. Niech się przekona, kto naprawdę jest tutaj zagrożeniem, jakiego się nie spodziewa" emotikon diabła "Uderzymy go tak, że nawet nie będzie wiedział co go trafiło i wtedy wróci już naprawdę błagając, abym się nad nim ulitowała..."
"Le, też chce krwi, ale on może być groźny i..." odpisywał jej Negan
"Groźny? Zadarł z niewłaściwymi osobami, Negan. Powinieneś to wiedzieć, chociaż jako tak wybrakowany produkt raczej nie powinieneś mieć nawet prawa głosu. Ale spokojnie, kiedy z nim skończymy, dostaniesz drobniutkie ochłapy, które tak lubisz." ta wiadomość nie została wysłana przez żadne z pozostałej trójki rozmówców, konto było ukryte i nigdy się nie udzielał
- Konrad! - krzyknęła jeszcze raz Anita, gdy trzasnęłam drzwiami za sobą
- Konrad! - wydarła się również Julia, szykująca się do wejścia po schodach, gdy zeskoczyłem obok niej, a nawet wykonała znak krzyża w rozpaczy - Co się stało?
- Powiedz Wiktorowi, że bardzo mi przykro, ale może stracić dwójkę dzieci. - powiedziałem tylko na odchodne, pędem rzucając się w stronę drzwi
Jeśli myśleli, że ten desperacki manewr im coś da, to był jedynie podpisem na wyroku, który na siebie ściągnęli. Byłem zbyt pobłażliwy i za bardzo skupiłem się na innym graczu. On, póki co, musi iść w odstawkę. Za swoją przegraną już nie zapłacą pieniędzmi, dumą czy protekcją z strony tatusia. Zmuszę ich do zagrania własną krwią i bólem.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Michalina Korcz

*no, szybciutko, do drugiej części*


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach