Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





"Czlowiek", epilog

Deszcz, który rozpoczął się przed moim powrotem odprowadził mnie do samego wejścia do bloku. Nagle poczułem to, co Ci muszący się rozstać z swoją prawdziwą tożsamością. Tą, którą dla nich forsowałem, ożywiałem. Siła stojąca za sformułowaniem "pan" pozostała daleko stąd, a tytuł tak chętnie mi przypisywany spłukany. Oto, wracałem do bycia nikim.

Elektroniczny brzęczyk rozległ się, kiedy drzwi postanowiły wpuścić mnie do środka. Mieszkaliśmy na czwartym piętrze, pozbawionego windy bloku. Codziennie pokonywałem te stopnie, ale teraz szedłem jak skazaniec na szafot. Może dlatego nie chciałem jej brać ze sobą, mimo, że jej jedynej zdradziłem w pełni swoje tajemnice? Nie, skorygowałem dla niej prawdę, to oczywiste.

Na czym to polega? To proste. Kiedy widzę rzeźbę z marmuru, powiem, że widzę po prostu biały kamień. Czy skłamałem? A skąd, to jest białe i jest kamienne. Nie muszę od razu mówić, że ma kształt Wenus gotowej odsłonić swoje strefy intymne. Kiedy powiesz to drugie, zaczynają się większe pytania, które nie muszę opowiadać potrzebą danej sytuacji, wzbudzać chaos i niepokoje.

Otworzyłem drzwi i zobaczyłem ojca, szykującego się do pracy. Rozpromienił się na mój widok i wyciągnął rękę. Uścisnęliśmy sobie dłonie, potem się objęliśmy i poklepaliśmy po męsku po plecach. Był dobrym człowiekiem, nie mogłem mu to odebrać, po prostu miał beznadziejnego syna.

- Odpocznij i się ogarnij. - powiedział, puszczając mnie - Mamy zaproszenie na kolacje.

- O. - uniosłem brwi, udając ździebko zdziwienia - U kogo?

- Nowa sąsiadka z dołu. - odparł, staruszek uśmiechając się - Powiedziała, że jak tylko wrócisz mamy obaj przyjść i chce koniecznie Cię poznać.

- Ładna? - zapytałem, zdejmując swoje buty

- Dla mnie za młoda, dla Ciebie za stara. - odparł, ojciec śmiejąc się - Zresztą wygląda na taką, co może sobie pozwolić na trzech facetów w ciągu tygodnia.

- Czyli ładna. - odparłem, rzucając ciuchy do pokoju - Ale skoro taka, to czemu zaprasza nas na kolację? - ojciec cmoknął

- Powiedzmy, że zauważyłem, jak zwożą meble i zaoferowałem się z śrubokrętem... - odparł ojciec

- A testowaliście go w świeżo złożonym łóżku? - uśmiechnąłem się

- Konrad, litości. - pokręcił głową - Najpierw ją poznaj, a potem sprawdź, czy nie ma jej na Roksie i jakie ma stawki. - obaj się zaśmieliśmy głupio - Mówiłem, że nie jesz mięsa, ale nie robiła z tego nic dziwnego. Nawet wydaje się całkiem miła. - uśmiechnął się pod nosem i poklepał mnie po brzuchu - Miałeś wrócić gruby. Za dużo ganiałeś owiec?

- Łagodne, posłuszne i ciasne, ale szybko uciekają. - odpowiedziałem - Dzięki, że się zgodziłeś.

- Nie powiem Ci, że wiem jak to jest młody, ale pomyślałem, że przyda Ci się odpocząć. - uśmiechnął się pod nosem - Załatwiłem sprawy w twoim liceum. Nauczyciele postarają się pójść Ci ile się da na rękę, ale nie będzie zmiłuj się. Sugerują, żebyś zamknął rok, ale do matury podchodził dopiero w kolejnym.

- Zobaczy się. - powiedziałem, wzruszając ramionami - Ojciec to tylko diagnoza, nie wyrok. - tym razem kłamałem

- Wiem... -westchnął ciężko - Boisz się?

- Jedynie, że stracę fiuta zanim zrobię Cię dziadkiem. - odpowiedziałem i znów obaj wybuchliśmy głupim śmiechem - Jeśli powiem, że czeka na mnie idealna kobieta, która trzymała mnie do końca za jajca, to uwierzysz?

- Gorzej, zastanowię się, czy ich nie urwała na pamiątkę. - powiedział, zbierając fanty - Lecę, pogadamy wieczorem, a potem kolacja.

- Jak ona się w ogóle nazywa? - zapytałem - Ta nowa sąsiadka?

- Wiktoria. - rzucił ojciec, znikając za drzwiami

Na zawsze zapamiętam dzień, gdy Deirdre z pionka, którym można było operować stała się w moim sercu potęgą przewyższającą wszystko, na co mogłem sobie pozwolić. Nie była to wtedy, gdy testowałem ją pod kątem tego, czy będzie w stanie zaoferować mi coś więcej poza ciałem, które owszem, było atrakcyjne. Wtedy jedynie zdecydowałem o jej wprowadzeniu do gry, jako element odpowiadający moim potrzebom i stworzenie iluzji wakacyjnego romansu, który korzystniej by mógł być wykorzystany w sytuacji porwania jej przez Wolfgana i Lene, ale też zagłębiania się w psychikę Mii i Anity.

Spaliśmy ze sobą, oglądałem ją w bieliźnie, uświadomiła Astrid o swojej pozycji, ale nic ponad to. Ot, kolejna słodka buzia, która uprzyjemni samotne wieczory i prawdopodobnie również musi mówić o swojej władzy, by ją podkreślać. Materiał na podbicie swojej oceny w oczach Wiktora. Kiedy jednak ostatniego dnia czerwca padało i wyszliśmy wspólnie na spacer, zostawiając Astrid, zrozumiałem, że mam przed sobą kogoś niezaprzeczalnie wyjątkowego.

- Czyli co? - zapytała, kiedy powiedziałem jej o moim zakładzie z Wiktorem - Chcesz mu po prostu udowodnić, że możesz od tak naginać sobie ludzką wolę do swojego widzi misie?

- Tak. - powiedziałem, uśmiechając się - Coś, jakby zacząć grać i cała sala nagle jest zmuszona tańczyć, bez względu na to, czy chce czy nie. Masz po prostu zaczarowany instrument, który do tego zmusza.

- Ciekawe. - kiwnęła głową - Ale właściwie, to chyba nie trudne. Większość ludzi z zielonego zrobi wszystko za kasę, żółci przyjeżdżają dla aury grzesznych przyjemności...

- Nie poluje na plankton, tylko tłuściutkie tuńczyki. - odpowiedziałem - Moimi celami są Ci, którzy muszą powtarzać, że mają władzę, bo nie mają nic poza pustymi słowami. Na przykład jego dzieci. Domyślają się, że tatuś nie sprowadził przypadkowego człowieka do swojego domu, ale widzą mnie raczej jako tego, który chce być takim władcą jak one i łypie na stanowisko tatusia.

- A Ciebie to nie obchodzi, bo to kontrolować plankton. - powiedziała, a ja kiwnąłem głową - Interesujący z Ciebie typ. Mówiłam Ci, że byłam w katolickim domu dziecka? - znów kiwnąłem głową - Zawsze nam powtarzali, że Bóg nas kocha, a szatan wiedzie na pokuszenie i skłania do zła. Ale Bóg nie słuchał, gdy stary Ben kazał nam zdejmować majtki, bo chciał zobaczyć, której już rosną włosy i ściskał tak długo, aż obiecałyśmy nie powtórzyć nikomu. Potem dowiedziałam się, że imię diabła to Lucyfer, czyli niosący światło. Zabawne, nie? Bóg kocha typa, który nas krzywdzi, bo każe mu rzekomo koleś, który przynosi światło. Zrozumiałam wtedy, że dla tego kolesia robienie nam krzywdy to jego dobro. Tak więc może i z tobą tak jest? Nosisz dla ludzi światło, a inni za to Cię nienawidzą.

Milczałem długo, gdy uśmiechnęła się i objęła mnie, przytulając się do swojego mokrego biustu. Po raz pierwszy, gdy komuś poza Wiktorem opowiedziałem o swoim podejściu, nie potraktował mnie jak potwora lub fetyszystę z nadmiernym ego. W spojrzeniu spod rudych pasm widziałem zadowolenie, że jesteśmy w tym razem. Na mojej liście była pierwszą z dziesięciu, w których mogło być coś więcej. W rozmowie potwierdziła moje przekonanie. Jednak teraz jedynie, kiedy widziałem jej spojrzenie i uśmiech, byłem pewny, że decyzja była najlepszą.

- Kiedy Wiktor opowiedział mi o tym miejscu, nie wierzyłem w nie. - powiedziałem, wreszcie, ale nie przerywała gładzenia mojej głowy - Powiedział mi wtedy tylko "z odpowiednim uporem dojdziesz do wszystkiego w długim czasie". Dlatego zaproponowałem mu naszą grę. Dokonam tego, że ludzie będą mnie słuchać, nawet nie wiedząc, że im wydaje polecenia, ba, będą myśleć, że to ich ochota i żaden mi się nie sprzeciwi. Zrobię to w dwa miesiące. Jeśli mi się uda, dostanę na własność opłaconą dożywotnio kobietę. Będzie jak te z zielonego, tylko zamiast mieć ją tylko tu, zawsze będzie tuż obok mnie. Dosłownie, własna domowa niewolnica...

- Chcesz nadal spełniać swoje fantazje? - zapytała, nie kończąc się uśmiechać

- Nie. - pokręciłem głową - Wtedy zabrałbym ze sobą Astrid, trzymając ją w szponach niepewności, kiedy będę miał chęć by mi osuszyła jajka albo wreszcie się z nią prześpię. - oglądałem nadal jej piękne oczy - Wiesz, kto ma najmniej do stracenia i potrafi stawiać najwięcej? Człowiek, któremu odbiorą wszystko. Dlatego chce pozbawiać jego dzieci tego, co mają, upokarzać je ale nie przez to, że dam im swojego fiuta do zabawy lub coś prostackiego, jak obejrzeć nago, bo to nie da im odpowiedniego bólu. To nie jest warte wzięcia na własność dla siebie ludzkiego życia. Wiem o tym, bo ja sam jestem człowiekiem, który nie może nic stracić, bo nie ma niczego.- złapałem jej nadgarstek i ucałowałem go delikatnie - Kilka tygodni temu zdiagnozowali mi raka. - tym razem jej uśmiech zniknął - Dlatego mój tata, mimo podejrzeń co do Wiktora, zgodził się, żebym przyjechał. Wiesz, dobre rzeczy poprawią moje zdrowie i inne takie. Jednak nie wie o moich preferencjach, prawdziwej naturze i innych rzeczach. Ba, nawet nie wie, gdzie naprawdę jestem i co mam tu robić. W tym właśnie rzecz. Ta gra nie jest dla mnie, tylko dla niego. Ja chce zagrać i wygrać, ale on otrzyma nagrodę. Coś, co pozwoli mu zapomnieć o chorującym dzieciaku, który jest dla niego całym światem. By mógł sobie ułożyć życie i zacząć być szczęśliwy. Jeśli przegram, to zawiodę jedynie swoje uczucia wobec niego, ośmieszę się w oczach Wiktora i wrócę do domu leczyć rany i to cholerstwo. Jeśli jednak mi się uda, w jego życie wkroczy kobieta, która obdarzy go miłością i uczyni je słodkim.

- Dlaczego w ten sposób? - zaciekawiła się, nie pytając o to drugie

- Bo mu nigdy się nie uda samemu tego dokonań. - odparłem, puszczając jej dłoń - Jeszcze pięć lat temu marzyłem, że spiknie się z jakąś rozwiedzioną matką mojego kolegi, która do śniadania będzie mi robiła loda, albo jedną z nauczycielek, która w czasie długiej przerwy pójdzie ze mną na szybki numerek. A potem zrozumiałem, że mój staruszek za bardzo przeżywa fakt mojego istnienia i obawia się, że pojawienie się kogoś w naszym życiu to nam zepsuje. Powiedzmy więc, że to prezent, bez kokardki i całej otoczki, który jest darem wdzięczności i wynagrodzeniem za te wszystkie lata. Babka, która go po prostu pokocha, bez względu na wszystko. Będzie to dla mnie tym, co to miejsce dla Wiktora.

- Dla mnie więc już jesteś wszechwładny. - odpowiedziała, pochylając głowę - Bo wyłącznie mi udowodniłeś, że miałam rację. I będę ciekawa, jak będziesz to robić dalej.

- Więc ja pragnę, byś stała u mojego boku, jako moja królowa. - odpowiedziałem, czując przed nią respekt - Wiesz jak to mówią. Za potężnym mężczyzną stoi jeszcze potężniejsza kobieta.... A tobie zdaje się nie brakować sił, względem mnie, któremu może szybko zacząć ich brakować...

- Wiesz, że gdybym nadal była tysiąc dwieście dwadzieścia, teraz bym musiała uklęknąć, rozpiąć Ci spodnie i wylizać fiuta z radości za to stwierdzenie? - powiedziała, gdy zakończyłem swój monolog i złożyła długi, najcudowniejszy z pocałunków jakie mogła na moich wargach
Tak więc skorygowana prawda. Mam raka. Wiedział to mój ojciec, przekazał tą wiedzę, którą chciałem pozostawić pod kurtyną milczenia Wiktorowi, on przekazał ją Juli. Ja sam powiedziałem Deirdre. To fajne, proste stwierdzenie, które można sobie przedłużać o "wkrótce mam zacząć mające trwać przynajmniej osiem miesięcy leczenie, które przywróci moje zdrowie do względnej normy". To była moja druga, większa gra, do której podchodziłem bez nikogo, choć moja królowa kibicowała mi zawzięcie w niej.

To, czego nie powiedziałem już nikomu to druga, już bez wiedzy ojca, wizyta u onkologa by mieć ogląd na to, z czym dokładnie będę walczył. Regulacja ryzyka z której byłem tak dumny i możliwość tworzenia ścieżek ku wygranej. Tutaj można więc postawić prawdę. "Mam raka trzustki z przerzutami na płuco". Oczywiście, ojciec się będzie musiał tego dowiedzieć za kilka tygodni, ale wtedy w grze już środek łagodzący ból pod postacią nowej kochanki, która zrobi wszystko, by się nie załamał i znów zaczął pić. Sprytne, nie?

Rozerwałem kopertę otrzymaną po południu w willi i z środka wyjąłem jedynie kartę z tarota, oznaczoną Diabłem. Naprawdę, Wiktorze? Nie wystarczyło Ci jej imię? Wciągnąłem lżejsze buty i zszedłem piętro niżej, naciskając dzwonek i trzymając uniesiony prezent. Po chwili drzwi się otworzyły i blondynka wyglądała na zadowoloną, potem spojrzała na moją rękę i wolno uśmiech zmienił się w coś bliższego oszołomieniu. Zrobiłem dwa kroki w przód, ona trzy w tył. Zamknąłem drzwi za sobą.

Wsunąłem kartę do kieszeni i bez słowa zacząłem ją rozbierać. Bluzka, biustonosz, spodnie i majtki. Nawet nie drgnęła przy tym, jedynie obserwowała mnie wciąż z tą samą miną, jakby się zastanawiając, czy powinna mi pomóc, wypiąć się, uklęknąć... Po chwili jednak stała nago, przed mną, a ja złożyłem ręce na piersi.

- Rozumiem, że wiem kim jestem. - zapytałem

- Tak. Moim właścicielem... - powiedziała to powoli - Pan Wiktor mówił o panu dużo.

- To miłe z jego strony. - nawet przez moment nie zerkałem w dół - Cieszę się, że ładnie się sprawdzasz w roli miłej sąsiadki. To się chwali. Jednak to trochę mało, nawet dużo za mało. Chce, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Nie jesteś tu po to, by spełniać moją potrzebę masturbacji. Przeciwnie, rozebrałem Cie, by sprawdzić czy będę miał ochotę. Nie mam. Jednak masz sprawić, by mój ojciec ją miał. Kolacja to świetny pomysł, lubi zapiekankę z kurczakiem, mi możesz ogarnąć jakieś warzywa z grilla. Kup też kilka ciemnych piw słodowych, też je lubi. Chce, byś od jutra nauczysz się na pamięć jego grafiku i gdy będzie schodził obok twoich drzwi, będziesz czekała pod nimi mówiąc "pomyślałam, że będziesz chciał drugie śniadanie do pracy", po czym wręczać mu pudełko z kanapkami i termos. Jeśli będzie trzeba, zaoferujesz zrobić porządek w mieszkaniu. Staniesz się ideałem żony, uczynnym i cieszącym oko. Czasem możesz coś celowo popsuć, by poprosić, by przyszedł i naprawił, lubi takie drobne roboty. Z drugiej strony staniesz się jebanym sukkubem, który marzy o umieszczeniu w sobie jego fiuta. Jeśli widzisz, że wraca smutny z pracy, zaproś go na herbatę, ale zamiast filiżanki sagi zrób mu loda. Nie krępuj się, wciągaj go do łóżka kiedy nadarzy się okazja ku temu. Kochajcie się, jakby nie miało być jutra. Aha i odstaw antykoncepcję. Zajdziesz z nim w ciąże i urodzisz mu dziecko, które będzie warte takiego ojca. Może nawet się z tobą hajtnie, nie obchodzi mnie to, chcę widzieć was jako parkę zakochanych. Rozumiesz?

- Tak, ale... - nadal wydawała się przerażona - Dlaczego?

- Co dlaczego? - wyciągnąłem rękę i złapałem za sutkę, ściskając ją między palcami - Bo ja tak mówię. Nie myśl, że będziesz moją mamusią czy coś. Chce widzieć ojca, który się śmieje, którego przypadkiem przyłapuje jak się całujecie i nie wracającego na noc, bo zatrzymałaś go u siebie. Należysz do mnie i mogę kazać Ci robić to, na co mam ochotę.

- Czy to wszystko? - zapytała, lekko krzywiąc się z bólu

- Jeszcze jedno. - powiedziałem - Kontakt z Wiktorem i jego otoczeniem. Od teraz cisza w eterze, chyba, że sami się odezwą. A jeśli tak będzie, to nie mówisz zbytnio o mnie i tym co masz robić. Jak już, to realizujesz się doskonale w roli kochanki i czujesz, że nie mogłoby być lepiej. Jeśli jednak dowiem się, że powiedziałaś coś więcej, ścisnę Ci coś innego. - cofnąłem dłoń - Jedyną rzeczą, którą będziesz mogła im obwieścić to fakt, że umarłem. Ale pamiętaj, że twoja służba jest dożywotnia, a więc moje polecenia na temat waszej relacji będzie trwało, póki "śmierć was nie rozłączy", nawet jeśli mu tego nie przysięgłaś. Twoja, albo jego. - odwróciłem się tyłem i sięgnąłem do klamki - Kiedy spotkamy się wieczorem, na kolacji, widzisz mnie pierwszy raz i będziesz szczęśliwa, że możesz mnie wreszcie poznać.

- A co będzie z tobą? - zapytała jeszcze za moimi plecami

- Przekonam się, czy słusznie nazywano mnie diabłem. - odparłem, otwierając drzwi - Wtedy dożyje wiosny, wrócę do mojej ukochanej Deirdre będącej moją Lilith... A potem razem znów będziemy mogli władać waszym piekłem. Teraz jestem wyłącznie Konradem.

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Michalina Korcz

Koniec. Finito. The End.

"Człowiek" powstawał jako mała odskocznia od nudnej codzienności. Nie było jakiegoś dużego, rozrysowanego planu na całość, acz wrzucając Uwerturę miałam już napisany Akt pierwszy i zaczątki drugiego. Kolejne powstawały właściwie na bieżąco. Ciesze się, że mogłam umilić wam czas i naprawdę miło było słyszeć dobre komentarze na temat mojej twórczości.

Wiele razy walczyłam ze sobą, by nie zrobić z niego [Konrada] Mary Sue, która umie i robi doskonale wszystko (stąd w Potrzasku dość mocno obrywa lub przymusza się do seksu z Leną), ale z drugiej strony wyobrażałam sobie go jako charyzmatycznego i wzbudzającego pewien rodzaj szacunku, ale też równie bezczelnego typka, wiedzącego "nic nie mogę stracić, prawdopodobnie i tak umrę". Najlepiej podsumowała go Anita – rzucał o ścianę i oglądał co się do niej przylepia.
Czy piekło pozostanie bez swojego władcy? Tego jeszcze nie wiem.

Jak zawsze dziękuje za wszelkie komentarze, zawsze miło usłyszeć jakiś feedback, a nie czuć pisania w próżnię.

Zastępstwo” ma poślizg, bo wymaga niewielkich konsultacji językowych, acz powoli powstaje kilka innych historii, które, mam nadzieje, „dowiozą” mimo specyficznego stylu i tematyki - jeśli jednak "Człowiek" się spodobał, to raczej będą one równie ciekawe.


Komentarze

Grimmjow5/02/2022 Odpowiedz

Opowiadanie niestety krótkie ale tłumaczące wiele wątków co jest bardzo dobre. Szkoda że tak sie rozwinęły jego losy chociaż nawet w najlepszych historiach musi być jakieś ziarnko goryczy. Mam nadzieję że jeszcze będzie nam dane usłyszeć nam konradzie i wszystko się skończy happyendem :) oraz że następne twoje opowiadania będą tak dobre albo jeszcze lepsze niż historia o konradzie :D. Niestety nie byłbym sobą nie wytykając małych błędów :P. Ponownie miejscami wkradały się literówki ale na szczęście na tyle rzadko że można wybaczyć ich obecność.
Czekam na kolejne twoje opowiadania.
Pozdrawiam Grimmjow ;)

Czytelnik5/02/2022 Odpowiedz

Pierwszy piszę komentarz na tej stronie i chciałem powiedzieć, że cały cykl jest fenomenalny. Od wielu lat czytam opowiadania natomiast tutaj mamy do czynienia z fantastyczną historią, nie ma nudnych sztampowych stosunków, scen seksu. Erotyzm/pornografia jest tutaj dodatkiem. Wydaj proszę na innych stronach typy pokatne, aby przypadkiem nie zagubiło się w czeluściach internetu. Język, sposób pisania również nie jest dziecinny a dojrzały, powiedziałbym nawet, że ta historia, bardziej rozbudowana nadawałaby się do wydania w formie książki


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach