Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Nareszcie, 2.

Część 2/3.

Rudowłosa dziewczyna zeszła z podium w samych szpilkach i limonkowych stringach. Jej ciało lśni od brokatu. Podeszła do jednego ze stolików i zgrabnie przyklękła obok fotela. Ożeż! Brunetka w jasnoszarym żakiecie wychyliła się przez oparcie fotela i całuje rudowłosą w usta! Tamta namiętnie oddaje pocałunek. Kobieta w fotelu chwyta i maca jej pełną pierś. Sutki rudej już sterczały, kiedy nachylała się nad siedzącymi. Była podniecona. Brunetka rozmawia z kimś siedzącym obok. To chyba mąż. Tancerka opiera się o bok kobiety w żakiecie, a ta nadal bawi się piersią dziewczyny. Negocjują cenę?

Kobieta puszcza pierś, delikatnym ruchem wsuwa palce do ust rudowłosej, a ta namiętnie liże je, patrząc w oczy siedzącej. Ta coś mówi do tancerki. Dziewczyna nie przerywa lizania palców, ale w odpowiedzi na moment przymyka oczy. Kobietę widzę tylko z profilu, ale wydaje mi się znajoma. Jakaś koleżanka? Hm, raczej nie mam znajomych w tym wieku. W końcu tancerka wypuszcza palce z ust, kiwa głową, wypowiada krótkie zdanie, całuje kobietę w policzek i pospiesznie idzie w kierunku zaplecza. Mężczyzna wraz z kobietą podnoszą się z foteli.O! Już wiem! Za często nie oglądam telewizji, ale to jest aktorka z serialu. Leci w prywatnej stacji. Babka ma ponad 40 lat, ale wygląda świetnie. Wraz z mężem stoją i przez chwilę rozmawiając, rozglądają się. Ej! Zaraz...To nie jest jej mąż! Jest tu z kochankiem?! Łoł! Jak smacznie...

Teraz wiem, dlaczego rozglądali się. Głównym przejściem w ciemnozielonej pelerynce przemyka rudowłosa. Spięła włosy, założyła skórzaną, czarną czapkę podobną do ‘leninówki’. Uroczo w niej wygląda. Nogi nadal ma nagie, a na stopach czerwone szpilki. Spod rozchylonej pelerynki wyziera czerwona sukienka. W ręku trzyma dużą, błyszczącą torbę w jaką pakują zakupy w droższych butikach. Para podchodzi do niej. Biorą ją między siebie i razem wychodzą. Ciekawe, ile za nią zapłacili? A ta aktorka w serialu gra taką przykładną, wierną żonę i matkę...

– Filmowy mąż ją zdradza, to nadrabia w realu – śmieję się z własnej naiwności.

*

Barbara i Edward kierują się do wyjścia.

– Ale ja jeszcze nie zapłaciłam za drinka – oponuję.

Ignorowanie zobowiązań finansowych to drugi, obok wywoływania i udziału w awanturach, najszybszy sposób, aby definitywnie zamknąć przed sobą drzwi klubu.

Edward ściąga wzrokiem i macha ręką na człowieka z plakietką z imieniem. Mężczyzna za chwilę podchodzi.  

– Panie Arturze, proszę dopisać drinka pani Moniki do naszego rachunku.  

– No, sporo zaoszczędziłam... – odetchnęłam z ulgą. To jedyne ryzyko finansowe jakie ponoszę, wchodząc do tego klubu.

– Oczywiście – mężczyzna kiwa głową, żegna nas firmowym uśmiechem, zapraszając do ponownych odwiedzin i idzie do baru.

Stali bywalcy wnoszą opłaty co miesiąc. Podobno wysokie, ale nawet od mojego szefa nie dowiedziałam się, ile wynoszą. Czyli nie zobaczę tutaj przypadkowych osób. Ponoć kiedyś jeden z bankowców ‘zaszalał’, wszczynając awanturę i stracił członkostwo w klubie. Jednak po kilku miesiącach karencji, ponownie mógł bywać w klubie, bo wpłacił sporą kwotę na konto klubu. Pecunia non olet. A kto wie? W każdej plotce jest część prawdy... A może tylko wypożyczył żonę albo pełnoletnią córkę na kilka licytacji i tak oszacowano ich wkład w likwidację kary?

Nigdy nie widziałam tego bankowca, ale przecież nie wszystkie pomieszczenia klubu są dostępne dla takich jak ja. Nigdy też nie widziałam żadnej awantury. Generalnie jest tutaj bardzo bezpiecznie. Zostawisz torebkę, wrócisz za godzinę i dalej będzie, wraz z zawartością, na swoim miejscu. Chyba, że pracownik klubu zauważy zgubę i przyniesie ją tobie. Tutaj wszyscy są wobec siebie otwarci, mili, uprzejmi, nawet jeżeli w życiu zawodowym są przeciwnikami. To reguły, o których przypomina się każdemu przy powitaniu. W klubie o takiej reputacji obowiązuje złota zasada gwarantująca powszechną dyskrecję: „Widziałem ciebie tutaj, więc ciebie tutaj nie było”. Inni formułują ją krócej: „Milczenie jest złotem”. Jak na razie zdaje egzamin. Kto chciałby stracić prawo wstępu za niedyskrecję? Polityków tutaj nie zapraszają... Ale dobrze zarabiających urzędników z różnych ministerstw i instytutów jest sporo.

W klubie oddycha się pełną piersią. Dopóki policja nie robi nalotów, to można tutaj pozwolić sobie na wciąganie różnych świństw. Po wielu twarzach od razu widać, że ludzie próbowali czegoś więcej niż wyszukane i drogie drinki.

Zresztą, chyba tylko wtedy starsze kobiety decydują się wejść do pokoju z lustrami. Ale za to jak niektórzy tam używają te babki! Aż przyjemnie czasami pooglądać...

*

Za błyszczącymi prętami klatki tańczy opalona, zgrabna blondynka. Jest już naga. Pozbyła się nawet wysokich szpilek. Tylko na nadgarstkach zostawiła szerokie, sztywne, białe mankiety z czarnymi spinkami, a na szyi czarno-białą muchę. Nad kostką lewej nogi połyskuje złoty łańcuszek. Nad cipką ładna fryzurka – mały romb. Przy zadbanych stopach paznokcie pomalowane perłowym i niebieskim lakierem. Piękne, miękkie ruchy i naturalny, kuszący uśmiech. Świetnie poruszała się w rytm muzyki. Ani cienia wstydu! W pewnym momencie wysunęła stopę za pręty w kierunku jednego z mężczyzn. Ten delikatnie chwycił stopę i ucałował ją. Tancerka z uśmiechem cofa stopę i kontynuuje taniec.

Kilku facetów trzyma pręty klatki i co chwila na zmianę coś mówią albo wykrzykują do tancerki. Dziewczyna, nie przerywając tańca, czasami uśmiechała się do konkretnej osoby i kręciła przecząco głową albo pochylała się i wypowiadała do niej jakieś krótkie zdanie. Zrozumiałam! Trwa kolejna licytacja! Każdy podawał cenę, a ona na razie odrzucała każdą jako niezadowalającą. Nikt nie próbował jej dotykać.

Muzyka milknie. Kilku mężczyzn, kończy negocjacje i w nagrodę za taniec wtyka nagiej tancerce banknot do cipki. Jest sporo chętnych. Mężczyźni są delikatni. Blondynka, stojąc w szerokim rozkroku, trzyma złote pręty klatki. Wysunęła biodra i z uśmiechem przyjmuje kolejne banknoty. Wetknięcie banknotu oznacza zaproszenie do ponownej licytacji, jeżeli obecna nie doprowadziła do rozstrzygnięcia, to znaczy do aprobaty ceny oferowanej przez potencjalnego klienta. Zapewne tak będzie i tym razem. Indywidualne spotkanie z jednym gościem oznacza sporą kwotę, a ona może jednej nocy zaliczyć kilka spotkań, więc na pewno nie zrezygnuje z takich okazji. Dziewczyna ponownie pojawi się po występie przynajmniej dwóch kolejnych tancerek. Seksowna blondynka znika. Słychać jęk zawodu licytujących.

*

– O rany! Ona w jedną noc może zarobić moją pensję. Albo jej wielokrotność! – nagle uświadamiam sobie, pełna kobiecej zazdrości, patrząc jednocześnie jak blondynka z uśmiechem przyjmuje kolejne banknoty. – Może i ja bym spróbowała? Takie kwoty mogą mi wciskać nawet do pupy! – Patrzę i wiem, że już podjęłam decyzję. – Porozmawiam z kierownikiem. Na pewno jestem atrakcyjniejsza i młodsza od niektórych tancerek. I poruszam się lepiej niż kilka z nich. Zresztą, co tydzień pojawiają się nowe. Wiem, że chętnych jest znacznie więcej niż występuje.

Zmienia się muzyka. Pojawia się krótko przystrzyżona wysoka brunetka w zwiewnej sukience. Ależ ta ma biust! I jest szczupła! Jest w sukience? Nie! To były, wzorowane na ponczo, przezroczyste warstwy materiału założone jeden na drugi. Z dużym wycięciem na głowę i obszerny dekolt. Wraz ze zdjęciem kolejnej warstwy, coraz wyraźniej były widoczne szczegóły ciała tancerki. Już po zdjęciu czwartej warstwy było widać, że pod nimi jest naga. Zostały jeszcze trzy.  

– Oryginalny pomysł na strój – pomyślałam i rozejrzałam się. Mężczyźni i kobiety byli wpatrzeni w tancerkę. Nikt nie sięgał po drinka.

*

Równocześnie zmiana nastąpiła na drugim podium. Wszedł blondyn o potężnej muskulaturze i dosłownie obracał drobną, młodą szatynką w odważnym stroju: szpilki, pończochy, krótka spódniczka, top. Nic więcej nie założyła. Na jej ustach lśniła jasnoczerwona szminka. Muskulaturę chłopaka zobaczyłam, kiedy zrzucił frak.

– Och, moje uda są szczuplejsze niż jego biceps! – otwarcie podziwiam jego wygląd. Edward z uśmiechem kiwa głową.

*

Jakiś starszy mężczyzna w garniturze i pod krawatem, jak prawie wszyscy tutaj, podszedł do klatki i coś mówi do blondyna. Ten schylił się, uważnie słuchając. Wówczas dziewczyna tańczyła sama. Kulturysta kiwnięciem głowy zgodził się i coś tłumaczył. Z gestów wynikało, że najpierw musi zakończyć taniec z szatynką. Facet pokiwał głową i na znak umowy, wcisnął mu banknot do kieszeni. Sądząc po kolorze, to było 100 euro. A potem uśmiechnięty wrócił na swój fotel.

– Za numer z tym eleganckim facetem, kulturysta zarobi prawie połowę mojego miesięcznego czynszu – zmarkotniałam, kiedy to sobie uświadomiłam.

Mężczyzna powiedział coś do kolegi, usiadł i z szerokim uśmiechem na twarzy, patrzył na tańczących i czekał na koniec występu. Kolega w fotelu obok też wyglądał na zadowolonego. Odpowiedział z uśmiechem i poklepał mężczyznę po dłoni.

Hm, może to obcokrajowcy? Słyszałam, że w weekendy przyjeżdżali tu Niemcy, Brytyjczycy żądni wrażeń. Nie miałam pojęcia, ile w tym prawdy. Kiedy podczas przyjmowania do klubu rozmawiałam z kierownikiem twierdził, że nie chcą tutaj Rosjan, bo piją dużo i szybko zaczynają się awanturować. I zrażają innych klientów. Co innego zamożne Rosjanki. Te płacą jak wszyscy, ale bywają sporadycznie. Potwierdził, że dość liczna grupa obcokrajowców, głównie z dwóch wymienionych krajów oraz ze Skandynawii ma karty stałego klienta. Czyli muszą bywać, bo płacić co miesiąc i nie korzystać?

– Ale ja na takiego jeszcze się nie nadziałam – westchnęłam w myślach.

*

Mija nas dwóch mężczyzn, którzy brali udział w nierozstrzygniętej licytacji o blondynkę. Jeden z nich,  blondyn w granatowym garniturze, niezadowolony, energicznie gestykulując, skarżył się dość głośno: 

– Mówiłem ci! Od razu trzeba było podać kwotę za nas dwóch. I zaznaczyć, że to nie jest za noc. Wzięłaby! A tobie zachciało się stop-nio-wa-nia! – mężczyzna prychnął. Nie krył swojej irytacji. – To teraz sobie czekaj! I stopniuj sobie przy-miot-ni-ki! Cha, cha, cha! – zaśmiał się przesadnie sztucznie.

Ten krytykowany, szatyn, był znacznie spokojniejszy, chociaż też podniecony oczekiwaniem na ponowny występ blondynki. Rozluźnił krawat. Co jakiś czas odwracał się w kierunku podium i rzucił do kolegi:

– To może wejdziemy tam na zaplecze i...

Blondyn gwałtownie zatrzymał się i odwrócił do kolegi. Patrzył na niego jak gepard na żółwia, z którym ma rywalizować w sprincie:

– Wejść? Tam?! – zapytał go z ironią. – Chyba sam nie wierzysz w to, co mówisz?

Nagle zaskakująco troskliwym gestem chwycił go pod rękę, czule pogłaskał po ramieniu i szepnął tak cicho, że bez trudu usłyszeliśmy:

– Stary, weź solidny rozbieg, a jakaś ściana się znajdzie! Na pewno!

Szatyn bez słowa spojrzał na niego zdziwiony i zniesmaczony usłyszaną sugestią.  

– Naprawdę! Znajdzie się! – potwierdził blondyn, przykładając dłoń do serca. Bez cienia uśmiechu pokiwał głową.

– Nie o to mi chodzi – mruknął krytykowany szatyn.

– Wyjaśnię ci prościej – zirytowany blondyn westchnął głęboko. – Jeżeli spróbujesz tam wejść, podkreślam słowo: spróbujesz, to najpierw daj mi kluczyki i wracaj metrem do domciu. Kiedy wysiądziesz, nie jedź dalej tramwajem. Przejdź się. Te parę kilometrów spaceru na pewno dobrze ci zrobi. Będziesz miał czas na przemyślenia. Może nawet rozum ci wróci? Ja znajdę przygodę na dzisiejszą noc, a ty już nigdy tutaj nie wejdziesz. Chyba, że zatrudnisz się do sprzątania. Ja, dzięki twojej głupocie, też będę miał wstrzymane wejścia. Na szczęście, tylko na jakiś czas.  

– Sądzisz, że mnie wyrzucą?  

– Nieee! A skąd! – blondyn wzruszył ramionami i pokręcił głową. – Sam ciebie wywalę! – warknął, wychylając się w jego stronę. – A! Jeszcze jedno! Ja ciebie wprowadziłem, więc poniosę konsekwencje twojej głupoty. No, ale są jakieś granice. Umówmy się więc: Jeżeli spróbujesz tam wejść, do mnie więcej nie dzwoń i zapomnij, że jeszcze kiedykolwiek odezwę się do ciebie po...

– No, co ty? Do brata? Chyba żartujesz? – szatyn był rozbawiony.

– Nie przerywaj starszemu! Nie żartuję. Jeszcze powiem matce, żeby sprawdziła DNA. Ja płacę! Bo najwyraźniej musieli ciebie podmienić w szpitalu – głęboko westchnął i stuknął go palcem wskazującym. – Na twoim przykładzie widać, jak człowiek cierpi przez marną służbę zdrowia – odwrócił się i poszedł do swojego stolika. Brat ruszył za nim.

*

– No, dziewczyno. Dzisiaj jesteśmy twoimi właścicielami – stwierdza Edward. Uśmiecha się. – Znasz zasady? – pyta.

– Tak – potwierdzam też skinieniem głowy.

– Idziemy! – Delikatnie, ale stanowczo chwycił mnie za kark i wyprowadził z sali. Cały czas życzliwie uśmiechał się do mnie, ale ja drżałam. Byłam podniecona niepewnością. CO ze mną zrobią? Jak mnie potraktują? Czy wytrzymam? ILE osób będzie na spotkaniu? Bałam się! Bałam, ale właśnie ta słodka, dręcząca niepewność skłaniała mnie do powrotów do klubu.

Edward pokiwał komuś na pożegnanie. Ktoś z siedzących i obserwujących tańczącą parę, pożegnał ich uśmiechem i uniesionym kieliszkiem. Jego żona trzymała mnie za rękę. Facet był już podniecony.

– Jeżeli chcecie, to zapraszamy, ale teraz – rzuca do kogoś w bok.

Nie wiem, do kogo mówił. Nie mogę odwrócić się. I nie wiem, czy zapraszani skorzystali z oferty.

*

Wsiadamy do ich auta. Z przodu siada jeszcze jakiś mężczyzna. Wita mnie kiwnięciem głową i ruszamy. Siedzę z tyłu razem z Barbarą. Kobieta zakłada mi obrożę. Jeszcze zdążam i chowam moją ozdobę do torebki. Trochę przestraszyłam się, ale już wszystko w porządku. Nadal jestem zdenerwowana i podniecona. Barbara dopina smycz.

– Cholera! To łańcuch-smycz dla psa! – uświadomienie tego, deprymuje mnie. – Jeżeli mi tym przyłożą, to zostaną siniaki.

Barbara obejmuje mnie lewym ramieniem, a na dłoń zawija smycz. Prawą dłonią sięga do bluzki i rozpina dwa guziki i chwyta pierś. Maca ją, masuje, głaszcze sutek, paznokciem drażni i w końcu stawia brodawkę. Edward patrzy w lusterko i uśmiecha się z zadowoleniem. Dłonie trzymam na kolanach. Wysuwam prawą dłoń i chcę pogłaskać Panią po udzie. Przesuwam ją w kierunku krocza. Szybko obrywam dwa ciosy. Pani palcami ściska brodawkę jak w imadle, a lewą dłonią, owiniętą łańcuchem, bije mnie w policzek.

– Och...! – zaskoczona, nie potrafię zdobyć się na więcej. Policzek bardzo boli. Jestem oszołomiona jej brutalnością. Dłonie kładę na kolanach.

– Kto ci pozwolił, dziewczyno? – pyta groźnym tonem.

– Przepraszam – mój głos ledwie słychać.

Prawa dłoń Pani zsuwa się do mojego krocza. Pokonuje spódniczkę i zmierza do cipki.

Z całych sił zapieram się stopami i lekko unoszę, wciskając plecy w oparcie. Staram się utrzymać dłonie na kolanach. Z bólu pocą się. Dłoń Pani już dawno dotknęła mojej cipki, a teraz trzyma w dwóch palcach łechtaczkę i miażdży ją! Dosłownie! MIAŻDŻY!!

– Panowie! Mamy fajny egzemplarz! Przyszła bez stanika i bez stringów! O! Już jest mokra! – z uśmiechem informuje ich i odwraca twarz do mnie: – Lubisz takie kary, słodziutka?

– Taak, Pa-ni – słowa wypowiadam z wysiłkiem, opuszczając głowę, bo ból nie maleje. Teraz głową rzucam na boki: – Paa-ni! Prooo-szę!

– Zostaw ją, bo potem nic już nie poczuje i nie będzie zabawy – prosi rozbawiony Edward.  

Po chwili zastanowienia, z grymasem niezadowolenia na twarzy, Pani uwalnia łechtaczkę. Puszczenie łechtaczki to kolejny impuls bólu. Zaciskając usta, długo rucha mnie dwoma palcami i z satysfakcją obserwuje, jak przeżywam tę pieszczotę. W końcu wyjmuje palce i wpycha mi do ust.

– Umyj! – rozbawiona wydaje polecenie i wzmacnia szarpnięciem obroży.

Gorliwie spełniam polecenie. Wiem, że nadal jestem mokra. Zatrzymujemy się na czerwonym świetle.

Pan Barbara majstruje przy spódnicy tylko prawą ręką. W końcu przestaje mnie obejmować i pomaga sobie lewą ręką. Ponieważ odkręciła z dłoni krótki odcinek smyczy, siedzę zgięta w pół, z głową przy jej udzie.

– Pomóż, suko! – stęka zniecierpliwiona.

Ostrożnie sięgam ręką, podwijam spódnicę i pomagam Pani zdjąć delikatne, koronkowe, czarne majteczki. Samochód rusza. Odkłada majtki na bok, ze złością patrzy na mnie i jej prawa dłoń zwija się w pięść. Zamierza się na mnie, a ja czuję, jak w oczekiwaniu na cios, wycieka ze mnie śluz. W końcu Pani jedynie chwyta mnie za włosy i wciska głowę między swoje nogi. Prawie klęczę na podłodze, przechylona przez jej udo. Cieniutka strużka spływa po wewnętrznej stronie mojego uda i zatrzymuje się na pończosze.

– Pokaż, że potrafisz dogodzić!  

Staram się pieścić Panią najlepiej jak potrafię. Wpycham język do pochwy. Pani mruczy zadowolona. Głaszcze mnie po włosach, szarpie obrożę. Drugą dłonią sięga do piersi.

*

Dojeżdżamy do ich domu. Otwiera się brama. Auto wjeżdża na teren posesji. Wysiadamy. Pan Edward prowadzi mnie na smyczy. Pani Barbara idzie i otwiera drzwi willi. Za ich samochodem zatrzymuje się inne auto. Brama zamyka się.

– Zapraszamy, zapraszamy! – słyszę radosny głos gospodyni.

Z mercedesa za nami wysiada dwóch mężczyzn i trzy kobiety. Nikt nie hałasuje, ale wszyscy są podekscytowani. Każdy uważnie mi się przygląda. Jakbym stała na wystawie.

– Jestem atrakcją wieczoru – cieszę się. – Aż cztery pary będą się mną bawić! – Z podniecenia czuję gęstą, słodką ślinę w ustach. W cipce chlupie mi.

*

Dokończenie nastąpi.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze

Mw4/12/2018 Odpowiedz

Super... Szkoda, że będą tylko 3 części. Fajnie, że pojawia się para z poprzednich opowiadań :)

Tomnick6/12/2018 Odpowiedz

Dziękuję!
Na pocieszenie: zostało jeszcze Spełnienie - dokończenie i Spełnienie II - trzy części. Są już gotowe, ale zamieszczę dopiero w przyszłym roku. Nie chcę nadmiernie męczyć moimi tekstami. Im więcej części, tym mniejsze zainteresowanie.
Pozdrawiam :)


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach