Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





"Czlowiek", akt 4: "Chlopcy" (2/4)

Kojarzyło się jednoznacznie z szpitalem lub więzieniem. Niemal puste, żadnych pracowników, jedynie głośniki w ścianach z guzikami obok. Wręczyła mi zatyczki do uszu i pokazała, żebym je włożył. Potem naprawdę długi korytarz, w którym było niewiele drzwi. Minęła nas goła kobieta w zaawansowanej ciąży z dwoma zagipsowanymi ramionami, obitą twarzą i nogami. Posłała mi słaby uśmiech, a potem zniknęła za jednymi z drzwi. Potem coś, co wziąłem w pierwszym momencie za okno, ale za nim było sporo wody. Po chwili pojawiła się dziewczyna z rybim ogonem, dotykająca szyby. Kurwa, oni serio tu mieli syrenę.
Wyjąłem z ciekawości na chwilę zatyczkę i od razu tego pożałowałem. Myślałem, że przesadza mówiąc o tym, ale naprawdę nie dało się tego znieść poziomu hałasu. Natychmiast umieściłem ją powrotem, idąc dalej za rudą. Więcej okien, tym razem pokazujących coś co wyglądało jak sale operacyjne lub coś znanego z filmów o tematyce rzekomej dominacji. W jednym z nich, mężczyzna w kitlu otwierała coś podobnego do szaf na zwłoki. Dopiero po chwili zobaczyłem, że w środku są wciąż żywi ludzie, których kończyny zostały ucięte maksymalnie blisko ciała, a on ich karmił.
Zastanowiłem się nad tym. Batyskaf do nurkowania pod powierzchnią? Nie, to całe cholerne podwodne miasto, gdzie mogłeś spędzić resztę żywota zgodnie z nowym pragnieniem tego jak ma wyglądać. A im bardziej przerażającą wizję jego obierzesz, tym bardziej odetniesz się od reszty świata i na zawsze postaniesz wyłącznie częścią tego miejsca. Kilka usprawnień i byłaby to utopia moich smutnych petgirlek, które tutaj miałyby na stałe stać się swoim zwierzęcym wcieleniem.
Wreszcie przekroczyliśmy drzwi i weszliśmy do jakiegoś wnętrza. O ile nie byłem nigdy w gabinecie Anity, mimo, że stanowiła moją nijako szefową to byłem w stanie sobie go wyobrażać jako podobne do miejsca, gdzie jedliśmy kolację - nowoczesnego, pełnego szkła, metalu i gładkich płyt. Wolfgan postawił na kopiowanie stylistyki ojca, Lena podkreślała na każdym kroku swój "słitaśny" charakter. Teraz jednak stałem w pokoju należącego do osób odpowiedzialnych za najgorsze miejsce na całym tym terenie, a może i na świecie.
Zaciemnione, to pierwsze przyszło mi do głowy. Wymalowane na głęboki grafit ściany, zasłonięte grubymi zasłonami okna, zaledwie punktowe światło padające głównie na dwa biurka przystawione do siebie. Jakby dać odwiedzającemu pewność, że nikt go nie rozpozna lub będzie oceniał, zawsze będzie skryty w przyjemnym mroku. Wskazała mi ręką prostą kanapę z gąbki, na której usiadłem, a ona zajęła miejsce za jednym ze stołów. Znów spróbowałem wyjąć zatyczki i tym razem było lepiej. Przeglądała grube teczki.
Drzwi się otworzyły i znów do środka wleciał ten dziwny harmider, ale przycichł z ich zamknięciem. Negan w ciemnych okularach spojrzał w jej stronę i chyba się uśmiechnął, choć w tym świetle trudno było zobaczyć cokolwiek na jego brązowej skórze. Potem spojrzał na mnie i kiwnął mi głową. Zajął miejsce przy drugim stole, uruchamiając białego Maca.
- Jak kac? - zapytałem go, lekko głośniej
- Nadal nie wiem jak wy możecie tak po prostu to pić. - powiedział chłopak, obserwujący coś w monitorze - Pół nocy rzygałem jak po zatruciu.
- Pić trzeba umieć. - odpowiedziałem, a Mia bez słowa wstała zabierając teczki i wyszła - Zawsze jest taka?
- W pracy? Owszem. - odpowiedział, nadal przyglądając się czemuś - Z naszej gromadki, ona jest najbardziej, hm... Specjalna. - obrócił się na krześle i włączył ekspres przelewowy - Kawa?
- Da się odczuć. Tak, z chęcią. - odparłem, po czym założyłem ręce na kolanie - Mam dobrą wiadomość. - w jasnym świetle ekranu widziałem lepiej jego twarz - Gwen wyjechała, a ja dotrzymuje słowa i uznaje swoją porażkę przez walkower. Właśnie masz przed sobą swojego własnego Leada.
- Chyba nie do końca rozumiem relacje twoją i jego, jak się zdaje? - powiedział, zaplatając ręce pod brodą - Byłbyś tak miły i opowiedział?
- Anita ubzdurała sobie, że mam zamiar ją wykluczyć i przejąć majątek waszego ojca. - odparłem - W ogóle, mam wrażenie, że wszyscy tak o mnie myślicie. Niemniej, by mnie przypilnować, spróbowała podłożyć mi świnkę morską, którą jest Lead. Wyciągnęła go z zielonej strefy i miał być wierny jej, ale nie przewidziała, że dogadamy się i jakoś tak zaczęliśmy się przyjaźnić. Dei nadała mu trochę ładniejszego wyglądu, no i wdał się w romans z moją Astrid. Obaj na tym zyskaliśmy, bo on uważa mnie za swojego mentora, a ja mam kogoś, kto robi co mówię i pomaga mi oszczędzić czas w niektórych kwestiach.
- Ciekawe. - odparł, zastanawiając się nadal - Jeśli powiem, że masz się teraz rozebrać to...
- Dotrzymuje słowa, należę do Ciebie. Nie możesz jedynie mnie skrzywdzić lub zrobić coś, co można uznać za czynności seksualne. Czyli jeśli złapiesz mnie za fiuta lub spróbujesz dobrać do dupy, wybije Ci zęby. - odparłem, uśmiechając się
- Jednakże mam dziesięć dni na sprawienie, że zechcesz zrobić to co ja chce. - powiedział, a ja kiwnąłem głową - Czym się będzie różniło od tego, że każe Ci teraz zdjąć ubrania?
- Kiedy leżę w łóżku z moją dziewczyną i mam ochotę na amory, po prostu łapie ją za pierś i wsuwam rękę między nogi. Oczywiście, czasem mi odmówi, pacając po łapach, ale najczęściej nie ma nic przeciwko. I to nie dlatego, że jej kazałem, bo wtedy by nie mogła powiedzieć nie. - obserwowałem jego twarz - Jeśli zapłacisz dziewczynie za zrobienie Ci loda, a ona go zrobi to chciała tego czy została kupiona do zabaw oralnych? - powiedziałem, nadal siedząc spokojnie - Jeśli jednak ta sama dziewczyna, którą bym spotkał po raz pierwszy i nawet nie znalibyśmy swoich imion usłyszała, że jestem podniecony, zabrała mnie w ustronne miejsce i zdjęła mi spodnie, by zaspokoić oralnie zrobiłaby to, bo powiedziałem jakąś zachciankę. Więc tak jak Ci mówiłem, uczyń mnie dla siebie tą właśnie dziewczyną. Spraw, że będę chciał zrobić dla Ciebie coś, czego chcesz, ale nie dlatego, że mi zapłacisz, zastraszysz lub zagrozisz. Chyba zdążyłeś już zauważyć, że na te rzeczy jestem odporny.
- Tak. - kiwnął głową w odpowiedzi - Chyba też zaczynam rozumieć, że chcesz, bym stał się tobą. - uśmiechnąłem się w odpowiedzi - Tylko ty nie wyrażasz swoich życzeń wobec siebie, ale innych. Pokazujesz ludziom jak bawić się w dominację, zachęcasz do przełamywania granic i postępujesz jak przystało na diabła. Złośliwie szepczesz do uszu. Według słów mojej mamy, tata też jest tego typu człowiekiem.
- Mnie ciekawi nadal, czy jego syn również. - odparłem, zdejmując rękę z kolana - Czy mój pan nadal chce mnie zobaczyć bez ubrań?
- Czemu nie. - wzruszył ramionami - Rozbierz się.
Podniosłem się i zdjąłem najpierw koszulkę, potem rozpiąłem spodnie i spuściłem je w dół, układając obie z rzeczy na kanapie obok siebie. Wstał i podszedł wolno. Może jednak rzeczywiście, było w nim więcej z Wiktora niż sobie zdawał sprawę? Oglądał mnie krytycznym okiem.
- Mogę dotknąć? - zapytał
- Należy do Ciebie, więc czemu nie? - odparłem, a on złapał mnie za ramię i rozprostował, ściskając mięśnie - Jeśli chcesz zapytać, czemu nie wyglądają tak jak u kolesiów z filmów, to podpowiem, że nie biorę sterydów ani nigdy nie bawiłem się w kulturystykę. Wolę czystą siłę.
- Domyślam się. - odparł, nadal gniotąc w zaciekawieniu mój biceps po czym położył rękę na piersi, długo dotykając blizny w obojczyku, która była jego sprawką - Ja jakoś nigdy nie miałem serca do ćwiczeń. W sensie dbam o formę, ale jakoś nie budowałem jej ponad normę. Może to za niski poziom hormonów czy coś... - nacisnął na moją klatę - Myślałem, że będą twardsze...
- Ostatnio mam trochę problemów z utrzymaniem swojej. - odpowiedziałem, zgodnie z prawdą - No i nie mam mojej odżywki białkowej, akurat to jedyne czego wasze sklepy nie potrafią zapewnić.
- Nadal byłeś w stanie załatwić trzech typków jak jakiś superbohater. - przesunął ręce na brzuch - To zawsze mi się podobało, chociaż nigdy nie kręcili mnie faceci. - przytulił dłonie - A niżej?
- Cóż, Dei wolałaby, jakby już nikt nie oglądał jej magicznej różdżki, ale nie mogę odmówić swojemu nowemu właścicielowi. - powiedziałem spokojnie - Tylko nie nabaw się kompleksów.
- Uwierz, dedykowane są lepsze niż zintegrowane. - uśmiechnął się, po czym odciągnął gumkę bokserek i gwizdnął - No rzeczywiście, różdżka pierwsza klasa. Pytanie, jak dobrze czaruje?
- Powiedzmy, że skutecznie, bo wie jak dobierać czary. - odparłem, śmiejąc się - Może więc postawisz na szali fakt przekonania się o jej zdolnościach?

- Nie. - puścił gumkę - Jestem heteroseksualnym facetem, może nieco zazdrosnym o to jak wyglądasz, ale nadal wole różowe brzoskwinie niż nawet największe marchewki. - zrobił krok do tyłu - Wielkolud z Ciebie.

- Nie zaprzeczam. - wzruszyłem ramionami - Babcia dobrze karmiła, bo mamy nie miałem.

- Moja wycięła co najmniej trzysta macic, a nie chce się zgodzić, żebym ja to zrobił. - wzruszył ramionami - Wyjechała rok po tym jak się ujawniłem, poznała swojego męża i zrobili mi kolejną dwójkę przyrodniego rodzeństwa, ale oni nie wiedzą o jej poprzedniej pracy, życiu i moim istnieniu. Dzwoni do mnie dwa razy w roku, w moje urodziny i na święta. Jest szczęśliwa, więc ja też. - wzruszył ramionami - Skoro należysz do mnie, zaczniemy od czegoś prostego. Wyciągniemy z Ciebie coś ładnego.

- Mam się ubrać w damskie ciuchy i dać umalować? - zapytałem, zaciekawiony

- Kuszące. - odparł, śmiejąc się - Ale wtedy będziesz wyglądał jak tragikomiczna karykatura, na widok której będzie bolał mnie brzuch, a nie ktoś, kogo mogłem sobie wybrać na swoją własność. - podszedł do biurka i nacisnął guzik - Niech Andre podejdzie do siódemki, mam dla niej specjalne zadanie. - przyjrzał mi się jeszcze raz, zdejmując dłoń - Pamiętaj, to miejsce nie jest tak słodkim zamkiem rozkoszy Leny albo przeciwieństwem tabu Anity. Jak pewnie już zauważyłeś, niektórzy są w stanie porzucić całkowicie wymazać swoje istnienie, by móc tutaj pozostać.

- Cóż, póki co jedynie spełniła się obietnica, że zobaczę syrenę i widziałem kilka obitych dupsk. - wzruszyłem ramionami - Szału nie ma.

- Cóż, jeśli będziesz chciał kogoś zamordować i zobaczyć jakie to uczucie, to wystarczy, że powiesz. - wzruszył ramionami - Czekaj, chyba rozumiem. Muszę po prostu odkryć czego pragniesz a wtedy to użyć przeciwko tobie?

- Ale nie jest to zamordowanie kogoś. Obiecałem ojcu, że nie narobię sobie problemów, a posiadanie wyrzutów sumienia nie jest mi potrzebne. - przyjąłem od niego kubek z kawą - Za mało się starasz. Na przykład ja już wiem, że bardzo chcesz być doceniony przez ojca i odzyskać swoją siostrę do dawnej relacji, gdzie byłeś jej właścicielem.

- Tego nie trudno się domyślić. - wzruszył ramionami - W sumie, przecież musisz odpowiedzieć. - napił się kawy - Czego ty chcesz?

- Drogi pamiętniczku, chyba jednak nie doceniłem Negana, być może posiada choć dwie szare komórki więcej od reszty rodzeństwa. Jednak zero plus dwa to nadal mało. - odparłem, ironicznie - By mój ojciec był szczęśliwy i miał swój piękny happy end, a biologiczna matka nie i cierpiała jak złe czarownice w bajkach. Móc zawsze widzieć moją przepiękną Deirdre, obejmować, ją, całować i uszczęśliwiać aby nie było potrzeby tego endu. Jednak to, bez czego to wszystko jest niemożliwe jest zwycięstwo syna mojego przyjaciela. - przekręcił głowę w bok na to stwierdzenie na to stwierdzenie - Zabawne, prawda? Grasz przeciwko mnie, ale chce byś wygrał. Powinno tak nie być, a skoro jest, to celowo powinienem dać Ci wygrać i zgodzić się na wszystko. Nie wzywa się diabła, by odkręcił słoik z majonezem.

- Diabeł chyba też nie przychodzi nieproszony? - powiedział, kręcąc głową

- Jestem tu na zaproszenie Wiktora. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą, znów siadając na kanapie - Chyba zaczynasz zadawać prawidłowe pytania.

- A naprawdę? - zapytał, prostując się - Co sprawia, że człowiek jak ty chciał tutaj przyjechać?

- Czy pytasz każdego, czemu chce połamać ręce ciężarnej kobiecie, wyruchać piętnastolatkę, która ma naprawdę dwadzieścia dwa lata czy sam się tym chwali, jakby się delektował niczym przystawką? - zapytałem, znów łykając kawy - Zróbmy krótkie porównanie. Wiktor ma was pięcioro, mój staruszek tylko mnie. Każde dostało wspaniały prezent pod postacią własnego, dużego kawałka jego majątku do zarządzania, nawet ty, rzekomo tak poszkodowany. Ja od dziesiątego roku życia dostaje od ojca kieszonkowe, około dwa i pół euro tygodniowo, jeśli chce sobie kupić coś droższego, muszę odkładać długo lub znaleźć sposób, by zarobić. Z pewnością masz też mieszkanie, cały apartament jak reszta, tylko dla siebie i Mii, urządzony według własnego widzi misie. Ja mam pięciometrowy pokój w dwupokojowym mieszkaniu, w zeszłym roku udało mi się odmalować ściany i kupić w Ikei nowe łóżko, bo sprężyny starego mogły uchodzić za łożę fakira. Jeśli jutro rano obudzisz się z myślą, ale fajnie by było postawić kloca na klacie wielkiej cytatej blondyny, to pójdziesz do swojej starszej siostrzyczki, wybierzesz taką i jeszcze wyliże resztki jak skończysz. Mi, przy odrobinie szczęścia w sobotę uda się uwieść jakąś dziewczynę w barze, by ją przelecieć w kiblu w gumce albo na portalu znajdę jakąś "ciekawą dominacji", która po pierwszym spotkaniu zablokuje całkowicie kontakt do mnie, ale nie zgłosi gwałtu bo mam dowody, że na wszystko się zgadzała. Pewnie sam twój obiad kosztuje więcej, niż coś co ja przejadam przez tydzień. Więc diabłem nie czyni mnie to, że wam szepcze słodko do uszek, ale przybycie z piekła.

- A jednak nie chcesz pieniędzy... - powiedział zastanawiając się - Chodzi Ci o twoją godność...

- To też. - kiwnąłem głową - Ale powtórzę coś, co już komuś powiedziałem. Pieniądze to wspaniały lubrykant, który daje upojne poczucie władzy. Królowie mają złote trony, pałace i skarbce. Dla dzikiego człowieka z nożem, który wdarł się do jego sypialni, bo usłyszał, że ten jest większym władcą od niego i przez to go zabije, to wyłącznie błyszczące kamyki. Wracamy znów do tego samego. Zapłacić za zrobienie loda, a być poprowadzonym za fiuta do łazienki, by wysuszyła Ci jajka jak odkurzacz to dwie różne rzeczy. Więc w przeciwieństwie do tego, co powtarzam moim uczniom, chce wyruchać ten świat w dupę bez lubrykanta i patrzeć jak cierpi. Jednak to on błagał mnie, bym mu włożył w drugą dziurę.

- Rzeczywiście, jesteś jak ojciec. - odpowiedział zdejmując wreszcie okulary i ukazując podkrążone, zakrwawione oczy - Macie chore zasady, ale zasady. Niestosujący się do nich dostają po dupie...

- Cztery szare komórki, jaa... - odstawiłem pusty kubek - Jakie są twoje zasady, Negan? Czego byś chciał, ale nie mógł dostać?

- Przecież sam już to wiesz, Diable. Mam jednak przeczucie, że nawet tobie może na to zabraknąć siły. - wstał – Idziemy.

Tym razem łatwiej znosiłem hałas na korytarzu, może świadom co mnie czeka. Nie bawiłem się w płaczliwe pytania, dotyczące tego, gdzie idziemy, czy mogę się ubrać lub inne. Przeszliśmy kolejne kilka korytarzy, potem jechaliśmy windą, kolejny korytarz. Wreszcie pokój, w większej części wyglądający jak gabinet lekarski i facet w kitlu z stetoskopem. W kącie pokoju kobieta, krótko obcięta brunetka w towarzystwie dwóch chłopaków w moim wieku, którzy czatowali przy jej ciele jak dobermany. Wychudzeni i niscy.

- Zbadaj go. - powiedział Negan, wskazując mnie lekarzowi - Dość mocno oberwał, a te siniaki nie wyglądają dobrze. - mężczyzna kiwnął głową, a sam ciemnoskóry podszedł do kobiety

- Chorujesz na coś? - zapytał lekarz przyglądając mi się uważnie i podchodząc

- Strasznie boli mnie pięść ostatnio... - powiedziałem, zaciskając ją i unosząc - I mam dziwne przykurcze w łokciu, o takie. - wylądowała z pełnym pędem w jego twarzy, a lekarz obalił się na plecy – Ojej, a te w kolanie to jeszcze gorsze... - przywaliłem gołą piętą w podbrzusze na pół znokautowanego doktorka

- Co to za dzikie zwierze? - zapytała tamta, obserwując mnie - Najpierw bije, potem pyta?

- Nie, w przypadku kobiet najpierw się rucha, a potem porzuca. - odparłem, rozcierając rękę - Jeszcze jakieś głupie pomysł, mój panie?

- Myślałem, że przyda Ci się badanie, bo wyglądasz źle... - powiedział Negan, drapiąc się po tyle ogolonej głowy - Wystarczyło powiedzieć, że nie chcesz.

- Minus jedna komórka. - odparłem, po czym usiadłem na blacie - Dei wystarczająco się troszczy o moje zdrowie. Tracisz swój cenny czas, mój panie.

- Andre jest naszą krawcową. - wskazał mi kobietę, a ona kiwnęła głową - Szyje głównie skórzane i lateksowe stroje na specjalne zapotrzebowanie, ale... Myślę, że przyda Ci się porządny garnitur i pewnie dawno nie byłeś u fryzjera.

- A nie możesz mi dać po prostu różowych stringów, króliczych uszek i kazać mówić piskliwym głosikiem? - zapytałem, obserwując ją

- Chce, żebyś nosił garnitur i dał się ostrzyc. - powtórzył Negan, a ja kiwnąłem głową i po chwili stanąłem na ciele oguszonego doktorka z znudzeniem, a psy-chłopcy zaczęli mnie mierzyć z metrem krawieckim, podskakując co rusz i notując na kartkach i dyskutując coś szybko - Kiedy zobaczyłem Cię na koniec czerwca w willi ojca, dawałeś znacznie lepsze wrażenie niż teraz.

- Nie na co dzień łażę w koszuli i kamizelce. - odparłem z obojętnością pozwalając dalej się mierzyć – Już Ci mówiłem, jestem dzieckiem blokowiska, nie bogatego domu na odludziu. Kiedy wysiądę z auta, które odwiezie mnie na dworzec, wszystko co zyskałem zostanie tutaj.

- A gdybyś mógł mieć jakąś stałą pamiątkę? - zastanowił się – Coś, co mógłbyś zabrać? Nie, nie koniecznie pieniądze czy jakieś bogactwo…

- Z radością zabrałbym Deirdre. - odpowiedziałem, kiedy jeden z dzieciaków przysunął mi miarę do nogi – Jednak co? „Dei, to mój pokój, będziemy spali na sobie, bo łóżko jest za wąskie na dwie osoby, w łazience jest boiler do wody na gaz, wieczorami chodzę na kebaba albo robię inne normalne rzeczy”. Nie bierzesz Królowej do glinianki z strzechą na dachu. „Tato, to jest moja ukochana, poznaliśmy się na wakacjach, może się nigdy nie rozstaniemy, z chęcią założę na jej palec obrączkę, a potem żył z nią póki śmierć nas nie rozłączy.” A jeśli po drodze się posypią nasze uczucia? Jeśli to, co jej zaoferuje będzie niewystarczające? Gdzie wróci? Dlatego poprosiłem Anitę i Julię, by się nią zajęły, kiedy wyjadę. - cmoknąłem – Może wrócę tutaj za osiem miesięcy i wtedy rzeczywiście, możecie zacząć nosić pieluchy, czy nie połaszę się na pozycję Wiktora. Ale nie martwcie się, tobie i Anicie pozwolę zachować wasze stanowiska. - dzieciaki odeszły i podeszły do swojej „mamy”

- Wielki z niego chłop. - powiedziała Andre, sprawdzając wymiary – Będzie na wieczór. Masz jakieś preferencje co do koloru?

- Ciemny. - odparłem, zeskakując z cielska – Wiesz co, Negan? Mam pomysł. Macie tutaj gdzieś jakiś ludzi od tatuażu?

- Najlepszych. - odparł król czerwonej strefy, kiwają głową – Często pracownicy zielonej przychodzą tutaj tylko po to, by zrobić sobie jakieś kolczyki albo tatuaże…

- Słodko. Powiedz, że będzie potrzeba kilku, bo wzory będą duże, a czasu mało. - uniósł brwi na moją wypowiedź – No ruchy, mały słodki człowieczku, muszę jeszcze załatwić jedno z twoich dwóch największych pragnień. Do drugiego będziesz musiał spróbować mnie przekonać.

- Przekonasz Mię, by wróciła do mnie? - upewnił się

- Oh nie, słyszę wystrzał. - powiedziałem, podchodząc i przykładając ucho do czubka jego głowy – Tak! Kolejna szara komórka się zastrzeliła! Doktorku, obudź się, ten facet staje się co raz głupszy. - oderwałem ucho – Naprawdę, koleś? Nie. Pójdę obić mordę twojego ojca tak długo, aż łaskawie wsiądzie na ten swój pierdzący samochodzik elektryczny, który jest wersją dwa zero skuterka Wolfgana i przyjedzie do Ciebie na szczerą rozmowę. Jak będzie się opierał, to poproszę Dei, by mu włożyła coś w jelita. Jeśli teraz powiesz, że będziesz mnie przekonywał bym dokończył robotę z tobą, to przypomnę, że Lead to dla mnie też facet.

- Więc jak mam Cie przekonać, żebyś odwołał to, co z nią zrobiłeś? - spojrzał na mnie unosząc głowę

- Czekaj, wywołam konsole do cheatów albo sprawdzę w internecie solucję do „Negan ma na usługach diabła”. - znów cmoknąłem, wyciągając dłoń przed oczami jakbym miał tam telefon – O, widzę to. Stara bajka. Chłopiec znajduje robaczywego orzecha z dziurką, a kiedy pojawia się diabeł, to grając na jego pysze sprawia, że ten wejdzie do dziurki, która zatyka i więzi go w skorupce. Hm, ale jaki to ma sens? A tak, zachęcił go by to zrobił. Czyli wychodzi na to, że Negan ma jakoś zachęcić Konrada do tego, by ten sprzeciwił się swojej kobiecie, która mu przegryzie gardło na wieść, że przywróci jej przyjaciółkę do gównianego życia, kiedy nie mogła nawet wybierać koloru majtek. I wiesz co jest najśmieszniejsze? Byłoby to dla niego łatwiejsze niż obicie ryjów trzech kolesi. O ile Negan sprawi, że zechce. - wyłączyłem powietrzny telefon – Co zrobimy z tym faktem?

- Mam nadzieje, że jesteś odporny na ból i wiesz na co się piszesz z tym tatuażem. - powiedział Negan, kręcąc głową – Aspiryny przestały działać i znów mnie napieprza łeb przez twój głupi pomysł.

- Smutne. - wzruszyłem ramionami – Mnie nic nie boli. Moja rada. Zjedz coś porządnego, prześpij się i pomyśl w jaki sposób namówisz mnie, bym pomógł Ci odzyskać Mię, skoro ja Ci ją odebrałem.

Kiedy zostałem posadzony w fotelu, pokazano mi katalog wzorów. Poprosiłem jednak o kartkę i długopis. Nie byłem najlepszy w rysunku, ale miałem dość dobre poczucie anatomii przez rysowane w domu rysunki spętanych nauczycielek, koleżanek i innych napotykanych kobiet. Z zdziwieniem grupa oglądała, jak prezentuje szerokie na kilka centymetrów pasy na klacie, ramionach, brzuchu i szyi układające się w dynamiczny, abstrakcyjny wzór. Nie czułem potrzeby tłumaczenia, jedynie zapytałem o możliwość dostania słuchawek i jakiegoś odtwarzacza. Ustaliśmy, że dzisiaj zrobią większą część prawej, a za kilka dni lewą stronę i by oszczędzić czasu, będą to robić w kilka osób. Potem zamknąłem oczy i skupiłem się jedynie na dźwięku. Ból igieł był wyłącznie dyskomfortem, o którym zapominasz. Prawdziwego się nie zapomina.

To było jakoś krótko przed pogrzebem Niebieskiej. Wera wiła się wówczas w moich ramionach, gołymi plecami dociskając się do mojego ciała jak czasem lubiłem to wymuszać na Astrid. Różnica między nimi polegała na tym, że w dupsku tej pierwszej tkwił wówczas mój twardy fiut i podnosiła swoje biodra bujając się nad moimi. Tempo zabawy narzucała jednak Niebieska i jej strap-on penetrujący przód naszej zabawki. Kiedy wyciągała, Weronika unosiła się wypuszczając z swojego wnętrza oba, potem znów była dopychana. Zawsze wtedy piszczała, więc miała usta zatykane wargami Niebieskiej. Doprowadziliśmy ją do obłędu i zostawiliśmy, cóż innego. Ruszyłem pod prysznic, a moja droga za mną. Złapała mnie za sflaczałego fiuta i ścisnęła w dłoni, patrząc mi w oczy.

- Szybki numerek, póki ona wędruje w niebie? - zapytała, masując go

- Nie za szybko? - zapytałem, a ona już się pochylała

- Kiedyś zrozumiesz, że czasu nigdy nie ma dostatecznie dużo, by zrobić wszystko, co się chce. - nadal masowała, go dłoniami – Wtedy wszystko, czego pragniesz to go rozciągać tak bardzo jak jesteś w stanie. Gorzej, gdy okazuje się, że przeciwnie, to co najlepsze go tak mocno skraca. - odwróciła się, trzymając już napiętego – Nie spiesz się, lubię jak czasem potrafisz być delikatny i czuły. Dozujący doznania. – wprowadziła go w swoje wnętrze, a ja złapałem ją za biodra, gdy w tle leciała spokojna muzyka w rytm której się kochaliśmy

Otworzyłem oczy, po czym zdjąłem zdjąłem słuchawki. Kilka godzin leżenia tutaj zmieniło moją lewą stronę ciała w dziwną, plemienną malowankę. Kiwnąłem głową z zadowoleniem i pozwoliłem się zabezpieczyć. Po chwili pojawił się jedne z wcześniej mierzących mnie chłopców z wieszakiem z nowymi ubraniami i nawet parą butów. Przebrałem się i poprosiłem go, by zabrał mnie do gabinetu właścicieli. Posłusznie wykonał moją prośbę, ale w środku siedziała sama Mia.

Usiadłem za drugim blatem, podniosłem kartkę i napisałem na niej „Wracamy do domu? Chyba wszyscy za nami tęsknią, a ja muszę wejść do fryzjera, żeby podobać się Dei.” po czym jej pokazałem. Przeczytała i mógłbym przysiąść, że się uśmiechnęła. Na pewno jednak pokiwała głową i podniosła się do wyjścia.

Po powrocie mama spojrzała na mnie otwierając szeroko usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie mogła znaleźć odpowiednich słów. Ostatecznie obeszła mnie, dotknęła palcem jakby sprawdzić, czy nie jestem iluzją.

- Teraz to już naprawdę wyglądasz jak diabeł. - powiedziała wreszcie, uśmiechając się – Aż zazdroszczę mojej córeczce, że to ją wybrałeś.

- Nie szata zdobi człowieka, a człowiek szatę. - odparłem – Ale tak, fajnie leży, mój pan się postarał. Potrzebuje pogadać z Wiktorem, jest u siebie w gabinecie?

- Tak. - nadal się uśmiechała – Jednak przemyślałeś to, co Ci mówiłam?

- Co? Niee. - skrzywiłem się – Chce mu obić mordę tak, że nawet Ci z którymi się biłem wyglądali dobrze. Mój pan tego chce.

- Co? - zapytała, mrugając kilka razy – Myślałam, że się przyjaźnicie.

- Dlatego właśnie muszę to zrobić. - wzruszyłem ramionami – Możesz przygotować opatrunki.

Nie pukałem, po prostu wszedłem i usiadłem na obitym skórą fotelu. Wiktor siedział, jak jakiś ojciec chrzestny lub jakieś przynajmniej jego wyobrażenie za swoim wielkim dębowym biurkiem. Uniósł brwi na mój widok.

- Powinienem zapytać? - zaczął rozmowę, a ja pokręciłem dłonią w powietrzu patrząc nadal w bok i zastanawiając się

- Pozwolisz, że będę mówił w naszym języku, bo od dwóch miesięcy nie miałem ku temu okazji i angielski nie ma tak pięknych określeń na to wszystko. - zacząłem po polsku, a on kiwnął głową – Normalny koleś naszego pokroju, chociaż każdy jak my taki by nie był, mając dość kasy poprzestałby na zielonym. Stworzyłby prestiżowy burdel, gdzie można pierdolić wszystko, co się rusza i jest człowiekiem. Prowadziłeś go z matką Anity, więc podejrzewam, to najwcześniejsza gałąź twojej działalności. Z drugiej strony, Julia mówi, że twoja pierwsza żona była jej przyjaciółką i zazdrościła dziewczynom, które szły do twojego łóżka, ale sądzi, że wyszła na tym lepiej. Musieliście się więc znać dość długo. Z jakiś powodów idziesz dalej, rozwodzisz się z nią i zakładasz żółtą strefę. Może zauważyłeś, że twoja zachodnia żona ma bardziej zażyłe niż matka i córka stosunki, może ktoś dał Ci VHS z nagraniem zabaw kobiety z koniem… Jednakże wtedy wiążesz się z Brytyjką, która daje Ci dwoje dzieci, jakbyś chciał komuś zrobić na złość lub szukał pocieszenia po porażce. - obserwował mnie identycznie jak jego syn wcześniej – Ostatecznie tworzysz również czerwoną strefę, której zdaje się, sam nienawidzisz lub Cię przeraża. Co potem? Poznajesz tam z pewnością piękną, ciemnoskóra kobietę, która jest zatrudnionym przez Ciebie lekarzem. Uprawiacie seks, mimo że nie jest jedną z tych, które możesz bez bólu sobie wziąć z ośrodka byłej żony i zaspokoić swoje doznania. Ostatecznie jednak w swojej ojczyźnie znajdujesz ostatnią z żon, która daje Ci twoją najbardziej ukochaną, najsłodszą córeczkę, ale po kilku latach również i ją wsadzasz do czerwonej strefy, dowiadując się, że tam już czeka na Ciebie inne dziecko.

- Do czego zmierzasz? - zapytał wreszcie

- Powiedziałeś mi, że tylko kobiety, które naprawdę kochałeś, dały Ci dzieci. Większość z nich była twoimi żonami, ale nie bawiłeś się w bigamie, raczej pokojowo się z nimi rozstawałeś. Jednak ta zasada została złamana w dwóch wypadkach. - tym razem przekręciłem na niego twarz – Jedną z nich jest matka Negan, która nie była twoją żoną, ale urodziła twojego syna. Drugą niezmiennie kochasz od lat, ale nie poślubiłeś jej, nie zrobiłeś dzieci i prawdopodobnie nigdy nawet nie udało Ci się zaciągnąć do łóżka, mimo swoich starań, by pokazać, że nie ma w tym nic złego. To twoja siostra, Julia.

- Nie pozwalasz sobie na za dużo, Diable? - zapytał wreszcie

- Nie. W końcu mam być adwersarzem Boga, a ty nim jesteś. Ale to nie jest ważne. - pokręciłem głową – Wróćmy do tematu twoich dzieci, który tak ładnie przemilczałeś przed moim przyjazdem, a który stanowił trzon naszej gry. - znów odwróciłem wzrok – Anita, najstarsza z rodzeństwa. Pieprzyła się z matką, chciała z nią przeżyć pierwszy raz, ale do tego nie doszło, bo tamta zmarła, nim nasza droga Cesarzowa dojrzała do tego, przez co żywiła frustrację do wszystkiego. To już mamy za sobą. Potem spaślak, którego ego było większe niż masa, ale chyba zaczął przyswajać lekcje pokory. Drugie rozpieszczone do granic możliwości dziecko… Cholera, zapomniałem przez Negana o mojej pieczeni. Pewnie się spaliła?

- Rano ją uratowali, zabrali do czerwonej strefy i zrobiono operacje odwracające skutki twoich zabaw. - powiedział Wiktor, spokojnie, bez urazy – Po wybudzeniu ciągle płakała, mówiąc, że jak tylko będzie mogła to wyjedzie. Nie, nie mam Ci tego za złe, przeciwnie, chyba powinienem za to podziękować. Usuwasz chwasty z mojego otoczenia.

- Dobrze to słyszeć. - kiwnąłem głową – Dalej, mamy twojego syna. Myśli, że przez całe jego dzieciństwo o nim nie wiedziałeś, ale sądzę, że było inaczej. Bo niby dlaczego bierzesz to co najważniejsze dla Ciebie i mu tak po prostu przekazujesz?

- Wiedziałem doskonale. - kiwnął głową – Wielokrotnie chciałem, byśmy byli rodziną, ale bała się, że to go zdeprawuje. Do końca pragnęła, by był jej córką. Im starszy się stawał, tym bardziej widziałem, że jest podobny do mnie i nie możemy tego zatrzymać. Wiedziałem też, że tylko on będzie w stanie zapanować nad dorastającą Mią, bo ja nie będę miał na to czasu. To, czego mu zabrakło to techniki i łagodności.

- Czemu jej go nie nauczyłeś, kiedy już mogłeś? - zastanowiłem się – Czemu mogąc wreszcie wyciągnąć do niego rękę, nie zrobiłeś tego?

- Nadal mi zabraniała. - skrzywił się – Doskonale to wiesz. My nie włamujemy się do środka, nie używamy wytrychów czy siły. Jedynie sprawdzamy, czy drzwi są otwarte. - kiwnąłem głową – On też postanowił to zrobić. Nie zapalił światła, po prostu usiadł na środku pokoju, myśląc, że jest pusty. Nie mogę go zmusić do niczego, jedynie obserwuje…

- Jest wściekły, że zabrałem mu waszą najcenniejszą rzecz. - znów odwróciłem do niego twarz – Mam nadzieje, że to go sprowokuje do działania. Jednak sądzę, że jeszcze lepszym będzie, jak w tej ciemności usłyszy głos typa, którego tak bardzo potrzebuje. Nie ważne, że obaj siedzą już tam za długo. A wiesz czemu? Bo też mam tylko ojca. Nie wie o mnie niczego, ale wiem, że mnie kocha. Dlatego chciał z tobą porozmawiać. W jego mniemaniu dorosłym stałem się, kiedy skończyłem czternaście lat. Nie robił mi o nic awantur, nie traktował jak gówniarza, który myśli, że wie wszystko o życiu. Powiedział mi jedynie „zawsze używaj prezerwatywy, jeśli ktoś ma zamiar Cie uderzyć, to też uczyłeś się bić i nigdy nie baw się w narkotyki”. A potem co jakiś czas tylko rozmawialiśmy. Nie o tym, co było czy jest, jedynie co będzie dalej. Dlatego kiedy mu powiedziałem, że „mój przyjaciel zaprasza mnie na wakacje za granicą” poprosił tylko, żeby mógł z nim porozmawiać, by upewnić się, że nic mi nie grozi. - milczał, patrząc na mnie – Podejrzewam, że zorganizujecie mi kolację pożegnalną, nie obrażę się o to. Tym razem nie będzie do Ciebie dzwonił, że jednak on i Mia nie dojadą czy inne coś. Ty zadzwoń do niego, dzień, może nawet dwa wcześniej i rzuć jakimś gównianym frazesem pokroju „cześć synu, robisz coś pojutrze? Nie? Świetnie, Konrad wyjeżdża i pomyśleliśmy, że warto go jakoś dobrze pożegnać. Może przyjedziesz? Chyba się polubiliście i twoja obecność będzie dla niego nieodżałowana”. - po czym obaj wybuchliśmy śmiechem – A na serio, jak się zgodzi to usiądź obok niego, nie ważne gdzie będzie siedział. Podnieś swoje leniwe, pomarszczone dupsko. Mia i Anita pewnie i tak będą odwalały troskliwe mamusie wobec Lynx, gadając z Dei. Wolfgan nadal nie skończył swoich lekcji, a rozpieszczony chwast został wyrwany. Więc przykro mi, jak usiądziesz znów na tym swoim miejscu, będziesz wykluczony z rozmów.

- Dziwne uczucie. - powiedział, wreszcie po długiej chwili milczenia – Mam ochotę przywalić Ci w tą twoją piękną mordę, ale z drugiej strony, mam uczucie, że mówisz to dla mojego dobra. To robiłeś moim dzieciom i klientom?

- No nie, zazwyczaj ludzie byli nadzy, ale wybacz, nie chce oglądać torby listonosza z twoich jajec. - wzruszyłem ramionami – Bóg dał ludziom wolną wolę, diabeł nauczył ją wykorzystywać. - podniosłem się z fotela – Wiem, że nie jesteś już młodzieniaszkiem, przyjacielu... Twoja siostrzyczka też ma problemy ze snem w nocy, Dei zostawiła trochę zabawek w jej sypialni. Nigdy nie jest za późno, by się zabawić, nawet jeśli nie jest to mega wymyślne. Kiedy zabraknie czasu, będzie Ci tego brakowało.

- Skąd wiesz, że już tego nie robię? - zapytał, uśmiechając się kąśliwie

- Bo kiedy stawia przed tobą talerz, wyciąga ręce, jakby bała się zbliżyć. - wzruszyłem ramionami - Kiedy robi to dla mnie lub Dei, celowo dociska swoje cycki albo cipkę do naszych ciał, byle być blisko, dostać więcej. Podejrzewam, że jeśli do niej chodzisz, to raczej skrzypieć starymi stawami i mlaskać suchym konarem, którego nafaszerowali viagrą. Kiedy idę w nocy idziemy do niej z moją kobietą, to najchętniej by nas nie wypuszczała.

- Za moich czasów nie mieliśmy takich rzeczy. - skrzywił się

- Czyli mijasz po prostu drzwi, nie sprawdzając ich? - pokręciłem głową ze smutkiem – Podejrzewam, że są nawet uchylone. Wszystko co musisz, to przekroczyć ich próg a potem zamiast gwałcić gospodynie, uwieść ją. Ja dwa miesiące temu na tym wyszedłem dobrze. - uśmiechnąłem się – Widzimy się na kolacji. - powiedziałem już po angielsku

Po wyjściu, minąłem Julie niosącą apteczkę w ręku i popatrzała na mnie pytająco. Uśmiechnąłem się i wyjąłem jej pudełko z dłoni, po czym tak, jak pierwszej nocy podszedłem do niej, wciskając swoje wargi w szyje, a rękę pod sukienkę, dotykając przez majtki. Objęła mnie mocno, gdy docisnąłem ją do ściany, prowadząc delikatny masaż i równie gwałtownie oderwałem dłoń i wargi.

- W nocy dostaniesz więcej. - odparłem, uśmiechając się wciąż przez nią obejmowany – Dlatego lepiej bądź gotowa, mamusiu, bo nie będzie jeńców. - pokiwała głową, zdejmując ręce ze mnie – Dei jest w sypialni?

- Taaak… - mruknęła, chyba wciąż lekko pobudzona – Ale staarej. Poowiesz jej, że kolacja będzie za kwadrans?

- Oczywiście. - kiwnąłem głową i ruszyłem do góry

Zapukałem do drzwi, do których zostałem doprowadzony tamtego dnia, gdy przyjechałem. Po chwili otworzyły się i wysunęła się głowa Dei, która otworzyła szeroko usta, po czym zagwizdała.

- Może częściej będę kazała komuś przejąć nad tobą władzę? - zapytała – Aż mnie boli, że ja nie mogę sobie jej wziąć.

- Kto powiedział, że nie? - wzruszyłem ramionami – Mój imp jeszcze żyje czy będzie wymagał interwencji medycznej jak Lena?

- Trudna kwestia. - odparła, po czym znów cofnęła się do środka i wynurzyła z powrotem – Przytomny, ale zakneblowany. Chcesz go z powrotem?

- A bawisz się dobrze? - zapytałem
- Ostatnio było tak fajnie, jak poszliśmy po raz pierwszy razem do Juli. - wyszczerzyła się w tym swoim cudownym uśmiechu – Raczej już nigdy nie wpadnie na pomysł, by korzystać z jej tylnego wejścia…

- Tylko nie przesadź, by się bał jej dotykać. - pocałowałem ją – To nie Hannah, tylko mój chłopak.

- Wiem, wiem. - ściszyła głos – Powinni być zadowoleni za tydzień. - znów ją ucałowałem

- Mama kazała powiedzieć, że kolacja będzie za piętnaście minut. - kiwnęła głową zadowolona
Wreszcie zaszedłem z powrotem do sypialni i rozsunąłem zamek kojca, pozwalając wyjść Astrid. Usiadłem na łóżku, a urażona sunia z swoim nowym ogonem ułożyła się obok, kładąc swoją głowę na moich udach.

- Jak twój pierwszy dzień kary? - zapytałem, gładząc jej włoski

- Nudny. - odparła – Pani Dei wzięła mnie tylko na obiad i nawet nie pozwalała się przytulać. A pan co robił?

- Same nudne rzeczy. - odpowiedziałem, nadal ją głaskając i patrząc przed siebie – Chcesz, by Hannah Ci wymasowała stópki przed kolacją?

- Nie, bo byłam niegrzeczna. - odpowiedziała, stanowczo, więc pochyliłem się i ucałowałem ją w usteczka – A to za co?

- Może niegrzeczna, ale mądra. - odpowiedziałem, gładząc ją po włosach – Może mądrzejsza od tych, na których ruchy muszę teraz czekać.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Michalina Korcz

(widzimy się w trzeciej ===>)


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach