Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





"Czlowiek", akt 3: "Potrzask" (3/3)

Już szesnastego sierpnia wróciłem do życia. Co prawda nadal wszystko bolało, ale ukochana ochoczo rozcierała moje ciało podarowaną przez mamę maścią i zapewniała dostatecznie dużo czasu na regenerację, bym wracał do sił. Astrid kładła się tak, by sprawiać mi jak najmniej bólu, obserwując smutnym spojrzeniem. Kiedy jednak tego dnia o poranku w drzwiach naszej sypialni pojawił się mój asystent, obie panie głośno rugały go, że powinienem leżeć, a Astrid pogroziła mu, że zaraz go rozbierze i ukarze tak jak ją uczyła pani Dei, co wzbudziło uśmiech szczęśliwego politowania na buzi rudej.
- Moje panie. - zaczął Lead, z pewnością w głowie - Złożyłem obietnicę panu Konradowi, że wszystko przygotuje i przyjdę po niego. Jedyną osobą, która może mi kazać wyjść, jest więc on. - uśmiechnął się, po czym spojrzał na Astrid bijącą go pięściami po klacie i przytulił twarz do jej twarzy, co wybiło ją z rytmu i popatrzała na niego zdziwiona - Jedyną karą, jaką możesz mi wymierzyć to próbować uciekać, gdy zdejmę Ci majtki by dać kilka klapsów.
- Mój chłopak. - powiedziałem, podnosząc się z bólem w łóżku - Kochanie, powiedz mamie, że wrócę dopiero na kolacje, ale nie ma gotować dużo. Zjemy pewnie w terenie.
- Jeśli myślisz, że na mnie też zadziała taka groźba, to wezmę mój ukochany numer trzynaście i wepchnę go do końca prosto w twój śliczny tyłeczek... - powiedziała ruda - No ale dobrze. - po czym zwróciła się do Leada - Pilnuj go jakby był największym skarbem świata.
- Nie ma w żadnym świecie większego, proszę pani. - powiedział Lead - Równocześnie ciężko upilnować króla piekła, gdy wraca do swojego domu.
Tym razem nie biegłem, a szedłem spokojnym marszem w towarzystwie milczącego towarzysza, który wydawał się zadowolony. Dystans pokonywany zazwyczaj w pół godziny, zajął nam trzykrotność tego czasu, ale nie czuliśmy zmęczenia.
- Pani Mia pozwoliła dołożyć sobie swoją małą cegiełkę... - powiedział, kiedy minęliśmy zieloną strefę - Powiedziała "jeśli oni tak potraktowali moją przyjaciółkę, to zasługują na wszystko co najgorsze"...
- Oh, miłe z jej strony. - powiedziałem, kiedy kierowaliśmy się do drugiej części zielonej strefy - Cóż, miejmy nadzieje, że nie będą robili problemów.
- O to też zadbała! - powiedział dumnie wyciągając duży, srebrny paralizator - Są specjalnie podkręcone, jeden strzał i właściwie można umrzeć.
- No to miejmy nadzieje, że nie będziesz musiał z niego korzystać. - uśmiechnąłem się - Może nasz drogi Wolfgan rzeczywiście przypomina ojca tak mocno, jak lubi się tym obnosić.
- Wątpię, proszę pana. - odpowiedział, kręcąc głową z śmiechem - Założę się, że zobaczymy autobus, by go stąd wywiózł i...
- Chciałeś powiedzieć ciężarówkę. - odparłem, również się śmiejąc - Zawsze możesz się wycofać, jeśli to dla Ciebie za ostre... A pamiętaj, że potem jeszcze musimy iść do Leny na drugą część.
- Powiedzmy, że tyle razy byłem przerażony pana spokojem, że za nic nie odpuszczę zobaczyć pana na równi wkurwionego co szczęśliwego. - klepnąłem go w plecy z zadowoleniem
Miał rację. W najbliższym obrzeżu kopuły stała ciężarówka, do której ludzie szybko pakowali różne rzeczy. Sam Wolfgan siedział, pocąc się i drżąc na swoim skuterku, a kiedy zobaczył nas zaczął nawet popłakiwać.
- Wolfgan! - krzyknąłem z daleka - Chyba nie jesteś tak głupi, by uciec?
- Nie, nie... - powiedział, gdy się zbliżaliśmy - Pomyślałem o lekkim przemeblowaniu i dlatego usuwam stare meble, a później mam zamiar jechać z nimi po nowe i...
- Oj, już nie będziesz ich potrzebował. - powiedziałem, stając przed wózeczkiem - Zabierzemy Cię w bardzo miłe miejsce, gdzie już nie będziesz potrzebował żadnych mebli. Co więcej, nawet sedesu nie będziesz potrzebował ani sztućców. Będziesz tylko grzecznie siedział i czasem spał. Idealnie, prawda?
- Mówiłem, to był pomysł Leny, ona stwierdziła, że tak Cię ukarze, a ja go tylko poparłem... - gadał przez łzy - Nie musisz robić nic głupiego, mogę Ci zapłacić i...
- Wolfgan, a ty znowu o tym. Do twojej siostry pójdziemy potem, na razie chcemy się spotkać z tobą. - powiedziałem, posyłając mu uśmiech - Przecież ustaliśmy prostą stawkę. Ty dasz mi mięso do bicia, które będzie tobą a ja ich rozgromię i potem Cię sobie wezmę. A teraz co? Gdzie twoja dusza hazardzisty, człowieka interesu, którą tak się przed mną pławiłeś?
- Ja nie wiedziałem, że... - zaczął
- Boli mnie brzuch i głowa, a jeszcze czeka mnie spotkanie z twoją siostrą. Chciałem jej pokazać jak przyrządza się najwspanialsze danie świata. - wyciągnąłem rękę do Leada, a ten wsadził srebrną pałkę do środka mojej dłoni, jakby wiedział co ma robić - Potem jeszcze czeka mnie w końcu konfrontacja z jedynym, poza Wiktorem facetem w tej rodzinie. Co prawda, trzeba mu pomóc wyjąć jaja, ale skoro Lead sobie z tym poradził, to czemu nie on? - otworzył usta, by coś dodać - Dobranoc, Wolfgan. - wepchnąłem pałkę z iskrą prosto w jego mokre krocze i trzymałem przez kolejne dwie minuty
Sympatyczni panowie, widząc jak ich szef zmienia się w bezwładną galaretkę a ja nie mam czasu na gierki, zgodzili się wpakować go na wózek i przewieźć go nam w wyznaczone miejsce. Jechaliśmy ponad trzydzieści minut w głąb lasu, który rozdzielał strefy, aż wreszcie pojawiła się przed nami szczupła azjatka koło czterdziestki w towarzystwie innej orientalnej kobiety i mężczyzny. Wszyscy w kitlach, chociaż widać było, że im gorąco w nich. Przedstawiła się jako lekarz z czerwonej strefy, choć jej nazwisko od razu wypadło mi z głowy, a jej towarzysze to pielęgniarze.
- Jak możemy pomóc? - zapytała
- Oh, nic wielkiego. - odparłem, wzruszając ramionami - Trzeba mu założyć cewnik i centralne wkłucie w szyję, by mógł dostawać kroplówki. - kobieta kiwała głową - Po za tym trzeba mu doszyć do odbytnicy tą piękną rurę podpiętą do pompy. - wskazałem wystający z dołu silikonowy wąż
- To nie kłopot. - powiedziała, jakbym zapytał, czy po prostu mu obetnie paznokcie - Spodziewaliśmy się kastracji czy czegoś takiego...
- Nie bądźmy aż takimi potworami. - cmoknąłem - Może poderżnięcie strun głosowych, aby nikt go nie słyszał? Wiem, jesteśmy dość daleko od wszystkiego, ale lepiej jakby w ogóle nie przyciągał uwagi.
- Oczywiście. - znów kiwnęła głową, ale zamiast rzucić tekstem "Zaraz zabierzemy go na salę operacyjną w czerwonej strefie, bo tutaj nie mamy warunków" po prostu przemówiła po swojemu do osób obok niej, a te pokiwały głowami
Wolfgan znacznie bardziej niż siostra wyglądał jak jedna, cielista masa. Pielegniarz długo rozciągał zwały tłuszczu, by znaleźć fiuta do cewnikowania, a kiedy rozchylili poślady, uderzył nas smród trupa. Jego ex-pracownicy od razu puścili pawia po lesie, przerażeni nieznanym widokiem szefa, który był pewnie gorszy od samych wyobrażeń. Kekarka płynnie pozbawiła go zdolności mówienia w przeciągu kolejnych dwóch godzin i elegancko zamontowała odsysacz do otworu w dupie. Lead trzymał się dzielnie, obserwując to wszystko. Gołego grubasa, wrzucono do dziury, który potem zamknięto stalowymi dybami, tak, że ponad powierzchnie ziemi wystawała tylko głowa. Pielęgniarz podał mu zastrzyk z adrenaliny i zaraz się wybudził wydając charczenie podobne do duszenia.
- Witaj w swoim nowym domu. - powiedziałem, kładąc stopę na jego głowie i odchylając ją do góry - Nie przywykaj do widoczków, zaraz założymy Ci jeszcze wiadro na łeb, żebyś miał dostęp do deszczówki. Żebyś nie utonął w własnym gównie i sikach, masz specjalny system odprowadzania tego, a jedzonko będziesz dostawał prosto do żył. Jeśli myślisz teraz "ha, ktoś mnie pewnie pod koniec dnia wypuści, a wtedy zmuszę go, by mnie przeprosił…", to doprawdy, chyba jednak Wiktor nie jest twoim ojcem. Zaraz zamorduje twoich ludzi i zespół medyczny, by tylko Lead wiedział, gdzie jesteśmy i przychodził Ci podpiąć nową dawkę papu. Dobra wiadomość jest taka, że może nawet stąd kiedyś wyjdziesz. Siedzisz na wadze. Kiedy będziesz ważył sześćdziesiąt, dyby się rozszerzą i będziesz wolny. Zła, że może to potrwać nawet do przyszłej wiosny, więc miej nadzieje, że zima będzie w miarę łagodna i nie odmarzną Ci kawałki ciała. Na przykład palce, stopy, dłonie albo co gorsza fiutek. - znów wycharczał coś, wściekle, machając ustami – Możesz też umrzeć z odwodnienia, nie mam pewności. Może naszczam Ci na zapas do zbiornika na wodę, żebyś miał co pić dzisiaj. Na razie, bywaj. - pokazałem mu rewolwer, który pożyczyłem od Wiktora, po czym wsunąłem blaszane wiadro na głowę
Zgodnie z zapowiedzią strzeliłem osiem razy w powietrze. Wystarczyła odpowiednio duża zapłata dla wszystkich, by już po odejściu kawałek zapomnieli o czymkolwiek tutaj widzieli. Wróciliśmy powrotem w stronę zielonej strefy, spokojnym krokiem w porze obiadu, idealnie. Grubej nie było jednak w biurze, gdzie się spodziewaliśmy, więc udaliśmy się do jej mieszkania. Drzwi były zamknięte, ale wystarczyła kulka w elektroniczny zamek, by stanęły otworem.
Widok był więcej niż żałosny. Leżała w łóżku, pół naga, otoczona resztkami jedzenia i własnymi wymiotami. Na mój widok, skuliła się prędko, wydając z siebie te same odgłosy świniaka, co wtedy, gdy przekonałem ją, by jednak powiedziała co zrobiła z moją dziewczyną.
- Myślałam, że o niej zapomnisz! Że do mnie wrócisz! - piszczała, majtając się w brudnej pościeli śmierdzącej moczem – Że będziemy razem! Ta głupia krowa mi Cię odebrała.
- Ależ cukiereczku, tak mnie witasz? - powiedziałem równie słodko, co wchodząc pierwszy raz do jej biura – Chcieliśmy Cię z Leadem wziąć na ekskluzywny obiad, a ty tak nasz witasz. - cmoknąłem, rozczarowany – Brudna, śmierdząca i wyglądająca jakbym miał Ci zrobić krzywdę.
- Cokolwiek zrobiłeś mojemu bratu! - piszczała dalej
- Lead, czy ja coś zrobiłem Wolfganowi? - zapytałem swojego towarzysza
- Pomógł mu pan zmienić nawyki życiowe. - odparł chłopak, kiwając głową – Dzięki temu pewnie wkrótce znów może będzie w stanie chodzić i…
- Widzisz, cukiereczku? Samo dobro. - znów się zwróciłem do niej – Jak wiesz, lub nie, nie jem mięsa. Julia też nie była co do tego przekonana, ale teraz chętnie szykuje dania bez tego. Jednak wczoraj specjalnie zadzwoniłem za granicę, do mojej kochanej babci i poprosiłem ją o rodzinny przepis. Opierał się na pieczeniu szynki w słodkim, karmelowym sosie. Kiedy byłem mały, uwielbiałem, jak robiła mi z nim kanapki. Czasem jednak, kiedy ktoś poprosił ją i dziadka, zapewniali calutkiego świniaka pieczonego w ten sposób. W grubej, brązowej skórce z warzywami, ziołami… Aż mi czasem tęskno do tego smaku, ale wtedy przypominam sobie jazgot zabijanej świni i zbiera na wymioty.
- To przykre, proszę pana. - powiedział Lead, pozytywnie mnie zaskakując
- Myślałam, że łączy nas coś wyjątkowego! - krzyczała – Wtedy, gdy uprawialiśmy seks i…
- Rożen nad ogniem służył gównie utrzymaniu gorąca, był pieczony w wielkim ceglanym piecu w specjalnie wykonanej przez zaprzyjaźnionego kowala brytfannie… - kontynuowałem, bardziej opowiadając przyjacielowi – Babcia naprawdę się ucieszyła, kiedy poprosiłem o to by mi powiedziała, jak go się przyrządza. Niestety, nie mamy warunków ani prosiaczka…
- Cóż, o ile zamówienie budowy pieca było łatwe, tak miałem problemy z naczyniem… - wyjaśnił chłopak – Ale wiedziałem, jak dla pana to ważne, więc siedziałem nad tym dzień i noc.
- Miłe z twojej strony. - po czym znów się zwróciłem do grubej – Słyszałaś? Lead ciężko pracował, żeby zapewnić wszystko do przygotowania tego wyjątkowego dania, a ty na nas krzyczysz i wyglądasz obrzydliwie. Może jednak powinienem przyjść z kombinerkami? - zrobiłem krok w jej stronę, a ona jeszcze bardziej prześlizgnęła się po łóżku, prawie z niego spadając – Lead, wprowadź wózek, zabierzemy naszego cukiereczka do kuchni.
Wystarczył widok moich złożonych w geście posłuszeństwa palców, by Lena grzecznie usiadła na dużym wózku inwalidzkim, do którego została od razu spięta pasami z skóry. Tym razem mój przyjaciel zaprowadził mnie na zieloną łączkę, gdzie niczym w jakimś terenowym programie kulinarnym, czekały na nas stoły, wielki kamienny piec i gigantyczne naczynie żaroodporne.
- Na początek trzeba ogolić i opalić mięso, by usunąć wszelkie włoski. - wyjaśniłem, wyciągając bezprzewodową maszynkę do włosów i mały palnik – Szczecina psuje smak, musi być idealnie gładkie jakbyś gładził jedwab.
W ciągu zaledwie pół godziny Lena, drżąca wciąż na wózku była łysa jak jej młodszy brat i pozbawiona brwi, a nawet rzęs. Potem wodziłem łagodnie ogniem po jej ciele powodując lekkie zaczerwienienia, przez co darła się dalej, ale już uzbrojeni w zatyczki do uszu widzieliśmy jedynie ruch warg. Kiedy ją odpięliśmy by zrobić to z drugiej strony, próbowała uciec, ale jeden kopniak posłał ją na zieloną trawkę. Poznana kilka godzin wcześniej lekarka dołączyła do nas, by zafundować jej ekspresowe płukanie żołądka i lewatywę, więc przez kolejną długą chwilę obserwowaliśmy jak rozlewa się z obu stron jakby oglądając film bez dźwięku.
Potem jeszcze stalowa rurka w cewkę moczową, trochę nacisków i można było ją uznać za opróżnioną do granic możliwości. Ekspresowe mycie przy użyciu wiader i gąbek samochodowych, kolejna próba ucieczki, zachęta by dobrowolnie weszła do dolnej połowy naczynia, kolejna próba ucieczki, mocny chwyt aż gładko ułożyła się na brzuszku w środku, nadal rycząc i powtarzając coś ruchem ust.
Wykręciłem jej nogi w pachwinach i ramiona pod pachami, by usztywnić je razem prostym wiązaniem konopnej liny. Podpięto jej przez wenflon adrenalinę, by była cały czas przytomna. Lead skończył kroić warzywa, które wsypaliśmy dookoła niej. Nawlokłem igłę na nitkę i trzymając ją za szarpiący podbródek zaszyłem ciasno wargi. Dopiero wtedy wyjęliśmy zatyczki.
- Babcia wiele razy podkreślała „pamiętaj, by nafaszerować, aby wniknęło też do środka”. - wyjaśniłem przyjacielowi, związując kilka marchewek, selera i inne warzywa w dwie wiązanki – A najlepiej wepchnij mocno i zaszyj, by nie wyszły…
- Au… - powiedział Lead, a po chwili spoważniał – Rozgrzać piec?
- Oczywiście. I przygotuj cukier i masło na później, tak z po dwadzieścia kilo powinno nam starczyć. - pokiwał głową
Mocno wepchnąłem między warstwy tłuszczu pierwszą wiązankę, ale ledwo weszła do połowy, a nasza świnka rzucała się na boki po całej brytfannie. Gdyby tylko mnie zdenerwowała, pewnie na tym bym skończył, ale Dei przez tydzień egzystowała przy moim boku dzięki niej. Zaparłem się więc mocniej o blat i pchnąłem z całej siły, tak, że zniknęły całkowicie wśród fałdek. Powtórzyłem proces w drugą dziurę, która jeszcze przed chwilą wylewała z siebie masy fekaliów. Potem ładnie ścisnąłem wszystko razem i starannie zaszyłem, wykorzystując nadmiar skóry. Lead zaczął wysypywać wiadra cukru po jej ciele, tworząc na nim dość grubą warstwę.
- Dopiero, jak się lekko skarmelizuje dodamy masło. Wtedy będziemy też nakłuwać, by wypłynął tłuszczyk i powstał cudowny sosik. - powiedziałem, spoglądając na czujnik temperatury – Dwieście! Idealnie. - poklepałem łysą głowę grubaski – Przyjdziemy za kilka godzin, może przy odrobinie szczęścia nadal będziesz świadoma i żywa. Dorzucimy Ci masełko i zaczniemy nacinać. Na razie, baw się dobrze w swoim wyjątkowym, ciepłym, ciemnym miejscu. - zamknęliśmy górę, osłaniając wciąż rzucającą się na boki i wsunęliśmy do wnętrza
Wieczorem pozwolę Leadowi iść na coś więcej niż figlarne pieszczoty z Astrid i seks z Hannah, bo się spisał na medal. Może nawet będzie mógł ją w pełni wylizać, jeśli będzie miał ochotę lub jeśli sunia się zgodzi, pobawić się w druga dziurkę. Tak naprawdę czerwone liczby były ustawione, by dojść do dwustu i się zatrzymać. W wnętrzu panowało, dosłownie taka jak na zewnątrz, czyli około trzydziestu trzech stopni, jednak gra psychologiczna, poniżenie i ból przez kilkanaście kolejnych godzin, bo mieliśmy ją zamiar trzymać tam do następnego wieczora, powinien dać wystarczająco do myślenia, że nie należy zadzierać z diabłem.
- Jak Ci się podobało? - zapytałem, gdy wracaliśmy
- Cóż… - powiedział, zastanawiając się – Tak robią mężczyźni?
- Nie, tak postępują mściwe diabły. - odparłem, klepiąc go znów po plecach – Jednak on nie był facetem, a jej daleko do kobiety. Pewnie wracasz do siebie?
- Ta, niedługo w stołówce podadzą kolację… - mruknął, smętnie – W sumie, szczerze zgłodniałem jak pan opowiadał o tej szynce...
- Naprawdę dałbyś Astrid klapsa? - zapytałem, spoglądając na niego
- Chyba mnie poniosło, proszę pana. - powiedział wywracając oczami – Mogłem powiedzieć coś w stylu „zrobię Hannah takie rzeczy, o których marzyłbym by zrobić tobie…”.
- No cóż, Astrid bywa niegrzeczna, staramy się to wypleniać. - powiedziałem spokojnie – Dwie puszki bitej śmietany, wspólny prysznic, masaż stóp i mineta - spojrzałem przed siebie
- Trzy puszki bitej śmietany, wspólna kąpiel, masaż stóp, mineta i będziemy mogły się wzajemnie masturbować zabawkami. - wyszedł z kontrofertą, bez zawahania
- Twardy zawodnik. - zastanowiłem się – Dwie puszki, wspólna kąpiel, masaż stóp, mineta i możecie sobie zrobić nożyczkowanie lub pobawić różdżkami. - uniosłem palec – Będziecie sami, idziesz ze mną i zjesz z nami kolację, mój chowańcu.
- Stoi. - roześmiał się, po czym chwile szedł w milczeniu – Wiem, że już trochę po czasie na to, ale… Kiedy pani Anita kazała mi pana śledzić, cały czas sądziła, że ma pan jakiś ukryty cel. W sensie jasne, ciągle pan powtarza, że jest na wakacjach i chce się dobrze bawić. A z drugiej strony… W sensie wiem, bardzo pan kocha panią Dei, dlatego wcześniej i dzisiaj to wszystko zrobił, bo jest mężczyzną. Człowiek na wakacjach by po prostu nie wychodził z zielonej strefy, codziennie wybierając sobie inną kochankę albo kilka… Lub nawet kochanków… Jednak prowadzi pan ten swój gabinet, rozmawia z ludźmi, pomaga im… Stąd przekonanie wszystkich, że jest pan diabłem, szepczącym na ucho i dający ponieść się pokusom.
- Chcesz więc prawdy, Lead? - zapytałem, nadal idąc przy nim – Brzmi tak, że Wiktor zaprosił mnie do siebie na dwa miesiące wakacji. Koniec.
- No tak, ale nadal. - zastanowił się – Niech mi pan wybaczy tą bezpośredniość, ale cóż, sam pan jej używa... Mógłby pan dzisiaj zdewastować analnie drobniutką azjatkę, a jutro ssać wielkie cycki murzynki, a nie bić się z trzema typami, by dać grubasowi nadzieje, że jeszcze się wykaraska z swoich błędów. Pojutrze zorganizować sobie trójkąt z obiema, a pan woli rozmawiać z dziewczyną, która wolałaby żyć jak huksy i dać jej uczucie, że może nim być…
- Powtarzam. - wzruszyłem ramionami – Wiktor zaprosił mnie na wakacje. Rusz mózgownicą. Kim jest Wiktor?
- Właścicielem tego całego miejsca. - odparł chłopak – Czyli co, przypuszczenia pani Anity są słuszne, że zamierza pan je przejąć?
- Nie. - pokręciłem głowa – Wyobraź sobie szachownicę i różnych ludzi, którzy są na niej pionkami i fiugrami. Wszyscy myślą, że posiadają jakąś autonomię, są niezależni, mogą robić co im się podoba. Jednak tak naprawdę podlegają regułom gry, że mogą się ruszać tylko w wyznaczony sposób, co już jakoś na nich wpływa. Jednak tym, kto obiera ruchy jest osoba siedząca przy szachownicy. To on decyduje, kto co zbije, kogo poświęci i jak rozegra daną partię. Ma całkowitą władzę, wszystko jest podporządkowane tylko jemu. Dzieci Wiktora, jego pracownicy, a nawet goście, wszyscy na tej posiadłości stoją na tej szachownicy, gdy on siedzi na fotelu gracza. Tylko jedna osoba jednak nie została na niej ustawiona, a została zaproszona do partyjki.
- Czyli… - zastanowił się
- Ja jestem drugim graczem. - odparłem, uśmiechając się – Tylko zamiast mieć swoje piony i figury, odbieram mu te jego. Godzi się na to, bo chce zobaczyć, czy jestem do tego zdolny i jak na razie, przyznam nieskromnie, idzie mi nieźle. Nawet ty, Lead, sam stwierdziłeś, że zaszły w tobie pewne zmiany, które Ci odpowiadają. Nie ciągnie mnie do tytularnej władzy, jakiej pożąda Anita czy reszta jej rodzeństwa. Ja chce sprawować prawdziwą kontrolę nad wszystkim, a czasem to wymaga odpowiednich działań.
- Ujmując prościej… - powiedział, zatrzymując się – Naprawdę jest pan pieprzonym diabłem.
- Chyba zacznę w to wierzyć. - powiedziałem – Chodź, też jestem głodny jak wilk.
Tak naprawdę nie byłem głodny, ale ból i upał robiły swoje. Dei miała rację, że niektórzy mogą się domyślać, że coś jest na rzeczy. Miałem dwa tygodnie na ostatnią rundę naszej rozgrywki, w której miałem udowodnić Wiktorowi swoje zdolności kontroli i narzucania swojej woli. Idąc w odpowiedniej kolejności, całkowicie podporządkowałem sobie Astrid i utworzyłem więź z Julią. Dei mnie kochała, ale to było z wzajemnością. Powołałem do życia Leada, który chciał być moim naśladowcą. Doprowadziłem do rozłamu relacji i przekierowałem życie Mii na inny tor. Zmusiłem do porzucenia całkowicie człowieczeństwa pod groźbą śmierci Hannah. Zmusiłem Cesarzową do uprawiania seksu na moich oczach i z nienawiści przejścia do pewnej formy pomocy. Zniszczyłem dwa kolejne życia. Została jedna, ostatnia mocna postać, bo równocześnie miałem masę mniejszych, którzy porzucili swoje własne pierwotne moralne zasady na rzecz nowych doznań.
Weszliśmy do środka wili, by w korytarzu zobaczyć ciekawą scenkę. U dołu schodów stał Negan, wyraźnie trzęsący się w swoich ubraniach jakby było mu zimno. Z drugiej strony, na ich szczycie siedziała Mia, obok której przysiadła Lynx, przymilająca się co rusz.
- Po prostu chcę, żebyś wróciła do domu, Mii.. - powiedział znów, wyraźnie zmęczony czarnoskóry
- Nie. - odparła dziewczyna, beznamiętnie – Już jestem w domu. Tatuś ma dla mnie dużo czasu, Julia gotuje lepiej od Ciebie, Anita codziennie ze mną rozmawia. Mam swoją prawdziwą przyjaciółkę, Dei i swojego pupila, Lynx. - przez chwile w jej głosie dało się słyszeć emocje, który momentalnie zgasł i wróciła do swojego beznamiętnego tonu - Nikt mi nie mówi, co mam ubierać, jeść, o której iść spać i przywiązuje do łóżka, by dotykać i musieć się upewniać, czy jego dotyk coś mi daje. Nie, nie dawał, Negan. Czuje więcej wszystkiego czesząc włosy Lynx, niż kiedy mnie całowałeś tam. - milczała sekundę – I tu jest cicho.
- Mia, proszę.. - powtórzył chłopak – Przez dziewięć lat Ci to wszystko nie przeszkadzało, a teraz w ciągu miesiąca…
- Nie, Negan. Jeśli będę potrzebna, to przyjdę. Ale chce zostać tutaj. - wstała – I ubrałam rano majtki w kropki. Podobały mi się! - zabrała za rękę Lynx z powrotem, a chłopak pokręcił głową dociskając dłoń do twarzy
Lead popatrzał na mnie, zagubiony, a ja przysunąłem się do Negana i poklepałem po plecach. Podskoczył, przestraszony. Spojrzał na mnie jeszcze raz i westchnął.
- Kiedy? - zapytał
- Nie wiem. Może jutro u mnie w biurze, wieczorem? - wzruszyłem ramionami – Ale też może zostaniesz jeszcze dzisiaj? Julia gotuje tyle, że wykarmiłaby wszystkie strefy, a zresztą będą niemal wszyscy poza Wolfganem i Leną… Raczej szybko znów o nich nie usłyszysz…
- Nie, raczej nie. - odparł, jeszcze raz zerkając w górę schodów, po czym znów odwrócił się na mnie – Widziałem, że całkiem nieźle się bijesz.
- Nah, tata mawiał, że trzeba wiedzieć kiedy i jak dać w gębę. Albo pięścią, albo z rozpiętym rozporkiem. - wzruszyłem ramionami – W przeciwnym razie inni będą wiedzieli za Ciebie.
- Mądry koleś… - mruknął – Szkoda, że mój nie jest taki. - odsunął się – Do jutra. - wyszedł
Nie uszło uwadze Juli, że jem co raz mniej. Dei szybko pomogła, że to przez obite trzewia i „jedzenie sprawia mu ból”. Wiktor pokręcił kilka razy głową, mówiąc, że to mimo wszystko było głupie z mojej strony, ale „czego innego można się spodziewać po takim diable”. Nie pytał o los swoich dzieci, podobnie jak dziewczyny. Kiedy zaproponował karty, odmówiłem, wymawiając się zmęczeniem. Później wszystkie panie, poza Julią udały się na film, a ja odpocząć w łóżku.
Pukanie przerwało jednak próbę zaśnięcia. Otworzyłem oczy i mruknąłem ciche „proszę”. Julia wsunęła się wciąż ubrana, choć spodziewałem się bardziej jej w koszuli nocnej z prześwitującą bielizną pod spodem.
- Jestem naprawdę zmęczony. - powiedziałem – Dei wysysa ze mnie całe życie, a nawet nie lubi seksu oralnego. - mruknąłem, znów zamykając oczy – Przykro mi mamo, źródełko wyschło.
- Konrad… - zaczęła jednak w ciemności – Jeśli coś Cię gnębi albo chcesz o czymś porozmawiać, to nie tylko mam cipkę, ale i uszy.
- Potrafisz powiedzieć, czemu Negan tak nienawidzi ojca? - zapytałem, przytulając przedramię do oczu
- Cóż, Wiktor akceptuje jego odmienność i nazywa go synem. Jest z niego dumny. - usłyszałem, jak siada na łóżku – Ale on pojawia się zazwyczaj, gdy musi. Te wszystkie uroczyste kolacje Anity, na które zjeżdżali się wszyscy, jak twoje powitanie… Jednak zawsze ograniczają się do powitania. Nawet na siebie nie patrzą.
- To już wiem. - odparłem – Odnoszę jednak wrażenie, że jest coś jeszcze.
- Mogę powiedzieć to samo o tobie, Konrad. - westchnęła – Kiedy poprosiliście, bym odegrała rolę Świetłany, nie byłam tego pewna. Była moją najlepszą przyjaciółką i jego pierwszą żoną, a ja tylko tą, która dbała o jego dom. Kiedy przyszedłeś tamtej nocy do mojego pokoju i po wszystkim powiedziałeś, że przypominam Ci twoją matkę, poczułam się trochę dziwnie, by nie powiedzieć niekomfortowo. Im dłużej tu jesteś, tym co raz mniej jasne są twoje działania. - westchnęła – Wiktor powiedział mi, czego zażądałeś i na czym polega wasz układ. - odsłoniłem rękę
- Zdrajca. - mruknąłem, znów zamykając oczy – Źle Ci z tym? Chyba kilka razy było Ci dostatecznie dobrze, by o tym nie myśleć.
- Nie chodzi o moje uczucia, Konrad… - odparła – Obserwowałam jego kolejne kochanki, żony i to jak traktuje swoje dzieci. Jak dąży do kontrolowania każdego elementu, który dotknie jego, rozrastającego się, kawałka ziemi. Nie byłam w stanie pojąć dlaczego to robi, a on nie był zbytnio wylewny w opowiadaniu o tym. Powiedział Ci, że jesteście podobni i długo bał się, że jest sam z tym uczuciem. Więc może ty mi powiesz, Konradzie. Co was tak bardzo pociąga? Wątpię, by chodziło o pieniądze, odbywanie brutalnego seksu, bo mimo wszystko jesteś wierny swojej Deirdre, a ona nie wygląda na taką, która pozwala się przywiązać do łóżka. Nawet to, o co go poprosiłeś nie ma nic z tym wspólnego, a mimo to, wasza gra…
- Pragniemy stawiać świat na głowie i tłuc go patykiem, by się przewrócił, ale on uparcie chce stać w tej pozycji, bo mu kazaliśmy i jeśli się przewróci, to nas zawiedzie. - odpowiedziałem krótko – Dla Wiktora to miejsce pozwala na jego realizowanie i chciał sprawdzić, czy istnieje obca osoba, mogąca zrobić to samo. Tą osobą byłem ja. I tak, tutaj mogę wszystko. Wszyscy nazywacie mnie diabłem, bo niemożliwym się wydaje doprowadzanie do takich sytuacji. Ale niemożliwe jest coś innego. To, że kiedy wrócę do domu, odpocznę po podróży i dajmy na to, trzy dni później pójdę do galerii handlowej. Wejdę do sklepu z damską bielizną, będzie tam stała kobieta z piersiami jak melony, szukała odpowiednich staników by utrzymać te giganty. Wreszcie wybierze kilka i zechce iść je przymierzyć. Zasłoni się, a trzy minuty później wejdę do środka ja i zobaczę ją bez bluzki. Złapie te wielkie cycki i wsadzę sobie do gęby, mając nadzieje, że jeśli odpowiednio mocno zgniotę, to wyleje się z nich mleko. Tak się nie stanie. Bo kiedy tylko podejdę do zasłonki i wykonam ruch, wezwie pomoc, ochronę cokolwiek. Powalą mnie na ziemię, choć będę się bronił. To całkowicie zaprzecza koncepcji władzy, która chcemy osiągać. Nie chodzi o sam aspekt tego, że będę ssał jej cyce, tylko to, że mogę to robić, a ona nawet nie jęknie sprzeciwem. Wystarczy postawić kamerę i będzie to film porno, za udział w którym ona zarobi, ale w życiu ich nie ma. - otworzyłem oczy – Powtórzę. Chcemy podporządkować sobie świat tak, by był nam posłuszny, a nie my jemu. Nie ważne, czy oznacza to wyruchanie heteroseksualnego kolesia w dupę na oczach jego żony, która potem wyliże z jego dupska spermę, zmusimy dziewczynę do zabawiania się oralnie z koniem czy powolne tuczenie ważącej sześćdziesiąt kilogramów dziewczynki by za jakiś czas podwoiła swoją masę. Nie ważne, czy chcemy zapłodnić trzy kobiety, zamknąć je razem w monitorowanym dwadzieścia cztery siedem pokoju, zapisując każdą zmianę jaka zaszła w ich ciele. Do czasu, jak możemy sobie pozwalać na takie rzeczy, czujemy się wspaniale. - wskazałem palcem kojec – Możesz też być jak ona. Myślała, że może dostać wszystko, bo jest bogata, ale nie zauważyła, że pieniądze to jedynie lubrykant rzeczywistości. Bez zgody na seks, jego użycie nie ma sensu. Podobnie myśleli Lena i Wolfgan. Płacą za swoje grzechy. Prawdziwą władzę ma bowiem ten, kto wie jak jej używać, by nie rozerwać żyłek jakie na nią pozwalają. Sama powinnaś najlepiej wiedzieć to po Wiktorze. Jego dzieci też tego chcą, ale nie są w stanie.
- A ty potrafisz… - powiedziała, wzdychając – Może jednak powinieneś poprosić o jakieś pieniądze? Mógłbyś też wtedy kupić sobie kawałek ziemi, zbudować tam coś podobnego i zabrać swoją ukochaną Deirdrę, Astrid… Zrobić wiele rzeczy i…
- To może być kolejny układ. - odparłem, otwierając oczy – Nie zmienia się umowy w trakcie trwania. Na razie jest ona wystarczająco korzystna.
- Głupia. - odparła i dotknęła mojego brzucha – Bardzo głupia.
- Odpowiednia. - spoglądałem na nią – Wyjeżdżam za jedenaście dni. Będzie to moment na podsumowanie tego, co osiągnąłem i czy stworzymy kolejną umowę, gdy może tu wrócę za osiem miesięcy.
- Może. - odparła, znów wzdychając i gładząc mój brzuch – A co będzie przez ten czas?
- To, co przez ostatnie cztery lata. - wzruszyłem ramionami – Będę oglądał beznadziejne filmy, które nie mają związku z tym co lubię. Gapił się na kobiety, które czasem i popatrzą w moją stronę, ale żadne z nas nie zrobi kroku w tą stronę. Wrócę do szkoły, będę rysował w swoim specjalnym zeszycie wyobrażenia rzeczy z co ciekawszymi nauczycielkami. Pójdę na prawko, przezimuje, potem zrobię maturę i wrócę tutaj, do niej i Astrid. Co ma być innego? - znów zamknąłem oczy
- Nie wiem… - odparła, po czym pochyliła i ucałowała moje czoło – Jeśli jednak będziesz czegoś potrzebował, wiesz gdzie mnie szukać.
Wyszła, a ja znów zanurzyłem się w półśnie, który jednak znów został przerwany dźwiękiem drzwi. Rozchyliłem powieki w ciemności i zobaczyłem Dei w towarzystwie naszej Astrid.
- A nie mogę wziąć… - mruczał nasz szczeniak pociesznie
- Astrid, nie. - odparła ruda – Rozerwiesz go. - pacnęła ją w głowę – Dam wam różdżkę, tak jak obiecał mu Konrad i macie całą noc dla siebie. I bawić się grzecznie, rano macie być oboje na śniadaniu, albo przyjdę i ja go wykorzystam na twoich ślicznych oczkach. - wskazała mnie palcem – Ucałuj pana na dobranoc i w podziękowaniu, a potem śmigaj. - sunia podeszła do łóżka i delikatnie pochyliła się, składając buziaka podobnego do Juli na moim czole, po czym chichocząc jak mała dziewczynka wyposażona w gadżet pognała – Jak dzieci…
- Przynajmniej ominęliśmy etap pieluch. Chyba, że nabiorą na nie fantazji. - odparłem, a ona uśmiechnęła się, rozbierając wolno i wsuwając do łóżka – Nie, naprawdę nie mam siły kochanie.
- Boli? - zapytała, kładąc rękę na moim boku
- Od kiedy mi przywalili, mocniej. - westchnąłem – A jutro będzie pewnie gorzej…
- Powinieneś się wycofać. - odparła, przytulając do mnie – Wiktor już zobaczył Ciebie jako triumfatora, więc nie będzie robił problemów i…
- Chce dociągnąć to do końca. - odparłem – Już ktoś dzisiaj mi mówił, że powinienem zmienić zasady i spróbować czegoś innego… Ale tak jak mnie nie bawi seks przerywany, tak chce doprowadzić to do końca, kochanie. Z piątki przy stole zostało dwoje. Grający najbardziej zachowawczo i lalunia, która właściwie nie ma nawet ochoty na grę. Można by pomyśleć, że najlepszy by było wprowadzić ich na drogę wzajemnego wyniszczenia, albo zmusić do próby ogrania mnie wspólnie i podzielenia się po połowie. Zrobię jednak coś, czego nikt się nie spodziewa po tym, co odwaliłem w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Podłożę się i zobaczę, czy zdoła to wykorzystać.
Uniosła głowę i popatrzała na mnie z otwartymi ustami, ale potem je zamknęła. Nie miała pytań. Ufała mi. Tylko o tyle prosiłem. Pocałowała mnie, nim zasnęliśmy.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Michalina Korcz

Jak zawsze dziękuje za wszelkie komentarze i to, że dotrwaliście aż tutaj i macie tyle samo frajdy z czytania co ja z pisania.
Wakacje Konrada zmierzają ku koncowi, podobnie jak seria, a jego sekrety i gra wchodzi w ostatnią fazę.
Czwarty akt, "Chłopcy" pojawi się niedługo, najprawdopodobniej z epilogiem całości.


W między czasie powstaje pierwszy, roboczo nazwany, one-shot "Pod opieką". 


Komentarze

Grimmjow10/01/2022 Odpowiedz

Opowiadanie świetne jak zwykle.
Mam tylko prośbe, przed dodaniem następnego na spokojnie przeczytaj całość i sprawdź czy nie brak jakichkolwiek słów ( co sie kilka razy zdarzało ), nie brak odstępów pomiędzy akapitami które zmienią wygląd i sens opowiadania ( parę razy było że Konrad jest w jakimś miejscu rozmawiając z kimś i nagle jest w innym miejscu rozmawiając z kimś innym ) oraz poprawność wyglądu dialogów bo momentami można było sie pogubić kto mówi do kogo.
Naprawdę świetne opowiadanie które chciało sie czytać i nie chciało się czekać na kontynuację.
Czekam na zakończenie oraz na one-shot a także mam nadzieję że jeszcze jakieś opowiadania będą wychodziły spod twojej klawiatury :)

Piotr12/01/2022 Odpowiedz

To jest kilka półek wyżej niż wszystkie funfiki o piepszeniu na tej stronie. Piszesz genialnie i szczerze - kupiłbym książkę twojego autorstwa! Ta powieść już dawno przebiła wszystkie opowiadania.
No i liczę, że w końcu odezwie się ten na kogo wiadomość liczysz ;)


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach