Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Idealista

W swoim krótkim, niespełna szesnastu i pół letnim życiu, udało mi się odnaleźć trzy miłości. Pierwszą odnalazłem wcześnie, jeszcze jako dziecko i wiele osób doceniało to jak wiele serca w nią wkładam. Obserwując początkowo babcię i mamę w kuchni, czasem jedynie coś pomagając, a z czasem zaczynając namiętnie oglądać programy kulinarne pokochałem przygotowywać posiłki. Nie ważne, czy było to gotowanie czy tworzenie słodkich deserów, ekscytowało mnie stawianie talerza z moim małym dziełem. Im więcej lat miałem, tym lepszy w tym byłem.

Druga stanowiła wypadkową dorastania. Osiągając wiek nastoletni, jak większość chłopców, trafiłem na pornografię i wsiąkłem w nią bez reszty. Z czasem doszło też odkrycie jak spożytkować podniecenie wynikające z tego. Początkowo przerzucając kolejne produkcje działu „Nastolatki”, z czasem sobie uświadamiając, że dziewczyny w mojej szkole raczej tak nie wyglądają, zacząłem brnąć w inne rejony. Nie rozumiałem fenomenu spuszczania się na twarz czy widoku robienia loda, lesbijki były całkiem fajne i często bardziej urocze, a hardkorowe filmy wyglądały tragikomicznie. Ostatecznie stanęło na czymś tak prozaicznym jak duże cycki, ale wyłącznie naturalne, przez co często moje ulubienice były pulchne, by nie powiedzieć grube.

Tak więc kulinaria i kobiety, które raczej mają ubrania w rozmiarze 38-42 to dwie pierwsze. Trzecia stała się jakąś dziwną wypadkową dwóch pierwszych i stanowiła nieprzyzwoity luksus, który miał mnie raczyć długo i wolno. To mi nie przeszkadzało, przeciwnie, miałem nadzieje czerpać z niego możliwie jak najdłużej.

Zawsze lubię przypominać sobie jak spotkaliśmy się po raz pierwszy, choć ja nazywam to „odkryciem”. Krążyłem po sklepie, planując co zrobię na obiad dla siebie i mamy, pracującej jak zawsze do późna. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, a raczej głęboko osadzona fascynacja, która w tamtej chwili nie miała do niczego prowadzić. Wędrowała między półeczkami z chłopcem, na oko dziewięcioletnim i w pierwszej chwili pomyślałem, że to nie syn a młodszy brat. Wyglądała wtedy na maksymalnie dwadzieścia pięć lat, ale równie dobrze mógłbym przyjąć dwadzieścia trzy lub dwa. Z zdziwieniem dowiedziałem się potem, że ma ich aż trzydzieści jeden. Piękne włosy barwy rubinu błyszczały w sztucznym świetle, a zestawienie prostej wzorzystej sukienki i rajstop obściskiwało, wówczas jeszcze, szczupłą sylwetkę.

Przywykłem już do sytuacji, w których przyciągam uwagę, nigdy nie było na odwrót. Jej jednak potrzeba było impulsu w postaci chłopca, który otworzył buzię i gapił się na mnie długo, po czym pociągnął mamę za sukienkę i pokazał mnie palcem. Na długą chwilę nasze spojrzenia się spotkały, na zawsze zapamiętam to spojrzenie niewinnych błękitnych oczu. Też rozchyliła wargi, ale by skarcić dziecko za pokazywanie obcych palcami. Przywykłem do tego, spokojnie. Nie przywykłem do tego, że będę patrzył na kobietę w ten sposób. Rozeszliśmy się, ale nie trzeba było długo czekać, aż znów się pojawi. A mianowicie tydzień.

- Deni! - rozległ się krzyk mamy – Chodź tutaj!

Zatrzymałem odtwarzanie koreańskiego ASMR o przygotowywaniu deserów, skąd czerpałem inspiracje do swoich. Podniosłem się z łóżka i ruszyłem sprawdzić, co znów się stało. Kiedy stanąłem w przedpokoju, znów powitała mnie ta sama para niebieskich oczu, ale już po chwili ze wstydem nie chciały na mnie patrzeć.

- Mój syn, Denis. - powiedziała mama, wskazując mnie dłonią – To jest pani Zuzanna, nasza nowa sąsiadka. Ma do Ciebie prośbę.

- Ogromną. - powiedziała, nadal nie podnosząc wzroku – Mój syn, Patryk, zablokował mi jakoś laptopa, a mam ważny projekt do pracy. Pan Koliwski wspominał, że znasz się nieco na komputerach…

- Trochę. - odpowiedziałem, kiwając głową i spoglądając na nią – Da go pani, zobaczę co się da zrobić, a mama zrobi kawę czy herbatę.

Znów na mnie spojrzała, ale od razu wycofała się nieufnie, jakbym miał uznać to za gapienie się. Nawet nie starałem się jej tego wypominać, po prostu biorąc torbę i wracając do pokoju. Rozwiązanie problemu było banalne i zajęło niespełna trzy minuty, ale z jakiejś przekornej ciekawości i może za to, jak bardzo unikała przyglądania mi się, podpiąłem swój dysk zewnętrzny i odpaliłem kopiowanie całej zawartości. Zadanie na kwadrans.

- … jego ojciec mieszka w Etiopii, pracowałam tam jako lekarz bez granic. - usłyszałem, wchodząc do salonu – I co?

- Da radę, ale chwilę to zajmie. - rzuciłem z fałszywą troską, a ruda najwyraźniej nabrała odwagi by na mnie patrzeć – Mama uwielbia się chwalić, jaka dobra była w młodości, a dla taty Polska jest za zimna. - podsumowałem jej zdanie – Może przyniosę ciasto? Sam robiłem, tres leches.
- Uwielbia gotować i piec, sama nie wiem po kim to ma. - odpowiedziała mama – Przynieś, zjemy z panią Zuzanną i zalej kawy.

Dałem dyskowi dwadzieścia pięć minut czasu. Ciasto posmakowało, zjadła aż trzy kawałeczki i wiele razy je pochwaliła. Niby taka chudzinka, ale miała apetyt. Nadal unikała spoglądania na moją ciemną twarz. Gdybym spotkał siebie obserwującego ją z miną „jak miło, że jej smakuje”, szepnąłbym mu do ucha spoiler, który określiłby jako „nierealny”.

Przyniosłem komputer, pokazałem, że wszystko działa. Podziękowała wylewnie, tysiąc razy dając mi do zrozumienia, jak bardzo ratuje jej życie i chciała mi wcisnąć nawet pięć dych, ale odmówiłem, tłumacząc jaki to drobiazg. Jeszcze raz pochwaliła moje ciasto i w żarcie rzuciła, że chyba będzie częściej nas odwiedzać dla takich smakołyków. Wymieniliśmy się numerami w razie przyszłych problemów z kompem.

Zawartość dysku była raczej mało znacząca. Dokumenty do firmy, które od razu zostały skasowane, masa zdjęć syna… CV, z którego dowiedziałem się o jej prawdziwym wieku i kilku ciekawostek. Jakieś gierki typowe dla dzieci. Bez żalu kasowałem to, nawet nie zastanawiając się.

Pliki przeglądarki dopiero dały więcej. Nieświadomość trybu prywatnego sprawiała, że wszystko było domyślne i zapisywane. Z niezbyt dużą regularnością, ale całymi seriami pojawiały się adresy stron pornograficznych. Mogłem strzelać, że jej Patryk idzie tą samą drogą co ja kiedyś, ale jeszcze nie ogarnia na co patrzy, albo jego samotna mama ma swoje potrzeby. Nic przeraźliwie zbereźnego, przeciwnie, większość dało się podpiąć pod „romantyczne”, „zmysłowe” czy nawet „soft”, co sprawiało, że bardziej przychylałem się ku drugiej opcji. Z kilku linków skorzystałem, ale moje myśli wracały ku niej.

Kolejne dwa miesiące stały się dziwną zabawą w podchody. Wpadała do mamy, głównie na ploty, czasem biorąc ze sobą Patryka, któremu dawałem grać na konsoli. Jednak jeśli mogłem, to siedziałem z nią, obserwując jak wcina zawsze przygotowane na jej wizytę jakieś ciasto i słuchając jak je zachwala. Nadal unikała przyglądania mi się, ale przeszliśmy na ty. Potem znów w ręce wpadł mi jej laptop i znów skopiowałem sobie z niego dane. W moje ręce wpadł nagle złoty bilet.

Linki do pornografii pojawiały się częściej. Jednak było coś, w co bym nie uwierzył, gdybym sam nie zobaczył. Dwa grube łańcuchy zależności. Pierwszym, że daty odwiedzin witryn i poszukiwań dość płynnie nakładały się na jej wizyty w naszym mieszkaniu. W duchu zaśmiałem się, że po najedzeniu się ciastem u nas, posłaniu dzieciaka do łóżka, sama idzie do sypialni, długo szuka tego jedynego filmu i daje sobie druga dawkę rozkoszy.

Drugi z łańcuchów jednak był ciekawszy. Tak jak wcześniej jedynym warunkiem była łagodna, bardziej erotyczna forma, tak teraz w większości opierały się o to, by był w nich ciemnoskóry mężczyzna. Potrzebowałem kolejnego tygodnia by zastanowić się, czy chce podjąć tak gigantyczne ryzyko. Temu Denisowi szepnąłbym „rozbiłeś bank”.

Mama znów miała dyżur do późna, a ja robiłem obiad. Nic wielkiego, penne z sosem. Ktoś prawie mordował nasz dzwonek. Zuza stała pod drzwiami tuląc laptopa do piersi i trzęsąc się z łzami w oczach. Tym razem patrzała wprost we mnie.

- Ratuj! - jęknęła, patrząc na mnie, a ja zaprosiłem ją do środka – Muszę wysłać raport za godzinę, bo inaczej utną mi głowę. Znów odmawia posłuszeństwa.

- Spoko. - odpowiedziałem, biorąc laptopa – Chodź do kuchni, bo robię obiad.

Tym razem czułem się w pełni obserwowany na przemian mieszając na patelni i stukając w klawiaturę. Usterka znów nie była najbardziej znacząca, ale rzeczywiście jej naprawa zajęła chwilę. Zuza na przemian przeklinała i lamentowała. Dzielnie jednak znosiła moje spojrzenia prosto w oczy.

- Zaraz ożyje. - powiedziałem, pocieszająco – Zjesz ze mną? Mama wróci późno, a odgrzewane nie jest dobre.

- Nie chce się narzucać, choć świetnie pachnie. - powiedziała, nieco spokojniej – Jesteś w tym dobry, próbowałam szukać przepisów po nazwach i je odtwarzać, ale nie wychodzi mi.

- Sekretny składnik. - odparłem, też nakładając dla niej porcję – Nie lubię samego jedzenia, ale reakcje osób, którym je serwuje.

- Mmmmm…. - widelec utkwił między wargami – Jeśli mam być szczera, to od czasu wprowadzenia się tutaj przytyłam cztery kilo. To chyba przez Ciebie i twoje ciasta.

- To źle? - zapytałem, wzruszając ramionami – Skoro smakuje, czemu sobie odmawiać?

- Bo będę gruba i co wtedy? - zaśmiała się, kręcąc głową, ale nadal nie odmawiając sobie kolejnych rurek makaronu

- Nie widzę w tym nic złego. - powiedziałem znów – Słyszałaś kiedyś o wołowinie kobe? Najdroższe mięso świata, prosto z Japonii. Ma charakterystyczny marmurkowy wygląd, nie da się go z niczym pomylić. Jednak ten idealny charakter okupiony jest długą i ciężką pracą. - słuchała, nie przerywając jedzenia – Krowy wagyu, z których się ją uzyskuje mają specjalne warunki hodowli. Mają ograniczony ruch, są karmione samymi frykasami i pojone piwem, słuchają muzyki klasycznej na uspokojenie, a nawet zażywają masaży. Czasem marzę, by mieć taką krówkę.

- By ją utuczyć i ubić? - zażartowała, będąc już w prawie jednej trzeciej porcji

- Pielęgnować, obserwując jak rośnie. - to była moja ostatnia szansa, by się wycofać, ale nie skorzystałem z niej – Mogłabyś nią zostać dla mnie.

Zatrzymała się w połowie drogi do ust, wpatrując we mnie. Potem wrócił jej nawyk chowania wzroku, by nie gapić się. Potraktowałem to jako porażkę, pośpiech i błąd początkującego. Wpatrywała się w talerz, nie opuszczając widelca. Milczeliśmy, jedynie szum wentylatora w laptopie i tykanie zegara dawały jakieś dźwięki w kuchni. Już byłem gotów krzyknąć, że żartowałem i wybuchnąć sztucznym, wymuszonym śmiechem.

- Powtórz to. - powiedziała wreszcie

- Chciałbym, żebyś była moją słodką wagyu, móc Cię traktować jak ich hodowcy. - powtórzyłem, starając się zachować spokój i pewność w głosie, ale wewnątrz szalała już furia – Gotowałbym dla Ciebie, poił dobrym piwem, poświęcał czas byś była zrelaksowana i rozpieszczana. - wbiłem widelec w swoją porcję – Nie chodzi o przekształcenie Cię w miesiąc w ludzki budyń z obwisłymi fałdami. Nie jestem aż takim hardkorowcem. - wsunąłem kilka rurek do ust – Nie będzie wpieprzania miliarda kalorii, pokroju pięciu paczek chipsów, dwa kubełki rozmnożonych lodów. Jadłabyś podobne do tego posiłki. Kupowałbym Ci kremy i balsamy, by twoja skóra była cudowna… Nie wiem, co mogę dać Ci w zamian.

Znów zamilkła, patrząc na talerz. Przełączyłem kilka rzeczy w laptopie i obróciłem go do niej. Spojrzała niepewnie na ekran.

- Połączyłem się z naszym wi-fi. Możesz wysłać raport stąd, jest na pulpicie. - powiedziałem, jedząc dalej, jakby wszystko co powiedziałem nie miało miejsca

- Dlaczego? - zapytała, nie dotykając komputera

- Bo masz ograniczony czas. - odłożyłem widelec na pusty talerz

- Nie, dlaczego to wszystko powiedziałeś… - zapytała ponownie

- Chciałbym zobaczyć, jak robię tymi rękoma mój własny cud, jak zwykle. Troszczyć się o niego. - podniosłem się od stołu otwierając zmywarkę – Nie proszę, żebyś teraz uklękła, zdjęła mi spodnie i wzięła fiuta do ust. Wolałbym kiedyś móc umówić się z tobą, gdy będę sam. Kupiłbym sporo świeczek, otoczył nimi wannę. Gdy przyjdziesz, rozebrałbym Cię powoli i weszłabyś do ciepłej, pachnącej wody. Umyłbym Cię, potem osuszył i zabrał do siebie. Położyłabyś się wśród poduszek, jak królowa, a ja rozcierałbym po twoim ciele krem, rozkoszując się każdym centymetrem jego delikatności. W tle grałaby spokojna muzyka. Zasypiałabyś zadowolona, pachnąca i najśliczniejsza na świecie. Tylko do tego obrazka nie pasuje mi ważąca, ile, sześćdziesiąt trzy?

- Sześć. - poprawiła mnie

- Sześćdziesięciu sześciu kilogramowa kochanka z miseczką B. - zgadywałem, wracając na swoje miejsce – Chce mieć taką z dużym biustem, szerokimi bioderkami i miękkim ciałem. - westchnąłem - Nie chce od razu odpowiedzi, bo wiem, że nie da się powiedzieć "tak, chce, byś mnie tuczył i traktował jak najwspanialszą rzecz w swoim życiu". Może Cię odstraszać nawet mój wiek, to oczywiste. Możemy wszystko dokładnie zaplanować, ustalić. Tak jak mówiłem, to ty powinnaś czegoś żądać w zamian za to i będziesz miała czas to wymyślić. - uśmiechnąłem się znów – Wyślij, bo naprawdę stracisz pracę.

Aż do swojego wyjścia działała w milczeniu, choć dokończyła posiłek. Długie, prawie cztery tygodnie nie pojawiała się ponownie. Spodziewałem się jednak, że pewnie czeka mnie poważna rozmowa z matką, jeśli dotrze to do jej uszu. Nie jestem jeszcze dorosły i nie powinienem kombinować takich rzeczy. Cóż, ona zaszła w ciążę krótko po odebraniu tytułu doktora z Afrykańczykiem, którego imienia nawet nie znała i każe kłamać, że mamy z nim kontakt, by nie wyjść na taką, która uległa „przelotnej przygodzie”. Zresztą, w swoim pomyśle wobec Zuzi nie powiedziałem nigdy „wyrucham Cię w gumce, by Patryk nie miał czasem braciszka”. Raczej oferowałem namiastkę innego rodzaju życia, o której być może marzyła. Dwadzieścia pięć dni wystarczyły jej na namysł.

Nie odpowiedziała na moje powitanie, stojąc pod drzwiami i patrząc w dół. Miałem zjeść samotnie, ale jej wizyta stała się miłym dodatkiem. Zaproponowałem, by weszła. Bez pytania napełniłem drugi talerz ryżem, sosem i kurczakiem w sezamie, stawiając go przed nią. Nadal milczała i nawet nie spoglądała na to, co jej dałem.

- Masz piętnaście lat… - powiedziała wreszcie, a ja wzruszyłem ramionami – Tylko twój charakter wydaje się bardziej… Dojrzały?

- Gdyby dawali mi dwa złote za każdym razem jak ktoś tak mówi, właśnie bym kupował wille na egzotycznej wyspie. - odpowiedziałem - Może otaczałyby mnie niunie w bikini lub topless, które by leciały na moją kasę. Czyli umierałbym z nudy, oglądając młode płaskie deski pozbawione tego, co mnie interesuje.

- Porównałeś mnie do krowy... - powiedziała, jakby nie słysząc tego co powiedziałem

- Które posiadają cudowne, luksusowe życie, jakie mógłbym Ci stworzyć, jeśli byś się na mnie zdała. - nadal ją obserwowałem

- Co gdyby ktoś się dowiedział, na przykład twoja mama? - nie przestawała drążyć – Jak myślisz, co wtedy?

- Mamo, robię dietę pudełkową dla Zuzi, bo chciałem ją co nieco pogrubić. Marzę, by miała szersze biodra, uda i duże cycki. - powiedziałem spokojnie – Mam nawet zeszyt z pomiarami, jak rośnie. Kiedy mnie odwiedza, puszczam jej muzykę i robię masaże, by mogła przestać myśleć o codzienności. Zawsze robię na co ma ochotę. Na co masz ochotę?

- Nie wiem… - powiedziała – Nie chce znów popełniać błędów…

- Rozumiem to. - odpowiedziałem, odkładając widelec – Nie chce Cię do niczego zmuszać. Widzisz napalonego nastolatka, który marzy o umieszczeniu swojego czarnego fiuta w twojej różowej cipce, najlepiej bez zabezpieczeń. Może nawet myśli, że i ty o tym marzysz, gotowa już zdejmować majtki przez głowę. - otworzyła usta – Po co jednak cała ta otoczka diety, muzyki, troski i innych dóbr? Gdybym miał taką chęć, już byś leżała na brzuchu na tym stole, a ja brał Cię od tyłu, póki mamy czas.

- Nie… To co mówisz, na przemian mnie przeraża i fascynuje. - powiedziała z wciąż opuszczonym wzrokiem – Chłopcy w twoim wieku raczej wolą inny rodzaj kobiet, niż ten o którym mówisz… Nie mówią wprost o tuczeniu…

- Tuczyć to bym mógł Cię, jakbym przywiązał do krzesła i na śniadanie wciskał szesnaście pączków i masturbować się do każdego rozstępu. - odparłem – Łagodnie zwiększyć rozmiary. Jeśli tego nie chcesz, to nie. Możemy zapomnieć o wszystkim i żyć jak dawniej.

- Chce. - powiedziała wreszcie - Po prostu... Nie wiem... Boje się. A ty nie?

- Mam piętnaście lat, czarnego tatę i białą mamę. W szkole widzą mnie tylko z perspektywy Afroamerykanów, z którymi nie mam nic wspólnego, więc są nadmiernie litościwi albo przeciwnie, cholernie okrutni. - odpowiedziałem, po czym położyłem ręce pod brodę - Siedzę naprzeciwko trzydziestodwuletniej kobiety pracującej w dużej, międzynarodowej firmie, samotnie wychowującej syna, która marzy o romantycznej miłości. Zaproponowałem jej układ, który wypełni jej życie przyjemnością. Tylko od niej zależy, czy tak będzie. Tak, mam się czego bać. - podniosła wzrok - A potem wyobrażam sobie przyszłość, w której mówi "tak". Minął już, powiedzmy rok, Patryk jest u dziadków na weekendzie, mama na dobie w pracy. Jesteśmy u Ciebie, w sumie nigdy jeszcze tam nie byłem. W tle leci Clair de Lune, kończę mieszać paelle pachnącą na całe mieszkanie. Masz na sobie wyłącznie koszulkę, przez którą wyraźnie widać całą krągłość piersi, łącznie z sterczącymi sutkami i krótkie spodenki opinające twoje biodra. Najpiękniejsza klepsydra świata. To kolacja przy świecach, śmiejemy się i jemy prosto z patelni, ty pijesz piwo, jakiś dobre, rzemieślnicze. Trochę narzekasz, ale za każdym razem szybko wraca Ci humor. Idziemy do sypialni, tam układasz się wygodnie i spuszczasz spodenki ukazując majtki. Masuje Ci stopy, potem wcieram w uda nowy, pięknie pachnący balsam, sięgając do pachwin, ale w żaden sposób nie dotykając twojego krocza. Potem odsłaniam brzuch, powoli, widziałem go wielokrotnie, ale jak zawsze, widzisz radość jaką mi to daje. Dopiero potem odsłaniam duży, piękny biust. Znów, zaczynam od dołu, linii majtek na brzuchu, biodra, pępek pod piersiami i kiedy je wreszcie mogę dotknąć, oboje czujemy się dobrze. Całujemy się namiętnie, ja trzymam Cię za piersi, ty też jak zawsze dotykasz mojej skóry. - patrzała na mnie, nieco zdziwiona - Mam mówić dalej? Może zacząć być niepokojąco i nieprzyjemnie.

- Mów. - brzmiało to jak jęk, ale jednocześnie polecenie

- Tkwimy w pocałunku, skleceni w dziwnej pozie. Moje ręce obejmują twoje piersi i biodra, twoja ręka tkwi na moich plecach. Druga wędruje powoli w dół brzucha. Coś jednak ją zatrzymuje, może jeszcze wstyd albo obawa. Ale ten wieczór nie jest taki jak każdy inny, oboje to wiemy. To nasza rocznica, więc czego nadal mamy się bać? Znajdujesz moją drugą rękę i zmuszasz ją, by podążała z twoją, prosto pod ich gumkę. Wspólnie prowadzimy nasze złączone palce by robić to tak, jak najbardziej lubisz. Widzę po tobie, czuje po twoim ciele, że jest Ci dobrze i w tej chwili przeszliśmy do kolejnego etapu naszego związku. Zasypiamy, przytuleni do siebie. - wciąż patrzała prosto we mnie - Robimy podobnie w gwiazdkę, ale wtedy, zsuwam się z łóżka i zdejmuje Ci powoli cudowną, czarną bieliznę, którą kupiliśmy bo obojgu nam się podobała, ciągnąc ją po śliskich, założonych jako dodatkowa niespodziankę dla mnie pończochach. Patrzę na nią pierwszy raz i czuję, jakbym patrzał na coś cudownego, a potem ciekawość każe mi sprawdzić jak smakuje. Szarpiesz mnie za włosy, zagłuszając własne odgłosy, bo masz wrażenie, że z pośród najlepszych rzeczy jakie dla Ciebie zrobiłem, ta właśnie uplasowała się wysoko na liście i w miarę odkrywania tego, co lubisz pnie się w górę i co raz chętniej na to mi pozwalasz. Ostatecznie, w czasie kolejnej rocznicy, pierwszy raz w pełni dopuszczasz mnie do swojego ciała. Tym razem to ja zdejmuje spodnie przed tobą. Przestaje być prawiczkiem dzięki swojemu ideałowi. Nie wiem, co dalej.

Długo, ale naprawdę długo milczała, patrząc na mnie po tym monologu. Wreszcie uniosła widelec i zaczęła powoli opróżniać talerz i znów, jej twarz wyrażała jedynie ekspozycję przyjemności, ale nie mówiła o tym, czy jest dobre czy nie. Potem, tak jak przyszła, wyszła bez słowa. Wróciła dwie godziny później. Stanęła, patrząc na mnie, potem znów uciekając wzrokiem.

- Ile? - zapytała wreszcie, a kiedy uniosłem brew by zapytać ile czego - Ile kilo według Ciebie miałabym przytyć?

- Nie wiem. - odpowiedziałem, zgodnie z prawdą - Może być to siedem, dziesięć albo nawet dwadzieścia. Nie martw się, nie pozwolę Ci przekroczyć stówy. Widziałem takie. Może i są ciekawe, ale z drugiej strony to nie to. Powiedzmy, do pięciu kilo na miesiąc, ważenie co tydzień i będziemy zapisywać jak co rośnie. Jeśli ty będziesz miała dość, powiesz, to zaczniemy działać w druga stronę. - wciąż ją obserwowałem - Mówiłem Ci, to nie tydzień, miesiąc. Rok, może nawet dwa lata w najlepszym wypadku. Nie masz dostać cukrzycy, ataku serca i wyglądać jakbyś nosiła trojaczki, tylko stać się rozkoszną kluską plus size. - kiwnęła głową - Chce zapisać z czego startujemy.

Stało się to moim drugim po szkole obowiązkiem, by po południu zanieść jej pudełka na kolejny dzień wraz z listą tego, jakie frykasy dostała. Początkowo wciąż podchodziła do tego jak pies do jeża, ale po kilku miesiącach powiedziała „musiałam kupić nowe spodnie i wymienić trzy czwarte bielizny” i dało się dostrzec, że jej piersi się dość zaokrągliły. To jednak był dopiero początek naszej zabawy. Na weekend mama szła na długi dyżur, a ona wywiozła Patryka do dziadków. Dała się namówić na naszą pierwszą, wspólną noc. Dałem jej do zrozumienia, że to ona wyznacza granice.

- Zimno czy boisz się? - zapytałem na widok drżącej – Też mogę się rozebrać, jak będzie Ci tak łatwiej.

- Możesz? - powiedziała, siadając na moim łóżku – W sumie, jak się bawić to się bawić. Pokazuj. - na jej twarzy odmalowało się zdziwienie, gdy pokazałem to nad czym sam pracowałem na siłowni na klacie, a potem opuściłem spodnie – Rozumiem, że na tym koniec?

- Cóż, ja jestem topless. - pokazałem jej język – Pomóc?

Znów się zawahała, ale kiwnęła głową. Rozbierałem ją po raz pierwszy, dlatego robiłem to powoli. Zaokrąglał się jej brzuszek, pokaźny biust zasłaniał przyciasny czarny biustonosz. Ugryzłem się w wargę, by go nie zerwać. Potem guzik spodni, ciasno opinających uda i białe, równie proste co górna część bielizny majtki.

- Ślicznotka. - powiedziałem – Co dalej?

- Nie wiem… - mruknęła, rumieniąc się – To głupie i będę cały czas myślała o tych krowach.

- Nie masz rogów, nie piłaś do kolacji piwa i nie muczysz. Daleko Ci do nich. - odpowiedziałem – Kto wie, może kiedyś przyjdziesz i naprawdę zorganizuje Ci luksusową kąpiel w pianie, a ty będziesz sączyć piwo na poprawę trawienia? - powiedziałem, poprawiając jej poduszki – Teraz naciesz się tym, co mogę.

W tle grała cicho muzyka klasyczna. Jej skóra już wydawała się miękka i miła w dotyku. Łagodnie rozcierałem krem po niej, zaczynając od stóp zgodnie z obietnicą i obejrzaną masą filmików na temat tego jak prawidłowo to robić. Leżała, niczym ruda wersja jakiejś starożytnej władczyni na moim łóżku z przymkniętymi powiekami. Kiedy moje dłonie znalazły się w górnej części ud, otworzyła oczy i niepewnie obserwowała moje ruchy. Dłonie łagodnie przeskoczyły nad majtkami i zabrały się za brzuch. Nie miała rozstępów, bo jednak nie tyła tak gwałtownie. Miękki, ale jeszcze nie to. Bardziej jak zbyt długo uleżała poduszka, która już jest cienka. Poczułem jej dłoń na plecach, jak wodzi palcami po moim kręgosłupie.

- Jesteś ciepły. - powiedziała, lekko sennie – Ciepły i twardy. Jakby nie dało się w Ciebie wbić nawet palca.

- Też jesteś cieplutka. - odparłem, robiąc kółka dookoła pępka Mówiłem Ci, że chce, byś coś z tego miała, prawda? - przesunąłem palcami pod linią stanika – Cudownie rosną.

- Były tak duże, jak karmiłam mlekiem Patryka… - zaśmiała się, po czym znów jakby odpłynęła – Kiedy robię to sama, jest normalnie. Kiedy ty mnie dotykasz, jest jakoś… Inaczej. Nadal nie wiemy, co będzie dalej?

- Może to, co Ci opowiedziałem? - zacząłem rozcierać jej ramiona – Albo coś znacznie lepszego i ciekawszego… - skończyłem, układając dłonie na jej brzuchu i wiodąc po nim palcami

- Łaskoczesz. - mruknęła i zbliżyła swoją twarz ku mojej – Pocałuj mnie.

Noc spędziliśmy w swoich objęciach, całując się i dotykając nawzajem. W żadnym momencie nie przekroczyłem granicy, zgodnie z złożoną obietnicą. Sielankę przerwał jedynie budzik i ten, podobnie jak pierwszy, był długim i delikatnym pocałunkiem, na pożegnanie. Kolejne dziesięć minut spędziłem masturbując się w wciąż pachnącej pościeli, wyobrażając sobie, że sama robi to samo w swoim łóżku.

Od tamtej pory całowaliśmy się, kiedy tylko nadarzała się ku temu szansa. Kiedy przynosiłem jej tobołki, mijaliśmy się sami na korytarzu lub jechaliśmy windą. Zawsze tak samo intensywnie, jak pierwszy raz. Stawała się co raz śmielsza i z czasem mój telefon wypełniły jej zdjęcia pozującej w bieliźnie. Wówczas zacząłem jej podsyłać pozycje z katalogów, a i szybko dostawałem fotki jej ubranej w nią. Kiedy znów przychodziła do mamy, siadałem naprzeciwko niej i obserwując jak rozkoszuje się ciastem, trzymałem jej stopę między nogami pod stołem, rozcierając ją.

Na swoje szesnaste urodziny otrzymałem mikser planetarny, jako wspólny prezent od niej i mamy. W dłoń wcisnęła mi jednak karteczkę „coś ekstra w późniejszym terminie”. Kiedy nadeszła kolejna okazja by spędzić wspólnie noc, w drzwiach pojawiła się z siatką. Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, przywarła do mnie. Duże piersi niemal rozpłaszczały się o mnie, a wargi wydzierały ze mnie oddech. Obejmowałem jej cudowne biodra, tylko siłą woli powstrzymując się od złapania za dupę.

- Cześć. - powiedziała wreszcie i ruszyła do łazienki

Waga wskazała osiemdziesiąt siedem i pół. Odliczyłem półtora na ubrania, notując w zeszycie. Dotknąłem czubkiem długopisu piersi i usłyszałem „38J”. Uniosłem aż spojrzenie, a ona uśmiechała się szeroko. Podeszła do naszej wanny, siadając na jej krawędzi.

- Naprawdę masz różany płyn do kąpieli? - zapytała, nadal zadowolona z siebie

- Mam. - powiedziałem, wyciągając z szafki dużą butelkę, ale ona już zdążyła odkręcić kurek i łazienkę zalała para – Chcesz, żebym wyszedł?

- Hm… - udała, że się zastanawia – Zrób to co zwykle, potem przygotuj mi pianę, zamknij oczy i nie podglądaj.

W jednej chwili, podwijając jej bluzkę, czułem to samo co wtedy, stojąc w markecie i dzierżąc w dłoni swoje przyprawy. Dziwną, wspaniałą a nawet chorobliwą ciekawość i pożądanie. Miała na sobie cudowny, szafirowy komplecik wykończony przejrzystymi wstawkami i pończochy, a jej ciało przypominało wszelkie moje ulubienice, które namiętnie oglądałem. Zmuszałem się, by unosić wzrok i oglądać jej twarz. Po namyślę ukucnąłem i zacząłem jeszcze zdejmować je delikatnie, zębami, sunąc górną wargą po jej udach, kolanach i łydkach. Kiedy skończyłem, odgoniła mnie dłonią, jej kciuki się uniosły i zsunęła ramiączka stanika. Zamknąłem oczy i w duchu się modliłem, żeby mimo wszystko ciaśniejsze dżinsy utrzymały na miejscu rosnącą erekcję. Usłyszałem lekkie pluśniecie.

- Otwórz. - powiedziała, a ja wykonałem polecenie i zobaczyłem, że tylko biała mgiełka dzieli mnie od jej ciała w pełnej okazałości – A teraz zabierz mnie do mojego raju.

Uniosłem palec. Wyszedłem, nabrałem oddechu i z całej siły ugryzłem swoją rękę. Dzikim pędem pobiegłem do pokoju, przynosząc przenośny głośnik i świeczki. Wciąż pluskała się jak syrenka, bawiąc się pianą, co rusz odsłaniając lub zasłaniając nią większy kawałek piersi. Łazienkę wypełniła jak zwykle muzyka, a świeczki nadały klimatu przy zgaszonym świetle.

- Jeszcze coś. - powiedziała, wskazując swoją siatkę, a ja wygrzebałem z środka butelkę – O właśnie. Jechałam na drugi koniec miasta po nie.

Znów wyszedłem, wracając z przelanym do wysokiej szklanki. Sięgnęła do ideału, mieliśmy oprawę i właśnie brała kąpiel, sącząc łagodnie piwo. Cóż, to mi zrobiło się nagle głupio. Kiedy podałem jej szklankę, przyciągnęła moją głowę ku sobie i pocałowała. Potem namacała moją rękę i wsunęła ją w pianę, układając na wilgotnych piersiach.

- Wszystkiego najlepszego, Deni. - szepnęła do mojego ucha – Czy tak jest Ci dobrze?

- Idealnie. - odparłem, znów całując ją i delikatnie stymulując jej piersi – Tylko i wyłącznie idealnie…

- Ah, czyli lepiej już nie będzie? - zapytała, nadal nie pozwalając się puścić

Choć wciąż nie miałem zamiaru sięgać jej poniżej linii pępka, to już ta swoboda, jaką dała mi w dostępie do swoich piersi była cudowna. Z lubością i czułością patrzeliśmy na siebie, gdy prowadziłem gąbkę po jej skórze, tylko co jakiś czas zmieniając ją na szklankę, by znów pozwolić jej wypić kilka łyczków. Sam siorbnąłem odrobinę i rzeczywiście było smaczne. Ułożyłem ręcznik i grzecznie wyszedłem, mówiąc, że będę czekał w sypialni.

Przyszła. Nie nago, nie w ręczniku. Miała na sobie obcisłe, szare body z długimi rękawami, zapinane na zatrzaski. Znów ułożyłem jej wygodnie poduszki i jak zawsze zdjąłem też koszulkę i spodnie. Widziałem, jak przygryza rękaw, patrząc na mnie, bawi się włosami i dumnie pręży swój cudowny biust. Bawiła się mną. Kiedy chciałem podejść, ona uniosła palec. Nadal, bawiąc się włosami, co jakiś czas przesuwając dłoniami po swoich piersiach, by wreszcie wolno zacząć zdejmować rękawy i je uwolnić, niczym dwa najcudowniejsze obiekty w historii świata. Dopiero potem mnie przywołała i włożyła moją twarz prosto między nie. Tym razem nie mogłem tego ukryć. Rozkoszowałem się miękkością, zapachem, nagrzaną od wody skórą i wszystkim, całując je, dotykając, miętosząc w dłoniach. Były takie cudowne i tylko stawały się lepsze z każdą chwilą i czułem, jak wodzi palcami po moich plecach.

- Mmmmmm... - mruknęła – Zawsze, kiedy myślę, że już odkryłam najlepszą rzecz od Ciebie, ty robisz nową…

- Dziękuje. - odpowiedziałem, układając się znów twarzą do niej, ale nadal lewą ręką głaszcząc to lewą, to prawą pierś - Ale to ja powinienem dziękować. - znów mnie zakneblowała pocałunkiem, chwytając moją prawą dłoń

- Obiecałeś mi, że tak będzie, pamiętasz? - powiedziała, a ja czułem jak prowadzi moje palce po swoim brzuchu - Myśl o tym, że to zrobisz, sprawiała, że przez cały tydzień się nie bałam. Ani kiedy byłam u kosmetyczki, ani gdy przyszłam do Ciebie, ani teraz…

Znów ukryłem twarz w jej piersiach i pozwoliłem się prowadzić na nieznane sobie tereny. Gładkie obszary podbrzusza i co raz niższe powiedziały mi wprost, czego mogła się u niej bać. Jednak, jak już mówiłem, chciałem, by też coś z tego miała. Nie tylko "o, ugotowałeś coś smacznego" czy "ładnie wyglądasz, bo chodzisz trzy razy w tygodniu na siłownię". Internet nie miał tylko poradników kulinarnych, ale też inne. Naturalnie, gdybym posiadał wtedy w dłoni jeden z tych bajeranckich wspomagaczy, mógłbym to zrobić lepiej, ale prowadzony jej palcami i cierpliwym uczeniu się o sile nacisku i ruchu palców, po chwili głębszych oddechów do muzyki dołączyły bardziej prymitywne, przepełnione namiętnością odgłosy znane mi jedynie z słuchawek. Jeszcze cieplejsze, jeszcze miększe i wilgotne miejsce w jej ciele było już Edenem.

Zabawa ta, w porównaniu do mojej na którą mogłem sobie pozwolić tuż po jej wyjściu, trwała bajecznie długo i wspaniale się czułem z każdym jej jękiem i paznokciami wbitymi w plecy. Nie miałem doświadczenia w tych kwestiach, ale sądząc po tym jak mocno się do mnie przytulała i ochoczo całowała, chyba doszła. Głupio było o to zapytać.

Po tej nocy nadeszły dni, które przerodziły się w tygodnie posuchy. Pocieszeniem były kolejne zdjęcia, gdzie już bezwstydnie odsłaniała swój biust i dumnie prezentowała go do obiektywu. Na jej trzydzieste drugie urodziny przygotowałem specjalny tort, a jako prezent podarowałem zakupiony w sekrecie wibrator, na ucho szepcząc „na te wieczory, gdy nie możemy być razem”. I rzeczywiście, staraliśmy się spotykać choć raz w miesiącu, ale nadal nasze zbliżenia ograniczały się do pieszczot. Nie przeszkadzało mi to, bo zawsze mogłem nie mieć niczego.

Szczęśliwie dla nas, dzień naszej małej rocznicy, kiedy to podjęła decyzję o tym, że chce zostać moją „krówką”, oboje mieliśmy „wolne”. Zabrałem więc wok, składniki na kolację i przygotowany już wcześniej deser, ruszając do niej. Nie miałem ku temu większych oczekiwań, acz nadal, nie narzekałem. Zuza była cudowną istotą, która dawała mi więcej, niż powinna.

Już nawet nie witaliśmy się słowami, ale pocałunkami. Dociskała się do mojego ciała, a ja gładziłem ją przez ubrania. Od razu zabrałem się za przygotowywania, które miały zająć najwięcej czasu.

- Pamiętasz, jak Ci powiedziałam, że naraz jesteś fascynujący i przerażający? - zapytała, obserwując jak kroje warzywa – Nadal tak sądzę.

- Ja myślę, że jesteś najpiękniejszą rzeczą świata. - powiedziałem, znów ją całując – Taką, jak sobie bym wymarzył. - uśmiechnęła się jak zawsze – Moja słodka, miękka kluseczka.

- Mmmm… - zamyśliła się – Chyba jednak bardziej fascynujący. Zaraz przyjdę.

Kiedy wróciła, wiedziałem, że rozgryzła już moją słabość do rajstop i jednoczęściowej bielizny, bo miała na sobie kabaretki, na które wciągnęła czarne body. Z lodówki wyjęła schłodzone piwo, które jej elegancko otworzyłem i przelałem do szklanki. Rozkoszowałem się jej widokiem, a później przeniosłem gotowe danie z dwoma widelcami na deskę na stole. Zamiast jednak wziąć swój, przysunęła się i otworzyła usta, by ją karmić. Moje ramię wylądowało między dwiema krągłościami, a dłoń została wciągnięta między uda. Spokojnie więc poiłem ją i karmiłem, zadowolony. Kiedy skończyliśmy, wyprostowała się.

- Myślę… - powiedziała – Że chyba nie chce już więcej czekać. - uniosłem brwi w pytającym wyrazie – Kiedy myślę, że już doznałam od Ciebie wszystkiego, znów pokazujesz, że stać Cie na więcej. - uśmiechnęła się – Powiedziałeś, że nie masz dla mnie nic w zamian, więc chce coś dzisiaj dostać. Ciebie. - położyła rękę na moich spodniach – Chcę, żebyś poszedł ze mną do sypialni i zachował się jak mężczyzna.

- Jeśli właśnie tego chcesz… - powiedziałem, uśmiechając się – Wiesz, jaki jest problem? Moją pierwsza kobietą będzie ta najwspanialsza, więc pewnie nigdy żadna jej nie sprosta. - odpowiedziałem, całując ją – Będę jak najlepszy.

Widziałem jej piersi i brzuch niezliczoną ilość razy, ale teraz leżąc nago pod jej kołdrą było w tym widoku coś wielokroć cudowniejszego. Kiedy jednak opadł dół, ukazując mi miejsce znane tylko z dotyku, na chwilę zaparło mi dech. Wsunęła się wolno pod kołdrę, przywierając swoim nagim ciałem do mojego. Jej dłoń jak zwykle badawczo wędrowała po moim, aż wreszcie znalazła to, czego szukała.

- Więc filmy dla dorosłych nie kłamią… - odparła, lekko roześmiana

- Kłamią. - odpowiedziałem, czując napływającą krew – Bo zwykle białe laski na dzień dobry biorą go do buzi. Jednak ty zasługujesz na więcej…

Przysunąłem się do niej, składając na jej wargach pocałunek i przesuwając palcami po skórze szyi, potem ramion. Łagodnie znów gładziłem jej piersi, zniżając do nich usta, gdy ona wciąż trzymała mojego fiuta w swojej dłoni. Zbyt wiele razy widziałem jakie filmy jej się podobały, by nie wiedzieć, co robić. Kiedy poczułem, że tyle wystarczy, przesunąłem usta do brzucha, obsypując go pocałunkami i uwalniając się od niej. Zanurkowałem między jej nogi, wsuwając sobie uda na barki i wtulając w soczysty owoc jej kobiecości. Poczułem jak jej mięśnie sztywnieją, kiedy łagodnie ją rozpieszczałem na ostateczny sposób. A potem wysunąłem się ku górze, łagodnie wsuwając się do środka. Leżałem, twarz w twarz do niej, obejmując ją pod ramionami i kochałem się z nią, co jakiś czas tylko odbierając kolejne pocałunki.

Tej nocy kochaliśmy się jeszcze dwukrotnie, za każdym razem było tylko cudowniej. Jej ciało wydawało się jeszcze cudowniejsze wskutek tych doznań, a uczucia jakie to wywoływało lepsze niż cokolwiek dotychczas przez mnie spotkane. Po wszystkim położyła się obok, tuląc do mnie i pozwalając jedynie głaskać swoje włosy.

Zdążyliśmy się kochać jeszcze czterokrotnie, nim dwa miesiące później mama z niemal trzyletnią regularnością obwieściła, że znów się przeprowadzamy. Nie robiłem jej wyrzutów, przywykłem. Jako lekarz zawsze znajdowała lepszy szpital, gdzie dostawała lepsze warunki. Zuza wydawała się jednak rozczarowana tym komunikatem, jednak koniec końców wydawała się zadowolona.

- Ostatnio w pracy pojawił się nowy facet. - powiedziała, kiedy leżeliśmy przytuleni do siebie – Pewnie nie będzie miał nawet startu do Ciebie, ale czasem widzę jak rozbiera mnie wzrokiem. Może też lubi duże kobiety?

- Może. - powiedziałem, gładząc jej gołe ramię – Jeśli jednak nie będzie Cię traktował równie dobrze, to nie pokazuj mu naszych skarbów. - przesunąłem palcem po piersiach – Nie będę kłamać, że będę tęsknił.

- Ja też, Deni… - mruknęła – Tylko nie wiem, do którego z twoich talentów bardziej. - zaśmieliśmy się oboje

Jest jednak druga prawda tego wszystkiego. Ta najbardziej oczywista. Hodowca, po tym jak już stworzy idealną krowę, zarzyna ją i oprawia, sprzedając mięso. Ja swoją zerżnąłem i oddawałem jakiemuś typkowi, któremu może się moja Zuza podobać. Jednakże dobry hodowca zamiast płakać za tą jedną, znajduje kolejne ciele.

Blondynka, której posmakował mój sernik z pistacjami miała na imię Klaudia i była niespełna pięć lat starsza od mnie. Jako przymierający głodem student, z chęcią wpadła na darmowy obiad i widać było, że jako umięśniony Mulat wzbudzam jej zainteresowania.

- Powiedz… Słyszałaś kiedyś o wołowinie kobe? - zapytałem, podając jej kolejny kawałek




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Michalina Korcz

Tadam.

Jak zawsze mam nadzieję, że czytanie sprawiło tyle przyjemności co mi pisanie (a było jej wiele) i jestem wdzięczna za wszelką odezwę. Nie lubię raczej się spieszyć z tworzeniem.

Tych, którzy już mnie znają poinforumję: Powoli dłubie coś znów w większej całości pokroju "Człowieka", ale nie uprzedzajmy faktów. 

Tych, którzy trafili na to przypadkiem i się spodobało zachęcam do przeczytania cyklu 5-częściowego cyklu przygód o Konradzie.


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach